Autor: Laurelin Paige
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 495
Data wydania: 21 października 2016
Hudson, Hudson, Hudson... I co ja bez Ciebie, fikcyjny człowieku, zrobię?
Płaczę nie z powodu złego zakończenia, a z powodu... pustki. Kiedy na rynek miała pojawić się trzecia część Uwikłanych, cieszyłam się, ale i smuciłam zarazem. Dotarła do mojego umysłu informacja, że wkrótce będę trzymała w rękach Uwikłani. Na zawsze - ostatni tom przygód Alayny i Hudsona. Na całe szczęście otrzymałam również wiadomość, że mam się nie smucić, bo pojawi się również... HUDSON! Skakałam z radości. Przed paroma dniami również skakałam z radości, kiedy w końcu mój jeden, jedyny wymarzony Hudson zapukał do mych drzwi i nareszcie trzymałam go w objęciach. Jednak... Z ostatnią stroną...
Och. Czy książki muszą kiedyś się kończyć?
Tak więc... Ach. Na tym chciałabym zakończyć recenzję. Czuję się, jakbym była w żałobie. Dodatkowym efektem jest pociąganie nosem, bo akurat jestem chora, więc idealnie współgrało to w czasie. Jednak, aby zachęcić do sięgnięcia po tę lekturę, a zresztą... PO CAŁĄ SERIĘ!, muszę w jakiś inny sposób Was przekonać.
Kłaniam się nisko autorce, bo to nie jest pusty erotyk, jakich wiele na rynku. Od początku byłam zdumiona, w jak umiejętny sposób autorka skoncentrowała się na psychice głównych bohaterów. Oboje byli sprzecznością, ale i zarazem cechowali się wspólnymi problemami psychologicznymi. On zwykł bawić się ludźmi, ona za bardzo się przywiązywała. Przez wszystkie trzy części, znając punkt widzenia Alayny, nie potrafiliśmy stwierdzić, czy ich ciężka historia miłosna jest prawdziwa, czy raczej pokryta różnymi toksycznymi odczuciami.
Poznaliśmy odpowiedź. Teraz poznajemy, jak to było od samego początku, kiedy Hudson postanowił zagrać w grę uczuć i zdobyć Alaynę.
Wszystko wiemy. Wszystko już przeżyliśmy. Uważałam, że ta część będzie dobra, ale nie tak emocjonalna, jak poprzedniczki. W końcu byliśmy na wszystko przygotowani, prawda? Cóż... Pochłonęłam tę książkę w parę godzin i... Miałam ochotę na jeszcze. To chyba odpowiedź na wcześniej zadane pytanie.
Nie było nudy, było o wiele, wiele ciekawiej. Hudson to osobnik, o którym marzy wiele kobiet, jednak poznając jego temperament, możemy być pewne, że w realnym życiu uciekalibyśmy od niego gdzie pieprz rośnie. W książce, która opowiada jego losy, było... wszystko. Widzieliśmy jego przeszłość, widzieliśmy to, jak zaczęła się gra. Nie tylko mogliśmy poznać na nowo historię miłosną, gdy w jego życiu pojawiła się Alayna, ale i także zobaczyć Hudsona jako tego... bardziej poszkodowanego.
Jeśli miałabym się do czegoś doczepić, byłby to jedynie fakt, że... za mało. Było stanowczo za mało mojego Hudsona. Książka za szybko się skończyła, żebym mogła ze spokojem odłożyć ją na bok.
Mimo że trylogia Uwikłanych zostawiła mi pewną pustkę w sercu, to właśnie owa dodatkowa część ją uzupełniła. Poznając jego perspektywę historia nabrała nowego znaczenia. Zobaczyliśmy, jak w różnych sytuacjach działał, pragnąc wstać na nogi i podążyć za głosem serca.
Czy polecam? To chyba pytanie retoryczne. Dla wielbicielek tej serii to konieczność. Jeśli jednak nie jesteś jeszcze fanką twórczości Paige, to czas to zmienić.
Wiecie czemu tak długo zwlekałam z recenzją? Bo nie wiem, jak ją ocenić. Nie przywykłam do dawania wysokich (jak nie najwyższych) not książkom, na których głównie opiera się seks. Ale co ja na to poradzę, że Hudson tak totalnie mną zawładnął?
Ocena: 6/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)