-->

piątek, 14 października 2016

"Plany mogą się nieco zmienić..." - opowiadanie Lifeisbrutal


   Moje życie było usłane różami, wszystko było idealne niczym w jakiejś bajce, co się kończy happy endem. Żadnej skazy - poukładana rodzina, której każdy mógłby pozazdrościć; kochający chłopak, który troszczył się o mnie na każdym kroku. Był zawsze przy mnie mimo swoich problemów. Oczywiście miałam również przyjaciółkę Daphne - dziewczynę radosną. Nie było chwili, kiedy jej twarzy nie zdobił szczery uśmiech. Lubiła pakować się w problemy, z których wychodziła zwinnie kłamiąc. Ale to wszystko to czas przeszły, rzeczywistość budowana na iluzji i kłamstwach. Może to ja nie pozwalałam tej prawdy dopuszczać do siebie? Raczej stawiałam na to drugie... Z biegiem czasu zaczęło wszystko powoli do mnie docierać, w końcu pozwoliłam prawdzie wyjść na jaw - każdy z moich rodziców miał na każdą noc innego kochanka, z którym mało sprytnie się ukrywał, ale udawali przy tym rodzinkę bez żadnych tajemnic i grzechów, przy czym ja "nie zauważałam" tego. Nicholas'a problemem okazało się bycie dilerem narkotyków, z których brakowało pieniędzy. Widocznie sam notorycznie musiał brać to gówno i nie oddawać kasy; przyjaciółka chodziła po centrach handlowych, jako galerianka zarabiając na swoje potrzeby, mimo bogatych rodziców, którzy dawali jej wysokie kieszonkowe. Jakby tego było mało okazało się, że tych dwoje ze sobą sypiało i mnie zdradzało, pewnie razem nawet ćpało, żeby zabawa była lepsza. W pewnym momencie, w jakiś sposób to wszystko zaczęło mnie dołować i niszczyć od środka, powoli jak jakaś niewykrywalna choroba. Coraz mniej jadłam i spałam, nie chciało mi się wstawać z łóżka i patrzeć na śmiejących się ludzi, przypominając sobie te chwile, kiedy ja też tak się cieszyłam, zatracałam się coraz bardziej w wewnętrznym bólu i żalu duszy. Wszyscy chcieli sterować moim życiem jak jakimś programem, bawić się jak zabawką - czy nie wiedzą, że dorośli ludzie nie bawią się takimi rzeczami? Kiedy im się znudziłam porzucili mnie w kąt, a moje myśli zaczęły biec w stronę jedynego wyjścia - samobójstwa. Sami byście się zdziwili jak wiele sposobów jest na skończenie swojego cierpienia, ja jednak zdecydowałam się na prosty sposób, który nie zabierze życia niewinnej osoby. Moje serce dokładnie podpowiada co mam robić - podpowiada, że chcę wolna być od wszelkiego cierpienia! Wolna od wszelkich problemów i od mojego domu... domu, którego już nie mam. Czas wznowić podróż do końca drogi mojego życia, napisać ostatni rozdział tej historii.


***


   Siedzę w przedziale pociągu niskiej klasy, jego siedzenia są koloru wypłowiałej zieleni, natomiast w powietrzu unosi się zapach nikotyny wymieszanej z zapachem wyliniałych kotów, zapewne należących do bezdomnych i żebraków - z wielką trudnością powstrzymuję odruch wymiotny. Na szczęście nikt mi nie towarzyszy i mogę zamyślona wpatrywać się w szybę mokrą od deszczu, za którą widać rozmazany, mijany krajobraz. Polany oraz niewielkie domki wiejskie zostawiane są w tyle, by ich miejsca zajęły kamienice oraz biurowce. Zaraz przy torach płynie Tamiza -największa rzeka w Wielkiej Brytanii. Moja linia zmierza w stronę Londynu - miasta, które od dziecka mnie fascynowało, nie tyle swoimi zabytkami, lecz samą atmosferą. Znam go jedynie ze zdjęć, nigdy nie miałam sposobności by być w nim. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, nieprawdaż? W domu zaczęły się kłótnie, więc nikt nie zauważy mojej nieobecności przez najbliższy tydzień, a później... to będzie już za późno na cokolwiek, żadne poszukiwania nie będą miały sensu. Zimny podmuch powietrza wybija mnie z zamyślenia, gdy odwracam się w stronę wejścia dostrzegam dobrze zbudowanego szatyna ubranego w sztruksowe spodnie, skórzaną kurtkę, pod którą ma białą podkoszulkę doskonale opinającą jego sylwetkę. Jego szmaragdowe oczy wpatrzone są w moje, jakby czytające moją duszę. Powodują one, że nagle żałuję swojego wyboru, tego co zamierzam zrobi, ogarnia mnie żal a dłonie zaciskam w pięści, wbijając w skórę paznokcie, aż do krwi. Przez chwilę stoi w przejściu, jakby zastanawiając się czy może wejść, czy przypadkiem nie naruszył mojej prywatności. Ledwo dostrzegalnie kiwam głową na zachętę, pasemko moich blond włosów opada mi na czoło i oczy. Dmucham na nie, ale nie chce zniknąć. Słyszę cichy śmiech z wejścia i widzę, że mój towarzysz ma niezły ubaw ze mnie, w jego oczach dostrzegam figlarny błysk, który znika, gdy dostrzega w moich oczach...Właśnie, co? Czuję zarówno strach, ból, żal do bliskich osób, jak i po jakiejś części ekscytację tego co nastąpi, gdy dotrę już do celu mojej wyprawy. Siada naprzeciwko mnie, zdejmując kurtkę, którą kładzie obok siebie, marszczy śmiesznie nos, kiedy dociera do niego zapach, który będzie nam towarzyszył w podróży. Chcąc zapomnieć o paskudnym zapachu, zaczyna wpatrywać się w szybę, tak jak ja zanim mi przerwał. Intryguje mnie strasznie jego osoba, nie tylko ze względu na jego przystojne ciało, ale na aurę, która go otacza. Emanuje tajemniczością, której pochodzenia nie znam. Kątem oka dostrzega, że go bacznie obserwuję, na jego twarz wkrada się łobuzerski uśmiech, sekundę później puszcza mi oczko. Zaczynam się rumienić i wstydzić, że tak nachalnie się na niego patrzyłam, odwracam wzrok i udaję, że interesuje mnie widok za oknem, chociaż w rzeczywistości moje myśli błądzą wokół mojego niezwykłego towarzysza. Na myśl o nim jeszcze bardziej robię się czerwona na twarzy, dostrzegam jakiś ruch, a po chwili czuję jego obecność obok siebie. Krew w moich żyłach zaczyna płynąć szybciej, puls przyśpiesza, a to wszystko przez to, że boję się towarzystwa ludzi przez ostatnie wydarzenia. Minuty zaczęły mijać, a on tak po prostu siedzi w bezruchu i nic się nie odzywa, zupełnie jakby czekał, aż to ja pierwsza się odezwę. W końcu nie wytrzymuję i odwracam się w jego stronę. To co widzę szokuje mnie, od jego twarzy dzielą mnie zaledwie milimetry. Mój wzrok automatycznie kieruje się na jego usta, które wyglądają tak kusząco... O czym ja myślę! Przed chwilą miałam dość życia, jadę pociągiem naprzeciw śmierci, a teraz moje myśli biegną do tematu jak smakowałyby usta nieznajomego. On widząc mój zdezorientowany wzrok odsuwa się i wybucha śmiechem łapiąc się za brzuch. Ja dalej jestem w szoku tym jak był blisko mojej twarzy, a on się ze mnie perfidnie naśmiewa! Krzyżuję ręce na piersi oburzona i odwracam twarz z fuknięciem. Niech nie myśli, że może tak sobie ze mnie żartować. Zaczyna się uspokajać, zakłada sobie ręce za głowę i wpatruje się tępo w sufit z uśmiechem na twarzy. Dostrzegam na jego dłoniach blizny, jakby były robione... Nie, to wprost niemożliwe, taki chłopak jak on nie mógłby mieć problemów. Zresztą skąd ja mogę wiedzieć, przecież go nie znam, o mnie równie dobrze też tak można powiedzieć. Ona ma problemy? No chyba się wam pomyliła z tą biedną Annie, co jej rodzice piją. Ale taka jest prawda, że biedni ludzie nieraz są szczęśliwsi od tych, co mają pieniędzy jak lodu.
- Dalej jesteś na mnie obrażona? - Wyrywa mnie z zamyśleń donośny, z niewielką chrypką głos. Odwracam się w jego stronę i napotykam znowu to ciepłe spojrzenie szmaragdowych oczu, które mi się intensywnie przypatrują - Jestem Derrick, a ty?
- Jessica... - Odpowiadam niechętnie.
- Nie lubisz o sobie mówić, co? - Uśmiecha się szerzej - To tak ja teraz, w obecności niektórych osób, ale mam taką specyficzną cechę, że jestem szczery, gdy inni są.
- Czemu mam Ci niby zaufać?
- Nie mówię, żebyś mi zaufała...To nie tak - kręci głową, przejeżdża jedną ręką po swoich włosach, które odbijają promienie słoneczne przechodzące przez chmury - Po prostu masz w sobie coś, co mnie do ciebie ciągnie i chcę odkryć co to jest.
- Może ja nie chcę o sobie mówić? - Coraz bardziej się zaczynam denerwować, bo co go obchodzi moje życie.
- No to zróbmy tak, że ja będę opowiadać o sobie, a ty będziesz mogła pytać do woli a później, jeśli zechcesz to powiesz coś o sobie, zgoda? - Intensywnie lustruje moją twarz, próbując coś z niej wyczytać zanim odpowiem. Sama nie wiem co powinnam myśleć, jakiś nieznajomy chłopak tak po prostu do mnie zagaduje i chce się podzielić ze mną swoją historią, coś chyba jest nie tak - To jak?
- No dobrze, zgadzam się. - Coś czuję, że wkrótce pożałuję tej decyzji, ale i tak mój rozdział życia ma się skończyć, więc niczego nie tracę, zaczynam z udawaną ciekawością wpatrywać się w ścianę naprzeciwko.
- Jak już wiesz na imię mam Derrick, w tym roku kończę osiemnaście lat... - zbyt szybko odwracam się w jego stronę, uśmiecha się - Teraz wiem, że ty również. Widzisz jakie to jest proste? Nawet nie musiałaś mówić. - Przeklinam pod nosem za swój głupi odruch.
- Derrick, czego zamierzasz szukać w Londynie? - Pytam, a w jego oczach na zaledwie ułamek sekundy widzę jak go ogarnia smutek.
- Wolałbym teraz o tym nie mówić...
- Mówiłeś, że mogę o wszystko pytać. - Mówię zanim gryzę się w niewyparzony język, ja i moja ciekawość.
- Nie chcę o tym mówić, tak?! - Krzyczy na mnie, a ja czuję jak kurczę się w sobie, a w moich oczach pojawiają się łzy, przypomina mi się sytuacja w domu jak moi "idealni" rodzice wrzeszczą, bo inaczej tego nazwać nie można, na mnie za to, że raz miałam gorszy dzień i dostałam złą ocenę, poczułam się wtedy jak jakiś śmieć.
- Ja... - Teraz nie jestem w stanie nawet się wysłowić.
- Przepraszam, ja po prostu... - Zaczyna się opuszkami palców wskazujących masować po skroniach - Mam trudne wspomnienia z tym miejscem i nie jestem w stanie o tym jeszcze mówić - Chowa swoją twarz w dłoniach.
- Ja...- Zaczynam mówić, ale czuję jak pociąg się zatrzymuje, decyduje się po prostu wybiec z tego miejsca, nie wytrzymam dłużej ze świadomością, że żyję i ranię tylko innych, szybko wstaję i uciekam.
- Zaczekaj... -Słyszę jeszcze jego głos, który cichnie wraz z krokiem, który robię.


***
 
   Opieram się o barierkę mostu Tower Bridge i wpatruje się tępym wzrokiem w Tamizę, która jest dość głęboka, żeby nikt nie był w stanie mnie uratować oraz żeby poszukiwania mojego ciała zajęły dość dużo czasu. Płynie ona tak szybko, że na pewno zniesie mnie jakieś dwa kilometry od Londynu, skok z mostu jest o wiele bezpieczniejszy dla postronnych, niż taki skok pod pędzący pojazd, nie mamy pewności czy czasem nas nie ominie, albo czy nie uderzy nas tak, że przeżyjemy z licznymi obrażeniami. Nagle przez moją głowę przebiega myśl o Derricku jak jakaś mała myszka, co on by powiedział na moją postawę. Nie! Nie mogę tak myśleć, postawiłam sobie cel i zamierzam go wykonać jak należy, do końca. Przekładam jedną nogę, a następnie drugą, stoję po drugiej stronie, wystarczy się puścić i zrobić jeden krok, a wszystko będzie za mną. Zamykam oczy, powoli przestaje do mnie dochodzić głos otoczenia, nie ma hałasów przejeżdżających pojazdów, ani śpiewu ptaków. Jestem tylko ja, ten most, krok do pokonania i wiatr, który rozwiewa moje włosy oraz powoduje, że moje ciało przechodzą dreszcze. Nagle coś mi się nie zgadza, czuję to w powietrzu, zapach mięty pomieszanej z zapachem perfum jest wyczuwalny za mną.
- Nie rób tego, proszę... - Słyszę jego głos, nie to po prostu niemożliwe, skąd by wiedział, że akurat mnie tutaj znajdzie - Też o tym myślałem, ale wiesz mi od problemów tak po prostu nie można uciec.
- Jak to myślałeś o tym?- Otwieram oczy i nagle całą moją osobę ogarnia strach - Niemożliwe...
- Tak myślałem, choć trudno w to uwierzyć. - Czuję jego dotyk na ręce, miłe ciepło, które mnie uspokaja - Wiem, że widziałaś blizny, próbowałem podciąć żyły, próbowałem skoczyć z mostu, dokładniej tego - Czy to możliwe, aby przeznaczenie przyprowadziło mnie w to samo miejsca co Derricka? - I to tutaj zrozumiałem, że lepiej pokazać wszystkim jaką silną jesteś osobą niż się poddać.
- Ale ja nie dam rady... - Mój głos drży, w tej chwili jestem na granicy wytrzymałości.
- Dasz radę, ja dałem to i ty też. - Ściska mocniej moją dłoń, i pociera palcami jej wierzch. - Pomogę Ci, damy sobie radę we dwoje...Ty i ja, dwoje ludzi z problemami podbije świat.
Zaufać mu? Może raczej powinna powiedzieć, czy zaufać mojemu sercu i dać się poprowadzić w inną stronę niż zamierzałam. Spoglądam w dół, równocześnie czując ciepło w mojej dłoni i decyduję, że jest to mój ostatni raz po tej stronie mostu. Plany czasami mogą się zmienić, a zmiana moich była zapisana w gwiazdach.
- To jak, zaufasz mi? - Pyta.
- Zaufam - spoglądam w te nieziemskie oczy, w tym samym czasie przechodząc z powrotem, już wiem że moim przeznaczeniem było spotkanie jego - Derricka, mojej prawdziwej miłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!