-->

wtorek, 28 lutego 2017

#142 Siedem grzechów głuchych

Tytuł: Siedem grzechów głuchych
Autor: Kaja Kowalewska
Wydawnictwo: Novatorja
Liczba stron: 350
Data wydania: 7 lutego 2017


Echo. Po prostu echo głowy, sumienia, czucia. Już kolejny raz po przeczytaniu jakiejkolwiek twórczości Kai Kowalewskiej, mam taki... chaos. Pozytywny chaos. Chociaż nie wiem jeszcze, jak się z tym czuję. Jak mam napisać recenzję, zrozumiałe dla Was słowa, jeśli nie potrafię skleić jeszcze jakiegoś normalnego zdania? Chciałabym Wam tyle opowiedzieć, z tyloma rzeczami się podzielić, ale... Nie wiem. Po prostu nie wiem. Nie wiem od czego zacząć, co napisać, co pomyśleć. Po prostu... Zostałam już kolejny raz rozłożona na łopatki... Leżę. Leżę i patrzę się na słowa, które fruwają mi po suficie.


O czym książka? Jest kobieta. Jest sukienka. Czerwona sukienka, której nie ma. Jest kobieta, sukienka, których właściwie nie ma. Jest chaos.
Ale może powróćmy do bardziej racjonalnych słów...
Poznajemy Kasandrę - młodą kobietę, która ma problemy psychiczne. Widzi coś, czego nie ma. Słyszy głos, który - choć pojawia się w jej głowie - nie istnieje. Jej przeszłość nie jest kolorowa, mimo że plami teraźniejszość i przyszłość na czerwono. Nic więc dziwnego, że czytelnik ma istny chaos w głowie. Główna bohaterka nie myśli racjonalnie (chociaż...? O tym za chwilę). Kurczowo trzyma się tych smaków dzieciństwa, które skosztowała. Wprowadzając się do Sary, nowej współlokatorki, wkracza nie tylko do nowego życia, ale i do dorosłości. Późnej dorosłości. Jej chaos staje w czerwonych płomieniach.
Sara z kolei to normalna kobieta, która umie żyć, umie się ubrać, wypić, pogadać, myśleć. Fakt faktem, każdy potrafi myśleć, ale nie każdy potrafi swoje myśli zaszufladkować. Mimo że mamy do czynienia z dwoma innymi kobietami, dwoma innymi nie tylko względem fizycznym, ale i psychicznym, Kaja Kowalewska pokazuje nam, że każdy z nas ma jeden umysł. Ten sam, choć używamy go całkiem inaczej. W powieści widzimy różnorodność postaci - mamy boga seksu, dobrą duszę, złą duszę, średnią duszę, duszę nieznaną, duszę obłąkaną, duszę niekoniecznie trafioną. Ale... Która dusza trafi do ciała? Która do nieba, która do piekła? Którą zobaczymy?


To pierwsze, co chciałabym opisać. Wiecie, że uwielbiam psychologiczne aspekty. Aspekty osobowości. Lubię widzieć coś, czego nie widać. Lubię zauważać dusze, które przed nami się chowają. Kaja Kowalewska trafiła w celny punkt, bowiem jak możemy scharakteryzować człowieka? Postawmy tutaj na przykładzie Jana Kowalskiego. Jest sobie mężczyzna, który pomaga żonie, pomaga dzieciom, pomaga nawet staruszce przejść przez ulicę. Jednak czy będziemy klasyfikować go do tych dobrych? Każdy z nas ma wady. Nasz Jan często morduje szefa w myślach i raz nawet specjalnie zepsuł jego zszywacz, leżący na biurku. My nie widzimy w tym nic złego, ale stawiając się na miejscu szefa, który musiał nadwyrężyć swoje ciało, aby się pochylić i wyciągnąć z szuflady zapasowe narzędzie pracy, bylibyśmy źli. Gdyby szef dowiedział się, że Jan tak go potraktował, Jan dla niego byłby wzorem zła. A przecież zepsucie zszywacza to nic takiego, prawda?
Podałam przykład, żebyście widzieli, że choć wspólnie żyjemy na tej planecie, każdy z nas ma inną wizję społeczeństwa. Każdy inaczej patrzy na człowieka. Ktoś, kto jest dobry dla większości świata, nie zawsze jest ideałem dla innego. Tak samo w odwrotną stronę - ktoś, kto źle Cię traktuje, niekoniecznie jest zły dla innego osobnika.
Kaja Kowalewska wymieszała dusze. Bohaterowie stoją na okręcającej się platformie, dzięki czemu widzimy ich każdą stronę. Widzimy ich dobre i złe strony. Widzimy każdy zakamarek umysłu, choć niekoniecznie jesteśmy świadomi tego, jaki wniosek możemy z tego wyciągnąć. Bo umysłu nie da się zbadać. Dopóki żyjemy, zmieniamy się. Zmieniamy swoje myśli, postępowanie, zachowanie. Każdy dzień, każda spędzona z życiem godzina, minuta, sekunda kształtuje nasz umysł w inny sposób. To chaos. Codziennie widzimy swoje siedem grzechów. Głuchych na wołania. Wołania duszy.  

,,- Cukier? - pytam. 
- Do zmywania depresji? Poproszę dwie łyżeczki" 
,,Siedem grzechów głuchych", Kaja Kowaleska, str. 40 
Chaos. Ha, to słowo będę chyba ciągle powtarzać. Kiedy piszę tę recenzję i staram się wylać choć kroplę z oceanu własnych myśli, ciągle kręcę z niedowierzaniem głową. Jestem psychicznie rozbita. Tak jak w przypadku Play listów - czyli nie wszystkie fobie są o miłości, tak samo tutaj słowa dźwięczą mi w duszy. Nie wiem które są głośniejsze. Które bardziej treściwe, a które mniej. Powieść ta przeniosła mnie w zupełnie inny wymiar czytelnictwa. Przy książkach Kai Kowalewskiej odkrywam kompletnie inne rejony umysłu. Umysłu czytelnika, umysłu człowieka i umysłu życia. To tak, jakbym kupiła sobie wycieczkę krajoznawczą do nieba i piekła. Zwiedzała rejony, które są odizolowane od siebie jedynie cienką ścianą. Ścianą złożoną z ludzi, z ich dusz i czynów.


,,(...) Fałsz ubiera się w długi, ciemny płaszcz. Wychodzi w kapturze, aby oszukać d(r)eszcz. Wychodzi w masce, aby omamić gwiazdy."
,,Siedem grzechów głuchych", Kaja Kowalewska, str. 276 



Postanowiłam dać Wam tylko dwa cytaty, ale uwierzcie mi, że... Gdybym miała wybrać swoje ulubione słowa, musiałabym przepisać całą książkę. Kaja posługuje się lekkim językiem, jednak ma ono w sobie taki... pierwiastek poetycki. Im dalej w las, tym bardziej rozumiemy drzewa. Słowa, które na pierwszy rzut oka są niezrozumiałe, nabierają swoją krwistą barwę po ich przeczytaniu. Zrozumiemy wtedy, że oczy nie muszą rozumieć. To dusza musi skonsumować tekst.

Autorka dołączyła wiersze, słowa piosenek, ale i przede wszystkim... dziecięce wyliczanki. To całkowicie odmieniło tę powieść - a właściwie nasze zrozumienie tekstu. Widzimy Kasandrę, która boryka się z własnymi problemami. Problemami psychicznymi, które zostały spowodowane wydarzeniami w dzieciństwie. Teraz łaknie każdego dotyku, każdego zrozumienia, tańca, łez, słońca. Z początku miała opory przed poznaniem świata, ale kiedy już wyszła ze swojego prowizorycznego, umysłowego więzienia, jej mózg zaczął inaczej relacjonować wydarzenia. Chciała dużo. Chciała wszystko. Zarazem nie chcąc nic.
To powrót do dzieciństwa. Do wyliczanek. Do tego, jak ciekawe jest dziecko. Każdy z nas ma w sobie tego małego szkraba, który chciał kolorową gałkę z lodziarki. Który pragnął grać w klasy, biegać po tęczy i smakować chmur. Autorka pokazana nam, że dziecięcy umysł wciąż w nas tkwi. Czasami bardziej, czasami mniej. Czasami tymi dziećmi jesteśmy. Czasami bardziej, czasami zawsze.
Ene, due, rike, fake...

Czy polecam? Książki Kai Kowalewskiej mają to w sobie, że mogę po nie sięgać z zamkniętymi oczami. Dusza i tak odczyta słowa. Dusza zawsze będzie chciała pragnąć coś, co w końcu do niej przemówi. Coś, co zaburzy naszą koncepcję myślenia i sprawi, że spojrzymy na to wszystko pod innym kątem. Z innej strony. Z każdego serca, duszy i umysłu.

Ocena: 6/6


Tym bardziej miło mi ogłosić, że Stan: Zaczytany jest patronatem medialnym powieści. Za ten zaszczyt oraz możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Novatorja




2 komentarze:

  1. Myślałam że tylko mi brakło słów po tej książce, ale widzę, że to dość powszechne zjawisko :)

    OdpowiedzUsuń

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!