Autor: KEM Frydrych
Wydawnictwo: Self publishing
Data wydania: 2015
Ilość stron: 500
Seria: Wielki Nieobecny
Opis z okładki:
,,Miłość, Przyjaźń, Namiętność oraz Dusza ale nie taka, jaką sobie wyobrażasz.
Zmieniamy się przez całe życie i nieraz udaje nam się zrobić znaczący krok, ale czy jesteśmy w stanie zmienić się radykalnie przez miesiąc? Tak, że świat już na zawsze będzie wyglądał dla nas inaczej? „Wielki Nieobecny” to książka o miłości, przyjaźni, bratniej duszy i wewnętrznej przemianie, którą przechodzi młody chłopak, sportowiec, znany podrywacz. Staje się to za sprawą Rudzielca wracającego z Indii oraz nie-
znajomej w kapelusiku, która jednym dotknięciem powala na kolana dwumetrowego dryblasa.
To książka o przemianie i otwarciu się na to, co niezwykłe, piękne i tajemnicze. O miłość życia i wielkiej namiętności ze szczyptą duchowości."
Zmieniamy się przez całe życie i nieraz udaje nam się zrobić znaczący krok, ale czy jesteśmy w stanie zmienić się radykalnie przez miesiąc? Tak, że świat już na zawsze będzie wyglądał dla nas inaczej? „Wielki Nieobecny” to książka o miłości, przyjaźni, bratniej duszy i wewnętrznej przemianie, którą przechodzi młody chłopak, sportowiec, znany podrywacz. Staje się to za sprawą Rudzielca wracającego z Indii oraz nie-
znajomej w kapelusiku, która jednym dotknięciem powala na kolana dwumetrowego dryblasa.
To książka o przemianie i otwarciu się na to, co niezwykłe, piękne i tajemnicze. O miłość życia i wielkiej namiętności ze szczyptą duchowości."
Z uporem szła mi ta książka. Lubię coś nowego, albo kiedy w książce zawarte są analizy ludzkiego zachowania, i choć tutaj jest to zawarte, jakoś mnie nie powaliła na kolana. Fabularnie książkę oceniam dość dobrze, chociaż bardziej podobały mi się koncepcje psychologiczne, ale samo czytanie nie szło mi rewelacyjnie. Wielokrotnie odkładałam ją i dopiero po paru dniach chwytałam ją w ręce. ,,Wielki Nieobecny" ma swoje duże plusy, ale są także minusy.
,,– Pamiętaj, jeśli mamy się jeszcze kiedyś spotkać, to spotkamy się, żeby nie wiem co, ponieważ w życiu nie ma przypadków."
Przeznaczenie. Odgrywa dużą rolę nie tylko w naszym życiu, ale także i w książce. Natalie oraz Karl są świadkami tego, jak dobitnie los może ich nakierować na siebie. Każdy krok, każda sytuacja i rozmowa praktycznie jest znacząca w naszej przyszłości - nawet tej dalekiej. Dlatego zaletą tej książki jest pokazanie Czytelnikom wartości życiowej. Przyznam z bólem, że aż ponadto. W każdej rozmowie między tymi dwoma bohaterami, kobieta wypowiada znaczące słowa, wręcz bardzo inteligentne. Moim zdaniem powinno zastosować się nieco mniej przekaźników informacji, bo ja - jako czytelnik - miałam zbyt wielki nawał newsów, których czasem nie rozumiałam. Rozumiałam, ale po swojemu. Sama interesuję się takimi sprawami, a mimo to głowę miałam negatywnie przeciążoną.
Chciałabym wspomnieć o medytacji. Tutaj także pojawia się taka sztuka wewnętrznego uspokojenia, dzięki której możemy skupić się na sobie i uporządkować problemy, kłębiące się w naszej głowie. Każdy człowiek żyje w świecie, w którym czas odgrywa bardzo istotną rolę. Mamy masę spraw na głowie, nie tylko dotyczące pracy, obowiązków, ale również towarzyskich. Kiedy wszystko się kumuluje, tworzy się wielka autodestrukcyjna bomba, mogąca wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. Dlatego dobrze jest, jeśli znajdziemy czas dla siebie, usiądziemy i wsłuchamy się w wewnętrzne "ja", starając się zminimalizować działanie myśli na naszą korzyść. Bardzo ważne jest, aby zaspokoić nie tylko swoje fizyczne potrzeby, ale także i psychiczne. ,,Wielki Nieobecny" ma to w sobie, że pomaga czytelnikom spojrzeć na taką sytuację. Wielu ludzi nie widzi problemu w tym, w jaki sposób działa na co dzień. Nasza siła - zarówno psychiczna, jak i fizyczna - ma ograniczone możliwości, przez co niekiedy możemy po prostu się rozładować. Powyższa książka wskazuje właśnie ten problem, bezsilność ludzką i doradza, abyśmy w końcu myśleć o sobie, swoim wnętrzu, nie tylko koncentrując się na otaczających nas problemach. Może ktoś zaczerpnie stąd inspirację? Polecam.
,,– Miłość – odparła, śmiejąc się z niego.
– Rozumiem, że chodzi o miłość, a nie o seks – wypalił dumny ze swojego odkrycia.
– Jeszcze lepiej – odparła. – Nie seks, nie miłość, tylko Miłość z wielkiej litery. "
Pokazana jest moc miłości i przyjaźni. Zbiegi okoliczności wskazują nam bratnie dusze i to od nas zależy, czy wyciągniemy rękę w kierunku naszej przyszłości. Podobała mi się moc uczuć, moc przeznaczenia. Natomiast trochę nierealistycznie pokazany został z początku główny bohater. To, że od razu zaakceptował Natalie i jej dość (z braku lepszego określenia) wariackie spostrzeżenie na świat, mija się z realizmem. Bo wyobraźcie sobie... Facet z krwi, mięśni i kości. Trener. Można nawet stwierdzić, że kobieciarz (chociaż nie odczułam, że wcześniej skupiał się na zaspokojeniu własnych potrzeb)... I z dnia na dzień postanawia porzucić swoje konwenanse i stać się osobą, która zagląda do potrzeb swojej duszy, a nie do potrzeb ciała? Nie spotkałam jeszcze osoby, która porzuciłaby swoje normy z dnia na dzień. To jakby było uzależnienie, które nie można w mig zmienić. Robi się to stopniowo, ba! nawet z wątpliwościami, także jeśli wydarzy nam się coś złego. Jesteśmy tylko ludźmi, kontrolowanymi przez nas własny umysł. A i z nim są zawsze blokady.
Plusem tej książki jest urozmaicenie. Widzimy życie, niespodziewane obroty spraw i realistyczne wpadki. Zaletą także jest to, że fikcja jest połączona z realizmem. Ludzie szukają fantastyki wśród wampirów, wilkołaków, ale nie zauważają, że magia jest wśród nas. Trzeba po prostu przyjrzeć się uważniej.
Jednak, choć dużo się dzieje podczas tych pięciuset stron, żadna akcja nie wpadła mi na dłużej do głowy. Moim zdaniem fabuła skupia się na wewnętrznej, umysłowej transformacji i może dlatego nie mogłam przeczytać tej książki za jednym zamachem.
Są także niedociągnięcia, np. Poznajemy Natalie, która ma zapalenie krtani i mówi Karlowi, że nie jest to zaraźliwe. Bakterie i wirusy to materiał zakaźny, więc istnieje prawdopodobieństwo, że osoba trzecia zarazi się od nosiciela. W tekście zauważyłam parę takich ,,byków", jednak żaden z nich nie wpływa jakoś na fabułę. Po prostu są to mylące czytelnika dodatki.
Jak już wspomniałam, książkę oceniam dobrze, ale patrząc na inne aspekty, niż zazwyczaj. Moim zdaniem ,,Wielki Nieobecny" nie jest dla każdego. Jest tu zawarta duchowa miłość, prawdziwa przyjaźń i działania przeznaczenia, i nie każdemu to podpasuje. Mimo to, jeśli ktoś potrzebuje pomocy w doglądnięciu własnej duszy, jak najbardziej niech sięgnie po tę książkę. Ja osobiście jakoś się nie wczułam.
Ocena: 4/6
Plusem tej książki jest urozmaicenie. Widzimy życie, niespodziewane obroty spraw i realistyczne wpadki. Zaletą także jest to, że fikcja jest połączona z realizmem. Ludzie szukają fantastyki wśród wampirów, wilkołaków, ale nie zauważają, że magia jest wśród nas. Trzeba po prostu przyjrzeć się uważniej.
Jednak, choć dużo się dzieje podczas tych pięciuset stron, żadna akcja nie wpadła mi na dłużej do głowy. Moim zdaniem fabuła skupia się na wewnętrznej, umysłowej transformacji i może dlatego nie mogłam przeczytać tej książki za jednym zamachem.
Są także niedociągnięcia, np. Poznajemy Natalie, która ma zapalenie krtani i mówi Karlowi, że nie jest to zaraźliwe. Bakterie i wirusy to materiał zakaźny, więc istnieje prawdopodobieństwo, że osoba trzecia zarazi się od nosiciela. W tekście zauważyłam parę takich ,,byków", jednak żaden z nich nie wpływa jakoś na fabułę. Po prostu są to mylące czytelnika dodatki.
Jak już wspomniałam, książkę oceniam dobrze, ale patrząc na inne aspekty, niż zazwyczaj. Moim zdaniem ,,Wielki Nieobecny" nie jest dla każdego. Jest tu zawarta duchowa miłość, prawdziwa przyjaźń i działania przeznaczenia, i nie każdemu to podpasuje. Mimo to, jeśli ktoś potrzebuje pomocy w doglądnięciu własnej duszy, jak najbardziej niech sięgnie po tę książkę. Ja osobiście jakoś się nie wczułam.
Ocena: 4/6
Ta książka jednak tak bardzo mnie nie przyciąga. Na razie mam za dużo zaległości, ale jeśli kiedyś wpadnie w moje ręce to z chęcią wyrobię sobie o niej własne zdanie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!