-->

niedziela, 10 sierpnia 2014

#7 Rywalki

Autorka: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 5 lutego 2014

Odkąd w księgarniach pojawiła się pierwsza część Igrzysk Śmierci Susanne Collins, która przyniosła autorce międzynarodową sławę, zauważyłam, że wiele osób postanowiło się ową książką zainspirować. Tak oto powstały między innymi Niezgodna, Mroczne umysły czy właśnie Rywalki, które mam dziś przyjemność recenzować. Wiem, że wiele osób z powyższą teorią się nie zgadza i uważa, że to zbieg okoliczności albo że wszystkie książki tego typu muszą być podobne, co dla mnie jest co najmniej dziwne - przyjmując, że zbiegi okoliczności nie istnieją. No ale cóż, książki wydane, pieniądze na konto dotarły - żyć nie umierać! Tym optymistycznym akcentem kończymy wstęp i przechodzimy do części właściwej.

America Singer jest Piątką, co oznacza, że plasuje się mniej więcej na środku hierarchii, w której społeczeństwo jest podzielone na klasy. W ten oto sposób Jedynki stanowią rodzinę królewską, Dwójki żyją jak milionerzy, Piątki sprawują pieczę nad sztuką, Szóstki usługują reszcie, a Ósemki błąkają się po ulicach i żebrzą u wyższych kast. Tak przedstawia się pozornie wspaniały sposób na utrzymanie stosunkowo nowego państwa Illéi, mającego swoje terytorium na (uwaga, nie zgadniecie!) zgliszczach kontynentu amerykańskiego. Monarchia kraju, aby dać mieszkańcom złudne wrażenie, że są w miarę równi, organizuje Eliminacje, które mają wyłonić nową królową Illéi. Kiedy rodzice księcia Maxona postanawiają znaleźć mu żonę, 35 dziewcząt w wieku od 16 do 20 lat zostaje sprowadzonych do pałacu, by walczyć o względy przyszłego króla i koronę.

Po zapoznaniu się z opisem książki byłam bardzo negatywnie nastawiona. Wizja szaleńczego wyścigu szczurów w pałacu nie bardzo do mnie przemówiła. Do teraz mam mieszane uczucia. Z jednej strony, gdy zabrałam się za lekturę byłam okropnie ciekawa, jak przebiegną Eliminacje - czy rywalki będą wykonywały jakieś zadania, potykały się na zajęciach z etykiety lub kopały pod sobą dołki, a może autorka wymyśli coś, czego kompletnie nie będę się spodziewała. Niestety, trochę się zawiodłam. America, skryta w sobie dziewczyna, która potajemnie spotyka się ze swoim ukochanym, daje się lubić. Tego samego nie mogłam powiedzieć o Maxonie - kiedy przeczytałam pierwszy rozdział, w którym się pojawia, myślałam, że spadnę z krzesła. Nienaganna postawa, równie nienaganne, komiczne wręcz zachowanie, używanie po królewsku wyniosłych form wyrazów czy odnoszenie się do Ami per "moja miła" sprawiły, że miałam ochotę usunąć z Rywalek cały jego wątek. Później jednak książę w  momencie przechodzi całkowitą metamorfozę - staje wyluzowanym chłopakiem, który mógłby być zwykłym nastolatkiem z tą różnicą, że czasem przytłacza go nadmiar królewskich obowiązków. To było trochę za dużo, zdecydowanie zbyt szybko. Miałam wrażenie, że autorka stworzyła dwie postacie o tym samym imieniu albo za bardzo zaakcentowała pochodzenie Maxona na początku. Może gdyby powoli odkrywała przed nami jego "prawdziwą" naturę, wyszłoby lepiej.

W miarę jak czytałam, coraz bardziej zaczęła mnie drażnić jedna rzecz, która moim zdaniem jest okropnym błędem w tego typu książce. Otóż Cass pisze z perspektywy Americi, co faktycznie jest dobrym rozwiązaniem w romansie. No, byłoby, gdyby autorka opisywała jakiekolwiek uczucia dziewczyny, a tymczasem nie ma ich praktycznie w ogóle. Wszystkie przemyślenia Ami wyglądały dla mnie mniej więcej tak:
"Och, durny Aspen mnie zostawił. Maxon jest taki cudowny! Chwila, chyba jednak kocham Aspena, w końcu przeprosił... Kurczę, idiotko, co ty mówisz?! Przecież Maxon ma zastęp kucharzy, a twoja siostra kocha ciastka i pyszne jedzenie!"

Gdyby nie ten pozornie mały mankament, książka byłaby o niebo lepsza. A można było napisać o tak wielu rzeczach, a dostaliśmy jedynie wahania dziewczyny o to, którego chłopaka wybrać, co po jakimś czasie stało się po prostu nudne. Warto też wspomnieć o lekkiej hipokryzji Americi - zdradzała Maxona, a kiedy ten spotykał się z innymi uczestniczkami Eliminacji, była okropnie zazdrosna, a przecież randki na czas trwania konkursu należały właściwie do obowiązków księcia. Tak, odrobinę irytujące.
W Rywalkach uderzyło mnie również bardzo stereotypowe podejście do bohaterów, którzy w większości byli bardzo szablonowi i niełatwi do polubienia. Choćby taka Celeste - zmora wszystkich dziewcząt, które wzięły udział w eliminacjach - musiała być modelką, bo przecież skoro modelka, to zarozumiała, wredna i samolubna. Taki motyw pojawia się bardzo często, co powoli staje się nudne.

Rywalki określiłabym jako średnią książkę - z jednej strony przedstawia coś, co pojawiało się w innych tego typu powieściach już wielokrotnie, jest momentami nudna i okropnie przewidywalna, a z drugiej lekko się ją czyta i niezaprzeczalnie oddziałuje na wyobraźnię, gdyż opisy pałacu, wymyślnych strojów dam czy tym podobnych są bardzo szczegółowe. Nie oszukujmy się - tego typu powieści trzeba lubić, bo nie każdy jest fanem romansów, miłosnych rozterek czy pseudo-romantycznych scen. Ja do takich osób nie należę i może stąd moja niezbyt pochlebna opinia. Niemniej jednak, książka nie jest zła i może osoba, która romansideł przeczytała już dużo i orientuje się lepiej ode mnie, jak cały gatunek wygląda od środka, byłaby bardziej łaskawa dla dzieła Kiery Cass. Tak czy tak, muszę przyznać, że jestem ciekawa, jak cała historia dalej się potoczy, a jeśli już coś mnie zainteresuje, aż tak źle być nie może.

Ocena: 4/6

"Jeśli twoje życie naprawdę stanęło na głowie, to znaczy, że ona musi gdzieś tu być. Prawdziwa miłość zwykle jest okropnie niewygodna."
Mrs. Holmes

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!