-->

piątek, 14 października 2016

"Niezrozumiała otchłań" - opowiadanie Lifeisbrutal


   Pomyśl, że jesteś sam wśród tych fałszywych ludzi, a najważniejsze osoby opuściły Cię z powodu twojej unikalności oraz niepełnosprawności. Odczuwasz smutek? Czy raczej chęć zemsty? A może wciąż tak bardzo tęsknisz, że nie potrafisz spać? Nie potrafisz zrozumieć dokładnie tych osób, które obiecywały, że będą mimo wszystko, nieważne, co się stanie. Perfidnie kłamali w oczy przy tym się uśmiechając dając ci nadzieję na lepsze jutro, motywację do życia, odciągając od przepaści depresji, żeby później upadek był gorszy i bardziej bolesny. Mi to wszystko się przytrafiło, lecz jakimś sposobem nie wylądowałam na dnie, bardziej można powiedzieć, że się zmotywowałam, zmieniłam. Moim celem stał się powrót do zdrowia i zniszczenia życia tym, co najwięcej obiecali, a tak wiele o nich wiedziałam, zostawili mi tę wiedzę, nieświadomi fali zniszczenia, która nadejdzie przeze mnie. Kim dokładnie jestem? Imię, które przybrałam brzmi Cynthia, kompletnie niemające nic wspólnego z tym prawdziwym, wygląd zwykłej dziewczyny, która jest wyśmiewana w szkole za nieśmiałość - długie, aż do pasa brązowe włosy, które wiążę w tradycyjny sposób, oczy koloru zieleni, które w przypływie złości ukrywam za ciemnymi okularami, aby nikt nie zobaczył, że robią mi się całe na biało. Jedyne, nad czym potrafię zapanować to transformacja ciała w moją prawdziwą postać, chciałam jedynie zobaczyć jak to być człowiekiem, kreaturą tak marną, która jedynie knuje i modli się, aby ktoś inny zachorował, zginął przy najbliższej okazji. Przez jakiś czas dawałam sobie radę, znając myśli innych, ale kiedy zaczęli prosić o wypadek dla mnie, moja dobra wola się skończyła. Wylądowałam na wózku, dając im poczucie bezpieczeństwa, tak jak oni mi dawali, bo czego innego można się spodziewać po kalece? Jak ktoś tak słaby, bez niczyjej pomocy będzie w stanie się zemścić? Wystarczą dwa dni, a będę w swojej naturalnej postaci, będę siać zniszczenie, zaczynając od osób, które nazywały się moimi przyjaciółmi, a w myślach życzyły mi nieszczęścia. Niech tylko poczekają, bo nadchodzi Sachmis, dzierżąca w dłoni topór zemsty.

***

   Nadszedł upragniony dzień, w którym zmieni się życie ludzi chodzących ze mną do szkoły. Przemierzam trawnik pełen ludzi oniemiałych ze zdziwienia faktem, iż mogę chodzić, w dłoni zaciskam niewidzialną broń, moje oczy chronię najciemniejszymi okularami, jakie posiadam, przedstawienie wolę zacząć w środku, wiedząc, że znajdę tam tą, co najbardziej mi dokuczała uważając się za boginię, nie wiedząc, że skazuje na siebie gniew tej prawdziwej. Od razu, gdy przekraczam próg szkoły dostrzegam ją wśród dziewczyn, które starają się być jak ona sama. Na twarz "wkładam" maskę powagi, coraz bardziej zaciskając rękę na moim niewidzialnym toporze, który domaga się przelania krwi. W chwili, gdy mnie dostrzega na jej twarzy pojawia się uśmiech, który oznacza, że zacznie mnie wyzywać, pozwolę jej ten ostatni raz, czyż nie jestem zbyt łaskawa? Zanim dochodzę do niej ona jeszcze nakłada na usta różowy błyszczyk, poprawia włosy i każe swojej świcie ustawić się za nią. Widać, że moja była przyjaciółka również dołączyła do tych pustych dziewczyn, bo nie mogę usłyszeć żadnych ich myśli.
- Cynthia, czyżbyś cudownie wyzdrowiała, żeby móc znowu się nad tobą znęcać? - przy tym dotyka mnie swym szponiastym palcem w ramię i lekko popycha. - Aż tak bardzo się za tym stęskniłaś? - wybucha śmiechem, automatycznie poparta przez swoje "papugi".
- Jennifer... Ty naprawdę nie wiesz, z kim zadarłaś - mówię starając się jeszcze nie przejść przemiany i trzymając jednocześnie przedmiot w niewidzialności i żeby nikogo nie zranił na razie.
- Co ty możesz mi zrobić mała nic niewarta kreaturo? - Pyta mnie popychając z każdym słowem do tyłu. - Ja jestem boginią tego liceum! - Prawie krzyczy uśmiechając się po tym szyderczo.
- Jesteś pewna, że jesteś prawdziwą boginią, a nie, kto inny? - Zadaję jej pytanie popychając ją tak, że prawie spada na podłogę - Nie sądzisz, że zadarłaś z nieodpowiednią osobą nadając sobie jej tytuł?
Wyczuwam jej myśli o rzuceniu się na mnie, wokół nas zbiera się spory tłum licząc na zażartą walkę i kibicując według nich silniejszej osobie - Jennifer. Cóż, ich złe obserwacje będą kosztować ich wiele, a mianowicie ich życie i dusze. Posilę się nimi stając się coraz silniejszą, coraz bardziej żądną zemsty i krwi. W ostatniej chwili, tak jak planowałam usuwam się z drogi "bogini", która tylko zdziera mi okulary. Z głową spuszczoną w dół i zamkniętymi oczami wybucham niekontrolowanym śmiechem, czuję jak przez topór zaczyna przepływać złowieszcza moc pochodząca ode mnie.
- I, z czego śmiejesz się śmieciu? Niedługo będziesz błagać o litość! - Krzyczy w moją stronę, nawet we własnych myślach. - Tylko, że nie zaznasz żadnej ode mnie!
- A jesteś pewna, że to ty i reszta nie będziecie o nią błagać? O to, żebym przestała? - W tym samym momencie podnoszę na nią swój wzrok, widzę jak blednie wyczuwając coś złowrogiego. - Widzę, że się wahasz. Ciekawe jak teraz obronisz wasze nędzne życia, bo słowa to za mało.
Słyszę niepewność w myślach tych, co najbardziej chcieli mojego upadku, nie ma, co już ukrywać mojej prawdziwej natury. Pozwalam mojej broni się pojawić i zapalić ogniem pochodzącym prosto z piekieł oraz pokryć krwią poprzednich ofiar. Któraś ze świty zaczyna piszczeć ze strachu, co jest muzyką dla mojej duszy, uśmiecham się na ten dźwięk.
- A teraz pozwólcie, że sprawie, iż każdy z was zacznie krzyczeć ze strachu. - Moja głowa zmienia się w głowę lwicy, a ciało sprawia, iż męska część na chwilę zapominając, czego powinna się bać skupia swój wzrok na nim. Zaczynam ryczeć i rzucam się na pierwsze ofiary.
Próbują się ustrzec przed tym i uciekają, gdzie popadnie krzycząc, wołając żeby ktoś wezwał siły specjalnie. Jednak ludzkość jest głupia, nikt nie jest w stanie mnie powstrzymać. Nawet z mojego pyska krew zaczyna ściekać, czuję się jakbym była na polowaniu, co jeszcze bardziej mnie uszczęśliwia.

***

   Zapamiętajcie, nigdy nie lek
ceważcie osoby słabej i jej nie poniżajcie, bo może się zdarzyć, iż tą osobą będę ja, gotowa na kolejną rzeź. Ty, który już nad kimś się pastwiłeś, spodziewaj się mnie w każdej chwili, bo nic mnie nie napawa tak radością jak zemsta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!