Serdecznie zapraszam do przeczytania wywiadu z Martą Motyl, autorką ,,Odcieni czerwieni", przeprowadzonego przez Stan: Zaczytany.
|
Fotografia: Beata Kubiak |
Stan: Zaczytany: Magda to dość ostentacyjna osoba. Biseksualistka jest pełna nietuzinkowych marzeń. Pragnie zasmakować kobiecego ciała, ale jednocześnie poczuć w sobie miłość. Ciekawi mnie, jak powstała ta postać? Opowiesz nam tę historię?
Marta Motyl: Biseksualizm Magdy zaczął kształtować się już w dzieciństwie. Poznanie, jak to jest, gdy kobieta kocha kobietę (miłością fizyczną i duchową), nie stanowi dla takiej osoby jak ona nietypowego marzenia. Wynika z tego, że z czasem weszła mocniej w swoje potrzeby, na co wpłynęły też różne wydarzenia.
Postać ta powstała dlatego, że chciałam powołać do życia niejednoznaczną, odważną i szczerą aż do bólu bohaterkę. Tematy, które poruszyłam w jej historii, np. testowanie granic psychicznych, zgłębianie orientacji seksualnej, autodestrukcja, uzależnienia, przemoc w rodzinie i w związku, są według mnie ważne. Jednak często są zbyt upraszczane. Z kolei kobiety, które zetknęły się z nimi bezpośrednio, wolą przemilczeć bolesne doświadczenia. A literatura pozwala na więcej. Magda porzuca wstyd, mówiąc o tym, co trudne, bez zahamowań. Dla mnie pisanie jest jak sięganie do skrzyni. Znajduję się w niej ja i pobudzające mnie przeżycia, moja wyobraźnia, ludzie, których spotkałam i ich opowieści.
Są tam również poznane przeze mnie książki, artykuły, obrazy, piosenki, filmy. Biorę ze skrzyni to, czego potrzebuję, by stworzyć daną osobę. Bazuję i na logice, i na intuicji. W tym procesie bohaterka coraz bardziej staje się sobą, rozwija się i czasami to ja muszę się jej podporządkować. Albo jeszcze inaczej: Magda jest jak melodia, która powstała z wielu inspiracji, ale zyskała własne, niepowtarzalne cechy.
Stan: Zaczytany: Bardzo wartościowa ta skrzynia i muszę przyznać, że choć ,,Odcienie czerwieni" to dość krótka powieść, to zawartość jest wypełniona po brzegi. Można znaleźć inspirację do działania, możliwość zerknięcia w swoje wewnętrzne "ja" i dojrzeć także codzienną problematykę ludzką. Osobiście bardzo podobał mi się epizod o używkach. Miłość jest zaślepiona wiarą i nadzieją w drugą osobę. Znam wiele przypadków, gdzie partnerzy znajdują się w podobnej sytuacji. Ciekawi mnie Twoje zdanie na ten temat. Czy warto dać szansę związkowi, gdy jeden z partnerów stawia na pierwszym miejscu alkohol, narkotyki lub inne używki? Czy raczej jest cienka szansa na zmianę drugiej osoby?
Marta Motyl: O, zauważyłam, że ten epizod przyciąga uwagę wielu kobiet. Z jednej strony każdy zasługuje na danie mu drugiej szansy i jeżeli znajdzie w sobie siłę do zmiany, ale prawdziwej, odpowiednie wsparcie ze strony ukochanej czy ukochanego jest wspaniałe i budujące. Myślę, że przede wszystkim osoba uzależniona musi nosić w sobie pragnienie uwolnienia się od nałogu i działać w tym celu. Jeżeli ona go nie ma, partner/partnerka może stracić głos od kolejnych „kazań”, dzwonić po terapeutach i umawiać na wizyty, które nigdy się nie odbędą, wyrzucać do kosza używki, które i tak „magicznie” znów się pojawią w domu. Równie dobrze może zacząć robić piruety, wyjdzie na to samo – czyli na nic. Jeżeli ktoś uzależniony nie chce się zmienić, nie pomoże mu nawet stu psychologów i wielka, nieskończona miłość. Zacznie się raczej wielka rozpacz tej drugiej osoby, że mimo tylu uczuć i starań wciąż jest tak samo albo i gorzej. Sądzę, że gdy nie widać efektów obiecanej zmiany (tu liczą się działania, nie słowa), trzeba przecierpieć utraconą miłość i po prostu odejść. Co prawda uczymy się na błędach, ale o ile mniej bolesne jest ich unikanie...
Stan: Zaczytany: Zaufanie to podstawa, aby zbudować jakąkolwiek pozytywną i bliską relację międzyludzką. Jednak kiedy zaufanie podupadnie, ciężko jest je zbudować na nowo.
Jakie jeszcze ludzkie wartości są dla Ciebie ważne? Co musi mieć w sobie człowiek, aby stał się dla Ciebie osobą, z którym mogłabyś spędzać czas? I przede wszystkim - jakich wartości Twoim zdaniem brakuje u ludzi w dzisiejszych czasach?
Marta Motyl: Zaufanie sprawia, że buduje się takie porozumienie, które pozwala spędzić cudowny dzień na wspólnym byczeniu się w powyciąganych swetrach. Nie trzeba nic wtedy mówić, wystarczy być. Istotne są dla mnie szacunek, poczucie, że zainteresowanie nie gaśnie, akceptacja dla pasji, opiekuńczość.
Nie mam modelu idealnego towarzystwa dla mnie, musi między mną a drugą osobą zaiskrzyć. W ludziach cenię otwarty umysł, tolerancyjność, twórczą naturę, spontaniczność, poczucie humoru. Bardzo lubię osoby, które emanują kojącym ciepłem, podchodzą do życia pogodnie, nie przejmują się wszystkim dogłębnie. Wystarczy ich uśmiech i wszystko wraca na swoje miejsce. Od lat przyciągają mnie też oryginały i dzikie serca, co kończy się co najmniej burzą z piorunami.
Teraz coraz ważniejszy jest dla mnie stosunek bliskich do mojego pisania. Nie wyobrażam sobie dłuższej przyjaźni z kimś, kto nie toleruje mojej twórczości i mnie w niej nie wspiera.
W dzisiejszych czasach właśnie brakuje mi zatrzymania się przy takich pytaniach: „Co jest dla ciebie ważne u ludzi?”. Czy ktoś się głębiej nad tym zastanawia, poza wywiadami i gabinetami psychoterapii? Nie podoba mi się, że słowo „dusza” dla współczesnego człowieka nabiera pretensjonalnego brzmienia. Nie cierpię też współczesnego silenia się na oryginalność za wszelką cenę, zachęcania w reklamach „Spersonalizuj tę rzecz, bądź szczególny”. Każdy człowiek jest niepowtarzalny już z natury, żadna rzecz mu tego nie podkręci, dopóki nie dojdzie do tego „na czysto”. Brakuje mi szacunku dla artystów i ich wysiłku. Twórcy często uważani są za dziecinnych wariatów, dezerterów z realności, nieudaczników. A ich intencje i koszt psychiczny, jaki ponoszą, by osiągnąć dany efekt, pozostają nieważne. Dopiero wtedy, gdy osiągną sukces i sporo przy tym zarobią, otrzymują ten szacunek.
Stan: Zaczytany: Tak, zgadzam się stanowczo z Twoim zdaniem. Brakuje tolerancji i szacunku, zresztą nie tylko dla artystów, ale także i do innych osób. Świat jest szary, ale tylko ludzie mogą go ubarwić, dając innym szczęście. Niestety, jest to rzadko spotykany zabieg.
A jakie masz zdanie odnośnie samookaleczenia? Magda, główna bohaterka Twojej książki, często raniła siebie, aby przenieść swój wewnętrzny ból na zewnątrz. Czy akceptujesz tego typu zachowanie?
Marta Motyl: Rozumiem autodestrukcyjne osoby i ich pobudki. Ale tak jak przy każdym uzależnieniu, ulga jest chwilowa, potem cały ból wraca. Sądzę, że człowiek, który zaczyna się okaleczać, nie jest świadomy wielu procesów, jakie nastąpią niezależnie od niego. A zarzuca on sobie na plecy ciężki bagaż, przywołuje myśli samobójcze, do tego przyciąga osoby, które też go okaleczają - swoimi słowami i zachowaniami. Samookaleczenie według mnie nie jest wyjściem z trudnych emocji, jest wejściem w ich zaklęty krąg, tak jak u Magdy.
Stan: Zaczytany: W takim razie co innego byś im doradziła?
|
Marta Motyl z egzemplarzem swojej książki |
Marta Motyl: Najlepiej, by zaczęły uczęszczać do psychologa na terapię. Uważam, że dużą rolę odgrywa zrozumienie problemu i dotarcie do tego, co go spowodowało. Nie mniej ważne jest podzielenie się z kimś zaufanym tą tajemnicą, by jeszcze bardziej zmobilizować się do skończenia z autodestrukcją. Pozbywanie się złych emocji poprzez wypisywanie ich czy wymalowywanie też przyniesie ulgę. Z tego, co wiem, w różnych artykułach na ten temat radzi się, by zastąpić żyletkę np. kostkami lodu przesuwanymi po skórze. Wykorzystuje się wtedy zastępczy gest, który nie przynosi szkody, a daje pewne wrażenia. W Internecie są dostępne teksty na ten temat
. Jest też np. książka "
Życie po samookaleczaniu" autorstwa Ulrike Schmidt i Kate Davidson. Reasumując: myślę, że jeśli chce się przezwyciężyć problem, trzeba po pierwsze wyjść ze swojej klatki i nie bać się sięgnąć po pomoc.
Stan: Zaczytany: To jest najważniejsze, zdecydowanie się zgadzam. Zresztą ludzka psychika nie ma granic, każdy człowiek w inny sposób potrzebuje ratunku. Czasem nawet specjalista nie pomaga, gdy wewnętrznie sami nie chcemy się zmienić i zauważyć swoich problemów. Ważna jest więc wewnętrzna siła.
Kolejnym punktem naszego wywiadu jest rozmowa o seksie. Zdradź nam, czy uważasz, że seks jest istotny w życiu człowieka? Co dzięki niemu zyskujemy?
Marta Motyl: Tak, uważam, że seks jest ważny. Dla każdego pełni inną funkcję i daje inne zyski, zgodne z aktualnymi potrzebami i rodzajem związku. Np. pobudza do życia, dzięki niemu mocniej krąży krew, karmi zmysły, daje poczucie bliskości, zaspokaja potrzebę czułości i bycia czułym, dowodzi zaangażowania i miłości, pozwala poznać własne granice lub je poszerzać, utwierdza w atrakcyjności.
Stan: Zaczytany: A jaką masz tolerancyjność do biseksualistów i homoseksualistów? Wykreowałaś bohaterkę, która lubi i mężczyzn, i kobiety. Czy od początku akceptowałaś homoseksualizm? Czy wpłynęły na to późniejsze czynniki? Nasze społeczeństwo w większości nie akceptuje homoseksualizmu, więc co w ogóle sądzisz o tej nietolerancji?
Marta Motyl: Uważam, że każdy człowiek ma prawo do spełnionej miłości niezależnie od tego, czy jest heteroseksualny, homoseksualny, biseksualny. Wszyscy ludzie, bez względu na orientację, tak samo pragną uczuć. Według mnie liczy się jakość relacji, a nie to, czy jest heteroseksualna czy homoseksualna. Akceptowałam i akceptuję homoseksualizm i związki tego typu. Epizod z miłością kobiety do kobiety pojawił się już w mojej debiutanckiej powieści „
KochAna. W pułapce anoreksji i bulimii”. Uważam, że nietolerancja jest objawem siedzenia w ciasnych poglądach i strachu przed tym, co nieznane. Często osoby nietolerancyjne nie mają w swoim otoczeniu homoseksualistów i są uprzedzone do nich z góry. Wyładowują swoją wewnętrzną frustrację i agresję na „innych”, którym przypisują cechy, jakich oni wcale nie posiadają. Sytuacja może się magicznie zmienić, gdy ci uprzedzeni poznają osobę o innej orientacji, porozmawiają z nią i okaże się, że ona nie jest kaczką-dziwaczką.
Stan: Zaczytany: Również uważam, że ludzie zamykają się w bezpiecznej klatce i nie próbują zrozumieć innych. Dla nich to, co pospolite, stanowi normalność i nawet nie starają się zrozumieć innej ideologii, potrzeb i myśli.
Ale przejdźmy ponownie do książki. Jak zrodził się pomysł na tę powieść? Dlaczego postanowiłaś uwzględnić tak bardzo ważne tematy w powieści erotycznej?
Marta Motyl: Przychodzi czas, gdy czuję, że ta moja „skrzynia” jest wyładowana przeżyciami i inspiracjami, które odciskają na mnie taki wpływ, że potrzebuję ich wyrażenia, wyrzucenia z siebie. Inaczej będę przeciążona, poza tym będę pluła sobie w brodę, że mam ciekawy materiał, z którym nic nie robię. Od dawna interesuję się zgłębianiem psychiki, lubię też zestawiać ze sobą różne tematy i szukać w nich wspólnoty. Na początku myślałam o książce, która będzie traktować o uzależnieniu od mocnych wrażeń, płynących z miłości, używek, okaleczania się, sztuki. O naturze odurzenia. Potem wpadłam na pomysł, by rozkosz przeplatała się z autodestrukcją, a główna bohaterka odczuwała pożądanie i wobec mężczyzn, i kobiet. W głowie grał mi genialny tytuł powieści Orhana Pamuka „Nazywam się Czerwień”. Spowodował, że wpadłam na hasło: „od czerwieni namiętności do czerwieni krwi”. Stało się szkieletem, wokół którego budowałam „czerwoną” historię. W pracy magisterskiej zgłębiałam temat lalki w sztuce współczesnej, w tym motyw Lolity. Odpowiadające mu dzieła porównywałam z powieścią Nabokova - m.in. stąd wzięła się w „Odcieniach…” nimfetka. Każdy wątek z mojej książki ma swoją historię i trudno mi wskazać jeden, jedyny moment, gdy powstał pomysł. Pomysł się kształtował.
Powieść miała wydobyć na powierzchnię to, co ukrywane. Zarówno o seksie, jak i o tematach, jakie poruszyłam, rzadko mówi się otwarcie, stąd całkiem naturalne było dla mnie połączenie erotyki akurat z takimi zagadnieniami. Tym bardziej mi pasowało, że całość miała zyskać charakter intymnych zwierzeń – uwielbiam pierwszoosobową narrację.
Stan: Zaczytany: Widzę, że w swoją książkę wkładasz nie tylko słowa, ale także i życie. To się czuje i bardzo ceni.
A zdradzisz nam coś na temat drugiej części ,,Odcieni..."? Czy to będzie kontynuacja losów głównej bohaterki z ,,Odcieni czerwieni", czy raczej coś nowego, ale o podobnej wartości?
Marta Motyl: Rzeczywiście zależy mi na tym, by każda opisywana historia tętniła życiem, emocjami, ale zawsze podkreślam, że na jej potrzeby korzystam z różnych żyć i z fantazji. Druga część będzie dotyczyła tej samej bohaterki. Opowie ona, co dalej wciągnęło ją w swój wir. Pokaże, co jest w niej niezmienne, a co uległo zmianom. Pojawią się nowe postacie, jednak nastąpi też jeden wielki, wybuchowy powrót do kogoś z przeszłości. Narratorka znów zaskoczy w niej czytelników – mam nadzieję, że nieraz. :)
Stan: Zaczytany: Już nie mogę się doczekać, aby przeczytać kontynuację!
:)
A tak poza tym - zawsze ciekawi mnie miejsce, w którym pisarz konstruuje swoją powieść. Wyznasz nam, jak wygląda Twoje stanowisko pracy i jakie rzeczy towarzyszą zawsze, podczas pisania?
Marta Motyl: Cieszę się, że jesteś jej ciekawa! Moje biurko stoi niedaleko okna, więc w jasnym, nasłonecznionym miejscu. Nad nim wiszą półki z książkami. Kiedy siedzę przy laptopie, przed sobą widzę karteczki z wypisanymi motywacjami i marzeniami, kilka pocztówek, kalendarz, w którym zakreślam różne daty. Na biurku stoi pojemnik z długopisami, ozdobiony w motyle i świeczka (czasami palę też kadzidełka). Zwykle obok nich leży mój notatnik, aktualnie czytana książka, pudełko na okulary. Towarzystwa dotrzymują im kubki, których wraz z upływem dnia przybywa. Po prawej stronie biurka panuje bałagan, ale po lewej musi być porządek i stoi tylko jeden kubek (śmiech). Miejsce nie jest dla mnie bardzo ważne. Myślę, że w komórce pod schodami pisałabym tak samo – byle była ze mną kawa i cisza.
Stan: Zaczytany: Bardzo kreatywne miejsce pracy! I to nie jest bałagan, tylko nieład artystyczny - jak to jedna nasza kochana czytelniczka określa. :)
Dziękujemy bardzo za możliwość przeprowadzenia ambitnego wywiadu. Dowiedzieliśmy się wiele o Tobie, Twoich spostrzeżeniach oraz o książce, ale przede wszystkim poruszyliśmy bardzo ważne tematy, o których ludzie zazwyczaj nie rozmawiają.
Chciałabym jeszcze Cię poprosić, abyś ostatnie swoje zdania skierowała do czytelników.
Marta Motyl: Rzeczywiście „nieład artystyczny” zawsze lepiej brzmi. :) Ja również dziękuję Ci za wywiad, za pomysłowe pytania, dzięki którym mogłam szerzej odnieść się do tematów z powieści i wielu innych. Cieszę się, że pokazałam trochę tego, co jest „za kulisami”. Na koniec chciałam zachęcić Czytelników do lektury „Odcieni…”, czyli do odbycia szalonej podróży poza granice wstydu i kontroli. Wtedy sami przekonacie się, jaka odległość dzieli pożądanie od zatracenia, a ból od nałogu. Podzielcie się potem wrażeniami.
Fanpage Marty Motyl
Jeszcze raz dziękujemy Autorce za udzielenie nam wywiadu. A Was zachęcam do sięgnięcia po ,,Odcienie czerwieni". Niech ta książka zabarwi Waszą wyobraźnię na czerwono! :)