-->

poniedziałek, 23 listopada 2015

#31 Piękny gracz


Autor: Christina Lauren
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Seria: Beautiful Bastard
Liczba stron: 456
Data wydania: 16 listopada 2015 


To już trzecia część tej serii, na którą polowałam już przed premierą. Z natury naprawdę rzadko kiedy czytam opisy książek, jeśli już wcześniej miałam do czynienia z danym autorem. Zazwyczaj nie żałuję, ale teraz... Książka fajna, ale chciałam przeczytać jakąś nową historię. Nowy pomysł. 
I niestety nie dane mi było go skosztować. Mimo to bawiłam się przy niej naprawdę świetnie.

Hanna Bergstrom jest pracoholiczką i woli kryć się w laboratorium, niż udzielać się towarzysko. Nadopiekuńczy brat jednak sprawia, że musi odezwać się do Willa, który niegdyś był obiektem jej westchnień. On miał sprawić, by jakoś rozerwała swoje ciało i znalazła dla siebie jakąś ,,randkę". Nie widzieli siebie od paru dobrych lat i oboje byli pod wrażeniem, gdy się zobaczyli. Lecz... Ona była młodszą siostrą przyjaciela, z którą właściwie się wychowywał; była jak siostra. On był natomiast łamaczem kobiecych serc, a ona nie mogła pozwolić sobie na cios, który zapewne towarzyszyłby przy nawet maleńkim romansie z największym ciachem, jakiego widziała w życiu.  
Jakakolwiek relacja, która nie wiązała się z zwykłą przyjaźnią, musiała odpaść. Pożądanie musiało zostać stłumione. W grę wchodziły zasady. Zasady, które z każdą kolejną stroną nadchodziły i odchodziły...

Cóż... Cóż,,, 
Przy czytaniu tej książki chyba wyczerpałam zasób wulgarnych słów we wszystkich językach. Czytałam już przynajmniej dwie książki o podobnej tematyce, gdzie główny bohater - bóg seksu - miał uczyć młodą kobietę uwodzenia. Wyjątkiem natomiast stanowiły uczucia. To płeć piękna zazwyczaj poddawała się emocjom. To one zawsze zakochiwały się zbyt szybko. 
A tutaj? 
Jejku, naprawdę miałam ochotę wejść do tej książki i mocno walnąć Hannę w łeb. Jestem dzień po lekturze i ciągle klnę na tę dziewczynę, która wydaje się być ślepa, głupia i niekumata. Cholera, przecież jest inteligentna. Pracuje w laboratorium. Jej odzywki także słyną z nadmiernej mądrości. Dlaczego więc zdaje się być jak... No po prostu... 
Przepraszam. Brak słów. Jak już wcześniej napisałam, wyczerpałam zasób wulgarnych słów we wszystkich językach. Przynajmniej rodzinka miała ze mnie ubaw. 

,,Karma to niezła suka."

Żal mi było tego ,,łamacza serc". Co prawda, sam zachowywał się niekiedy idiotycznie, ale jego umysł dało radę jako tako jeszcze przejrzeć. Zrozumieć. To właśnie tutaj jest odstępstwo od normy. Mimo klasycznego problemu, który już wcześniej opisałam, uczucia zmieniły swoją rolę. To nie kobieta jest pokrzywdzona, ale on. To on jest mądry, nie ona. 
Uwielbiam jego grono przyjaciół. Ich docinki, a nawet spojrzenia!, powodowały u mnie salwy śmiechu. Facetów właściwie rozumiem, ale... Kobiety w tej książce są stanowczo wredniejsze od mężczyzn. WIELKI PLUS! Po prostu kocham bohaterów z tych wszystkich - dotąd wydanych - trzech części.

Ogromny plus za fragmenty naprawdę dobrego seksu. Były ostre, ale napisane lekkim językiem,więc nie obrzydzało mnie słownictwo. Niekiedy autorom kończą się pomysły na synonimy i piszą tak obrzydliwie, że zamiast pożądania, po prostu idzie się po miskę zwrócić wcześniej zjedzony posiłek. Tutaj akurat jestem naprawdę zachwycona. 
Przyznam jednak szczerze, że niektóre sformułowania były dla mnie niezrozumiałe. Jakby zostały napisane szybko i nie przeszły przez korektę. Przed napisaniem swojej opinii poczytałam inne recenzje, aby sprawdzić, czy tylko ja to zauważyłam. I na to wychodzi, że tak. Cóż... Może czytałam bez zrozumienia, choć szczerze w to wątpię. 

Mimo tego, że główna bohaterka była wpisana na moją czarną listę, dobrze bawiłam się przy tej książce. Wyobraźcie sobie minę moich braci i mamy, gdy w jednym momencie śmiałam się do łez, a potem wrzeszczałam cenzurowane wyrażenia. Kiedy oznajmiłam z bólem, że skończyła mi się lektura, rodzicielka powiedziała ,,nareszcie!", a potem sama się ze mnie nabijała. Nie ma co... Zawsze można liczyć na rodzinkę. 

Szczerze powiedziawszy bardziej podobały mi się poprzednie części, niemniej jednak to jest dobra pozycja na mroźne wieczory. Szybko się czyta, opisy nie są zbyt długie, a dialogi niewyczerpujące. Emocje buzują w naszych żyłach, a wyobraźnia działa na najwyższych obrotach. Jeśli jesteście fanami dość lekkiej (choć czasem denerwującej) literatury erotycznej, gdzie romans można wyczuć już po pierwszych stronach, zachęcam do przeczytania. Sama uwielbiam ten gatunek, więc choć nie zaskoczyła mnie zbytnio fabuła, oceniam tę pozycję dobrze.

Ocena: 5-/6



czwartek, 19 listopada 2015

#30 Numer telefonu




Autor: Anna Kucharska
Wydawnictwo: Videograf 
Data wydania: 31 sierpnia 2015
Liczba stron: 240



Cóż mogę powiedzieć o tej książce? Mam sprzeczne uczucia. Z jednej strony dobrze wymyślona fabuła, ale z drugiej mam także bardzo dużo uwag. Czasem nawet irytowałam się i klęłam pod nosem, chcąc jakoś załagodzić swoje nerwy podczas czytania. Ale o tym później...

Zuzanna Piątek wciąż cierpi po stracie matki, która zmarła dwa lata temu. Odizolowała się od świata, przestała kontaktować się z ojcem i ze znajomymi. Ucieka w pracę, której szczerze nienawidzi. Mimo tego tylko tam, naliczając nadgodziny, potrafi wyłączyć choć na chwilę umysł. 
Często również dzwoni na numer telefonu swojej rodzicielki, aby wyżalić się z okropnego dnia. Wciąż żyje nadzieją, że jej nagła śmierć okaże się kłamstwem i odbierze połączenie, szepcząc jej do ucha kojące słowa. 
Któregoś dnia w końcu, po drugiej stronie słuchawki, ktoś odbiera. Nieznajoma kobieta oznajmia jej, że od dwóch dni posiada ten numer, niegdyś należący do martwej matki głównej bohaterki. Z początku skołowana Zuzanna nie może uwierzyć w to, że musi zrezygnować ze swojego codziennego rytuału, jednak Teresa okazuje się być równie osamotnioną duszą i znajdują w swoich słowach otuchę. Zaprzyjaźniają się, aż w końcu nowa przyjaciółka zaprasza ją do Gdańska, do swojego i jej syna domu. 

Szczerze, nie jestem mocno wymagającą czytelniczką. Jednak najbardziej irytował mnie upór głównej bohaterki. Nie rozumiałam jej. Nie pochłonęła mnie jej ,,makabryczna" historia życia. Rozumiem, że ubolewała po stracie matki, ale w końcu... Minęły dwa lata. Sama jestem po stracie ojca i to w podobnym okresie czasowym, lecz nie mam takich destrukcyjnych myśli, co ona. Rozumiem, że śmierć boli. Rozumiem, że wyrzuty sumienia dają o sobie znać. Rozumiem, że  była do niej przywiązana i całkowicie rozumiem, że była jedyną osobą, przy której mogła się wypłakać. Ale kompletnie nie rozumiem jej toku myślenia.
Poza tym ,,powody", przez które zerwała kontakt z ojcem, są - delikatnie określając - bezsensowne. To, że rodzice mieli rację na temat jej ex-chłopaka, nie oznacza wcale, że po śmierci matki po prostu nadal kroczy dumna z uniesioną głową i nie chce się odzywać do ojca. Ona sama powinna po tej tragedii zrozumieć, że ,,fochy" nie są wskazane, jeśli życie jest tak krótkie. Został jej tylko tata, ale Zuza oczywiście tego nie zauważa. Boi się do niego odezwać, zamiast starać się naprawić rodzinne więzy. 

Jestem Gdańszczanką. Jak już wcześniej wspomniałam, główna bohaterka pojechała do Pani Teresy, do Gdańska, aby w jakiś sposób usunąć problemy z głowy. Poznała tam jej syna, Jakuba, do którego później zaczęła coś czuć. Niedługo po swoim przyjeździe do Trójmiasta dowiedziała się, że rodzina Kowalskich także nosi w sercu żałobę, bo mąż Teresy oraz żona Jakuba zmarli w wypadku samochodowym. Któregoś dnia postanowiła zwiedzić Cmentarz Łostowicki, aby odwiedzić ich groby. 
Owe miejsce pochówków znam jak własną kieszeń. To miejsce jest tak ogromne, że wiele osób może się tam zagubić, nawet idąc główną aleją - mieszkańcy, a co dopiero przyjezdni. Według książki Zuzanna znalazła ich nagrobek w ciągu godziny. Uwierzcie, że w ciągu godziny, biegnąc (!) i czytając po drodze wszystkie tablice z nazwiskami, nie przeszłaby nawet 1/20 części cmentarza, nawet jeśliby znała numer kwatery. Musiałaby być szczęściarą, jeśli weszła odpowiednim wejściem i natrafiła na odpowiednie miejsce w zaledwie sześćdziesiąt minut. Kilkadziesiąt minut zajmuje mi samo zejście z górnej części, do dolnej, idąc głównymi szlakami, co mówi samo przez siebie.  
Już nie wspomnę o słynnej Motławie, czy o Stogach - dzielnicy Gdańska. Ja całkowicie rozumiem, że jest to fikcyjna książka, wymyślona historia, ale zawsze to powtarzam, że jeśli nie zna się miasta, o którym autor pisze, powinno się odpuścić.  

Następnym minusem jest styl pisania. Książka, jak sami widzicie, jest krótka, a napisanych jest trylion stronic na temat tego, co ona je na śniadanie, obiad, kolację. Uwielbiam opisy, naprawdę, ale tutaj to była lekka przesada. Rozumiem opisywanie uczuć, ale tutaj po prostu... Mózg mi pulsował z wysiłku. Tak, to chyba najlepsze stwierdzenie. Poza tym dialogi... Nie wyobrażam sobie, żeby w życiu codziennym ktoś tak sztywno mówił. Rozmowy powinny wypływać z ust płynnie, nie tak twardo. Przez konstrukcję zdań nie potrafiłam się zrelaksować przy lekturze, a co dopiero śmiać się, czy płakać, współczuć. 
No i jeszcze sprawa wrednego kota... Wzmianka o nim raz, dwa, czy nawet dziesięć razy - ujdzie. Ale jego ,,mowa" - syczenie - nie było miłe dla oka. Wiem, że miało wyjść śmiesznie, jak w przypadku książki ,,Nie dajesz mi spać" Alice Clayton, lecz wyszło coś kompletnie przeciwnego. Po prostu ten epizod jest irytujący. Również nie spodobała mi się mowa Zuzanny pod wpływem alkoholu. Zamiast w sekundę jedno słowo przeczytać, musiałam się skoncentrować, aby zrozumieć sens jej słów. Przesada. 

To tyle minusów, ale są też plusy. Gdyby nie to wszystko (właściwie są to fundamenty dobrej powieści), oceniłabym książkę naprawdę dobrze. Sam pomysł o pokrzywdzonej przez los kobiety, która nie potrafi pokolorować swojego szarego świata, jest dobry. To, jak rozpacza po śmierci matki i nie może pogodzić się z faktem, że jej już nie ma - OK. Znak - zapewne z nieba - który podpowiada jej o wyjeździe do Gdańska. Numer telefonu, który w krytycznym czasie zmienia właściciela. I znikąd pojawiająca się miłość. 
To jest naprawdę dobre. Kolejny raz możemy się dowiedzieć, że przeznaczenie każdego dopadnie w swoje sidła. Każdemu pisane jest, aby zaznać szczęścia w najmniej spodziewanym momencie. Historia uczy, że sami jesteśmy panami własnego losu i tylko musimy wziąć się w garść i odsunąć swoją dumę na bok, żeby wyjść na prostą. 
Warto choćby przeczytać, żeby przemyśleć pewne kwestie życiowe. 

Oceniam książkę na 3+/6 ze względu na fabułę. Gdyby była jeszcze grubsza, bardziej rozbudowana akcja, dostałaby większą ocenę. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu Videograf 

Ocena: 3+/6
Aleksji

środa, 18 listopada 2015

#29 Kiedy wolność mówi szeptem

Autor: Martyna Senator
Wydawnictwo: Videograf SA
Data wydania: 27 maja 2015
Liczba stron: 400




Jane ma dwadzieścia cztery lata i dzięki matce jej życie jest starannie zaplanowane. Studiuje prawo, pracuje w kancelarii adwokackiej i ma idealnego narzeczonego. Wiele się zmienia, gdy po wypadku budzi się w szpitalnej sali  i dowiaduje się, że cudem uniknęła śmierci. Zdaje sobie sprawę, że życie jest za krótkie, aby porzucać swoje plany na następne dni. Nie czuje już potrzeby udowadniania rodzinie, iż jest dobrą córką. Dzięki tej myśli wyrusza w podróż życia, a dokładniej do Szkocji, gdzie odmieni się jej dotychczasowe spojrzenie na Świat.

Jestem dzień po lekturze i nadal nie mogę dobrać dobrych słów, żeby opisać tę książkę. Jedynie w głowie nasuwa mi się stwierdzenie, że początek historii był dla mnie niczym jazda po wybojach ,,Kiedy wolność mówi szeptem" już od początku wciąga w swoją historię i to dlatego wczuwamy się w postać głównej bohaterki. Razem z nią czujemy, że jesteśmy uwięzieni w metalowej klatce. Dusimy się, ale nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo nigdy nie zaznaliśmy błogiego atutu powietrza. Na szczęście jesteśmy w stanie oddychać, gdy Jane ściągnie niewidzialne kajdany i wyjedzie w poszukiwaniu sensu życia. Tuż po wypadku, czytając jej głębokie myśli, miałam wrażenie, iż pozostałe kartki papieru są z jedwabiu. Delikatnej tkaniny, która delikatnie muska nasze serce.

Smutne jest to, że historia opisuje nie tylko Jane, ale także nas samych. Robimy rzeczy na przekór własnych myślom, odizolowujemy się od marzeń myśląc, że jutro też jest dzień. Dopiero, gdy nadarzy się tragedia lub cudem unikniemy śmierci, dowiadujemy się, iż nie znamy terminarzu Kosiarza. Nie znamy daty odejścia ze świata. Każda nasza sekunda jest wielką niewiadomą. Czasem boimy się zaryzykować, zrobić coś, o czym myśleliśmy od dawna. Ale, szczerze, czego się bać?
Główna bohaterka pokazuje nam, że warto ryzykować. Widząc oczami wyobraźni jej uśmiechniętą twarz, gdy robi wszystko, co dyktuje jej serce, po prostu nie pozostajemy bez myśli. Sama zaczęłam się zastanawiać, kiedy wykonam swoje plany życiowe. Zazdrościłam jej, że jest tak odważna, bo ja sama nie potrafiłabym zdobyć się na taki poważny krok. Mimo to w głębi duszy wiem, że sami jesteśmy kowalami własnego losu. Jeśli nie zaczniemy budować szczęścia, nikt za nas tego nie zrobi.

,,Kiedyś byłam przekonana, że całe życie idę korytarzem, a drzwi, które mijam, są zamknięte na klucz. Jednak dzisiaj udało mi się odnaleźć iskierkę nadziei i uwierzyć, że jeśli naprawdę będę chciała je otworzyć, to zwyczajnie sięgnę do kieszeni po mosiężny klucz."

Emocje. W książce było dużo śmiechu, bólu i wnikliwych opisów uczuć. Chyba nigdzie nie znalazłam tylu swoich ulubionych cytatów. Jedynym minusem było przewidywalne zakończenie. Autorka powinna zmylić w jakiś sposób czytelnika, jak to zrobiła z nagle pojawiającymi się mężczyznami w życiu Jane, podczas pobytu w Szkocji. Jednak akurat ten epizod nie był najważniejszy w całej historii. Najważniejsze jest rozpoczęcie nowego etapu życia.

Poznajemy Brittany, kobietę - mechanik, która kryje swoje emocje pod maską jadowitych spojrzeń. Przyznam szczerze, że to ona, drugoplanowa postać, jest moją ulubioną bohaterką. Od razu poczułam do niej sympatię, gdy rozsiewała wszędzie nienawiść, gdziekolwiek się pojawiała. Choć z zewnątrz wyrażała antypatię, w środku była bogatą kobietą, która kryła liczne talenty i uczucia. Ponadto jej odzywki powodowały u mnie salwy śmiechu.

Muszę jeszcze zaznaczyć, że zaczynając czytać, miałam wrażenie, że Jane nie ma dwudziestu czterech lat - odnosiłam wrażenie, że dobijała do czterdziestki. Przez swoje przeżycia, zakazy i nakazy, które nakładała jej matka, po prostu wydawała się być osobą starszą. Mimo młodego wieku już była zmęczona życiem, jakie prowadzi.
Gdy wyjechała do Szkocji i poznała nowych ludzi, stała się inną osobą. Pełną szczęścia, radości, spełnionych marzeń i wielkiej werwy. Poznajemy jej wewnętrzną nastolatkę, która kryła się, bojąc zaznać lepszego życia.

Książka napisana z humorem i wieloma morałami. Nie sposób jest przejść obok tej lektury obojętnie. Ciągnie za serca, podbudowuje nasze ambicje. Nie tylko poznajemy efekty przeznaczenia, ale i również moc przyjaźni i dobrego słowa. Ponadto możemy zwiedzić Szwecję oczami mieszkańców. Nie wiem ile z tego jest prawdy, ale sama uważam, że o niektórych miejscach wiedzą tylko miejscowi. Wyobraźnia działa na najwyższych obrotach, nie tylko w naszych głowach, ale i również u fikcyjnych bohaterów. To, co się dzieje w ich umyśle, jeszcze bardziej wciąga czytelnika w historię pełną rozterek życiowych, planów, marzeń, miłości i przyjaźni.

Z tego, co mogłam wyczytać w Internecie, okazuje się, że jest to debiut. Moje pierwsze myśli formułowały się w pytania ,,co? Debiut?!". Naprawdę miałam wrażenie, że mam do czynienia z doświadczoną pisarką. Cóż... Debiut uważam za naprawdę udany. Wręcz rewelacyjny. Jestem ciekawa, czy Pani Martyna ma w zanadrzu jeszcze więcej takich perełek.

Książkę polecam każdemu czytelnikowi, który chce zaznać grom wrażeń. Los potrafi być zaskakujący, ale fartowny. Każdy nasz krok może być etapem kierującym się do lepszego współżycia z naszych wewnętrznym ,,ja".
Naprawdę, nie zawiedziecie się. Otwórzcie książki, otwórzcie serca i... otwórzcie oczy, bo niekiedy nie widzimy, że coś przesłania nam cel życia.


Za możliwość przeczytania książki
dziękuję 
Wydawnictwu Videograf SA

Ocena: 5/6
Aleksji

wtorek, 10 listopada 2015

#28 Nie mów nic


Autor: Barbara Freethy
Wydawnictwo: BIS
Data wydania: 2 października 2014
Liczba stron: 448

Chyba każdy zna efekt domina.
Wiele trudu potrzeba, aby ułożyć wszystko starannie. Każdy klocek powinien być w dobrej i równej odległości od pozostałych, ustawiony w pionie, aby nie zagrażało to upadkowi. Niestety, wystarczy jeden, fałszywy ruch, niechcące potrącenie palcem, czy mocniejszy podmuch wiatru, żeby wszystko runęło w ułamku sekundy. Cała konstrukcja, jedna po drugiej, uruchomi maszynę zagłady, upadku.
A to wszystko przez jeden, mały ruch.
Jedną, nic nie znaczącą fotografię...

Julia nie może poskarżyć się na życie. Choć pół roku temu zmarła jej matka, nadal ma przy sobie kochającą rodzinę i narzeczonego, z którym planuje ślub. Ma opokę bliskich, wsparcie, które potrzebuje po utracie rodzicielki. Ma marzenia, hobby i wszystko, co każda kobieta mogłaby sobie wymarzyć. Jej Michael stanie na głowie, żeby była szczęśliwa.
Dlaczego więc czuje jakąś dziwną pustkę? Czemu boi się zrobić krok naprzód w związku?
Dzień wybrania daty ślubu nie był dla Julii dniem wymarzonym. Kochała Michaela, ale w głębi serca czuła niezdecydowanie. Nie skakała z radości, jak inne panne młode mają w zwyczaju.
Jej wątpliwości powiększyły się, gdy na wystawie słynnego fotografa zobaczyła zdjęcie małej dziewczynki, stojącej za bramami rosyjskiego sierocińca. Fotografia zrobiona została dwadzieścia pięć lat temu, a twarz przepełniona strachem i niemym błaganiem wydawała się znajoma. Naszyjnik, który miało na szyi dziecko, podsunęło jej myśl, że... To ona sama. Miała tę samą biżuterię. Jednak ona nigdy nie była w sierocińcu. Może i nie znała biologicznego ojca, ale miała matkę, z którą od urodzenia w tych rejonach mieszkała. Nigdy nie była w Rosji. Ba! Nawet nie znała ich języka.
Skąd więc to podobieństwo? Czy to ona faktycznie była na zdjęciu?
Nie mogła patrzeć w przyszłość, nie znając swojej przeszłości. Postanowiła więc uważnie zbadać sprawę słynnej sieroty, która ćwierć wieku temu była poszukiwana przez rodziny, które chciały ją adoptować. Tym sposobem natrafiła na Alexa, syna zmarłego autora tej fotografii.
Alex poszedł w ślady ojca. Był dobrym fotoreporterem, który robił wszystko, aby pokazać Światu prawdziwe realia życia. Przez swoją pracę i mocny charakter stał się wolnym ptakiem i choć matka chciała, by stał się sławny, on wolał, tak jak ojciec, pozostać w ukryciu.
Kiedy losy głównych bohaterów się skrzyżowały, nagle wszystko wydawało się być inne, niż w rzeczywistości. Prawda, która była przyswajana od młodego, nie była już tak szczera. Czy to możliwe, że w rezultacie Julia nie znała swojego pochodzenia? Czy jest choć cień szansy, że to nie ona była na tym zdjęciu?

Kolejny raz spotykam się z Barbarą Freethy i ani razu jeszcze mnie nie rozczarowała. Znowu było wiele niewiadomych, które nie sposób było przewidzieć. Romans tak gorący, że strach było pomyśleć, iż z końcem historii się wypali. Zagadki, które napływały z każdą stroną. Cudowni bohaterzy, nawet ci poboczni, którzy od razu zawładnęli moim sercem. I oczywiście burza mózgu, gdy zastanawiałam się nad zakończeniem.
Kolejny raz Pani Barbara pokazała, że jej wyobraźnia nie zna granic. Kto by się spodziewał takiego obrotu spraw? Nie mogłam wyjść z podziwu, iż tak rozmyślnie wykreowała fabułę.

 Uwielbiam takie historie. Czytając to przypomniałam sobie o mojej ulubionej bajce z dzieciństwa - ,,Anastasia" z 1997. Pamiętam, jak siedziałam przed telewizorem na dywanie i zapatrzona byłam w ekran telewizora. Mogłam tę bajkę oglądać tysiąc razy, a byłam tak samo zainteresowana fabułą, jak za pierwszym razem. Sama mam rodzinne korzenie z Rosji, więc lubię czytać, lub oglądać, gdy jest jakaś wzmianka o tym kraju.

Jak oceniam książkę?
Wyśmienicie. Zatraciłam się w pożądaniu, rodzinnej miłości i sekretach, które były skrywane przez lata. Kiedy tylko zaczęłam czytać, nie sposób było oderwać mnie od lektury. Myślałam, że w końcu, znając jej parę powieści, nie zaskoczy mnie niczym szczególnym. Miałam wrażenie, że znam już jej umysł. Że znowu mam mieć wszystkich na oku i zapamiętywać każdy mały szczegół. Ale niestety... Kolejny raz mnie nie rozczarowała. Ponownie zrobiła wielkie BUM! w historii, którą wykreowała, że aż musiałam zbierać szczękę z podłogi, a moja mama była przeze mnie osaczona, kiedy próbowałam jej pokrótce wyjaśnić, o co w tej powieści chodzi. Naprawdę, zdawało mi się, że jestem dobrym detektywem. Ale przynajmniej nigdy nie jest za późno, aby utwierdzić się w przekonaniu, że jest całkowicie inaczej.
Nie wiem co jeszcze mogę dodać. Z całą pewnością Freethy zapisuję do swoich ulubionych autorów, którzy powodują u mnie śmiech, strach, płacz i zaciekawienie. W jej książkach znalazłam wszystko, czego potrzebowałam - a nawet to, czego nie wiedziałam, że potrzebuję.

Polecam ją każdemu. Kobieta w tej książce znajdzie prawdziwą miłość. Matka rodzinne wsparcie. Ojciec poświęcenie. Mężczyzna dobrą sensację.
A czytelnik?
Cały pakiecik w pięknej oprawce.

Za możliwość przeczytania dziękuję 
Wydawnictwu BIS  

Ocena: 5/6

środa, 4 listopada 2015

#27 Wszystko, czego pragnęła




Autor: Barbara Freethy
Wydawnictwo: BIS
Data wydania: 3 sierpnia 2015
Liczba stron: 384



Następna podróż z tą autorką była... niesamowita. Już myślałam, że rozgryzłam jej umysł, ale okazało się, że po przeczytaniu tej książki znowu zostawiła mnie z sieczką w mózgu. Mam wiele do powiedzenia, jednak nadal, dzień po przeczytaniu tej powieści, po prostu nie wiem od czego zacząć. Może od tego...

Każdy ma swoje tajemnice. Nasze życie zbudowane jest na sekretach, marzeniach i ciężkiej pracy. Nie wszystko idzie tak, jak powinno iść. Staramy się zbudować swoją rodzinę, swoją przyszłość, ale wciąż coś nam tkwi na przeszkodzie.
Nawet po dziesięciu latach...

Wyobraźnie sobie teraz, że zakopaliście pewne wydarzenia z życia w największym rowie. Nie chcielibyście do nich wracać, tworzycie nowy rozdział w życiu. Aż tu nagle, po dziesięciu latach zapomnienia... Ktoś opisuje ze szczegółami Wasze przeżycia i wydaje je w formie książki. Staje się bestsellerem, robi się głośno i o historii Wspaniałej Czwórki wie cały Świat. O ich przyjaźni, o problemach, o sekretach i o... przypadkowej śmierci jednej z nich.

Natalie, pielęgniarka pracująca w szpitalu St. Timothy's w San Francisco, ciężko pracuje dniami i nocami, aby pomagać nieznanym ludziom. Wciąż czuje ból po stracie swojej najlepszej przyjaciółki i współlokatorki, która zginęła przed dziesięcioma laty na studenckiej imprezie. Była zbyt pijana, aby pamiętać szczegóły, ale wciąż nie może uwierzyć, że Emily poślizgnęła się na dachu i upadła. Gnębią ją wyrzuty sumienia, że była wtedy w takim stanie. Może, gdyby nie piła i opiekowała się dziewczyną tak, jak obiecała to jej rodzicom, toby żyła?
Podczas dyżuru zwróciła uwagę na program telewizyjny, w którym autor czytał swoją książkę pt. ,,Upadłe anioły". Jego słowa brzmiały dziwnie znajomo, a kiedy zrozumiała, że on opisuje sytuacje z jej życia... Nie mogła uwierzyć. Przeszłość zagrzebała za sobą, nie chciała do niej wracać. A jednak ktoś znał ich sekrety... Tylko kto?
Wraz z Cole, bratem zmarłej Emily, z którym niegdyś łączyła ją miłość, oraz z Madison i Laurą, pozostałymi dziewczynami z Wspaniałej Czwórki, Natalie próbuje rozwikłać tajemnicę. Rozpoczynają więc własne śledztwo, zanim wybuchnie skandal i wszyscy dowiedzą się, że fikcja w rzeczywistości jest prawdą.
Garrett Malone, autor ich ,,pamiętnika", nie wyglądał znajomo, jednak uciekł, gdy zobaczył dziewczyny. Czy to on stoi za spisaniem wszystkich przeżyć, czy może miał wspólnika?
Ale nie to jest najgorsze. Najokrutniejsze było to, że w zakończeniu ,,Upadłych aniołów" winna śmierci Emily jest Natalie. Musi więc oczyścić swoje nazwisko, choć nie wie jak. Tego koszmarnego dnia była na tyle pijana, że wszystkie wydarzenia pamięta jak za mgłą. Ponadto nowe dowody wskazują, że jednak ktoś stoi za upadkiem przyjaciółki... Tylko kto? Może faktycznie ona?

To jedna z tych książek, przy których ostatkiem sił powstrzymujesz się, aby nie zerknąć na ostatnią stronę i nie sprawdzić zakończenia. Poległam, jednak Pani Freethy tak umiejętnie napisała ostatnie słowa, że nadal nie sposób było przewidzieć kto za tym wszystkim stoi. W mojej głowie musiałam sama wszystko powiązać. Kiedy myślałam, że już znam przestępcę, nagle stało się takie BUM!, że znowu nie byłam niczego pewna. A może to on? A może ona?
A może to któraś z nich?
Obiecuję, że na końcu będziecie mieć sieczkę z mózgu. Po prostu przy tej autorce trzeba być przygotowanym na głębokie doznania. Na tajemnice, na miłość, na przyjaźń, na rozczarowania...
Na wszystko. Jedynie nie na nudę.

,,W życiu nie chodzi jedynie o zarabianie, lecz o zajmowanie się czymś, co się kocha. (...) Ja twierdzę, że powinniśmy skupić się na tym, żeby być szczęśliwym już teraz, a przyszłość sama się o siebie zatroszczy. (...) Postarajmy się, żeby to była prawda."

Oprócz zagadki do rozwiązania, możemy dowiedzieć się czegoś na temat mocy przyjaźni. Czy stare uczucia mogą przetrwać?
Emily była kochaną osobą, która dopiero zaczynała swoje życie. Była zbyt młoda, by umierać. Nie zwiedziła Świata, nie założyła rodziny, nie spełniła marzeń. Dopiero na studiach otrzymała trochę wolności i mogła poszaleć. Zawarła przyjaźnie z dziewczynami, które po prostu ją wielbiły. Była jak mistyczna wróżka, która kolorowała ich szare życie.
Ale jej już nie było. Zostały za to trzy z nich.
Czy po latach nadal czuły się ze sobą związane? Każda z nich ma problemy. Każda z nich ma sekrety. I każda potrzebuje osoby, której mogłyby się wyżalić...
Emocje aż biją od tej książki. Wspomnienia budzą nasze serce do życia i, tak jak główni bohaterzy, nie możemy uwierzyć, że to wydarzenie jest prawdą. Czemu umarła, gdy życie dopiero się zaczynało?

To już trzecia powieść Barbary Freethy, którą miałam zaszczyt przeczytać. Nie dziwię się wcale, że stale gości na listach bestsellerów New York Timesa. Budzi w swoich czytelnikach wszelkie emocje i nie sposób jest przerwać lektury. Amerykanka pisze powieści obyczajowe i romanse z wątkami kryminalnymi, w których do ostatniej strony nie możemy być pewni zakończenia. Żałuję, że nie jest w Polsce aż tak znana, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Powinna zabłysnąć i każdy powinien o niej usłyszeć. Jest jedną z moich ulubionych autorek, które nie rozczarowują z kolejnym tomem. Zachęcam więc do przeczytania, bo naprawdę warto!

,,Wszystko, czego pragnęła" jest tym, czego Ty pragniesz. Nie wiesz czego pragniesz? No problem, tu znajdziesz wszystko.

Ocena: 5+/6

Za możliwość przeczytania dziękuję
Wydawnictwu BIS

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!