-->

poniedziałek, 7 marca 2016

#54 Ósmy kolor tęczy



Wydawnictwo: Videograf
Autor: Martyna Senator
Ilość stron: 276
Data premiery: 15 lutego 2016


Martyna Senator podbiła moje serce swoim debiutem ,,Kiedy wolność mówi szeptem". Jej słowa spisane na papierze przedzierają się do naszych myśli, do serca i rozumu. I długo tam zamieszkują. Śmiem twierdzić, że baardzo długo.

Jej druga powieść, ,,Ósmy kolor tęczy", opowiada o dojmujących przeżyciach niewidomej bohaterki, Lilki, która straciła wzrok w wyniku wypadku mającego miejsce pięć lat temu. Oprócz tego straciła również matkę, z którą jechała tamtego feralnego dnia samochodem. Jako osiemnastolatka radzi sobie z problemami na swój sposób. Mimo, że poznajemy ją od ,,radosnej" strony, z każdą kolejną kartką przekonujemy się, że tak naprawdę jest więźniem w swoim domu. Boi się otoczenia, boi się wyjść na światło dzienne. Boi się ludzi, a przede wszystkim... boi się siebie. Tak, to chyba najważniejszy argument, dlaczego nie opuszcza terenu mieszkalnego.
Ale, jak to zwykle bywa, przeznaczenie nagle puka do drzwi. Tomek, z początku arogancki dupek, postanawia pomóc jej w nauce fizyki. To, co miało wyjść niewinnie, wyszło zbawiennie dla Lilki. Szybko nawiązali wspólny język i między nimi zrodziło się uczucie, które pozwoliło głównej bohaterce poznać wszystkie kolory tęczy. A nawet i więcej.
Jednak szczęście nigdy nie trwa wiecznie, jeśli na naszej drodze spotkamy wątpliwości, obawy i tajemnice.

Po drugiej lekturze tej autorki stwierdzam z przekonaniem, że... Po prostu brak słów. Mogłabym trajkotać non stop o tym, jak podczas czytania lektury przeżywałam tę książkę. Przez godzinę próbowałam opisać słowami to, co zobaczyłam, co poczułam i czego doświadczyłam, jednak wciąż nie mogłam ubrać tego w słowa. Moja rodzicielka jest świadkiem moich prób. ;)
Ale nawiązując do tematu... Przekonałam się, że nie ważne, co autorka napisze, jej słowa połknę w ułamku sekundy. Wciąż jest mi mało! Potrzebuję więcej.

Najważniejszym dla mnie przeżyciem było to, że główna bohaterka jest... niewidoma. Może i wcześniej czytałam opis książki, ale kompletnie wyleciał mi z głowy, więc kiedy zostało wyjaśnione to, że postrzega świat innymi oczami, po prostu musiałam wygodniej usiąść, bo nie przygotowałam się na taką fabułę. Na taki cios. To, że Lilka nie widzi, wzbogaca tę powieść w dodatkowe doznania. My także tracimy wzrok. Pierwszy raz nie wyobrażałam sobie fikcyjnego świata, tylko potrafiłam zdać się na spotęgowane zmysły. Czułam, to co ona. Dotykałam ścian, zroszonej trawy i wsłuchiwałam się w odgłosy, które nie są aż tak słyszalne, gdy mamy ,,włączony wzrok". Ale, ku mojemu zdziwieniu, nie widziałam ciemności. Widziałam jasne światło, pozbawione co prawda obrazu, jednak dające nadzieję na lepsze zakończenie. Jakby ciągle otaczał mnie wschód słońca. Poznawałam bohaterów kierując się uczuciami i głosem, nie interesując się wyglądem zewnętrznym. Może i Lilka jest niewidoma, ale potrafi bardziej umiejętnie ocenić człowieka, kierując się jego cechami wewnętrznymi, niż normalny człowiek. To smutne, że z natury człowiek więcej widzi, gdy nie widzi...

Główna bohaterka to typowa kobieta, jednak bardziej delikatna i rozumna. Przez swoje dotychczasowe przeżycia trzyma się mocno swojej rodziny, która daje jej oparcie w trudnych chwilach. Stara się pogodzić swój los z normalnym życiem, jakie wciąż biegnie własnym, nieokreślonym torem. Robi muffinki, gra, śpiewa i tańczy. Wygłupia się i uczy. Jednak nie wychodzi spoza swojego bezpiecznego terytorium.
Jest impulsywna, ale miła, życzliwa, z wielkim sercem. Dba o swoich najbliższych i słucha się ich rad. Więc kiedy słyszy nieprzyjemne słowa Tomka, skierowane do jej przyjaciela, po prostu wybucha niepowstrzymywanym gniewem i stoi po stronie Mikołaja. Kolejną zaletą jest to, że widzi problemy i konflikty, jakie stwarza. Jeśli wybuchnie, długo nie czeka i przeprasza. Umie także wybaczać, a to jest niespotykana cecha. Nie chce być obciążeniem dla innych, stara się być samowystarczalna, więc ukazuje własną siłę, choć niekiedy potrzebne jest jej oparcie - ktoś, kto jej wysłucha, pomoże, komu może się wygadać. Wie, że ma kochane osoby obok siebie, lecz woli zdusić swoje myśli w zarodku, niż bliskim przysporzyć kolejnych zmartwień.

Tomek. Przyznam, że z początku nie zachwycił mnie swoją osobą. Z reguły mam problem z zaufaniem w realnym życiu, więc tutaj także tę cechę wykazałam. Coś mi w nim nie pasowało, ale z drugiej strony cieszyłam się szczęściem Lilki. Z każdą kolejną stroną jednak zaufanie rosło i już mnie nie obchodziło, czy coś ukrywa i jakie są jego zamiary. Chciałam, aby główna bohaterka poznała świat, który jej pokazywał. Aby uczyła się widzieć wyobraźnią i funkcjonalnymi zmysłami, a on był jej nauczycielem. Szybko stał się jednak nie tylko wybawcą Lilki, ale także i moim. Nie jestem romantyczką, nie lubię przesadnych scen romansów, ale tutaj... No po prostu głupio przyznać, ale książka spowodowała, że zaczęłam wierzyć w to uczucie. Miłość unosi się w powietrzu. Przeznaczenie wciąż nakierowuje głównych bohaterów na właściwy tor. Ale czy dane będzie im cieszyć się tą radością?


Nie będę tutaj rozpisywać się na temat mojej oceny. Jest, jaka jest. Muszę jednak przyznać, że ta powieść zagości za chwilę (za chwilę, bo zaraz dopiero ją odkładam) na najwyższej półce. Spowodowała, że przeczytałam książkę całkowicie w inny sposób, spijając słowa sercem, nie wzrokiem. Ponadto ostatnie strony przekonały mnie, że Martyna Senator potrafi w łagodny sposób przemierzyć całą historię, aby na końcu zwalić na naszą głowę całkowicie inne zakończenie, dając tym samym inne spostrzeżenie na tę sytuację. Po prostu gratuluję pomysłu, pióra oraz wyobraźni.

Ocena: 6/6 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce 






1 komentarz:

  1. Niesamowicie piękna, wzruszająca i pozwalająca się uśmiechnąć, a przede wszystkim przepełniona barwnymi emocjami powieść! Uwielbiam! U mnie recenzja też już jest! ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!