Różnica między filmem a książką? Mimo że całą noc studiowałam książkę, żeby móc określić Wam różnice, raczej będę zmuszona rozdzielić to wszystko na etapy, bo różnic jest sporo, ale podobieństw także jest wiele. Dlatego też powstała recenzja, która pomoże Wam podjąć ostateczną decyzję.
Dla nowych czytelników, którzy jeszcze nie poznali serii autorstwa Lauren Kate, podsyłam opis książki w celu zapoznania się z fabułą powieści.
Opis:
,,Gdybyście nie mogli być z osobą, która jest waszym przeznaczeniem?
Para kochanków.
Starożytna wojna.
Skazani na miłość, która nigdy się nie spełni.
Przeznaczeniem niektórych aniołów jest Upadek.
W Danielu Grigori jest coś boleśnie znajomego.
Luce Price zwraca uwagę na tajemniczego i zdystansowanego Daniela już pierwszego dnia w szkole Sword & Cross w dusznej Georgii. On jest jedynym jasnym punktem w miejscu, gdzie nie wolno korzystać z komórek, inni uczniowie to świry, a każdy ich ruch śledzą kamery.
Choć Daniel nie chce mieć nic wspólnego z Luce - i robi wszystko, żeby dać jej to wyraźnie do zrozumienia - dziewczyna nie potrafi się powstrzymać. Przyciągana niczym ćma do płomienia, musi dowiedzieć się, jaką tajemnicę ukrywa Daniel... nawet gdyby to miało ją zabić.
„Upadli” to powieść ekscytująca i romantyczna, połączenie wciągającego thrillera i historii miłosnej. "
Parę lat temu przeczytałam ,,Upadłych" - i choć seria niesamowicie mi się podobała, a pierwszą część czytałam parokrotnie, to i tak muszę przyznać, że z tomu na tom... robiło się coraz to nudniej. Ledwo przeczytałam ,,Uniesienie" - ostatni tom serii. Do tej pory nie wiem, co skłoniło mnie do dokończenia tego cyklu, bo w końcu wielokrotnie przy niej usypiałam, ale wiem jedno... Zakończenie było dla mnie na tyle zaskakujące i satysfakcjonujące, że jestem dumna ze swojego uporu. Dzięki temu opisywana seria dorobiła się punktów dodatkowych i zagościła w moich myślach na wiele lat!
Jednak byłam w szoku, że mimo wielokrotnego czytania pierwszej części, nie zapamiętałam konkretnie ważnych epizodów. A właściwie... Pamiętałam o epizodach, ale nie miałam pełnego obrazu. To tak, jakby porównać to z wyjściem do sklepu - pamiętacie, że w nim byliście i kupiliście warzywa i owoce oraz jakieś mrożonki, ale nie pamiętacie które konkretnie. Rozumiecie o co mi chodzi? Miałam luki pamięciowe.
Podczas oglądania filmu zdawało mi się, że pamiętam książkę - pamiętam fragment o posągu, o sprzątaniu, o pożarze (piszę ogólnikowo, aby nowych czytelników oraz widzów nie wprowadzać do szczegółowego rozwinięcia sytuacji). Pamiętałam też basen i inne małoistotne lub bardziej istotne sprawy. Dlatego po obejrzeniu filmu miałam wrażenie, że za wiele nie różni się on od książki. Byłam usatysfakcjonowana, jakbym na nowo weszła do świata fikcyjnego wykreowanego przez Lauren Kate, który już zapomniałam z biegiem czasu.
JEDNAK. Mimo że mamy tę samą fabułę - kobietę z ,,problemami psychicznymi", tajemniczego Daniela, czy też Cama, który stwarza trójkąt miłosny, szczegóły są zmienione. Przypuśćmy pierwszą klatkę filmu - główna bohaterka ma długie włosy, a w książce ma krótkie - niby małoistotny element, a jednak dla czytelników ważny. W filmie rodzice Penn to rozwodnicy, którzy nie interesują się losem córki, zaś w książce Penn jest sierotą - dzieckiem ogrodnika szkoły Sword & Cross. Sytuacja z pomnikiem również całkowicie inaczej przebiega. Jak to zwykle bywa, w filmie jest wiele pominiętych sytuacji - niektóre bardziej rozbudowane i wymyślne, bo w filmie Penn romansowała z jednym z uczniów, zaś w książce tego nie było, a niektóre sytuacje zostały po prostu pominięte. Życie Luce i Daniela w szkole Sword & Cross także inaczej przebiegało. W książce Cama było więcej - większy był romans, więcej empatii z siebie dawał, niż w filmie.
Dużo różnic, choć względem fabuły nie zmieniało to postaci rzeczy. Teraz, kiedy emocjonalnie ochłonęłam po filmie (jutro powtórka z przyjaciółką!), muszę przyznać, że to dobry uzupełniacz serii, ale w świetle książki i tak papierowa wersja jest bardziej satysfakcjonująca. Uwielbiam Daniela, nawet w filmie, ale ich romans za szybko tam kwitł. Nie odczułam go tak, jak powinnam - choć moja mama, która nie czytała serii, była bardzo zadowolona z ekranizacji.
Prawda jest taka, że film to dobry ,,umilacz" czasu. Miło było (i jest!) patrzeć na losy głównych i pobocznych bohaterów na ekranie (niestety, bo do kin nie weszło) telewizora. Efekty specjalne, skrzydła, wspomnienia - pięknie to stworzyli. Gra aktorska również jest na wysokim poziomie. Kiedy parę lat temu zobaczyłam obsadę, byłam negatywnie nastawiona, jednak teraz, po obejrzeniu ,,Upadłych" muszę przyznać, że aktorzy idealnie wdali się w rolę.
Niemniej jednak, z porównaniem do papierowej wersji, nadal wolę książkę. Jest tam więcej tajemnic (bo w filmie w sumie szybko domyślamy się co nas czeka), więcej emocji, więcej miłości i przyjaźni. Czujemy wewnętrzne potyczki głównej bohaterki, jesteśmy świadkami rodzących się uczuć. A przede wszystkim podróż w świat fikcyjny przebiega znacznie dłużej - mamy więcej literackich miejsc do zwiedzania.
Czy polecam film? Oczywiście. Dla fanów serii ,,Upadli" Lauren Kate to dodatkowa osłoda. Mam nadzieję, że nakręcą drugą część filmu jak najszybciej! Jednak nie pobił on książki. Wersja papierowa, tak jak zwykle, rządzi!
I dlatego w międzyczasie z chęcią powrócę do książek.
Koniecznie mi napiszcie, co sądzicie o filmie! :) Może macie inne zdanie?
Dużo różnic, choć względem fabuły nie zmieniało to postaci rzeczy. Teraz, kiedy emocjonalnie ochłonęłam po filmie (jutro powtórka z przyjaciółką!), muszę przyznać, że to dobry uzupełniacz serii, ale w świetle książki i tak papierowa wersja jest bardziej satysfakcjonująca. Uwielbiam Daniela, nawet w filmie, ale ich romans za szybko tam kwitł. Nie odczułam go tak, jak powinnam - choć moja mama, która nie czytała serii, była bardzo zadowolona z ekranizacji.
Prawda jest taka, że film to dobry ,,umilacz" czasu. Miło było (i jest!) patrzeć na losy głównych i pobocznych bohaterów na ekranie (niestety, bo do kin nie weszło) telewizora. Efekty specjalne, skrzydła, wspomnienia - pięknie to stworzyli. Gra aktorska również jest na wysokim poziomie. Kiedy parę lat temu zobaczyłam obsadę, byłam negatywnie nastawiona, jednak teraz, po obejrzeniu ,,Upadłych" muszę przyznać, że aktorzy idealnie wdali się w rolę.
Niemniej jednak, z porównaniem do papierowej wersji, nadal wolę książkę. Jest tam więcej tajemnic (bo w filmie w sumie szybko domyślamy się co nas czeka), więcej emocji, więcej miłości i przyjaźni. Czujemy wewnętrzne potyczki głównej bohaterki, jesteśmy świadkami rodzących się uczuć. A przede wszystkim podróż w świat fikcyjny przebiega znacznie dłużej - mamy więcej literackich miejsc do zwiedzania.
Czy polecam film? Oczywiście. Dla fanów serii ,,Upadli" Lauren Kate to dodatkowa osłoda. Mam nadzieję, że nakręcą drugą część filmu jak najszybciej! Jednak nie pobił on książki. Wersja papierowa, tak jak zwykle, rządzi!
I dlatego w międzyczasie z chęcią powrócę do książek.
Koniecznie mi napiszcie, co sądzicie o filmie! :) Może macie inne zdanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)