-->

piątek, 20 stycznia 2017

#137 Klątwa Przeznaczenia - PRZEDPREMIEROWO (patronat)

Autorzy:
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 810
Data wydania: luty/marzec 2017
Seria: Klątwa Przeznaczenia (TOM 1)


Ni stąd ni zowąd przyfrunęła do mnie wiadomość, niczym gołębica w średniowieczu, że dwie debiutantki wydają swą powieść o sile miłości i czarownej magii. Przyjęłam, przeczytałam. Jakież było moje zdumienie, że początkujące powieściopisarki w tak umiejętny sposób zabrały czytelnika do innego świata! Do innego czasu, do innego wymiaru, do innego życia, gdzie nie ma miejsca na łzy i uczucie poniżenia. Walka o dobro i Przeznaczenie to najważniejsze priorytety w dziejach Severo i Arienne. A Wy jesteście świadkami, że siła miłości również może brać udział w walce.

Opis:

,,Arienne, młoda czarodziejka, szukając schronienia przed grożącym jej niebezpieczeństwem, postanawia zaufać Przeznaczeniu. Uzbrojona jedynie w magiczne umiejętności oraz kobiecą intuicję i spryt, przybywa do Czarnej Twierdzy, siedziby Związku - bractwa rządzonego twardą męską ręką, gdzie nie ma miejsca dla inteligentnych, uzdolnionych kobiet, takich jak ona. Zmuszona znosić liczne upokorzenia ze strony bezwstydnych Związkowców Arienne wchodzi pod protektorat jednego z najsilniejszych i najgroźniejszych z nich. Nie spodziewa się jednak, że za sprawą intrygującego, czarnowłosego mężczyzny cały jej plan się skomplikuje, zaś Los wyznaczy im wspólną misję."


Nie ukrywajmy - książka jest ogromniastych rozmiarów (olbrzymia - dla wtajemniczonych), przez co chęć czytania (przynajmniej w moim przypadku) diametralnie spadła. Ponadto nie lubuję się w fantastyce, ale za to przyciągnęła mnie historia miłosna z wątkami erotycznymi. Jak to ja - nie przeczytałam opisu książki, więc nie mogłam niczego się spodziewać. Otwarłszy książkę na pierwszej stronie, już natychmiast wkroczyłam do baśniowej krainy, gdzie średniowieczny fikcyjny świat, w którym czarodzieje i władcy mieszają się ze sobą, próbują zawalczyć o lepszy porządek rzeczy. Niemniej jednak ten porządek jest zależny od osoby, bo inni widzą dobra, które dla drugiej osoby niekoniecznie muszą nimi być.

Zacząwszy czytać książkę, nie mogłam oprzeć się przekonaniu, że jest to mieszanka wielu powieści - Harry Potter, Władca Pierścieni, Akademia Wampirów, z domieszką książek dla dorosłych, jak np. Grey. Ale uprzedzając Wasze uprzedzenia, nie znajdziecie tutaj pospolitego wzoru. Nie ma Greya. Nie ma Harrego. Zauważycie jedynie, że wkroczyliście do niby znanego Wam świata, ale nikt z Was nie będzie wiedział, na co ma być przygotowany. Jest magia, akcja, średniowieczne (choć to nie jest ta epoka) walki, bitwy z własnym wnętrzem, poniżanie, złe traktowanie kobiet i oczywiście seks, ale brutalny, bowiem ważne jest tylko zaspokojenie potrzeb mężczyzny. Tak to było, a teraz tak to jest. Wkraczając do Klątwy Przeznaczenia widzimy coś, co związuje naszą duszę i niczym na smyczy autorki prowadzą czytelnika w głąb historii, którą niekoniecznie chcemy poznać. Bo ileż tam złego traktowania! O bogowie - rodzi się nadzieja, aby Los i Przeznaczenie zatańczyły w tym świecie, pełnym sprzeczności myśli.

No. Może pogadajmy o seksie. Nie ukrywam - jak usłyszałam, że pojawiają się sceny erotyczne, szybciej zabrałam się za książkę, chcąc zobaczyć, jak debiutujące autorki radzą sobie na tej płaszczyźnie. Przy takich fragmentach zwracam zawsze uwagę na emocje, temperament i wizję, bo przyznajmy sobie szczerze, że przy wspominanych momentach autorzy muszą się postarać, aby czytelnik poczuł to, co oni. Co główni bohaterzy. I nieco obawiałam się tego ,,pierwszego razu", bo zacząwszy czytać powieść, zorientowałam się, że nie ma tutaj kolorowego scenariusza, z serduszkami i kwiatkami namalowanymi na marginesie. Tutaj kroczy cierpienie, tajemniczość i śmierć. Więc gdzie jest miejsce na miłość?
Musiałam wyrzucić z myśli pomysł o tym, że rozpalające pragnienie nie będzie usłane różami. Dlatego też przy pierwszym starciu ze sceną erotyczną utwierdziło mnie w przekonaniu, że autorki postarały się napisać historię tak, jakby sama się toczyła, a nie one ją wykreowały. Gwałty, pragnienie jednostronicowe. Ponadto nie ma tutaj opisanych scen od a-z. Autorki dały naszej wyobraźni pole do manewru. Rozpoczynają, kierują myślami, ale pozwalają nam na własny sposób zobaczyć scenę, gdzie dwaj kochankowie, choć współżyją, nie pozwalają przebić się emocjom. Tu ważny jest mężczyzna, a kobieta musi sobie jakoś z tym poradzić. Chociaż później...

Właśnie. Na temat ,,późniejszości". Nawet nie wiecie jaką mam ochotę, aby wylać w recenzji swoje myśli na temat całej historii (tym razem zacząwszy od końca)! Biedni bracia, biedna moja rodzicielka, którzy zmuszeni zostali do wysłuchania gorzkich żalów z ust zaczytanej kobiety, która przez cały wieczór i noc nie mogła się pozbierać po zakończeniu książki. Jednak, zważywszy na to, że recenzja ma zachęcać do czytania, a nie spojlerować, po prostu... Muszę ten punkt ominąć. Wyżalę się Wam, jak sami przeczytacie tę książkę. Chcę już drugą część!

,,Poza tym zmarłych nie musisz się bać... Oni już nic ci nie zrobią"
,,Klątwa Przeznaczenia",  


Na temat fabuły mogę opowiedzieć wiele. Autorki wykreowały historię, gdzie zawsze coś się dzieje. Akcja, jeśli nie toczy się aktualnie w książce, toczy się gdzie indziej. Nawet nie mam słów, aby określić całą 800-stronnicową powieść. Debiutantki powoli zaczęły odkrywać tajemnice, a potem, kiedy utwardziły czytelniczy grunt, czytelnicy nadal nie mogą podjąć własnej kreacji historii. Owszem, są domysły - czasami nas nie zaskakują - ale akcja prowadzona jest tak, że mimo wszystko tkwimy w napięciu. Poznając umysł autorek mogę się przyznać, że... Nie warto snuć własnych przypuszczeń, bo i tak Monika i Sylwia silną pisarską dłonią pokażą, że to one tu rządzą, a nie my. My tu jesteśmy gośćmi w apartamencie życia Arienne i Severo.

Dużo razy wspominałam Wam już, że jest wiele negatywnych emocji - jesteśmy świadkami poniżania, zniewagi i ordynacji. Ponadto każdy z niższego szczebla (w tym kobiety) są... bezwartościowym nabytkiem ludzkości. Niesubordynacja jest karana nawet ścięciem głowy! Kat, przystojny brunet, którego każdy się obawia, jest zasadniczym mężczyzną, którego każdy powinien się bać. W tym jego Milady. Wielokrotnie jesteśmy świadkami tego, że nie ma tutaj cukierkowego love story, osadzonego w fantastycznym świecie. Nie ma ideałów. Nie ma nawet zasad, bowiem szesnastoletnie dziewczyna zostaje Milady mężczyzny, który ma trzydzieści siedem lat. Zważywszy na położenie Przeznaczenia, na krainę, gdzie czternastoletnie księżniczki łożą się u boku starego króla, to nie jest żadna zadziwiająca sprawa. Mimo różnicy wieku oboje są na wysokim szczeblu intelektualnym. Wiek to tylko liczba, a tutaj nie ma mowy o tym, że ona jest na to za młoda. Owszem, jest młoda, ale w tamtych czasach nie było to nic nadzwyczajnego. Dziewczynka zaczęła krwawić, mogła spłodzić potomka, a więc w mig stawała się kobietą.
Piszę o tym, aby Wasze myśli nie zagalopowały się w kierunku ,,pedofilii". W dzisiejszych czasach, w teraźniejszym życiu, taka sytuacja owszem - byłaby nie do przyjęcia, ale zważywszy na fikcyjny świat, na epokę, którą możemy utożsamiać ze średniowieczem, to nic nadzwyczajnego. Sięgnijcie więc do notatek z historii, jeśli macie jeszcze jakieś uprzedzenia. Choć autorki pokazują młodą kobietę o młodym ciele, jej umysłowy wiek jest nad wyraz starszy. Mężczyzna, mimo starszego wieku, nie zachowuje się jak (względem śmiertelności w średniowieczu) ,,prawie" dziadek. Jest ostrym Związkowcem, o mocnym usposobieniu, ale niekiedy charakter się zmienia. Ale o tym przeczytacie już na stronicach Klątwy Przeznaczenia...

Co najważniejsze, chociaż czuć, że to uczucie jest tutaj najistotniejsze, romans nie jest stawiany na pierwszym miejscu. Jak sami możecie się spodziewać, przy książce o takiej gęstości, możemy liczyć na multum epizodów i jeszcze więcej emocji. To barwna książka o charakterze rozrywkowym, więc gwarantuję Wam, że niekiedy trochę za bardzo się napniecie, bowiem akcja jest wartka i ciekawa. Strony przelatują przed naszymi oczami, a historia rozgrywa się w naszej głowie niczym w filmie. Do diabła, nawet śnił mi się Lew i Arienne! I nie, nie byłam tam główną bohaterką, a obserwatorką. Szkoda...

Powieść jest napisana z każdej możliwej narracji w czasie teraźniejszym. Widzimy więc nie tylko świat przedstawiony przez Milady, ale także Lwa, czy osób postronnych. Narrator trzecioosobowy również znajduje dla siebie miejsce. To ciekawy zabieg, który pozwala nam poznać każdą ze stron i wejść do książki o wiele głębiej, niż zazwyczaj. Poza tym widać trud i pracę włożoną w tę powieść, co niesamowicie wzbogaca historię.

Poza tym widzimy wiele prawd życiowych. Możemy zauważyć gdzie sięgają granice przyjaźni i do czego jesteśmy skłonni, aby uratować najbliższych. Możemy wertować swoją duszę i znaleźć w niej moc, jak bohaterowie powieści. Możemy wywnioskować, że nawet największy kat ma szansę na zmianę swojego życia. Oraz to, że droga, która prowadzi tylko w jedną stronę, może na końcu się rozwidlić i poprowadzić nas gdzie indziej.

Polecam. Całą sobą. Wczytałam się w stronice powieści, aby wynieść z niej magię i z uśmiechem na ustach powrócić do rzeczywistego życia. Autorki świetnie się spisały, pisząc powieść, która mocno trzyma w napięciu. Są walki, zagadki, zwroty akcji, a nawet... wiersze! Pieśni. Tańce. Przedstawienie. A co najważniejsze...
... Jest magia życia.


Ocena: 5+/6


Miło jest mi ogłosić, że Stan: Zaczytany objął patronatem ,,Klątwę Przeznaczenia", za co serdecznie dziękujemy.
Za ten zaszczyt oraz możliwość przeczytania książki dziękuję Autorkom oraz Wydawnictwu Novae Res




ZAPOWIEDZI ALBATROS - rok na pół, czyli gazetka z zapowiedziami

Chciałabym zaprezentować Wam wszystkie nowości, które wyjdą w 2017 roku nakładem Wydawnictwa Albatros. Już wcześniej zdradziłam Wam, że na jesień możemy oczekiwać nowego Sparksa - ale przecież perełek jest o wiele więcej!
Postanowiłam więc pokazać Wam pozycje, które w ciągu pierwszych sześciu miesięcy będą miały okazję zawitać w naszej domowej biblioteczce. Widzicie coś dla siebie? Ja już mam upatrzone parę pozycji, a Wy? :)


 
 
 
 


środa, 18 stycznia 2017

#136 Gracz

Autor: Vi Keeland
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 392
Data wydania: 06-01-2017


Już sam tytuł i widok okładki wywołuje w nas szybszą palpitację serca, prawda? No właśnie. Jak już wcześniej Wam wyznałam, kiedy zobaczyłam okładkę Gracza, krzyczałam z radości. Natychmiast zabrałam go do łóżka i pochłonęłam go w zaledwie parę godzin. Lekkie pióro autorki, gorący bohater to główny powód, dlaczego nie mogłam od niego się oderwać. Ale w końcu to nie wystarczy, aby być usatysfakcjonowaną z lektury, prawda? Prawda. Więc pozwólcie, że przybliżę Wam nieco tę książkę, abyście i Wy byli do niej przekonani.

Opis:
PEŁNA PRZEKORY KUSZĄCA GRA, W KTÓREJ WSZYSTKIE CHWYTY SĄ DOZWOLONE
Niektórzy faceci są po prostu bezczelni. Aroganccy, zawadiaccy i pewni siebie w ten niezwykle irytujący sposób, który kojarzy każda kobieta. Ale przy tym… jakże seksowni. Taki jest Brody Easton. Typowy gracz – przystojny, szalenie męski, a tupet to pewnie jego drugie imię. Z przyjemnością i premedytacją bierze udział w swoistej grze, w której stawką jest dziki seks. Krótkoterminowy cel? Panienka do łóżka.
Delilah, początkująca dziennikarka sportowa po raz pierwszy spotyka Brody’ego w męskiej szatni. Zawodnik jeszcze przed rozpoczęciem wywiadu zdecydował się odsłonić wszystkie karty… I to dosłownie. Nieprzewidywalny i bezpruderyjny, zrzucił przed nią ręcznik przepasający jego biodra. Przed obiektywem. Trudno stwierdzić czy liczył na flirt, czy po prostu chciał zaliczyć. Ale jedno wiadomo – Brody się nie patyczkuje. Znajomość rozpoczęta w taki sposób może potoczyć się różnie…
Fani gorącego romansu sportowego będą zachwyceni. Strony „Gracza” iskrzą od chemii między głównymi bohaterami. Delilah nie jest bardzo zasadniczą osobą, ale jednej reguły twardo się trzyma – nie umawia się z graczami. Jest pewien problem – Brody ma wobec niej inne plany… Męska, kierowana instynktem zdobyczy duma nie pozwoli mu po prostu odpuścić.
Kto odniesie zwycięstwo w tej piorunującej rozgrywce? Wprawiony gracz czy opierająca się jego urokowi dziennikarka?
KSIĄŻKA, KTÓRA PACHNIE MĘSKIM CIAŁEM, KOBIECĄ NIEUSTĘPLIWOŚCIĄ, DROCZENIEM SIĘ I GORĄCĄ NAMIĘTNOŚCIĄ

źródło opisu: www.wydawnictwokobiece.pl


GORĄCA OKŁADKA! Tak, nie to chciałam w pierwszej kolejności opiniować, ale jednak to od razu rzuca nam się w oczy. Mężczyzna z nagim, brudnym torsem... Dobra, macie okładkę powyżej, więc nie mam zamiaru się rozmarzać (znowu). Wydawnictwo Kobiece przed premierą udostępniło fragment kilkudziesięciu stron, przez co długość oczekiwania na premierę diametralnie wzrosła - przynajmniej w moim odczuciu. Bo facet, którego widziałam na ekranie komórki, stawał się coraz bardziej rzeczywisty. Krótki wstęp pozwolił nam na zauważenie, że nie mamy do czynienia z dobrym graczem. Mimo że na boisku stosuje się do zasad, w życiu prywatnym tych zasad on nie posiada. To w pierwszej kolejności przykuło moją uwagę.

Po otrzymaniu książki niezwłocznie zawędrowałam od pierwszej strony w głąb historii. Delilah to nie kolejna krucha myszka, z którą się zapoznajemy. Ma silny charakter i osobowość. Nie jest naiwna i nie wierzy w bajki, latające słonie, czy nawet w ostrego gracza, który chciałby rozpocząć z nią coś więcej, niż nagie spotkania w łóżku. Z kolei Brody to facet z krwi i kości, który... Ach. Jest przystojny. I silny. I niesamowicie seksowny. Ale czy to wystarczy, aby wkroczyć do życia Delilah? Stanowczo nie. Musi pokazać swoje wnętrze, a on przywykł do pokazywania tylko swojego przyrodzenia. To ostry zawodnik, subway, gracz, który zawsze sięga po tę, którą sobie wybierze.

Romans romansem. W porządku. Nie oczekiwałam niczego nadzwyczajnego - między innymi dlatego, że zaabsorbowana byłam jedynie ręcznikiem, który "wyleciał" Brody-emu z dłoni. Takie: ,,Ups. Coś mówiłaś?". Nie czytałam opisów czy recenzji, więc nie wiedziałam czego mogłabym się spodziewać. Przypuszczałam, że będzie na pewno jakaś typowa problematyka, która nie pozwoli bohaterom być razem. Nie domyśliłam się jednak tego, że będzie taki zawrót głowy!
Podczas czytania książki byłam w ciągłym kontakcie z - przede wszystkim - jedną osobą, która co chwile (jakoś od połowy książki) musiała wysłuchiwać moje przekleństwa, które skierowane były w stronę bohaterów. Negatywne emocje spowodowały, że dosłownie przełykałam litery, które w mgnieniu oka tworzyły się w całość słów, zdań, a na końcu - stron. Gula emocji tkwiła mi w gardle. Gula tych niebotycznych liter, które powodowały, że miałam ochotę odejść od lektury z powodu nadmiaru gniewu. Ale naprostujemy teraz tę sytuację - gniew był uzasadniony i względem oceny podniósł moją pozytywną opinię. Moja rozmówczyni z całą pewnością przytaknie mi w tym zdaniu - sytuacja głównych bohaterów tak się skomplikowała, że nie sposób było usiedzieć w miejscu. Przeklinałam, wyobrażałam sobie rozwój scenariusza, odkładałam książkę, poszłam ochłonąć, pisałam "nie czytam dalej!", po czym znów wracałam do lektury. I tak minęła mi połowa książki. Na sam koniec napisałam jej:
musisz to przeczytać!
i Wam też to radzę. :)

Uwielbiam książki o sławach - nie o biznesmenach, nie o biurokratach, a o sportowcach, bo każda dziedzina sportu trafia do mojego serca. Wiecie czemu? Bo siła mięśni zazwyczaj porównywalna jest z siłą serca. Jakoś ta mieszanka zawsze uderza mi do głowy. Wam też?

,,Jeśli zakochasz się w innej osobie, to znaczy, że ta, którą do tej pory kochałeś, nigdy nie miała być twoja na zawsze".

Ale powróćmy do fabuły - powieść zaczyna się niewinnie, bowiem jest dużo śmiechu, wiele zabawnych fragmentów i jeszcze więcej rozrywki. Kobieta, która nie chce brać udział w życiu łóżkowym Brody-ena? Dla niego to wyzwanie, dla niej śmiech na sali. Przypuszczałam, że autorka będzie wzorować się dalej na tym schemacie, ale jednak - na całe szczęście! - postanowiła skomplikować sprawę, dokładając oliwy do ognia. Ku mojemu zdziwieniu, bohaterowie byli twardsi, niż sama sądziłam. Zaskakujący obrót spraw - jak już wyżej wspomniałam, przeklinałam jak szewc - i wiele negatywnych i pozytywnych emocji. Och. Czego chciałabym więcej?
Na pewno więcej książek Vi Keeland!

Reasumując, jestem zadowolona z nowego cyklu, który Wydawnictwo Kobiece dało w nasze ręce. Powieść z gatunku romansu erotycznego to lekka lektura idealna na mroźne dni. Rozgrzeje do czerwoności, a przy tym niesamowicie wciągnie swoją fabułą.
Vi Keeland to kolejna autorka, którą muszę zaliczyć do ulubionych.

Polecam!

Ocena: 5+/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece

wtorek, 10 stycznia 2017

#135 Boys from hell -PRZEDPREMIEROWO!

Tytuł: Boys from hell
Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 3 luty 2017
Liczba stron: 270

Przyznam już na starcie, że miałam tylko jedną ,,pół"-styczność z autorką (,,Zbrodnie pozamałżeńskie"), ale za to wiele - naprawdę wiele - o niej słyszałam. Agnieszka Lingas-Łoniewska jest utożsamiana z ,,dilerką emocji". Jako że nie jestem za bardzo emocjonalna, sięgając po jej nową powieść, miałam wrażenie, jakbym mokre palce z rozmysłem wkładała do kontaktu. Z jednej strony nie mogłam się doczekać, aby zapoznać się z twórczością Agnieszki, z drugiej zaś obawiałam się, że moja (właściwie) pierwsza styczność nie będzie wywoływała takich fajerwerków, z jakimi mają do czynienia stali czytelnicy z #SektyAgnes. W takim razie jak ostatecznie oceniam tę pozycję? 
Opis: 
Kiedy w grę wchodzą gorące uczucia, równie parne co teksańskie noce, nie liczą się konwenanse, lecz to, co jest sensem naszego życia.
Do małego miasteczka w Teksasie powraca osiemnastoletnia Anna – córka ambitnego polityka, od najmłodszych lat przebywająca w oddalonych od domu szkołach z internatem. Wkrótce spotyka na swojej drodze starszego od niej Jaxa – szefa motocyklowego gangu o nazwie Boys from Hell, osieroconego w wieku sześciu lat opiekuna rodziny. Młodzi kochankowie, oszołomieni namiętnością, początkowo nie dostrzegają chmur gromadzących się na horyzoncie… Czy siła miłości pokona dzielące ich granice i pozwoli na spełnienie marzeń?

źródło opisu: zaczytani.pl

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to za szybko rozkwitająca miłość. Jako czytelniczka z problemami emocjonalnymi nie mogłam wyobrazić sobie tych wszystkich uczuć. Nie potrafiłam więc postawić się na miejscu głównej bohaterki. Za szybko. Z początku miałam problem, aby wyobrazić sobie bad boy-a, który został schwytany w miłosną pajęczynę, bo - jako że główna bohaterka jest osiemnastoletnią dziewczyną, która nigdy wcześniej nie miała do czynienia z mężczyzną w sferze... ,,partnerskiej" - w stosunku co do Anny wszystko mogłam sobie łatwo wyjaśnić. Z twardym mężczyzną było mi ciężej. Jednak to jedyna uwaga, do której mogłabym się przyczepić. I pragnę również zaznaczyć, że ten minus był jedynie odczuwalny na początku powieści, no bo... 

DO DIABŁA! Harleyowcy, muzyka, tatuaże i seks. Nie mogłabym sobie wyobrazić lepszego pakietu dla takiej czytelniczki jak ja. Mój ulubiony pakiet. Autorka dobrze zobrazowała ,,wojnę" harleyowców, gangów, gdzie członkowie są podzieleni na tych dobrych i złych. Nie miałam najmniejszego problemu, aby oczyma wyobraźni zobaczyć to miasteczko, przepełnione wewnętrznymi problemami. Pojawiają się ,,gorące" nastolatki, które podążają głosem ludzi oraz są w stanie przekroczyć każdą granicę, byleby zaliczyć jednego z gangu przystojniaków. Każdy konflikt rodzi konflikt, przez co zakochani w sobie bohaterowie nie będą mogli wspiąć się na wyżynę namiętności. 

Zagryzałam kciuk, kiedy natrafiałam na poszlaki, które mogły okazać się tropem na to, na co mam być przygotowana. Wiadomo, że nigdy wydawcy ani autorzy nie dadzą nam bez problematycznej powieści, a tym bardziej jeśli mamy do czynienia z autorką utożsamianą z dilerką emocji. Dlatego też na wstępie recenzji napisałam Wam o palcach, które z rozmysłem wkładałam do kontaktu. Od początku trwałam w napięciu, wiedząc, że córka burmistrza nie będzie mogła ,,ot tak" porzucić swój mentalny diadem i ruszyć w objęcia mężczyzny, ubranego w skórzaną kurtkę. Ponadto dość duża różnica wieku nie ułatwia sprawy. Próbowałam stanąć na miejscu nie tylko głównych bohaterów, ale także rodziców Anny. I wiecie co? Nawet zrozumiałam każdą reakcję - każdą myśl, czyn. To dowodzi temu, że autorka dobrze skonstruowała psychologię postaci. 

Ponadto chciałabym Wam oznajmić, że nie tylko główni bohaterowie mają bardzo interesującą historię. Bohaterowie poboczni również są znakomitym dodatkiem do powieści. Przypuśćmy nawet siostrę Jaxa. Jej historia toczy się drugim torem, ale mimo wszystko przyciąga nasz czytelniczy wzrok. Dzięki tej książce możemy zauważyć, że życie nie kręci się tylko wokół jednej pary. Życie trwa, a jeśli wytężymy wszystkie zmysły, zorientujemy się, że każdy ma w sobie historię wartą upamiętnienia. 

Dodatkiem do książki są playlisty, tytuły piosenek, które wprawiają czytelnika w odpowiedni nastrój. Wiele pozycji muzycznych znam, a co najważniejsze są jednymi z moich ulubionych. Pozostałe zaś dopiero co poznałam i przyznam, że idealnie komponują się w całość historii. 

Ale wracając do najważniejszej cechy naszej polskiej autorki - emocje. Jak przyznałam na początku, nie odczułam tych pierwszych wielkich iskrzeń, ale potem... Jako że to mój pierwszy kontakt z Agnieszką Lingas-Łoniewską, jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona. Serce miałam ściśnięte przy negatywnych (ale względem czytania pozytywnych) emocjach, w żyłach buzowała adrenalina, a w umyśle rodziła się nadzieja na dobre zakończenie. Ale czy czasami happy ending to dobre wyjście, jeśli zależy nam wyłącznie na szczęściu drugiej osoby...?

P.S. Scena erotyczna ze snem wymiata! 

Reasumując, pierwsze całościowe spotkanie z autorką uważam za udane. Agnieszka dostarczyła mi wielu pozytywnych i negatywnych emocji, które w rezultacie sprawiły, że od książki trudno było się oderwać. Jako wielbicielka romansów erotycznych, przystojniaków, niegrzecznych chłopców (czy toteż mężczyzn), harleyowców i tatuaży (zresztą, za wiele można wymieniać), jestem w pełni usatysfakcjonowana. Książkę będę miło wspominać, zapewne również do niej wrócę, a Was zachęcam do wyczekiwania na premierę, która nadchodzi wielkimi krokami. Zamawiajcie, bo warto!

Ocena: 5+/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Novae Res

poniedziałek, 9 stycznia 2017

,,Wypadek z miłości" - opowiadanie czytelniczki


 





Suwałki 6 listopada 2016 
Mój miły Panie, jestem u Macieja już trzeci dzień. Długo... Bardzo długo rozmawialiśmy, bo aż do siódmej rano. Spałam tylko dwie godziny, a on dalej smacznie spał. Zrobiłam mu śniadanie, które dawno zdążyło wystygnąć. Budziłam go już kilka razy. Nie reagował na nic. W planach mieliśmy jechać do mnie na wieś. On chciał poznać moich rodziców. Choć to tylko przyjaciel i nigdy nie oczekiwałam od niego niczego więcej, to zawsze w sercu miałam wielką nadzieję, że zostaniemy wspaniałym małżeństwem z trójka ślicznych dzieci. Jednak on nigdy nic do mnie nie czuł. Choć ostatnio oznajmił mi, że mnie kocha, ale to z powodu mojej pomocy finansowej.
On bardzo kocha jakąś inną dziewczynę, która mieszka daleko. Wiadomo - na dnie serca mnie to boli. Nigdy nawet się nie całowaliśmy - jedyne mocno się do siebie przytulaliśmy...

Ten sam dzień. Godzina 12:00
W końcu wstał i zjadł moje śniadanko. W międzyczasie przyszła jego mama. Chyba mnie polubiła. Jest bardzo sympatyczną kobietą. Maciej odziedziczył po niej dobre geny i niestety tendencje do chorowania. Rozmyślaliśmy z Maciejem, co dzisiaj robimy. Ślicznie mnie poprosił, abym została jeszcze jeden dzień (co okazało się moim najgorszym błędem). Podczas pierwszej naszej wspólnej nocy gotowaliśmy spaghetti w sosie serowym. Wypiliśmy dużo alkoholu, a noc zleciała w mgnieniu oka. Mówił mi, że dawno tak dobrze i szybko nie upłynął mu czas. Również głodomór powiedział, że pysznie gotuję...

Wieczór. 
Maciek wyszedł gdzieś ze swoim przyjacielem i zostawił mnie samą. Już wtedy dziwnie się czułam. Miałam jakieś złe przeczucie, że coś się stanie. Po jakimś czasie wrócił ze swoim przyjacielem i już od razu dało się zauważyć, że wpadłam w oko jego przyjacielowi. Gdy wpadłam do kuchni zrobić herbatkę, zaczął ze mną rozmawiać. Wypytywał mnie o wszystko i o każdy szczegół mojego intymnego życia. Zadzwoniła do mnie przyjaciółka, bo wyczuła, że coś złego się u mnie dzieje. Dałam jej go do słuchawki. Już po jego głosie i po tym, jak się do niej odnosił, chciała mnie stamtąd zabrać. On był arogancki, nachalny i bardzo pewny siebie. Najgorsze jest to, co stało się po rozmowie. Założyłam się z nimi, że jak wypiję całe piwo jednym łykiem, czyli wyzeruję, daje mi Pan P. święty spokój, jednak jak zostanie mi na jeden łyczek tego piwa.... Idziemy do łóżka. Ej, wyobraźcie sobie, że byłam pewna, że wyzeruje to piwo. Jakie było moje zdziwienie, jak został tylko łyk. Byłam taka zła na siebie...
No i się zaczęło. Poszliśmy do pokoju Maćka. Ja już pijana. Było ciemno. Cholernie się bałam. Robiliśmy niemoralne rzeczy. Kiedy było już po wszystkim, wyzwał mnie od najgorszych. Używał bardzo wulgarnych słów. Zniszczył mi psychikę. Dał mi pięć min na spakowanie się i kazał, brzydko mówiąc, wypierdzielać. Wyrzucił mnie jak śmiecia z domu Maćka - nie swojego. MACIEJ był pijany, nie kontaktował za bardzo. Wzięłam tylko telefon i wybiegłam z płaczem na dworzec autobusowy. Jak na złość pierwszy autobus był o godz piątej. Próbowałam się dodzwonić do przyjaciółki. Nie odbierała, a ja nie pamiętałam drogi do niej. Stałam na chodniku przy pasach. Miałam czerwone światło. Coś kazało mi wbiec na jezdnię - taki podszept świadomości. Przede mną jechał tir. Bez zastanowienia wybieglam prosto pod tira z przyczepą. Poczułam tylko jakąś magiczną moc, która mnie odpycha. Odbiłam się od maski i upadłam twarzą na asfalt. Nie straciłam przytomności. Po chwili podniosłam się na nogi. To magiczna siła. To był mój Anioł stróż. Dobrze się mną opiekuje. Bardzo często go widzę i czuję. Mój ratownik. Krew lała mi się z nosa i z ust. Było mi słabo, a z tira wybiegł kierowca. Krzyczał, że jestem nienormalna i pijana. Jakaś kobieta zadzwoniła po policję, która bardzo szybko zjawiła się na miejscu wypadku. Policja chwilę mnie przesłuchiwała i już po kilku minutach była na miejscu karetka. Chociaż piłam piwo, alkomat wykazał zero promili. A ja byłam dalej wystraszona, otumaniona jak po tabletkach, choć nie brałam. Ponadto byłam bardzo śpiąca. Wsiadłam o własnych siłach do karetki.
Nie powiedziałam wszystkiego policji. Broniłam Maćka, broniłam tego drania, który mnie skrzywdził. Maciek nie dzwonił do mnie. Trafiłam na SOR, porobili mi masę prześwietleń. Okazało się, że mam złamany nos i rękę. Oprócz tego wykazało bardzo słabe wyniki krwi. O czwartej rano udało mi się dodzwonić do Maćka. Nie wierzył, że jestem w szpitalu. Nie wierzył, a podobno szukał mnie po Suwałkach. Obiecał przyjść w następny dzień. Nie było go cały tydzień u mnie, a mnie przewieźli do psychiatryka. W końcu to próba samobójcza. W szpitalu prowadził mnie dobrze mi znany lekarz i psycholog. Byłam pod dobrą opieką.
Morał tej historii jest taki: mimo wszystko, cokolwiek by się nie działo, nie warto ufać ludziom. Przede wszystkim nie warto próbować targać się na własne życie. Chciałam Wam przekazać, że ta moja próba, to coś strasznego. I cud, że skończyło się to tylko złamaniem, a ja nie jestem kaleką. Cud, że żyje. Nikt i nic nie jest warte tego, by się zabijać. Karma wraca, a życie mamy tylko jedno. Z całą nadzieją i sercem mam nadzieję, że samobójców będzie coraz mniej.  
Pozdrawiam,
Em.

Autorka historii - Em.

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!