-->

niedziela, 9 października 2016

#117 Urodzeni, by przegrać

Autor: Iga Wiśniewska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 300
Data wydania: 12 września


Zauważyłam, że tę książkę opiniuje się albo dobrze, albo źle. Iga Wiśniewska to autorka z mojego rocznika. Ma na swoim koncie już parę powieści, ale mimo wszystko jest to moja pierwsza styczność z jej książkami. Sięgając po ,,Urodzeni, by przegrać" oczekiwałam wiele. Co zastałam? Przekonajcie się, czytając recenzję.

Opis:
Mieli się już nigdy nie spotkać. Los jednak chciał inaczej...

Diana – ukrywa tajemnicę, która nie pozwala jej żyć normalnie. Pięć lat temu przez jej nieuwagę wydarzyła się tragedia. Odtrącona przez rodziców wyjechała na studia do innego miasta, nie potrafi jednak zapomnieć o przeszłości. Kiedyś najbardziej pragnęła przebaczenia. Teraz nie pragnie już niczego.

Karol – z wyglądu niegrzeczny chłopiec, wychowany „na złej ulicy”, student ekonomii i bokser. Kiedyś, w innym życiu, Diana i Karol spotykali się. Nie traktowali tego poważnie, ale to, co ich rozdzieliło, było śmiertelnie poważne. Pięć lat później wpadają na siebie na studenckiej imprezie. Przypadek? Żadne z nich nie wierzy w przypadki. Szybko okazuje się, że stają się dla siebie bardzo ważni. Czy razem uda im się zbudować wspólną przyszłość? Bez względu na wszystko…

Niezwykła opowieść o młodych ludziach, którzy zdążyli już poznań gorzki i słodki smak życia oraz o ich walce o szczęście.
             
źródło opisu: http://www.zysk.com.pl/

Od początku czułam w pewnym sensie jakiś niedosyt. Nie wiedziałam, co mi w tej książce brakowało. Fabuła jest OK, ale pojawiły się czytelnicze luki. Chociaż wiemy co i jak, czytamy historię głównych bohaterów, to mimo wszystko nie odczuwamy. Zawsze jestem zadowolona, kiedy mogę uczestniczyć w książce, lecz tym razem nie było mi to dane. Czemu?
Dzięki jednej z czytelniczek dowiedziałam się, że choć powyższa powieść nie jest serią, to autorka wcześniej wydała w innym wydawnictwie książkę, która opisuje losy Karola i Diany. Może to był powód, dla którego tego wszystkiego nie odczuwałam? Nie odpowiem na to pytanie, bo naprawdę nie wiem. Oceniam tę część bez czytania poprzedniej i winna jestem postawić werdykt, patrząc jedynie na ,,Urodzeni, by przegrać".

Fabuła również jest dość klasyczna. Oboje posiadają okaleczoną przez przeszłość duszę. Karol spotykając Dianę próbuje na powrót stworzyć dobry związek. Chce mieć przy sobie kobietę - już nie dziewczynę - która jest jego bratnią duszą.
Diana to trudny charakter, ciężko jest się do niej zbliżyć. Dla niej najważniejszą istotą w życiu jest jej... pies. Kulę ogon, bo właściwie tylko przy tym fragmencie odczułam empatię, jednak jej wzloty i upadki, choć były dość interesujące, były tylko do przeczytania. Nie mogłam postawić się na miejscu głównej bohaterki i spojrzeć na wszystko jej oczami. Nie potrafiłam.
Karola zaś... polubiłam. Fajny facet, który właściwie ma więcej mózgu, niż jego wybranka. Próbuje dążyć do dobrego życia, nie cofając się w przeszłość. Nie potrafiłam jednak go sobie wyobrazić. W opisie mamy podane, że jest przystojny i wiele ,,lasek" za nim się ogląda. Mogłabym przewrócić strony i wrócić do momentu jego opisu, ale nie o to chodzi. Oczami wyobraźni nie widziałam jego seksapilu. Wiedziałam, ale nie czułam.

OPISY! Tak, drukowanymi literami. Wiecie dobrze, jak kocham opisy, a tutaj jest ich dość mało. Może to dzięki temu nie jesteśmy w stanie wczuć się w historię? Większą część książki przejawiają dialogi. Jeśli nie dialogi, to opisy. Nie ma przeplatanek. Jest dialog-dialog-dialog-opis-opis-dialog (...), a powinny być przeplatane, aby pomóc czytelnikowi poczuć to wszystko, co podczas pisania czuła autorka.
Zaznaczam, że jest to mój prywatny minus, bo to wszystko zależy od czytelnika. Ja osobiście muszę czytać, aby przegrać z wyobraźnią. Jeśli lubicie lekkie historie - choć fabularnie z dość cięższa tematyką - to na pewno przypodoba Wam się owa powieść. Ja mam niedosyt.

Żeby nie było, że książka jest aż taka zła, to przyznam, że czytałam ,,Urodzeni, by przegrać" z zainteresowaniem. Choć nie jest to coś z wysokich lotów, to mimo wszystko, na jesienny wieczór, kiedy za oknem pada deszcz, to idealna lektura. Powieść czyta się szybko, chłonie do naszych myśli i czekamy na zakończenie historii z czytelniczym zaciekawieniem. Szkoda, że przed czytaniem jedna z czytelniczek nieco zaspojlerowała zakończenie, bo nie było takiego... ,,zaskoczenia" (abym nie była kolejną osobą, która wyznaje treść), ale i tak dzięki niemu podwyższam nieco notę.

Ból i cierpienie. Wiecznie trwająca przeszłość i stojąca w miejscu przyszłość. Nie oczekujcie zbyt wiele, ale jeśli jesteście zainteresowani tą pozycją, zachęcam do przeczytania. Idealna na jesienne wieczory, pod kocykiem i z ciepłą czekoladą w dłoni. Opinie są podzielone, więc może Wam bardziej przypasuje ta powieść. Patrząc na swoje kryterium, oceniam ją na:

4/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

1 komentarz:

  1. Ja z kolei bardzo lubię dialogi, więc może lepiej się w niej odnajdę? ;) Czeka już na półce więc zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!