-->

środa, 18 listopada 2015

#29 Kiedy wolność mówi szeptem

Autor: Martyna Senator
Wydawnictwo: Videograf SA
Data wydania: 27 maja 2015
Liczba stron: 400




Jane ma dwadzieścia cztery lata i dzięki matce jej życie jest starannie zaplanowane. Studiuje prawo, pracuje w kancelarii adwokackiej i ma idealnego narzeczonego. Wiele się zmienia, gdy po wypadku budzi się w szpitalnej sali  i dowiaduje się, że cudem uniknęła śmierci. Zdaje sobie sprawę, że życie jest za krótkie, aby porzucać swoje plany na następne dni. Nie czuje już potrzeby udowadniania rodzinie, iż jest dobrą córką. Dzięki tej myśli wyrusza w podróż życia, a dokładniej do Szkocji, gdzie odmieni się jej dotychczasowe spojrzenie na Świat.

Jestem dzień po lekturze i nadal nie mogę dobrać dobrych słów, żeby opisać tę książkę. Jedynie w głowie nasuwa mi się stwierdzenie, że początek historii był dla mnie niczym jazda po wybojach ,,Kiedy wolność mówi szeptem" już od początku wciąga w swoją historię i to dlatego wczuwamy się w postać głównej bohaterki. Razem z nią czujemy, że jesteśmy uwięzieni w metalowej klatce. Dusimy się, ale nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo nigdy nie zaznaliśmy błogiego atutu powietrza. Na szczęście jesteśmy w stanie oddychać, gdy Jane ściągnie niewidzialne kajdany i wyjedzie w poszukiwaniu sensu życia. Tuż po wypadku, czytając jej głębokie myśli, miałam wrażenie, iż pozostałe kartki papieru są z jedwabiu. Delikatnej tkaniny, która delikatnie muska nasze serce.

Smutne jest to, że historia opisuje nie tylko Jane, ale także nas samych. Robimy rzeczy na przekór własnych myślom, odizolowujemy się od marzeń myśląc, że jutro też jest dzień. Dopiero, gdy nadarzy się tragedia lub cudem unikniemy śmierci, dowiadujemy się, iż nie znamy terminarzu Kosiarza. Nie znamy daty odejścia ze świata. Każda nasza sekunda jest wielką niewiadomą. Czasem boimy się zaryzykować, zrobić coś, o czym myśleliśmy od dawna. Ale, szczerze, czego się bać?
Główna bohaterka pokazuje nam, że warto ryzykować. Widząc oczami wyobraźni jej uśmiechniętą twarz, gdy robi wszystko, co dyktuje jej serce, po prostu nie pozostajemy bez myśli. Sama zaczęłam się zastanawiać, kiedy wykonam swoje plany życiowe. Zazdrościłam jej, że jest tak odważna, bo ja sama nie potrafiłabym zdobyć się na taki poważny krok. Mimo to w głębi duszy wiem, że sami jesteśmy kowalami własnego losu. Jeśli nie zaczniemy budować szczęścia, nikt za nas tego nie zrobi.

,,Kiedyś byłam przekonana, że całe życie idę korytarzem, a drzwi, które mijam, są zamknięte na klucz. Jednak dzisiaj udało mi się odnaleźć iskierkę nadziei i uwierzyć, że jeśli naprawdę będę chciała je otworzyć, to zwyczajnie sięgnę do kieszeni po mosiężny klucz."

Emocje. W książce było dużo śmiechu, bólu i wnikliwych opisów uczuć. Chyba nigdzie nie znalazłam tylu swoich ulubionych cytatów. Jedynym minusem było przewidywalne zakończenie. Autorka powinna zmylić w jakiś sposób czytelnika, jak to zrobiła z nagle pojawiającymi się mężczyznami w życiu Jane, podczas pobytu w Szkocji. Jednak akurat ten epizod nie był najważniejszy w całej historii. Najważniejsze jest rozpoczęcie nowego etapu życia.

Poznajemy Brittany, kobietę - mechanik, która kryje swoje emocje pod maską jadowitych spojrzeń. Przyznam szczerze, że to ona, drugoplanowa postać, jest moją ulubioną bohaterką. Od razu poczułam do niej sympatię, gdy rozsiewała wszędzie nienawiść, gdziekolwiek się pojawiała. Choć z zewnątrz wyrażała antypatię, w środku była bogatą kobietą, która kryła liczne talenty i uczucia. Ponadto jej odzywki powodowały u mnie salwy śmiechu.

Muszę jeszcze zaznaczyć, że zaczynając czytać, miałam wrażenie, że Jane nie ma dwudziestu czterech lat - odnosiłam wrażenie, że dobijała do czterdziestki. Przez swoje przeżycia, zakazy i nakazy, które nakładała jej matka, po prostu wydawała się być osobą starszą. Mimo młodego wieku już była zmęczona życiem, jakie prowadzi.
Gdy wyjechała do Szkocji i poznała nowych ludzi, stała się inną osobą. Pełną szczęścia, radości, spełnionych marzeń i wielkiej werwy. Poznajemy jej wewnętrzną nastolatkę, która kryła się, bojąc zaznać lepszego życia.

Książka napisana z humorem i wieloma morałami. Nie sposób jest przejść obok tej lektury obojętnie. Ciągnie za serca, podbudowuje nasze ambicje. Nie tylko poznajemy efekty przeznaczenia, ale i również moc przyjaźni i dobrego słowa. Ponadto możemy zwiedzić Szwecję oczami mieszkańców. Nie wiem ile z tego jest prawdy, ale sama uważam, że o niektórych miejscach wiedzą tylko miejscowi. Wyobraźnia działa na najwyższych obrotach, nie tylko w naszych głowach, ale i również u fikcyjnych bohaterów. To, co się dzieje w ich umyśle, jeszcze bardziej wciąga czytelnika w historię pełną rozterek życiowych, planów, marzeń, miłości i przyjaźni.

Z tego, co mogłam wyczytać w Internecie, okazuje się, że jest to debiut. Moje pierwsze myśli formułowały się w pytania ,,co? Debiut?!". Naprawdę miałam wrażenie, że mam do czynienia z doświadczoną pisarką. Cóż... Debiut uważam za naprawdę udany. Wręcz rewelacyjny. Jestem ciekawa, czy Pani Martyna ma w zanadrzu jeszcze więcej takich perełek.

Książkę polecam każdemu czytelnikowi, który chce zaznać grom wrażeń. Los potrafi być zaskakujący, ale fartowny. Każdy nasz krok może być etapem kierującym się do lepszego współżycia z naszych wewnętrznym ,,ja".
Naprawdę, nie zawiedziecie się. Otwórzcie książki, otwórzcie serca i... otwórzcie oczy, bo niekiedy nie widzimy, że coś przesłania nam cel życia.


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję 
Wydawnictwu Videograf SA

Ocena: 5/6
Aleksji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!