Wydawnictwo: E-bookowo
Ilość stron: 707
Data wydania: 19 kwietnia 2016
Ta książka spadła mi z nieba (albo wynurzyła się z piekła, kto jak woli)!
Nie powiem, objętość książki nieco mnie zniesmaczyła, zanim sięgnęłam po tę pozycję, ale kiedy już weszłam w świat Władczyni Mroku, chciałabym przeczytać o nietuzinkowej bohaterce dużo, dużo więcej, ale o barwności fabuły zdradzę Wam w recenzji. Musicie więc chwilę zaczekać...
Anioły i demony... Temat oklepany, prawda? W tej sytuacji poznajemy świat tak dobrze nam znany. Megan Rivers to trzydziestotrzylatka, która ma dość specyficzny charakter. Czarny humor całkiem nieźle by to określił. Kocha, nie kochając. Żyje, nie żyjąc. Ma problem z alkoholem, czasem zaciągnie się dymem z lufki nabitej trawką, czy wciągnie kreskę białego, niebiańskiego proszku. Papieros to przedłużenie jej ręki. Bohaterka ideał? A skądże znowu! To pierwsze, o czym chciałam Wam opowiedzieć. Zwykle spotykamy się z idealnym wzorem do naśladowania, a tutaj... BUM! Grzesznica w niemalże każdym wykonaniu, a mimo to - przynajmniej w moim przypadku - staje się dla nas bardzo dobrą bohaterką.
Jest psychiczna. Może nie tyle, co psychiczna, ale... inna. Widzi to, co widzieć nie powinna. Wchodzimy do jej życia w momencie, w którym wszystko zaczyna nabierać niepokojącego rozpędu. Śnią jej się dziwne rzeczy, słyszy w głowie dość irytujący głosik, umysł zaczynają przyćmiewać wizje i... posiada wyjątkowe parapsychologiczne zdolności. Jakie? Przypuśćmy na przykład kubek z letnią (!) kawą, która parę sekund później zmienia swoją temperaturę i ląduje na szefie, parząc go. Przypadek? Nie sądzę.
Oczywiście nasza kochana Megan jest sceptykiem. Nie uważa, że zamienia się w superwoman, tylko szuka racjonalnych wyjaśnień. Guz mózgu? Trzymający ją stan odurzenia narkotycznego? Coś w tym guście. My zaś wiemy, jaki jest prawdziwy powód... Ona też, ale prawdę, która zdaje się jej być fikcją, odrzuca daleko od siebie.
Dawno, dawno temu, żyli sobie dwaj kochankowie, którzy swoją miłością podbijali świat. Dosadniej rzecz ujmując, był to sam Lucyfer i Lilith, Książe Ciemności i Władczyni Mroku. Och, jaką piękną oni byli parą! Zakochani w sobie bez reszty, z dnia na dzień znajdowali w sobie kolejne powody do miłości.
Koniec bajki. Padli ofiarą piekielnego (a może niebiańskiego?) spisku i Lilith została w pewnym sensie... obalona. Zniszczona. Zabita.
Odrodziła się w ciele zwykłej kobiety. Dalszą historię już znacie.
Ale to nie wszystko!
Lucyfer, pogrążony w żalu (śmieszniej określić to, jako ludzka ,,depresja") bez wytchnienia szuka swojej małżonki. Po paru tygodniach (w innym wymiarze) w końcu ją znalazł.
W świecie ludzkim minęły trzydzieści trzy lata. Teraz musi sprawić, aby na powrót stała się Lilith, nie narażając jej psychikę na zniszczenie. Inaczej utraci ją na zawsze.
To taki zarys fabuły.
Ostatnio w głowie zrodziła mi się myśl, z którą niektórzy już się zapoznali ("W wojnie walczą o słuszną sprawę; o swoją rację. Niezależnie po której stronie staniesz, zawsze będziesz uważać, że jest ona tą dobrą" Ostatni oddech, Aleksandra Szoć). W skrócie, dobro postrzegamy swoimi uczuciami. Jakież było moje zdziwienie, że tym razem sięgnęłam po książkę adekwatną do moich rozmyślań! Tym razem stoimy po stronie zła - po stronie wielkiej miłości. I choć diabeł jest pierwowzorem grzechów, stojąc po jego stronie, mamy wrażenie, że dobrze wybraliśmy. Może śmierć niewinnych (choć winnych) osób to nie powód do dumy, ale postrzegając to wszystko oczami Władczyni Mroku, uzasadniamy wszelkie morderstwa. W myślach klaskałam i kibicowałam Megan/Lilith oraz Lucyferowi. Daję dużego plusa za talent autorki, która zmieniła naszą perspektywę dobra i zła.
,,Któż powiedział, że diabeł jest zły? Okrutny - owszem, ale nie zły. Jak może być zły ktoś potrafiący tak kochać?"
Władczyni Mroku, K.C. Hiddenstorm
No właśnie. :)
Opisy. Wcześniej, przed zaczęciem czytania książki, spotkałam się z opinią, że owa książka powinna być o wiele, wiele mniejsza - skrócona o połowę opisów. Kocham czytać i nie lubię być karmiona samymi dialogami, ale zgodnie z wizją jednej z czytelniczek, postanowiłam przypatrzeć się, czy możliwe jest ominięcie kilkunastu zdań. Owszem, na siłę można, ale... Straciłoby to swój piekielny czar. Bohaterka głównie próbuje przekazać nam swoje rozmyślenia. To właśnie dzięki opisom widzimy naprawdę realistyczny świat, zmagający się z siłami piekła i nieba. Nie ma po prostu tego, co zwykle - w dzisiejszych czasach - dostajemy (tzn. główna bohaterka bierze miecz, wykonuje zamach, zabija wroga jednym cięciem, koniec. Oklaski. Owacje na stojąco. The end). Tutaj mamy naprawdę szeroką akcję. Nawet w dzisiejszych filmach zdecydowanie za szybko mamy kulminacyjne momenty, zaś tutaj... Och. Tutaj wyobraźnia działa, naprawdę działa. Widzimy wszystko i odczuwamy.
Śmiałam się do łez. O diable, jak ja pokochałam główną bohaterkę! Co najśmieszniejsze, ostatnio zadano mi pytanie (w Space BookTag), jakie bohaterki sobie cenię. Przyznałam, że zwykle skupiam się na głównych bohaterach (płci męskiej), a płeć żeńska... Cóż. Niech sobie jest. Ale! Tutaj! Po! Prostu! Ach!
Tak, każdy wyraz musiałam zaakcentować wykrzyknikiem. Jak już wcześniej wspomniałam, mamy do czynienia z osobą... dość specyficzną, inną i wyjątkową (czyt. psychiczną). Jej rozważania rozbawiały mnie do łez. Jak ktoś, kto jest tak zły (helloł, mówimy o samej Lilith - jednej z najpotworniejszych demonów!) może tak mi się przypodobać? Nie ukrywam, że uwielbiam czarne charaktery, a do tego mając tak czarny humor, że pozbawiają mnie tlenu w płucach, ale tu nie o to chodzi. Ona bije się z własnymi myślami. Mówi do siebie "przymknij mordę, suko" i traktuje samą siebie, jak niezrównoważoną psychicznie, choć ciągle się sprzecza, że jest w zupełności zdrowa. Cóż... Nie jestem w stanie określić, co takiego najbardziej spodobało mi się w tej postaci. Chyba całokształt. Całokształt nie tylko tego bohatera, ale i całej fabuły.
Bo fabuła...
Fabuła jest też nie z tego świata. Wcześniej Wam wspomniałam, że Anioły i demony to temat oklepany, prawda? A właśnie, że nie. Autorka przedstawiła nam tak urozmaiconą fabułę, że niekiedy oderwana myślami od rzeczywistości, miałam wrażenie, że ta rodząca się akcja jest autentyczna. To kolejny powód, dlaczego uważam, że K.C. Hiddenstorm ma dar do pisania. Wprowadza czytelników do fikcyjnego świata, przedstawiając sceny w naprawdę realistyczny sposób. Bitwy, zdrady i wszystko, czego jesteśmy świadkami podczas czytania książki, to po prostu... istna magia. Gratuluję takiego talentu. Kłaniam się nisko.
Ale koniec plusów. Są też minusy.
- Zbyt duża ilość nawiasów! Niekiedy były potrzebne, ale tutaj większość po prostu mogło dać się po przecinku lub w nowym zdaniu. Na szczęście z biegiem stron wzrok się przyzwyczaił i choć nadal miałam ochotę udusić autorkę, to i tak gładko się czytało.
- Błędy - nie mówię o katastrofalnych błędach, raczej o niedopatrzeniach, które zdarzają się każdemu. Niemniej zauważyłam, że owa książka przeszła korektę i moim zdaniem nie powinny się one pojawić. Niekiedy brakuje przecinków, niekiedy przecinek jest źle postawiony, niekiedy pojawiają się literówki (w tym akurat za bardzo się czepiam - raptem zauważyłam może z dwie literówki) oraz - w wersji papierowej, bo w e-booku jest prawdopodobnie dobrze - ucięte są słowa. Błędów nie ma za wiele - wyznaję z ręką na sercu - ale winna jestem Was o tym poinformować.
Konieeec.
Tak, właśnie. Te dwa (a właściwie jest jeszcze trzeci minus, ale o tym muszę przedyskutować z autorką, bo nie wiem, czy mam rację) minusy to jedyne, co dopatrzyłam się złego w książce (no nie licząc złego Lucyfera i jego piekielnej miłości - Lilith, ale to już zupełnie inne zło).
Książkę, jak sami widzicie, oceniam dobrze. To chyba jedna z moich dłuższych recenzji, a uwierzcie mi, że chciałabym o tej książce pisać i pisać. Nie będę Was więc zanudzać - po prostu musicie wpisać tę książkę do listy must have. Jeśli lubicie takie klimaty, z całą pewnością znajdziecie w tej powieści również tyle plusów, co ja. A co najśmieszniejsze, już dawno porzuciłam książki, gdzie wątek skupia się na paranormalności. Czas chyba do niech wrócić.
Czekam na inne książki tej autorki, po które z całą pewnością sięgnę.
Ocena: 5+/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)