-->

piątek, 14 października 2016

Ciemność nadchodzi - opowiadanie Oli





Ciemność nadchodzi, ciemność nadchodzi...

Nie mogłam wybudzić się ze snu. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku ze świadomością utkwioną nadal w Krainie Morfeusza. Ostatnie słowa wypowiedziane przez nie wiadomo kogo przedzierały się do mojego umysłu. Nawet teraz, gdy wstałam na równe nogi i podeszłam do okna, aby odsłonić ciemne zasłony, miałam wrażenie, jakby ktoś szeptał mi do ucha.

Już wkrótce... Ciemność nadchodzi...

Drżałam, ale na pewno nie z powodu zimna. Chociaż nie pamiętałam akcji toczącej się w koszmarze, obudziłam się cała zlana potem. Dopiero gdy rzeczywistość zderzyła się z moją podświadomością, niewyraźne obrazy przelatywały przez moją głowę. Nie byłam schizofreniczką, ani nie miałam innych problemów psychologicznych, ale już od dobrych paru dni cierpiałam na jakąś po-nocną depresję.
Musiałam żyć dalej – powtarzałam sobie za każdym razem, mając nadzieję, że te słowa w jakiś sposób podbudują mnie na duchu.
Odsłoniwszy okna, zdałam sobie sprawę, że po drugiej stronie szyb nadal króluje Pani Noc. Światło latarni oświetliło nieco mój mały pokój, więc przeniosłam nieco zdezorientowany wzrok na zegar wiszący na ścianie, który wskazywał parę minut po północy. Zmarszczyłam brwi w niemym skupieniu. To niemożliwe, abym po godzinie snu czuła się dość wyspana. Wewnętrznie odczuwałam, jakbym przespała co najmniej dziesięć godzin.
Postanowiłam wrócić do łóżka. Nie kłopotałam sobie głowy ponownym zakryciem świateł ulicznych, więc mały strumień jasnego promienia odprowadził mnie w stronę miękkiego materaca. Położywszy się na wznak i zakrywszy się puchową kołdrą aż po samą szyję, starałam się przymknąć powieki i na nowo zagłębić się w rejony snu.

Już wkrótce...

Cholerny piskliwy głosik ponownie rozbrzmiał tuż przy moim uchu, przez co mimowolnie drgnęłam. Wiedziałam, że to iluzja wytworzona przez mój zaspany umysł, z którą zmagałam się od pięciu dni. Dzisiaj to był już szósty raz, gdy nie dawał mi on spokoju. Byłam dość odważną kobietą, więc nie obawiałam się jakiś niby-demonicznych postaci, kryjących się w szafach i pod łóżkiem. Nigdy – nawet jako dziecko – nie wołałam rodziców, aby sprawdzili pokój przed snem. Tym bardziej jako dorosła już osoba nie miałam zamiaru zaufać scenarzystom horrorów. Sceptycznie więc spoglądając na tę sprawę, uzasadniałam to stresem wywołanym nową posadą. Praca w redakcji, gdzie pieczę sprawowała naprawdę okrutna wiedźma (tyle że bez miotły), mogła być powodem, dla którego mój umysł funkcjonował ciut inaczej, niż zwykle.
Zadrżałam, tym razem z powodu chłodu. Stopy miałam tak zimne, że leżąc na znak ocierałam je przez chwile o siebie, aby nieco się ociepliły.

Już blisko...

Pierdu, pierdu – mruknęłam do siebie. Z wciąż zamkniętymi oczami przekręciłam się w stronę środka łóżka i przykryłam bardziej swoje ciało kołdrą. W pokoju coraz bardziej odczuwalna była minusowa temperatura. Dziwne, że nie poczułam jej wcześniej – pomyślałam sobie, szczękając mimowolnie zębami. Grudzień rozpoczynał swoją wędrówkę i choć nadal za oknami nie było śniegu, powietrze było mroźne. Za dnia grzałam mieszkanie piecykiem, ale teraz najwidoczniej ciepły duch wyparował.
Zasnę – powtarzałam sobie w myślach. - Zaraz zasnę i będzie po krzyku.

Zaraz będzie...

Zaraz będzie ciepło, ot co – stwierdziłam, wciąż ignorując w głowie ten popieprzony szept. Miałam wrażenie, że przy ostatnim słowie usłyszałam w głosie nutę złowieszczej radości. Kolejny już raz ogarnął mnie dreszcz. Bo zimno – uzasadniłam. Nie wiedziałam jednak jak uzasadnić ból w klatce piersiowej, który wzmagał się, jakby ktoś wyżywał się na moich płucach i ściskał je w ten sposób, abym nie miała dostępu do powietrza.
Dobra, to tylko mały atak paniki...
Leżałam cicho, nasłuchując. Z każdą kolejną sekundą mój oddech stawał się coraz bardziej regularny. Starałam się skupić na nim, aby nie zajmować umysłu zbędnymi myślami. Zwykle to tak przenosiłam się do świata snu. Teraz jakoś nie mogłam doczekać się dziwnych, pomieszanych ze sobą obrazów, tworzących całość, jakbym już kompletnie się wybudziła.
Wdech, wydech, wdech – instruowałam siebie.
Coś mi nie pasowało. Nie zamierzałam otwierać oczu, aby sprawdzić, co to takiego. Gdybym to uczyniła, już raz na zawsze mogłabym pożegnać się ze snem.
Kontrolowałam swój oddech. Chcąc wsłuchać się w ,,zaburzoną” ciszę, w jednej chwili przestałam oddychać, aby usłyszeć coś, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.
Kolejny oddech. Tylko tym razem nie mój.
Moje serce zamarło, a powieki raptownie się uniosły. Widząc przeklętą niewymiarową twarz po drugiej stronie łóżka, z nienaturalnie szerokim uśmiechem, sięgającym niemalże aż po miejsce, gdzie powinny znajdować się uszy, chciałam odskoczyć z materaca, jednak nieznana siła trzymała mnie w miejscu. Próbowałam krzyknąć, aby zakomunikować kogoś o intruzie, lecz usta miałam solidnie zamknięte.
Czeeeeść, śpiąca królewno.
Ten odgłos... Ten przerażający głos już nie szeptał. Zdawało się, że ta nieludzka postać mówiła do mnie, ale nie poruszyła ani trochę swoich czerwono-krwistych ust, rozciągniętych w uśmiechu.
Ciemność nadeszła. Idziemy spać...
Intruz podźwignął się na swojej chudej ręce i popchnął mnie w lewy bark, abym ułożyła się na plecach. Strach dławił moje gardło. Nie mogłam poruszyć nawet palcem, jakbym w jednej chwili stała się marionetką do jego dyspozycji.
Usiadł na mnie okrakiem i łapiąc mnie za nadgarstki, ręce umieścił na linii głowy. Jego dotyk palił, naprawdę palił. Smród siarki dotarł do moich nozdrzy. Rozszerzyłam szeroko oczy, widząc, że jego demoniczna twarz zmienia mimikę i w jednej chwili uśmiech obrócił się o 180 stopni.
Grymas wypisany na twarzy był dużo potworniejszy, niż wcześniejsza sztuczna wesołość. Nim zdołałam ponownie spróbować wrzasnąć, usłyszałam:
A teraz idziemy spać do ciemności...
Pochylił się ku mnie i wessał niemy odgłos, wydobywający się z lekko uchylonych ust. Jego białe gałki oczne zaczęły zmieniać swą barwę na intensywną czerń.
Zapadła ciemność - to jedyne, co dalej spostrzegłam, jednak nie spałam. Tkwiłam w niej i krążyłam, po omacku próbując znaleźć jakiekolwiek wyjście.
Którego nie było.
Koszmar nigdy się nie kończył.



3 komentarze:

  1. Witaj nominowałam Cię do LBA :)
    Miłej zabawy, pozdrawiam
    Sara z Niesamowity świat książek
    http://niesamowity-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/10/liebster-blog-award-1.html#more

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealny komentarz na powyższy tekst....

      Olu! Ty demonie! Jak ja mam dziś zasnąć?

      Usuń

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!