-->

wtorek, 19 kwietnia 2016

#65 Od urodzenia




Autor:





Czarny humor to chyba podstawa w tej książce. Śmiałam się do łez, czytając komentarze głównej bohaterki. Jej umysł jest przeciążony rolą matki, stara się radzić ze wszystkim po swojemu. Jako że nie ma pierwowzoru, bo jej rodzicielka nie słynęła z opiekuńczości i miłości, musi sama dojść do tego, jak opiekować się synem. Popada w depresję i omamy, widzi wszystko w przyćmionym świetle. Niby to źle na nią działa, jednak dla Czytelników jest to duża porcja rozrywki. Jeśli więc nie lubicie ,,depresyjnego" humoru, chaotycznych myśli i przebiegu zdarzeń, nie znajdziecie w tej książce niczego dla siebie. Ja osobiście bawiłam się całkiem dobrze. Ale o tym zaraz...

Opis:
,,Tak opisanego macierzyństwa jeszcze w literaturze nie było…

Minął już rok, odkąd Ari – doktorantka, feministka i żona o piętnaście lat starszego od niej profesora – urodziła Walkera. Kobieta przeżywa ogromne trudności w odnalezieniu się w nowej dla siebie rzeczywistości. Nie mogąc przyzwyczaić się do specyficznego rytmu opieki nad małym dzieckiem oraz do zmian, które zaszły zarówno w jej ciele, jak i w psychice, Ari zaczyna przypominać samotne, chyboczące się na zimowym wietrze drzewo, któremu ni stąd, ni zowąd wyrwano korzenie.

Kiedy w sąsiedztwie pojawia się Mina – niegdyś kultowa piosenkarka rockowa, a teraz przyszła matka w dziewiątym miesiącu ciąży – Ari, mimo że zwykle nie ufa kobietom, widzi w niej potencjalną bratnią duszę. Wkrótce kobiety się zaprzyjaźniają i łączą siły we wspólnej macierzyńskiej walce, jaką obie na co dzień staczają. "

źródło opisu: Wydawnictwo Kobiece, 2016


Przyznam, że drażnił mnie czasem sposób myślenia Ari. Macierzyństwo jest trudne, jednak nie każda kobieta ma z nim aż taki problem. Główna bohaterka wkłada matki do jednego worka, sądząc, że wszystkie popadają w depresje i nie radzą sobie z nowym etapem życia. Oczywiście, znam przypadki, które idealnie odzwierciedlają pokazany nam w książce obraz, ale są również takie, które z radością przejmują nową rolę. To zależy od człowieka i jego organizmu. Starałam się uzasadnić jej sposób myślenia depresją poporodową, jednak... Mimo to został mi taki niesmak.

Podobały mi się natomiast ,,przejścia czasowe". Ari często wspomina czasy, kiedy nie miała jeszcze swojego synka. Co się dziwić, jeśli właśnie z jego powodu popadła w depresję? Wracała do czasów nauk, pierwszych miłostek, czasów luzu i swobody. Właściwie teraz sobie myślę, że z chęcią przeczytałabym książkę o jej początku. Interesujące, normalne życie, pełne szczęścia i niespodziewanej - zakazanej miłości. ,,Od urodzenia" byłoby dodatkiem, które pokazałoby moc prawdziwego życia. Czasem dziecko nas wzbogaca i unosimy się ponad wszystko, czasem powoduje, że spadamy z impetem na beton.

Podobała mi się także wizja matki. Jako że umarła, gdy Ari była młoda, trochę się zdziwiłam, kiedy zawitała u niej po urodzeniu dziecka. Szybko jednak zdajemy sobie sprawę, że są to tylko omamy. Jak już wspomniałam, główna bohaterka nie ma pierwowzoru matki, więc zaczęła sobie wyobrażać postać, którą dobrze znała. Co najważniejsze, nie otrzymuje od niej żadnych słów poparcia. Negatywne komentarze jeszcze bardziej wpływają na umysł głównej bohaterki. Sama zresztą dokłada oliwy do ognia, nie chcąc zaczerpnąć pomocy. Wszystko, co nie zależy od niej i nie należy do niej, jest surowo zakazane. Wszystko bierze na swoje barki, chcąc być jak najbardziej odpowiedzialną osobą.

Choć czasem odczuwamy ,,szczeniackie" zachowanie, nie można nie zauważyć, że Ari kocha swojego syna. Dba o niego, myśli tylko o nim. Wie, jakie słowa kojąco na niego działają i co dla niego dobre. Choć główna bohaterka cierpi na depresję i ma często destrukcyjne myśli, jej umysł działa jak najbardziej pozytywnie. To jest właśnie więź rodzicielska i wcale mnie nie dziwi, że są tu takie sprzeczności. Ari może jest trochę dziwna, ale naprawdę polubiłam tę postać.

Co najważniejsze, jest duża doza wulgaryzmów, które dodają do książki jeszcze więcej emocji. Podejrzewamy, że główna bohaterka była wcześniej uważana za szczęśliwą kobietę, jednak teraz, z powodu zwiększonej liczby obowiązków, jej czarna, druga strona przyćmiewa blask. Widzimy prawdziwą kobietę, silną, ale jednocześnie emocjonalnie słabą, która w kółko chodzi i zauważa wady wszechświata. Podobało mi się to, ale niestety wiem, że nie dla wszystkich będzie to odpowiednie. To już zależy od gustu.

Reasumując - książka fajna, jednak nie zadziałała na mnie, niczym pigułka antykoncepcyjna. Pokazany jest szary świat z lekkimi przebłyskami światła. Depresja głównej bohaterki jest czasem przerażająca, a niekiedy zabawna. Historia jest sama w sobie przyjemna, jednak ta pozycja nie jest dla wszystkich. Jeśli więc lubicie czytać o depresyjnym świecie, książka jest jak najbardziej dla Was odpowiednia.

Ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece



2 komentarze:

  1. Ciekawa byłam Twojej recenzji i chyba pierwszy raz widzę aż tak wysoką ocenę! :) Moją opinię jeśli czytałaś to znasz, wiec nie będę tu jej streszczać ;)
    A książkę mimo jej wad naprawdę polecam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie te skoki w czasie nie zachwyciły. Na mnie książka również nie podziałała jako pigułka antykoncepcyjna ;)

    OdpowiedzUsuń

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!