-->

czwartek, 13 kwietnia 2017

BLOGOSFERA - czyli miejsce spotkań z ludźmi



Czyli miejsce spotkań z ludźmi

Jeśli jesteście w wersji mobilnej, zachęcam Was do zjechania na sam dół postu i kliknięcie
,,Wyświetl wersję na komputer" - tekst będzie czytelniejszy.


Pisałam dla Was post, w którym chciałam pokazać, jak wygląda blogosfera z każdego punktu widzenia, niemniej jednak najważniejszym dla mnie punktem było to, aby każdy z nas rozumiał pierwotną wersję blogowania. I owszem, chciałam zaznaczyć wady i zalety. Chciałam pokazać to, co zwykle zostaje utajnione. Ale... Zaczekałam na Wasze zdania, co jednocześnie było błędem, bo moja opinia znowu się zmieniła. Zmieniła się także wizja mojego postu. Każdy z Was ma rację. A najważniejsze w całej blogosferze jest to, że jesteśmy skupiskiem ludzi, którzy mają to samo zamiłowanie. Kochamy książki - czy tego chcemy, czy nie.

Przed Wami są zdania czytelników, recenzentów, redaktorów i pisarzy, którym ogromnie dziękuję za poświęcony czas. Proszę, zauważcie, że każdy z nas wskazujecie blogosferę inaczej; dla każdego z nas dany czynnik ma inną wartość. Mimo wszystko zdania mamy podobne. Jakie? Zachęcam do lektury.


,,Ostatnimi czasy zauważyłam, że powstało sporo nowych blogów dotyczących różnej tematyki: kulinarne, książkowe, o modzie, dla mam itp. Wydaje mi się to dobre, ponieważ każdy może wyrazić swoje zdanie. Niestety nie wszystkie blogi są według mnie dobre, niektóre wyglądają jakby powstały tylko po to, aby nawiązać współpracę z jakąś firmą i dostawać darmowe rzeczy (książki, kosmetyki itp.). Jednak wiele jest też bardzo dobrych. Głównie czytam te dotyczące książek. Lubię przeczytać recenzję książki przed jej przeczytaniem lub kupieniem. Dzięki takiej opinii wiem, czego mniej więcej mogę się spodziewać. Dzięki takim blogom często dowiaduję się o różnych nowościach. Osoby, które prowadzą takie strony, piszą też sporo o sobie, o swoich zainteresowaniach, co robią w wolnej chwili, o swoich przemyśleniach, dzięki temu można przekonać się, jaka to jest osoba i jeśli czytelnikowi spodoba się recenzentka, przeczytane recenzje będą dla niego wartościowsze. Dzięki temu, że powstaje coraz więcej stron, autor musi zwracać większą uwagę na jakość tego, co publikuje. Musi bardziej się przykładać i zastanowić, co mogłoby przyciągnąć nowych obserwatorów i zatrzymać stałych. Dlatego, też jest coraz więcej konkursów, które bardzo lubię, bo darmowa w moim przypadku książka, zawsze bardzo cieszy. Niestety przy konkursach często pojawiają się niezadowolone komentarze, bo nie zawsze wybór laureata wydaje się w porządku. Spory takie mogą negatywnie wpłynąć na opinie o stronie. Zaletą blogów jest też to, że czytelnik ma w jakimś stopniu wpływ na to, jaki będzie temat artykułów. Coraz częściej blogerzy stają się swojego rodzaju gwiazdami, co według mnie nie do końca jest dobre, ponieważ to, co sobą reprezentują, nie do końca jest godne naśladowania. Podsumowując to wszystko - uważam, że blogosfera jest dobra, dzięki niej szybko i w łatwy sposób można dowiedzieć się sporo ciekawych rzeczy, spędzić miło czas. Poznać nowych ludzi, z którymi można porozmawiać na temat wspólnych zainteresowań. "
Honorata Jamroży, czytelnik 


Tak, powstało sporo nowych blogów, niektóre niekoniecznie nadają się do rozpowszechniania swoich wywodów, niektóre zaś powinny być bardziej popularne. Najważniejsze jest to, że robią to, co kochają - o to w tym wszystkim chodzi. Jako recenzent chciałabym zaznaczyć, że jeśli traci się tę iskrę szczęścia z blogowania, dalsze blogowanie staje monotonne i pozbawione szczęścia - co jest równoznaczne z tym, że nasza działalność jest bezsensu. A szczęście jest w tym wszystkim najważniejsze - pisanie, czytanie i pisanie opinii to nasze zamiłowanie związane z przyjemnością! Nigdy nie należy o tym zapominać.
Blogowanie również ma swoje plusy - jak już Honorata napomknęła, są darmowe egzemplarze recenzenckie i egzemplarze przeznaczone na konkursy. Dodam do tego jeszcze kontakt z ludźmi - nie tylko z czytelnikami, ale i pisarzami (nawet zagranicznymi!) oraz z wydawnictwami. Jak otrzymujemy wiadomości, jesteśmy cali w skowronkach. Niemniej jednak często nasze skrzydła nie są wystarczająco piękne, bo upadamy z impetem na ziemię, jak w przypadku awantur o nagrody. Ostatnio jest to spopularyzowane - i jako czytelnik, którym również jestem, wcale się nie dziwię, bo kto nie chciałby dostać wygranej? Byłam świadkiem wielu kłótni, gdzie faktycznie organizator miał sfałszowane wyniki, ale to nie znaczy, że każdy spiskuje za plecami. My, organizatorzy, a przynajmniej większość z nas chce jak najlepiej dla czytelnika - jeśli mamy możliwość obdarowania Was książkami, za które ani my, ani Wy nie płacicie, chcemy to zrobić. Jednak nie ma żadnego złotego środka, aby wszystkich uszczęśliwić. Nie mamy złotego środka, aby wybrać najlepszego kandydata, bo prawda jest taka, że zawsze coś będzie śmierdziało krętactwem. Dajmy na przykładzie osobę, która wygrała u nas kreatywny konkurs, w którym pojawiło się jakieś zadanie konkursowe. Każda osoba ma swój (inny!) gust, więc nic dziwnego, że czasami nie zgadzacie się z naszą opinią. Ponadto oburza Was fakt, że osoba, która wygrała, wygrywa często w innych konkursach. Przez te dwa czynniki (a można jeszcze więcej wymyślić), zostajemy nazywani oszustami, jednakże spójrzcie też na nasz punkt widzenia: nie możemy przecież nie dawać szansy osobom, które już gdzieś tam wygrały. Jeśli spełniły wszystkie kryteria, a my nie weźmiemy ich pod uwagę, to znowu będziemy oszustami, nie sądzicie? Zawsze znajdzie się coś, z czego nie będziemy zadowoleni.  
Ale pamiętajcie, że blogowanie nie jest takie kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Jeśli stracimy tę radość z czytania, terminy recenzji (a zwykle termin opublikowania recenzji wynosi 14 dni - czasami nawet krócej, bo w ciągu kilkudziesięciu godzin), staje się dla nas niczym nóż przy gardle. Egzemplarze, które dostajemy do zorganizowania konkursów (nie liczymy w tym przypadku tych, gdzie sponsor sam od siebie wysyła nagrody), kosztują nas sporo - bo jak sami wiecie, ceny PP są z kosmosu, a niektórzy nie mają innej możliwości wysyłki. Jedna książka w miesiącu to nie problem, ale jak uzbiera się ich tuzin, albo i więcej - sami przeliczcie. Ale najważniejszy jest przede wszystkim czas i trud w to włożony - bo jeśli już znajdziemy mobilizację i chęć, aby przeczytać książkę, trzeba jeszcze skleić sporo zdań, aby opublikować recenzję. Do tego trzeba pamiętać o terminach, wydawnictwach, czytelnikach, o nowościach, o nienadużywaniu typowych frazesów... I żyć. Tak, bo przecież każdy(a) z nas ma swoją pracę, życie, rodzinę, obowiązki i sprawy, które nie można połączyć z zamiłowaniem do blogowania i czytania.
Jeśli jednak ma się tę radość z blogowania, sprawa wygląda na łatwą. Z radością przystępujemy do lektury, dzięki czemu żaden nóż nie jest nam straszny. Nie obgryzamy paznokci przy wchodzeniu na skrzynkę e-mail, z obawy, że będą tam czekać na nas negatywne wiadomości. Nie przejmujemy się tym, że czytelnicy odbiorą nas źle, bo w końcu dzięki tej przyjemności rozprzestrzeniamy wokół siebie tę zaraźliwą pozytywną energię. Jeśli jesteśmy szczęśliwi z tego, co robimy - robimy to dobrze i każdy powinien być szczęśliwy.

,,Dla mnie, jako dla autora, a konkretniej - początkującego autora - blogosfera jest bardzo pozytywnym odkryciem. Dopiero po tym, jak wydałam swoją pierwszą książkę, miałam okazję znacznie głębiej poznać ten świat. Do dziś mam wyłącznie pozytywne doświadczenia związane z blogosferą. Poznałam wielu wspaniałych blogerów i to właśnie oni są pierwszą i najważniejszą zaletą blogosfery. Fakt, że istnieją gdzieś tam ludzie, którzy są gotowi bezinteresownie pomagać. To zwyczajnie piękne i cenne, zwłaszcza w obecnych czasach. Zaletami samego istnienia blogów jest również to, że bardzo pomagają one w promocji autorom. Blogerzy robią naprawdę świetną reklamę dla poszczególnych dzieł i ich twórców. Gdyby nie blogosfera, pamięć o książkach w końcu by umarła. Promują też wiele ciekawych i przydatnych akcji. Pomagają potencjalnym czytelnikom w wyborze najlepszej literatury, a panująca tam atmosfera jest zawsze przyjazna. Jeśli chodzi o wady, myślę, że blogosfera nie ma żadnych konkretnych minusów. Jedynym defektem mogą się okazać poszczególne osoby, które tylko ,,kryją się'' za blogowaniem, mając w tym inne cele, ale nie należy przez to skreślać całej blogosfery, którą ja bardzo cenię. Dziękuję Wam za okazane wsparcie. I nie, nie będę pisała, że Cię kocham i że jesteś cudowna. Zapomnij... W ogóle się do Ciebie nie odniosę, Pani organizatorko..."
I.M. Darkss, autorka ,,Światło w mroku"




Zacznijmy tutaj od końca - obiecałam autorce, że nie usunę jej ostatnich zdań, ale za to nie wymagała ode mnie czegoś innego - mianowicie ominięcia tematu. Jak sami widzicie, I.M. Darkss jest autorką, z którą utrzymuję dobry kontakt (i wszyscy wiemy, że mnie uwielbia). To dowód na to, że można połączyć przyjemne z pożytecznym - nasza znajomość nawiązała się przez jej książkę, a dalsze rozmowy naprowadziły nas na życiowe (a nie książkowe) tematy, dzięki czemu rozwinęliśmy znajomość, z której ogromnie się cieszę. I to jedna z wielu znajomości, które sobie cenię - nie z powodu tego, że mam do czynienia z autorami, czytelnikami, czy recenzentami, ale że poznałam tak cudownych ludzi w Internecie. Bo choć Internet jest traktowany przez niektórych jako zło, to musicie przyznać - są wśród Zaczytanych ludzie, których za żadne skarby nie można ominąć. Dlatego naszym zaczytanym mottem powinno być ,,Łączą nas nie tylko książki, ale przede wszystkim życie".



,,Blogosfera oczami czytelnika to raczej pozytywna rzecz - poza złodziejem czasu widzę same pozytywy.  Po pierwsze: dostaję opinię/recenzję książki, czyli coś innego, niż napisane z tyłu książki - a to zawsze cenne.
Po drugie: bloger ma swój styl i swój gust, bardzo dobrze, jeśli jest spójny z moim, wtenczas łatwiej mi wybrać polecaną przezeń książkę.
Po trzecie: blogosfera pokazuje mi książki o których nie wiedziałem, a które mogą być dla mnie ciekawe i wartościowe.
Po czwarte - konkursy. Często blogerzy robią konkursy, czyli angażują mnie jako czytelnika, zarówno by wniknąć w polecaną książkę, jak i w bloga, a więc staję  się częścią bloga.
Reasumując, blogosfera poszerza punkt widzenia jako czytelnika. 🙂"
Szymon Urbański, czytelnik







Recenzje są różne, bo każdy czytelnik ma swój gust i - jakby nie patrzeć - potrzeby, aby nasze czytelnicze pragnienia zostały zaspokojone. Jeśli jesteśmy obeznani w romansach, nawet wtedy oczekujemy różnych celów - inni chcą unikatowości fabuły, inni dobrego pióra, a jeszcze inni książki, która wzrusza. Ilu jest czytelników, tyle opinii - taka jest prawda. Dla niektórych Dziewczyna z pociągu może okazać się pełną klapą, dla innych nowością na (ich) rynku. Szeptem może być niesamowitą literacką przygodą, albo nudną wyprawą. 50 twarzy Greya to niesamowity erotyczny romans, albo grafomańska tułaczka. Nawet jeśli wejdziemy w głąb tych sprzecznych ze sobą opinii, znajdziemy multum podpunktów. Prawdą jest to, że każdy czepia się czegoś innego. W moim przypadku najważniejsze są trzy punkty - początek, rozwinięcie, zakończenie. Jeśli z początku lektura będzie nudna, będę wciąż sceptycznie na nią patrzyła. Musi więc nadrobić rozwinięciem, bo nawet jeśli zakończenie będzie dobre, będę się czuła, jakbym przeskakiwała przez przepaść. Natomiast jeśli zakończenie jedynie będzie dobre, początek i rozwinięcie i tak będą odgrywały najistotniejszą rolę, bowiem po co czytać jedynie dla zakończenia? To nie przygoda, jaką oczekujemy.
No i oczywiście ważnym dla mnie punktem jest przesłanie - tzw. drugie dno. Książka bez tego jest tylko przedmiotem. Czytać, żeby czytać? Jak wiecie, cenię sobie swój czas, a na takie pozycje nie lubię go marnować. Każda książka powinna mieć swoją wartość, aby każdy czytelnik mógł z niej wynieść coś pożytecznego, a nie zwiększyć tylko ilość przeczytanych książek.


,,Ja dopiero raczkuję w blogosferze, chociaż bloga prowadzę już od dwóch lat. Wcześniej trafiałem głównie do odbiorców z kręgu znajomych, jednak po wydaniu książki to grono staje się coraz szersze. Co zdążyłem zauważyć do tej pory? Dużo łatwiej wybić się i znaleźć odbiorców blogerom, którzy piszą o jednej konkretnej dziedzinie, aniżeli takim "odstrzałom" jak ja, co skaczą z tematu na temat. Mam wrażenie, że u mnie każdy tekst osobno pracuje na swoją "markę", ale niespecjalnie przekłada się to na odbiór całości. Podoba mi się to, że nie spotkałem się jak dotąd z brakiem empatii ze strony innych blogerów. Łatwo nawiązać współpracę i to jest super, bo dzięki temu korzyści odnoszą zarówno autorzy, jak i odbiorcy - bo większy jest zasięg publikowanych tekstów. Co mnie drażni to fakt, że za często blogerzy powielają utarte schematy, zamiast iść swoją drogą. Internet to miejsce gdzie wyjątkowo łatwo o eksperymenty i weryfikowanie ich wyników, a za rzadko się z tego korzysta. Problemem jest też (ale to jest chyba cecha tycząca się całego społeczeństwa) podejmowanie prób zarabiania na pisaniu. Niestety większość odbiorców nastawiona jest na to, żeby dostać jak najwięcej za friko, nie oferując nic w zamian. Dla mnie, póki co, fajne hobby i nic więcej. Ale i tak to lubię, bo gdyby nie blog to nie mógłbym się wyszaleć z moimi pomysłami, szczególnie na krótkie formy 🙂. A książek zamierzam wydawać tyle, że w końcu któraś odniesie zasłużony sukces. 🙂"


Mateusz Bajas, bloger, autor ,,Dwie świątynie"




Unikatowość to sprawa najbardziej ceniona przez wszystkich - pisarzy, blogerów oraz czytelników. Po co pisać post, organizować wydarzenie, konkurs, akcję, pisać książkę o tym samym brzmieniu, jeśli tak samo uczyniła to inna osoba? Jeśli możemy czymś zaskoczyć drugiego człowieka, sprawmy to! Przyznaję bez bicia, że niektóre recenzje są... tradycyjne, jednak zawsze staram się włożyć do swojej opinii cząstkę własnej duszy, aby móc w jakiś inny sposób zachęcić Was do przeczytania powieści. Sam opis nie wystarczy, abyście książką się zainteresowali, prawda? No właśnie. Jeśli jesteście w sklepie i widzicie dziesięć rodzajów puszek pomidorów w tej samej cenie i o tym samym składzie, którą weźmiecie? Tę puszkę, która będzie wyróżniać się na tle innych.
Ale pomysłowość jest też... trudna. Nie każdy pomysł jest dobry do zrealizowania, tak samo jak nie każdy pomysł zyska aprobatę wśród czytelników. Dlatego też trzeba z otwartym umysłem, jak i zarówno racjonalnym myśleniem podejść do sprawy. Mimo wszystko trzeba się starać, żeby wyrobić sobie własną markę.





,,Blogosfera – każdy z Nas do niej należy. W tym całym otoczeniu poruszam się dosyć od niedawna, bo jakoś nie rajcowały mnie recenzje książek, czy też stron autorów i to, co oni udostępniają do opinii publicznej. Wolałam sama sobie znaleźć w bibliotece, czy też księgarni coś, co mnie interesuje. Jednak spotkałam kiedyś pewien fanpage na Facebooku. Dobrze Wam znany Stan: Zaczytany! Zmieniłam zdanie. Recenzje na ich stronie są bardzo wysokim poziomie i aż nie chce się uwierzyć, ale sama opinia o książce sprawia to, że chce ją przeczytać bardziej, niż sprawiłby to opis na tylnej okładce, czy też fragment powieści. Sprawiło to, że rozpoczęłam poszukiwania innych podobnych stron. Nawet sama założyłam konto na lubimyczytac.pl i próbuję swoich sił w recenzowaniu książek. To, co mi się nie spodobało, gdy oglądałam kolejne blogi i czytałam recenzje, to schematyczność. Opinie były pozbawione emocji i można było je wywalić do kosza, podpalić, a potem rzucić psu sąsiada na pożarcie. Ludzie nie chcieli tego czytać, a co za tym idzie, wyrażali swoje niezadowolenie nieraz w dosyć wulgarny sposób. To tez mnie również denerwowało. Moim zdaniem krytyka nie jest zła, jeżeli jest konstruktywna i możemy wyciągnąć z niej wnioski na przyszłość. Niektóre posty recenzentów wyglądały czasem na wymuszone. Widać było, że mieli narzucone pewne teksty z góry. To też nie było fair. Podejrzewam, iż stali za tym autorzy książek, którzy chcieli jak najbardziej pochlebnej opinii na temat swoich dzieł. Rozumiem to, że chcą, by wielki Świat się o nich dowiedział, ale bez przesady! Niech ludzie sami zdecydują, co myślą! Jeśli już jestem przy autorach, to chcę zaznaczyć jedną mała rzecz. Kiedyś na oficjalnej stronie pewnego autora przeczytałam pewien post dotyczący nieuczciwości recenzentów. Autor ten wysyłał swoje książki całkowicie za darmo w zamian za opinie na jej temat. Jednak dużej części z nich się nie doczekał i pojawia się Nam tu kolejna cecha, która mnie denerwuje: nieuczciwość panosząca się w blogosferze. Niektórzy nie wystawiają opinie, a jedni z kolei nie wysyłają nagród w organizowanych konkursach, czy też robią machloje przy wynikach, albo w ogóle ich nie podają (z racji, by nie wytykać palcem, pozwolę sobie zataić nazwę tej strony). Pozostaje sprawa bardzo istotna, która denerwuje mnie niezmiernie. A mianowicie zachowanie czytelników wobec recenzentów, jeśli chodzi o sferę życia prywatnego. Pamiętajcie, drodzy czytelnicy, jeśli ktoś nie daje rady napisać recenzji wtedy, kiedy obiecywał, czy zorganizować jakiegoś wydarzenia (np. konkursu), to nie oznacza, że możecie się go czepiać! Recenzent też człowiek i ma swoje życie prywatne, które jest ważniejsze od tego internetowego. Podsumowując, podoba mi się, gdy recenzje są pełne emocji, gdy panuje ogólne poszanowanie wśród użytkowników i gdy wszystkie konkursy odbywają się w świetlne uczciwości. Dla mnie jest to pełnia harmonii, jeśli chodzi o blogosferę. I chce dodać na koniec coś, co tyczy się w sumie każdego bloga, autora czy też recenzenta... Cokolwiek i jakkolwiek tworzą, to tworzą to z myślą o tym, by rozwinąć czytelnictwo, które niestety zaczyna upadać."
Kinga Żurek, czytelnik


Często zapominamy o tym, dlaczego to robimy. I słusznie Kinga zauważyła, że samo zadowolenie z naszej działalności nie wystarczy, aby zaspokoić swoje potrzeby. Czytamy, udzielamy się społecznie... Po co? Po to, aby zarazić swoim czytelnictwem innych ludzi. Znaleźć sposób na dotarcie do każdego typu człowieka - i choć jest to niewykonalne, musimy próbować. Internet nie ma granic - możemy na różny sposób promować nie tylko siebie, ale i (a właściwie przede wszystkim) czytelnictwo. Mamy do dyspozycji nieskończoność opcji! Kochani blogerzy - pamiętajcie o tym przy jakiejkolwiek dalszej działalności. Bawcie się swoim zamiłowaniem, a wtedy ludzie będą bawili się razem z Wami! Stawiajcie sobie cel i dążcie do niego. Bez czytelników nie byłoby książek, tak samo bez książek nie byłoby czytelników!

,,Jestem nowym blogerem, ale już spotkałam się z krytyka, jak i strasznie miłym przyjęciem. Ale może od początku. Moim zdaniem Internet jest pozytywny. Owszem, zawiera wiele rzeczy, które nie powinny się w nim znaleźć, ale skoro takie są, to prawdopodobnie ktoś ich "potrzebował". W tej kwestii należy uważać i rozmawiać z dziećmi oraz z osobami starszymi, które się interesują dostępem do "wszelkiej" wiedzy. W sieci jesteśmy anonimowi. Bzdura. Oczywiście wiele osób tak myśli, ale do każdego idzie dotrzeć. I nie chodzi mi tylko o ludzi, którzy na portalach pokazują dosłownie wszystko, ale i o takich, co chcą się ukryć. Nawiązuję tu do hejtu, jaki jest w sieci. Czy się podpiszemy, czy też dodamy opinię jako anonimowi uczestnicy - można taką osobę znaleźć. Owszem, każdy ma prawo do swojego zdania, jeśli coś mu się nie podoba może o tym napisać. Ale nie możemy być wulgarnymi, czy ranić uczuć innych. Pisanie "nie nagrywaj vloga, bo jesteś gruba", czy "idź do lekarza, bo masz głos jak kaczka" jest nie na miejscu. Zastanówcie się, zanim kogoś obrazicie, bo może ktoś jest chory i jego wygląd czy głos, nie zależy od niego? Grupowe krytykowanie też nie jest fair. Nie nasyłajcie ludzi, czy to na blogerów, czy na autorów, którzy dopiero zaczynają, aby ci czytali same złe opinie. Grupowa krytyka i wpływ na ogół jest dziwny. Jeśli faktycznie Ci się coś nie podoba, drogi czytelniku, to pokaż swój poziom i napisz to kulturalnie. A jeśli nie znasz bloga, strony, czy książki, to nie pisz, że jest „do bani”, bo nikt Ci nie uwierzy – jeśli ktoś przeczyta i nagle większość dostanie pozytywnych opinii. To chyba tyle moich negatywnych początków. 😉 Jeśli chodzi o mój blog, to z początku było ciężko. Walka o każdą książkę, o współpracę, z wydawcą czy z autorem. Ludzie krytykowali, że nie potrafię pisać, że nie czytam „znanych” książek, lubianych autorów. Moje początki były – pewnie jak u każdego – oblane potem, ale nie łzami. Nie poddałam się. Postanowiłam pisać i czytać. Czytać i pisać. Kto chciał, ten czytał to, co napisałam. Kto był miły, ten mnie poprawił, ważne, że pisałam z serca. Debiutanci mnie docenili. Wydawcy też. Teraz współpracuje i czytam co chcę. I o to mi chodziło. Gdy przychodzi paczuszka z książkami, cieszę się jak małe dziecko, a zaraz przychodzi chwila konsternacji „kiedy ja to przeczytam?”. Później chwila mobilizacji i już jest. Plan działania. Zdjęcie. Czytam. I później, albo pisze, albo odstawiam recenzji na później. Czasem bowiem trafiam na książki, których nie da się ocenić zaraz po ich przeczytaniu. To jest fajne i dziwne zarazem. Kiedy czytasz książkę i ona Cię wciąga, bo jest w gatunku, który uwielbiasz i dobrze znasz – jest super. Ale kto ma odwagę, aby poznać coś nowego? Nowy gatunek, czy nowego autora i napisać o nim co myśli? Każdy z nas kiedyś zaczynał. Debiutantom należy się ogromny szacunek, że mają odwagę coś napisać. Coś nowego lub starego w swoim stylu. Na moim blogu jest już kilka debiutów i warto było je przeczytać. Poznałam w ten sposób i fajnych ludzi, jak i zarówno tych mniej towarzyskich. Na pewno zapamiętam nawiązane współprace, a miłe słowa już zawsze będą w moim sercu. Są oczywiście i tacy autorzy, którzy nie odpisują na wiadomości, którzy pracują lub unieśli się dumą i nie chcą mieć nic wspólnego z nowymi blogerami – a może to tylko moje zdanie? Ale są i tacy autorzy – za co serdecznie dziękuję i pozdrawiam – którzy sami do Ciebie napiszą, sami Ci książkę podeślą i sami zapytają, czy Ci się podoba to, co napisali. Takie osoby są przeze mnie odbierane jako pracowite – bo cały czas coś piszą – ale i towarzyskie. Wiele śmiesznych dialogów już przeprowadziłam, a blogerem jestem od października. Więc da się. Ogólnie trzeba dużo pozytywnej energii i dystansu do tego, co się robi. Jeśli zaczynacie „żyć” w wirtualnym świecie, musicie być pozytywnie nastawieni. Musicie dawać dużo od siebie, a z każdym dniem ludzie będą wymagać jeszcze więcej od Was - co jest strasznie pozytywne, bo przez to się rozwijamy. Poznajemy innych i poznajemy też samych siebie. Czy damy radę? Czy wytrwamy? Czy mimo barier, damy radę wzbogacić ten świat? Pozytywnie i pełna optymizmu udzielam odpowiedź: TAK! Damy radę! My blogerzy i Wy autorzy!"


Wiele nauczyłam się dzięki działalności w blogosferze. Nigdy nie byłam książkoholiczką - dopiero po śmierci ojca zaczęłam przyjmować do siebie jego zamiłowanie. Wcześniej wrzucałam na bloga swoje (tragiczne - tak przy okazji) opowiadania i pamiętam, jakby było to wczoraj, że nie widziałam swoich błędów. Jeśli ktoś zwracał mi uwagę, że jest za mało opisów, albo mam zająć się najpierw nauką pisowni - akceptowałam tę krytykę, bo wewnętrznie czułam, że mają rację. Starałam się pamiętać każdą uwagę i przy następnym rozdziale unikać wcześniej powtarzanych błędów. Gdy weszłam w świat recenzji, znowu myślałam, że z moją pisownią jest już OK - znałam mniej więcej zasady interpunkcyjne, gramatyczne, czy inne fiku miku, ale... Wciąż pojawiały się błędy. I TO DUŻE! Siedzę na Stan: Zaczytany od 2013 roku, zaś przy recenzjach od jakichś... dwóch lat? Przez ten okres dowiedziałam się wiele - że choć czytam i piszę, muszę wciąż przyjmować (subiektywną) krytykę, aby szkolić swój warsztat. Bo prawda jest taka, że nigdy nie będę perfekcjonistką, ale za to mogę dążyć do swojego własnego perfekcjonizmu. Porównując teksty sprzed paru lat, z tymi aktualnymi - nie ma porównania. Jednak pragnę też zauważyć, że teksty napisane sprzed pół roku również inaczej są przeze mnie postrzegane. Blogosfera rozwija - nie tylko możemy działać i zarażać swoją pasją innych ludzi, ale także wewnętrznie się rozwijać. Dlatego jeśli otrzymujecie subiektywną krytykę - nie poddawajcie się. Dążcie do tego, żeby być każdego dnia lepszym! Gdybym posłuchała rad osób, z którymi miałam do czynienia jeszcze za czasów opowiadań na blogu - nie byłabym tu, gdzie teraz. Gdybym nie pracowała ciężko nad swoją osobą, nie byłabym Olą ze Stan: Zaczytany, tylko... Tylko osobą, która ogląda telenowele i ze zgrozą patrzy na słownik. Najważniejsza w tym wszystkim jest mobilizacja na każdej płaszczyźnie. I choć wiem, że moja pisownia nadal ma wiele zarzutów - ja wciąż się uczę. I jakkolwiek to zabrzmi - dobrze mi z tym, bo wiem, że wciąż się rozwijam i to dzięki Wam.  
,,Uważam istnienie blogosfery za błogosławieństwo - zwłaszcza w obecnych czasach, gdy wiele osób rezygnuje z czytania książek na poczet filmów, gier czy innej rozrywki. Blogów jest coraz więcej, jednak nie każdy jest tak rzetelny jak Stan: Zaczytany i mało który może poszczycić się równie wysokim poziomem recenzji. Dzięki blogom czytelnicy mają szansę nie tylko dowiedzieć się, co warto przeczytać, lecz również zapoznać się z pozycjami bardziej niezależnymi, które często przechodzą bez echa z racji braku wsparcia "wielkich wydawnictw". Ponadto blogosfera sprzyja i ułatwia relację autor-czytelnik, co jest kolejnym z jej rozlicznych plusów."

K.C. Hiddenstorm, autorka ,,Władczyni Mroku"



Takie słowa to miód dla mojego serca! Jednak należy pamiętać, żeby nigdy nie obrastać w piórka. Jak już wyżej wspomniałam, każdy ma swoje wady - każdy popełnia błąd, który najczęściej zostanie zauważony dopiero przed drugą osobę. Co innego akceptacja komplementów, co innego zbytnie (!) przyswajanie je do siebie.
Ale chciałabym pomówić o debiutantach - przede wszystkim o osobach, które na własną rękę wydają książki, ewentualnie wspomagają się mało efektywnym wydawnictwem, bo duże nie otworzyło dla nieznanych autorów drzwi. Dlaczego tak źle są traktowani autorzy? Dlaczego recenzent boi się sięgnąć po coś, co nieznane?
Już wiele razy zauważyłam, że młodzi (względem działalności) recenzenci są bardziej przychylni do tego, aby sięgnąć po powieść nieznanego autora, niż recenzent, który ma już wyrobione... logo, że tak to określę. Dlaczego? Moim zdaniem chodzi o współprace - można się poszczycić tym, że ma się zaszczyt współpracować z dużym wydawnictwem. Możliwe również jest to, że kierują się myślą: jeśli żaden wydawca ich nie chciał, książka jest do dupy. Ale czy faktycznie tak musi być?

Powiem jedno... WIELOKROTNIE byłam rozczarowana książkami, które zostały wydane nakładem dużego wydawnictwa. Zdarzały się również sytuacje, w których książki nieznanych autorów również okazały się wielką klapą. Ale były również te, które... Których nie rozumiem. Dlaczego nie rozumiem? Bo książki okazywały się być na tyle świetne, że wystawiałam im naprawdę dobre oceny. Dlaczego więc żaden wydawca nie był zainteresowany wydaniem ich powieści? Na ten temat się nie wypowiem, bo byłby to zbyt duży temat do obgadania, jednak chciałabym Wam powiedzieć, że nie marka jest ważna, ale jakość - a względem książek te dwa aspekty nie łączą się ze sobą.


,,Blogosfera, jak wszystko w naszym życiu, ma swoje wady i zalety. Osobiście zawsze widzę więcej tych pierwszych, ale jak wiadomo tych drugich też nie brakuje. Zacznę od tych pozytywnych, bo nie ma co się od początku denerwować. Dzięki prowadzeniu bloga poznałam wielu ludzi, którzy tak jak ja są miłośnikami książek. Mogę podzielić się z nimi moją opinią i porozmawiać o bohaterach książkowych (szczególnie o tych, którzy zostali naszymi mężami, szkoda, że tylko w naszych wyobraźniach). Wiem także, że mogę się do nich odezwać w zwykłej codziennej sprawie i uzyskam pomoc. Rozwinęłam swoją umiejętność pisania, co jest bardzo ważne, gdy chce się wydać własną książkę. Dzięki recenzjom innych, sama poznałam książki, w których się potem zakochałam. No trzeba przyznać, że gdy wszystko jest dobrze, to atmosfera jest przyjemna i aż chce się żyć i pisać. Blogosfera zawsze była dla mnie bardzo ważna. Na początku, gdy prowadziłam bloga z grafiką i teraz, gdy recenzuje książki. Niestety nie jest tak kolorowo, jak by się mogło wydawać. Jak dobrze by się nie robiło, to wszystkim się nigdy nie dogodzi. Zawsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuje naszą prace. Czasami wydaje mi się, że hejterzy czają się na każdym rogu i tylko czekają na małe potknięcie. Pojawia się też zazdrość od osób, które dopiero zaczynają blogować. Może im się wydaje, że tym sposobem „odbiją” czytelników, a w rzeczywistości wychodzi całkiem odwrotnie. Nie jest to częste zjawisko, ale i takie się pojawia. Trzeba być uodpornionym na wszelkiego rodzaju głupie zaczepki, bo w innym wypadku, nie wytrzymamy nerwowo życia w blogosferze. Ona jest jak rollercoaster – pełna wrażeń, tych przyjemnych i nieprzyjemnych, trzeba umieć i chcieć w niej żyć."


Martyna Piętka (Desari), swiat-pelen-liter.blogspot.com

Aż ,,śmiechłam", bo przypomniałam sobie, z czym powinnam jeszcze się z Wami podzielić. Na Stan: Zaczytany nie mam wielu hejterów - co nie znaczy, że ich w ogóle nie ma, albo że nie kryją się za przyjacielską maską. Blogosfera ma to w sobie, że trzeba zwracać uwagę z kim utrzymuje się kontakt. Jeśli zrobicie tzw. ,,gównoburzę" - albo będziecie ofiarami jakiegokolwiek ataku, blogosfera aż wrze. Mimo wielkości naszego literackiego, internetowego świata, nasza kraina jest na tyle mała, że plotki szybko się rozchodzą. Ale nie o tym chciałabym napisać...
Rozchodzą się również informacje o dwulicowości. Osoby, z którymi mam dobry (albo średni) kontakt, tak naprawdę obgadują mnie za plecami. I uwierzcie mi - piszę z ręką na sercu, że nie mam im tego za złe. Nie piszę tego pod wpływem nerwów, ani tekst nie jest obszyty jadem. Jestem neutralna, jeśli chodzi o takie rzeczy, bo tak naprawdę wracamy do pierwszego naszego punktu - blogosfera ma wiązać się z przyjemnością, a nie podsycać agresję. Może w pewnym sensie również jestem dwulicowa, bo udaję, że wszystko jest w porządku - wciąż utrzymuję kontakt i pokazuję, że o niczym nie wiem, no bo... Jaki jest w tym sens? Choć Stan: Zaczytany jest dla mnie ogromnie cenny, nie nim żyję. Trzeba oddzielać sprawy, tak jak w przypadku sytuacji: praca-dom. Jeśli pracę przeniesiemy do domu - będzie źle dla domowników. Jeśli dom przeniesiemy do pracy - będzie źle dla pracodawców. Oczywiście chodzi mi o sferę psychologiczną, bo pod tym względem każde z nas działa. Dlatego nie działajcie agresywnie, bo agresja nic tu nie wskóra.





,,Jestem autorką bloga recenzenckiego. Co prawda niedługo, bo od października, ale miałam czas zapoznać się z grubsza z blogosferą, która jak wszystko ma swoje wady i zalety.
Przede wszystkim na blogach szybko znajdujemy informacje o książkach. Możemy sprawdzić opinię innych czytelników o interesujących nas tytułach. To tam trafiłam na wiele perełek, o których wcześniej nie słyszałam. To z blogów wiem, co będzie wydane w tym miesiącu i co warto zakupić z nowych pozycji wydawniczych. Tam też poznajemy osoby, które tak samo jak my kochają literaturę. Blogi są też kopalnią konkursów, które wszyscy uwielbiamy. Z odrobiną szczęścia możemy wygrać ciekawą książkę.
Ale blogosfera ma też swoją ciemniejszą stronę. Są osoby, które w prowadzeniu np. strony z recenzjami książek widzą czysty interes. W zamian za darmowy egzemplarz recenzencki piszą recenzje, które nie są zgodne z prawdą, tym samym okłamując czytelników, na którym im zupełnie nie zależy. Błędy ortograficzne, składniowe, językowe, pisanie skrótami, słaby wygląd bloga – to często spotykane „przewinienia” blogerów, które mogą zrazić internautów do dalszego poszukiwania wartościowych treści.
Ja jednak uważam, że jeśli będziemy dobrze oddzielać ziarno od plew, skupimy się tylko na blogach, które są na dobrym poziomie, to blogosfera będzie dla nas przyjemnością."

Karolina Łukawska, recenzentka: ksiazkidobrejakczekolada.blogspot.com

Tutaj chyba nie muszę nic dodawać, prawda? Prawdziwość naszych słów jest najistotniejszą cechą w recenzowaniu. Jeśli stracimy zaufanie czytelnika, stracimy również zaufanie do siebie. Chciałabym również zaznaczyć, że jeśli piszemy w recenzji trzy zdania na krzyż, to czy będzie to pełnowartościowa recenzja? Oczywiście, że nie. Blogowanie, to nie tylko klikanie w klawisze klawiatury. To praca, do której trzeba się przyłożyć, żeby wyjść z niej z podniesioną głową. Samo słowo ,,Do dupy", albo ,,Polecam!" nie wystarczy, aby móc opublikować recenzję. A uwierzcie mi, że razem z Darią z Kraina Książką Zwana natrafiłyśmy swego czasu na ,,recenzenta", który... Och. Rozumiem brak czasu, ale czy nie można poświęcić godziny na blogowanie, jeśli faktycznie chce się to robić?  
,,Książkowa blogosfera to dość złożony wytwór. Znaleźć tu można właściwie wszystko, m.in zwykłe, pisane recenzje oraz recenzje booktuberów w postaci krótkich filmów na YT. W tych miejscach znaleźć można zarówno wartościowe teksty, wskazujące plusy, jak i minusy omawianej książki (oczywiście będące subiektywną opinią blogera), jak i teksty bardzo młodych osób, które czytają książki skierowane do starszych niż oni odbiorców, przez co całkowicie przeinaczają fabułę, skupiając się często na bardzo powierzchownych kwestiach, nie zauważając ważnych lub ciekawych wątków. Jest również coś, co nie powinno mieć miejsca w żadnej dziedzinie życia, czyli hejt. Coś, czego osobiście nie znoszę i nie popieram. Zjawisko to zauważyć można zarówno w recenzjach na blogach, jak i na YT. Często te hejterskie „recenzje” wynikają z nieukrywanej antypatii recenzenta do autora czy też wydawnictwa. Właściwie trudno taką osobę nawet nazwać recenzentem. Recenzowanie nie polega przecież na wyrywaniu fragmentów z kontekstu i ich wyśmiewaniu. Osoby takie złapać można nawet na tym, że wypowiadają się o książkach, których ewidentnie nie przeczytały, gdyż mylą podstawowe, proste i oczywiste fakty z fabuły. Wszelkie próby ich krytyki przez osoby z zewnątrz kończą się najczęściej na odwróceniu kota ogonem i przekierowaniu tej nienawiści na osobę, która wykazała się odwagą, by zachowanie takiego „recenzenta” skrytykować. Ta fala nienawiści pochodzi często zarówno od samego blogera, jak i jego wiernych fanów. Odnoszę wrażenie, że osoby takie właśnie na hejcie próbują zdobyć po prostu popularność. W końcu to się lepiej sprzedaje, wyróżnia się, budzi kontrowersje i powoduje „szum” na temat recenzenta. A chyba zgodzicie się ze mną, że nie na tym książkowa blogosfera powinna bazować.
Sama współtworzę portal kulturalny, zajmujący się m.in. książkami, których recenzje prezentujemy naszym czytelnikom. Wyznajemy jednak jedną ważną zasadę „zero hejtu, krytyka wyłącznie konstruktywna”. Błędy, niespójności, elementy, które się nie podobały należy wskazywać, jednak powinno się robić to w sposób kulturalny."
Katarzyna Olchowy,
redaktor portalu
kulturantki.pl  

W stu procentach zgadzam się z Kasi stwierdzeniem. Gdzieś tam na początku postu (chyba? Zdecydowanie za dużo gadulstwa), wspominałam o tym, że najważniejsze w książce są trzy aspekty: początek, rozwinięcie, zakończenie. Jeśli mamy do czynienia z recenzentem, który nie przeczytał książki - albo przekartkował jakąś jej część, czy możemy mówić tu o subiektywnej recenzji? Oczywiście, że nie. Owszem, można napisać, że nie przeczytało się książki - utknęło się na - przypuśćmy - setnej stronie, bo nie mogło się przeczytać z powodu takich i takich, ale nie możemy wtedy oceniać całej powieści, jeśli bladego pojęcia nie mamy, co autor dla nas przygotował. Nie zrozumiemy wtedy książki, nie zrozumiemy nawet najważniejszych jej cech. Jaki jest więc cel recenzowania takiej pozycji? Nie ma żadnego celu, chyba że bezmyślna krytyka ze strony recenzenta. Jednak jeśli zwrócimy mu uwagę, to nie skończy się to dobrze - powstanie kolejna gównoburza, podczas której obie strony będą poszkodowane. Nieprzeczytany egzemplarz można odesłać wydawnictwu z uzasadnieniem powodu, ewentualnie za zgodą wydawcy zorganizować konkurs dla czytelników. Jest wiele pomysłów na rozmyślne wyjście z tej sytuacji. Zawsze są rozwiązania.  

,,Do niedawna byłam tylko i czytelniczką i blogosfera była dla mnie miejscem pełnym fajnych ludzi z pasją, którzy wiedzą jak zachęcić ludzi do czytania. Owszem, zdarzało się również trafić na blogi, gdzie ewidentnie pasji nie było. Takie blogi sprawiały, że często nie sięgałam po książki, które plasowały się na szczycie. Teraz, gdy mam swojego bloga i staram się jak mogę, żeby prowadzić go z pasją, nadal widzę te same plusy, czyli całą masę pozytywnych ludzi, bratnich dusz, a i minusy są wciąż te same - tylko bardziej widoczne. Po prostu blogosfera to miejsce, w którym zaciera się pasja i chęć zysku, wierzę jednak,  że pasji jest o wiele więcej, a reszta wykruszy się sama."
Marta Daft, recenzentka: http://martawsrodksiazek.blogspot.com/



Zawsze myślałam, że blogosfera jest kolorowa - otaczają nas ludzie, którzy dzielą się wspólną pasją. Czy to nie jest piękne? Jednak nigdy nie przypuszczałam, że znajdą się jakieś wady. I są - jest ich od groma! Jednak z biegiem czasu zdałam sobie sprawę, że wszystko, co jest dla nas ważne, ma swoje wady i zalety. Jak sami widzicie, wady pojawiają się nawet w naszym zamiłowaniu do książek. Wady pojawiają się w recenzentach, w pisarzach, a nawet w czytelnikach. Wiecie dlaczego? Bo blogosfera tworzona jest przez ludzi, a żadne z nas nie jest ideałem. Każdy z nas ma swoje cechy osobowości i nigdy nie będzie wyglądało to idealnie. Jedyną możliwością jest akceptacja i walczenie o to, aby z naszej perspektywy zawsze świeciło słońce. I świeciła wiara.


,,Ja, póki co, jestem zafascynowana blogowaniem. Zarówno jako czytelnik, jak i jako osoba, która sama pisze. Podoba mi się przede wszystkim to, że blogowanie daje tyle możliwości i niejednokrotnie spotkałam osoby, które na co dzień zajmują się czymś zupełnie odmiennym. W dodatku nikt nie narzuca o czym masz pisać lub czytać, czy kiedy masz to robić. Ale nawet prowadzenie własnego bloga wymaga czasu i nakładu pracy. A to, co się robi, powinno się robić w miarę możliwości dobrze. Nawet tu należy mieć wyczucie smaku czy taktu. Owszem, ten świat daje swego rodzaju poczucie anonimowości, ale nie jesteśmy anonimowi i bezkarni, czy wolni od hejtu, złośliwości lub kradzieży. A tu złapanie złodzieja wydaje mi się dużo trudniejsze, niż w życiu codziennym. Póki co jestem oczarowana przede wszystkim szerokim wachlarzem możliwości, jakie daje blogowanie i mam nadzieję, że nie spotkam na swojej drodze zazdrośników i złodziei. No i oczywiście zostanę tu jak najdłużej."  


Urban Anna,
recenzentka
Fikuśne życie




Blogowanie jest ciężką pracą, ale jeśli połączymy to z przyjemnością, będziemy wewnętrznie usatysfakcjonowani. I o to w tym wszystkim chodzi. Wypowiedzieliście się (no dobra, ja też) na tyle, że chyba każdy z nas zauważył różnorodną, ale zarazem taką samą ocenę blogosfery. Blogosfera jest dobra dla społeczeństwa, chociaż ma swoje wady. Każdy ma swój własny cel, jednak należy pamiętać, że tworzymy swoje małe społeczeństwo, które z każdym dniem powinno się powiększać. Mimo różnych prywatnych celów, mamy swój wspólny cel: promowanie czytelnictwa. Czasami się gubimy, czasami zatracamy we własnym utworzonym świecie, ale za każdym razem powinniśmy znajdować w końcu tę dobrą drogę, która poprowadzi nas do naszego wymarzonego rezultatu.

Uch. Chyba dość gadania na dzisiaj, prawda? Żartowałam. Ja się wygadałam, teraz Wasza kolej. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy dobrze określiliśmy blogosferę?

Na zakończenie jeszcze (obiecuję: krótko!) dodam:
Czym jest dla mnie blog?
Blogiem dla mnie jesteście Wy. I książki, rzecz jasna 💗 Blogosfera to nasze społeczeństwo!


Wasza rozgadana,
Ola.

P.S. To normalne, że gardło mnie boli od pisania?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!