-->

piątek, 14 października 2016

,,Łzy smutku" - opowiadanie Oli





   Kiedy nie ma wiatru, nawet liście zatrzymują się w miejscu - pomyślała sobie osiemnastoletnia dziewczyna. Siedziała na trawniku w parku i nie przejmowała się, że przechodnie patrzą się na nią z nieskrywanym zdziwieniem.
    A czemu?
    Cóż, może dlatego, że nie siedziała na pobliskiej ławce, tylko na glebie. Może dlatego, że jej płomiennie rude włosy były w nieładzie, a wczorajszy makijaż spływał po policzkach, zostawiając czarne ślady. A może powodem było to, że dziewczyna była ubrana wyłącznie w dwuczęściową i cienką piżamę, chociaż panowała niska temperatura powietrza.
    Ale mimo, że była sama, litując się nad swoim życiem, nikt nie raczył podejść do niej i zapytać, czy wszystko w porządku. Patrzyli tylko na nią, jak na wariatkę, a nawet starsze osoby z siwiejącymi włosami na głowie raczyli w klasyczny dla siebie sposób powiedzieć ,,Ach, ta dzisiejsza młodzież..."
    Dziewczyna o nieznanym imieniu łkała głośno, nie przejmując się opinią publiczną. Wyrywała źdźbła trawy starając się w jakiś sposób powstrzymać trzęsące się ręce. Jej kolana, jak i reszta części ciała, była pokryta błotem i nie wyglądało to przyzwoicie. W czerwonych pasmach włosów dało się zauważyć zielone liście, które spadły z drzew, a na jej poranionych dłoniach pojawiały się krople krwi.
    Do tej dramatycznej sceny brakowało jeszcze tylko ulewy, która akurat w tym momencie, jakby za pośrednictwem magicznej różdżki, nadciągnęła. Duże krople spadały na jej odkryte ramiona, a na twarzy dziewczyny wytworzyły się jeszcze większe zacieki od makijażu.
- Dobra, wstań już. Pada - oznajmił jakiś mężczyzna, podchodząc do niej z chodnika. Był ubrany w kosztowny garnitur i zegarek, z którego słychać było przemijające sekundy. Schował ręce w kieszeń spodni i patrzył na nią wyczekująco. Jednak dziewczyna nadal płakała, nie przejmując się jego obecnością. - Słyszysz? Koniec przedstawienia, wstawaj.
- Daj mi spokój! - warknęła i schowała twarz w swoje brudne dłonie. Szlochała jeszcze głośniej.
- Siedzisz już tu wystarczająco długo. Wygrałaś - stwierdził i odwrócił się w stronę dużego drzewa, kiwając palcem do niewidzialnego człowieka, aby podszedł. Ten zaś wyskoczył zza kory z dużym kocem i podbiegł szybko do szefa, wręczając mu go.
- No już, wstawaj - powtórzył, lecz tym razem kobieta usłuchała. Wstała, podeszła do mężczyzny w garniturze, a on zaś otoczył ją kocem. Dziewczyna już nie płakała, tylko lekko uniosła kąciki ust w uśmiechu.
- Więc jakie masz zdanie na ten temat? - zapytała, wyczekująco patrząc na swojego towarzysza. On w odpowiedzi uśmiechnął się i przytulił ją do siebie, składając najpierw pocałunek na jej zimnym czole.
- Miałaś rację. Żadna osoba nie raczyła pomóc obcej i nieszczęśliwej osobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!