-->

sobota, 23 kwietnia 2016

#67 Ocalenie Callie i Kaydena

Autor: Jessica Sorensen
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 384
Data wydania: 19 października 2015
Cykl: The Coincidence (tom 2)

Druga część przedstawia dalsze losy Callie i Kayden'a, którzy zostają postawieni przed trudnym wyborem. Chłopak stoi w obliczu groźby oskarżenia przed sądem o pobicie, jedynym sposobem na uratowanie go jest wyjawienie Callie jej tajemnicy z przeszłości. Kayden mimo swojego położenia, chce chronić dziewczynę, nawet, jeśli tym samym ma ją stracić.

Mroczne sekrety potrafią zatruwać życie, nie pozwalają wydostać się z ich szponów. Chcą zaciągnąć nas na samo dno, pragną naszego cierpienia. Żeby je pokonać potrzeba wielkiej siły, osoby, która mogłaby podać nam pomocną dłoń i pomóc nauczyć się na nowo życia. Wydaje się, że dla Callie właśnie Kayden jest taką osobą, ale co jeśli nagle zacznie się od niej oddalać?

Autorka po raz kolejny wciąga nas w wykreowany świat, sprawia że czujemy się niczym na rollercoasterze przez mieszankę emocji głównych bohaterów. Ich decyzje są sprzeczne z ich myślami, uczą się poznawać siebie na nowo. Niekiedy czują się niepewnie w swoim towarzystwie, powoli się od siebie oddalają, żeby móc znów zawalczyć o siebie.

Czytając ten tom przez moją głowę przetoczyło się wiele myśli, nie raz byłam sfrustrowana toczącą się fabułą. Kiedy już myślałam, iż zgadłam jak potoczy się dalszy ciąg, kończyło się to zupełnie inaczej. Dla głównych bohaterów ich sytuacja będzie małym egzaminem życia. Będą testowali siebie, swoje lęki oraz czy potrafią przeciwstawić się własnemu milczeniu przeciwko bolesnym wspomnieniom.

Callie wie, że bez Kayden'a nie da sobie rady, ale czy myśl o jego utracie przezwycięży trwogę pomysłu przerwania ciągłego milczenia i powiedzeniu prawdy. Na pewno będzie ciężko zburzyć mur, który budowało się wokół siebie przez te wszystkie lata. Dziewczyna ma różne, sprzeczne myśli również ze względu na to, że nie wie jak zareagują jej rodzice, a zwłaszcza jej matka, która wręcz nie znosi słuchać o złych wydarzeniach, jakby wmawiała sobie, że nie ma zła na tym świecie.

Czy Callie zdoła powiedzieć prawdę, aby ocalić Kayden'a? Czy Kayden będzie wystarczająco silny, aby zrzucić kajdany mrocznego sekretu okrywającego jego rodzinę? Czy oboje zdołają siebie uratować?

Ocena:5+/6

Autor: Lifeisbrutal

#66 Przypadki Callie i Kaydena



Autor: Jessica Sorensen
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 368
Data wydania: 8 czerwca 2015
Cykl: The Coincidence (tom 1)

Przechodziłam kilka razy koło niej w bibliotece szukając czegoś odpowiedniego do zabicia czasu, lecz pozostawała niezauważona. Gdyby nie moja ulubiona bibliotekarka pewnie dalej nie miałabym o niej pojęcia, dlatego jestem dozgonnie wdzięczna za wskazanie mi tej książki, która stała się moim narkotykiem.

Jak wiele razy myśleliście, że coś jest waszą winą i chcieliście stać się niewidzialni? Pewnie o wiele razy za dużo, tak jest również z główną bohaterką. Callie jest dziewczyną, którą cała szkoła uznaje za dziwadło przez jej wygląd i zachowanie, staje się powoli niezauważalna niczym powietrze. Sama w końcu do tego dąży, przez jedno wydarzenie z przeszłości, które zmieniło ją i jej pogląd na cały świat. W końcu, jaka dziewczynka zgwałcona w wieku dwunastu lat, nie chciałaby być niezauważona już przez nikogo?

Przeznaczenie a może przypadek sprawia, że Callie ratuje Kayden'a przed ostatecznym ciosem, do którego się szykował jego ojciec. Rodzina chłopaka zawsze sprawiała pozory pełnej miłości i bezpieczeństwa, wszystko było jednak przykrywką dla ojca, który jest tyranem. Callie była świadkiem właśnie jednej z sytuacji, kiedy to tata Kayden'a tracił kontrolę nad sobą i swoim zachowaniem.

Autorka porusza tematy, które mogą dotyczyć każdego z nas, idealnie opisuje uczucia, przemyślenia oraz zachowania głównych bohaterów. Wciąga nas w tamten świat, że niekiedy może nam się zdawać, iż są to nasze przeżycia.

Od pierwszych stron wiedziałam, że na długi czas ta historia zapadnie mi w pamięć, uwielbiam, kiedy autor potrafi poruszać trudne tematy. Jeśli zdarza się, że ktoś zacznie się zagłębiać w te tereny, to nie umie zapisać historii w sposób, który zachęciłby czytelnika do przeczytania książki.

Mroczna przeszłość krocząca za Callie i straszna teraźniejszość Kayden'a to nie są zbyt łatwe przeżycia, która można pokonać z dnia na dzień. Nie każdy człowiek wytrzymałby również taką presję na psychikę, prędzej czy później zaczyna myśleć się o samobójstwie. Nie wierzy się, że byłby ktoś w stanie nam pomóc, lęk zawłada naszym życiem i staje się myślą numer jeden każdego ranka.

Co się stanie, kiedy Callie i Kayden znowu się spotkają tym razem poza rodzinnym miastem, na studiach? Co jeśli chłopak będzie chciał bardziej poznać dziewczynę? Co się wydarzy, kiedy dowie się o jej przeszłości i dlaczego tak się zachowywała przez ostatnie lata?

Ocena: 5+/6
Autor: Lifeisbrutal

czwartek, 21 kwietnia 2016

Wywiad z Martą Motyl

Serdecznie zapraszam do przeczytania wywiadu z Martą Motyl, autorką ,,Odcieni czerwieni", przeprowadzonego przez Stan: Zaczytany.


Fotografia: Beata Kubiak





Stan: Zaczytany: Magda to dość ostentacyjna osoba. Biseksualistka jest pełna nietuzinkowych marzeń. Pragnie zasmakować kobiecego ciała, ale jednocześnie poczuć w sobie miłość. Ciekawi mnie, jak powstała ta postać? Opowiesz nam tę historię?

Marta Motyl: Biseksualizm Magdy zaczął kształtować się już w dzieciństwie. Poznanie, jak to jest, gdy kobieta kocha kobietę (miłością fizyczną i duchową), nie stanowi dla takiej osoby jak ona nietypowego marzenia. Wynika z tego, że z czasem weszła mocniej w swoje potrzeby, na co wpłynęły też różne wydarzenia.
Postać ta powstała dlatego, że chciałam powołać do życia niejednoznaczną, odważną i szczerą aż do bólu bohaterkę. Tematy, które poruszyłam w jej historii, np. testowanie granic psychicznych, zgłębianie orientacji seksualnej, autodestrukcja, uzależnienia, przemoc w rodzinie i w związku, są według mnie ważne. Jednak często są zbyt upraszczane. Z kolei kobiety, które zetknęły się z nimi bezpośrednio, wolą przemilczeć bolesne doświadczenia. A literatura pozwala na więcej. Magda porzuca wstyd, mówiąc o tym, co trudne, bez zahamowań. Dla mnie pisanie jest jak sięganie do skrzyni. Znajduję się w niej ja i pobudzające mnie przeżycia, moja wyobraźnia, ludzie, których spotkałam i ich opowieści. Są tam również poznane przeze mnie książki, artykuły, obrazy, piosenki, filmy. Biorę ze skrzyni to, czego potrzebuję, by stworzyć daną osobę. Bazuję i na logice, i na intuicji. W tym procesie bohaterka coraz bardziej staje się sobą, rozwija się i czasami to ja muszę się jej podporządkować. Albo jeszcze inaczej: Magda jest jak melodia, która powstała z wielu inspiracji, ale zyskała własne, niepowtarzalne cechy.


Stan: Zaczytany: Bardzo wartościowa ta skrzynia i muszę przyznać, że choć ,,Odcienie czerwieni" to dość krótka powieść, to zawartość jest wypełniona po brzegi. Można znaleźć inspirację do działania, możliwość zerknięcia w swoje wewnętrzne "ja" i dojrzeć także codzienną problematykę ludzką. Osobiście bardzo podobał mi się epizod o używkach. Miłość jest zaślepiona wiarą i nadzieją w drugą osobę. Znam wiele przypadków, gdzie partnerzy znajdują się w podobnej sytuacji. Ciekawi mnie Twoje zdanie na ten temat. Czy warto dać szansę związkowi, gdy jeden z partnerów stawia na pierwszym miejscu alkohol, narkotyki lub inne używki? Czy raczej jest cienka szansa na zmianę drugiej osoby?

Marta Motyl: O, zauważyłam, że ten epizod przyciąga uwagę wielu kobiet. Z jednej strony każdy zasługuje na danie mu drugiej szansy i jeżeli znajdzie w sobie siłę do zmiany, ale prawdziwej, odpowiednie wsparcie ze strony ukochanej czy ukochanego jest wspaniałe i budujące. Myślę, że przede wszystkim osoba uzależniona musi nosić w sobie pragnienie uwolnienia się od nałogu i działać w tym celu. Jeżeli ona go nie ma, partner/partnerka może stracić głos od kolejnych „kazań”, dzwonić po terapeutach i umawiać na wizyty, które nigdy się nie odbędą, wyrzucać do kosza używki, które i tak „magicznie” znów się pojawią w domu. Równie dobrze może zacząć robić piruety, wyjdzie na to samo – czyli na nic. Jeżeli ktoś uzależniony nie chce się zmienić, nie pomoże mu nawet stu psychologów i wielka, nieskończona miłość. Zacznie się raczej wielka rozpacz tej drugiej osoby, że mimo tylu uczuć i starań wciąż jest tak samo albo i gorzej. Sądzę, że gdy nie widać efektów obiecanej zmiany (tu liczą się działania, nie słowa), trzeba przecierpieć utraconą miłość i po prostu odejść. Co prawda uczymy się na błędach, ale o ile mniej bolesne jest ich unikanie...


Stan: Zaczytany: Zaufanie to podstawa, aby zbudować jakąkolwiek pozytywną i bliską relację międzyludzką. Jednak kiedy zaufanie podupadnie, ciężko jest je zbudować na nowo. Jakie jeszcze ludzkie wartości są dla Ciebie ważne? Co musi mieć w sobie człowiek, aby stał się dla Ciebie osobą, z którym mogłabyś spędzać czas? I przede wszystkim - jakich wartości Twoim zdaniem brakuje u ludzi w dzisiejszych czasach?

Marta Motyl: Zaufanie sprawia, że buduje się takie porozumienie, które pozwala spędzić cudowny dzień na wspólnym byczeniu się w powyciąganych swetrach. Nie trzeba nic wtedy mówić, wystarczy być. Istotne są dla mnie szacunek, poczucie, że zainteresowanie nie gaśnie, akceptacja dla pasji, opiekuńczość.
Nie mam modelu idealnego towarzystwa dla mnie, musi między mną a drugą osobą zaiskrzyć. W ludziach cenię otwarty umysł, tolerancyjność, twórczą naturę, spontaniczność, poczucie humoru. Bardzo lubię osoby, które emanują kojącym ciepłem, podchodzą do życia pogodnie, nie przejmują się wszystkim dogłębnie. Wystarczy ich uśmiech i wszystko wraca na swoje miejsce. Od lat przyciągają mnie też oryginały i dzikie serca, co kończy się co najmniej burzą z piorunami.
Teraz coraz ważniejszy jest dla mnie stosunek bliskich do mojego pisania. Nie wyobrażam sobie dłuższej przyjaźni z kimś, kto nie toleruje mojej twórczości i mnie w niej nie wspiera.
W dzisiejszych czasach właśnie brakuje mi zatrzymania się przy takich pytaniach: „Co jest dla ciebie ważne u ludzi?”. Czy ktoś się głębiej nad tym zastanawia, poza wywiadami i gabinetami psychoterapii? Nie podoba mi się, że słowo „dusza” dla współczesnego człowieka nabiera pretensjonalnego brzmienia. Nie cierpię też współczesnego silenia się na oryginalność za wszelką cenę, zachęcania w reklamach „Spersonalizuj tę rzecz, bądź szczególny”. Każdy człowiek jest niepowtarzalny już z natury, żadna rzecz mu tego nie podkręci, dopóki nie dojdzie do tego „na czysto”. Brakuje mi szacunku dla artystów i ich wysiłku. Twórcy często uważani są za dziecinnych wariatów, dezerterów z realności, nieudaczników. A ich intencje i koszt psychiczny, jaki ponoszą, by osiągnąć dany efekt, pozostają nieważne. Dopiero wtedy, gdy osiągną sukces i sporo przy tym zarobią, otrzymują ten szacunek.

Stan: Zaczytany: Tak, zgadzam się stanowczo z Twoim zdaniem. Brakuje tolerancji i szacunku, zresztą nie tylko dla artystów, ale także i do innych osób. Świat jest szary, ale tylko ludzie mogą go ubarwić, dając innym szczęście. Niestety, jest to rzadko spotykany zabieg. A jakie masz zdanie odnośnie samookaleczenia? Magda, główna bohaterka Twojej książki, często raniła siebie, aby przenieść swój wewnętrzny ból na zewnątrz. Czy akceptujesz tego typu zachowanie?

Marta Motyl: Rozumiem autodestrukcyjne osoby i ich pobudki. Ale tak jak przy każdym uzależnieniu, ulga jest chwilowa, potem cały ból wraca. Sądzę, że człowiek, który zaczyna się okaleczać, nie jest świadomy wielu procesów, jakie nastąpią niezależnie od niego. A zarzuca on sobie na plecy ciężki bagaż, przywołuje myśli samobójcze, do tego przyciąga osoby, które też go okaleczają - swoimi słowami i zachowaniami. Samookaleczenie według mnie nie jest wyjściem z trudnych emocji, jest wejściem w ich zaklęty krąg, tak jak u Magdy.

Stan: Zaczytany: W takim razie co innego byś im doradziła?


Marta Motyl z egzemplarzem swojej książki
Marta Motyl: Najlepiej, by zaczęły uczęszczać do psychologa na terapię. Uważam, że dużą rolę odgrywa zrozumienie problemu i dotarcie do tego, co go spowodowało. Nie mniej ważne jest podzielenie się z kimś zaufanym tą tajemnicą, by jeszcze bardziej zmobilizować się do skończenia z autodestrukcją. Pozbywanie się złych emocji poprzez wypisywanie ich czy wymalowywanie też przyniesie ulgę. Z tego, co wiem, w różnych artykułach na ten temat radzi się, by zastąpić żyletkę np. kostkami lodu przesuwanymi po skórze. Wykorzystuje się wtedy zastępczy gest, który nie przynosi szkody, a daje pewne wrażenia. W Internecie są dostępne teksty na ten temat. Jest też np. książka "Życie po samookaleczaniu" autorstwa Ulrike Schmidt i Kate Davidson. Reasumując: myślę, że jeśli chce się przezwyciężyć problem, trzeba po pierwsze wyjść ze swojej klatki i nie bać się sięgnąć po pomoc.

Stan: Zaczytany: To jest najważniejsze, zdecydowanie się zgadzam. Zresztą ludzka psychika nie ma granic, każdy człowiek w inny sposób potrzebuje ratunku. Czasem nawet specjalista nie pomaga, gdy wewnętrznie sami nie chcemy się zmienić i zauważyć swoich problemów. Ważna jest więc wewnętrzna siła.
Kolejnym punktem naszego wywiadu jest rozmowa o seksie. Zdradź nam, czy uważasz, że seks jest istotny w życiu człowieka? Co dzięki niemu zyskujemy?

Marta Motyl: Tak, uważam, że seks jest ważny. Dla każdego pełni inną funkcję i daje inne zyski, zgodne z aktualnymi potrzebami i rodzajem związku. Np. pobudza do życia, dzięki niemu mocniej krąży krew, karmi zmysły, daje poczucie bliskości, zaspokaja potrzebę czułości i bycia czułym, dowodzi zaangażowania i miłości, pozwala poznać własne granice lub je poszerzać, utwierdza w atrakcyjności.


Stan: Zaczytany: A jaką masz tolerancyjność do biseksualistów i homoseksualistów? Wykreowałaś bohaterkę, która lubi i mężczyzn, i kobiety. Czy od początku akceptowałaś homoseksualizm? Czy wpłynęły na to późniejsze czynniki? Nasze społeczeństwo w większości nie akceptuje homoseksualizmu, więc co w ogóle sądzisz o tej nietolerancji?


Marta Motyl: Uważam, że każdy człowiek ma prawo do spełnionej miłości niezależnie od tego, czy jest heteroseksualny, homoseksualny, biseksualny. Wszyscy ludzie, bez względu na orientację, tak samo pragną uczuć. Według mnie liczy się jakość relacji, a nie to, czy jest heteroseksualna czy homoseksualna. Akceptowałam i akceptuję homoseksualizm i związki tego typu. Epizod z miłością kobiety do kobiety pojawił się już w mojej debiutanckiej powieści „KochAna. W pułapce anoreksji i bulimii”. Uważam, że nietolerancja jest objawem siedzenia w ciasnych poglądach i strachu przed tym, co nieznane. Często osoby nietolerancyjne nie mają w swoim otoczeniu homoseksualistów i są uprzedzone do nich z góry. Wyładowują swoją wewnętrzną frustrację i agresję na „innych”, którym przypisują cechy, jakich oni wcale nie posiadają. Sytuacja może się magicznie zmienić, gdy ci uprzedzeni poznają osobę o innej orientacji, porozmawiają z nią i okaże się, że ona nie jest kaczką-dziwaczką.

Stan: Zaczytany: Również uważam, że ludzie zamykają się w bezpiecznej klatce i nie próbują zrozumieć innych. Dla nich to, co pospolite, stanowi normalność i nawet nie starają się zrozumieć innej ideologii, potrzeb i myśli. Ale przejdźmy ponownie do książki. Jak zrodził się pomysł na tę powieść? Dlaczego postanowiłaś uwzględnić tak bardzo ważne tematy w powieści erotycznej?


Marta Motyl: Przychodzi czas, gdy czuję, że ta moja „skrzynia” jest wyładowana przeżyciami i inspiracjami, które odciskają na mnie taki wpływ, że potrzebuję ich wyrażenia, wyrzucenia z siebie. Inaczej będę przeciążona, poza tym będę pluła sobie w brodę, że mam ciekawy materiał, z którym nic nie robię. Od dawna interesuję się zgłębianiem psychiki, lubię też zestawiać ze sobą różne tematy i szukać w nich wspólnoty. Na początku myślałam o książce, która będzie traktować o uzależnieniu od mocnych wrażeń, płynących z miłości, używek, okaleczania się, sztuki. O naturze odurzenia. Potem wpadłam na pomysł, by rozkosz przeplatała się z autodestrukcją, a główna bohaterka odczuwała pożądanie i wobec mężczyzn, i kobiet. W głowie grał mi genialny tytuł powieści Orhana Pamuka „Nazywam się Czerwień”. Spowodował, że wpadłam na hasło: „od czerwieni namiętności do czerwieni krwi”. Stało się szkieletem, wokół którego budowałam „czerwoną” historię. W pracy magisterskiej zgłębiałam temat lalki w sztuce współczesnej, w tym motyw Lolity. Odpowiadające mu dzieła porównywałam z powieścią Nabokova - m.in. stąd wzięła się w „Odcieniach…” nimfetka. Każdy wątek z mojej książki ma swoją historię i trudno mi wskazać jeden, jedyny moment, gdy powstał pomysł. Pomysł się kształtował.
Powieść miała wydobyć na powierzchnię to, co ukrywane. Zarówno o seksie, jak i o tematach, jakie poruszyłam, rzadko mówi się otwarcie, stąd całkiem naturalne było dla mnie połączenie erotyki akurat z takimi zagadnieniami. Tym bardziej mi pasowało, że całość miała zyskać charakter intymnych zwierzeń – uwielbiam pierwszoosobową narrację.

Stan: Zaczytany: Widzę, że w swoją książkę wkładasz nie tylko słowa, ale także i życie. To się czuje i bardzo ceni. A zdradzisz nam coś na temat drugiej części ,,Odcieni..."? Czy to będzie kontynuacja losów głównej bohaterki z ,,Odcieni czerwieni", czy raczej coś nowego, ale o podobnej wartości?


Marta Motyl: Rzeczywiście zależy mi na tym, by każda opisywana historia tętniła życiem, emocjami, ale zawsze podkreślam, że na jej potrzeby korzystam z różnych żyć i z fantazji. Druga część będzie dotyczyła tej samej bohaterki. Opowie ona, co dalej wciągnęło ją w swój wir. Pokaże, co jest w niej niezmienne, a co uległo zmianom. Pojawią się nowe postacie, jednak nastąpi też jeden wielki, wybuchowy powrót do kogoś z przeszłości. Narratorka znów zaskoczy w niej czytelników – mam nadzieję, że nieraz. :)


Stan: Zaczytany: Już nie mogę się doczekać, aby przeczytać kontynuację! :) A tak poza tym - zawsze ciekawi mnie miejsce, w którym pisarz konstruuje swoją powieść. Wyznasz nam, jak wygląda Twoje stanowisko pracy i jakie rzeczy towarzyszą zawsze, podczas pisania?


Marta Motyl: Cieszę się, że jesteś jej ciekawa! Moje biurko stoi niedaleko okna, więc w jasnym, nasłonecznionym miejscu. Nad nim wiszą półki z książkami. Kiedy siedzę przy laptopie, przed sobą widzę karteczki z wypisanymi motywacjami i marzeniami, kilka pocztówek, kalendarz, w którym zakreślam różne daty. Na biurku stoi pojemnik z długopisami, ozdobiony w motyle i świeczka (czasami palę też kadzidełka). Zwykle obok nich leży mój notatnik, aktualnie czytana książka, pudełko na okulary. Towarzystwa dotrzymują im kubki, których wraz z upływem dnia przybywa. Po prawej stronie biurka panuje bałagan, ale po lewej musi być porządek i stoi tylko jeden kubek (śmiech). Miejsce nie jest dla mnie bardzo ważne. Myślę, że w komórce pod schodami pisałabym tak samo – byle była ze mną kawa i cisza.


Stan: Zaczytany: Bardzo kreatywne miejsce pracy! I to nie jest bałagan, tylko nieład artystyczny - jak to jedna nasza kochana czytelniczka określa. :) Dziękujemy bardzo za możliwość przeprowadzenia ambitnego wywiadu. Dowiedzieliśmy się wiele o Tobie, Twoich spostrzeżeniach oraz o książce, ale przede wszystkim poruszyliśmy bardzo ważne tematy, o których ludzie zazwyczaj nie rozmawiają. Chciałabym jeszcze Cię poprosić, abyś ostatnie swoje zdania skierowała do czytelników.


Marta Motyl: Rzeczywiście „nieład artystyczny” zawsze lepiej brzmi. :) Ja również dziękuję Ci za wywiad, za pomysłowe pytania, dzięki którym mogłam szerzej odnieść się do tematów z powieści i wielu innych. Cieszę się, że pokazałam trochę tego, co jest „za kulisami”. Na koniec chciałam zachęcić Czytelników do lektury „Odcieni…”, czyli do odbycia szalonej podróży poza granice wstydu i kontroli. Wtedy sami przekonacie się, jaka odległość dzieli pożądanie od zatracenia, a ból od nałogu. Podzielcie się potem wrażeniami.
Fanpage Marty Motyl

Jeszcze raz dziękujemy Autorce za udzielenie nam wywiadu. A Was zachęcam do sięgnięcia po ,,Odcienie czerwieni". Niech ta książka zabarwi Waszą wyobraźnię na czerwono! :)




RECENZJA [klik]

wtorek, 19 kwietnia 2016

#65 Od urodzenia




Autor:





Czarny humor to chyba podstawa w tej książce. Śmiałam się do łez, czytając komentarze głównej bohaterki. Jej umysł jest przeciążony rolą matki, stara się radzić ze wszystkim po swojemu. Jako że nie ma pierwowzoru, bo jej rodzicielka nie słynęła z opiekuńczości i miłości, musi sama dojść do tego, jak opiekować się synem. Popada w depresję i omamy, widzi wszystko w przyćmionym świetle. Niby to źle na nią działa, jednak dla Czytelników jest to duża porcja rozrywki. Jeśli więc nie lubicie ,,depresyjnego" humoru, chaotycznych myśli i przebiegu zdarzeń, nie znajdziecie w tej książce niczego dla siebie. Ja osobiście bawiłam się całkiem dobrze. Ale o tym zaraz...

Opis:
,,Tak opisanego macierzyństwa jeszcze w literaturze nie było…

Minął już rok, odkąd Ari – doktorantka, feministka i żona o piętnaście lat starszego od niej profesora – urodziła Walkera. Kobieta przeżywa ogromne trudności w odnalezieniu się w nowej dla siebie rzeczywistości. Nie mogąc przyzwyczaić się do specyficznego rytmu opieki nad małym dzieckiem oraz do zmian, które zaszły zarówno w jej ciele, jak i w psychice, Ari zaczyna przypominać samotne, chyboczące się na zimowym wietrze drzewo, któremu ni stąd, ni zowąd wyrwano korzenie.

Kiedy w sąsiedztwie pojawia się Mina – niegdyś kultowa piosenkarka rockowa, a teraz przyszła matka w dziewiątym miesiącu ciąży – Ari, mimo że zwykle nie ufa kobietom, widzi w niej potencjalną bratnią duszę. Wkrótce kobiety się zaprzyjaźniają i łączą siły we wspólnej macierzyńskiej walce, jaką obie na co dzień staczają. "

źródło opisu: Wydawnictwo Kobiece, 2016


Przyznam, że drażnił mnie czasem sposób myślenia Ari. Macierzyństwo jest trudne, jednak nie każda kobieta ma z nim aż taki problem. Główna bohaterka wkłada matki do jednego worka, sądząc, że wszystkie popadają w depresje i nie radzą sobie z nowym etapem życia. Oczywiście, znam przypadki, które idealnie odzwierciedlają pokazany nam w książce obraz, ale są również takie, które z radością przejmują nową rolę. To zależy od człowieka i jego organizmu. Starałam się uzasadnić jej sposób myślenia depresją poporodową, jednak... Mimo to został mi taki niesmak.

Podobały mi się natomiast ,,przejścia czasowe". Ari często wspomina czasy, kiedy nie miała jeszcze swojego synka. Co się dziwić, jeśli właśnie z jego powodu popadła w depresję? Wracała do czasów nauk, pierwszych miłostek, czasów luzu i swobody. Właściwie teraz sobie myślę, że z chęcią przeczytałabym książkę o jej początku. Interesujące, normalne życie, pełne szczęścia i niespodziewanej - zakazanej miłości. ,,Od urodzenia" byłoby dodatkiem, które pokazałoby moc prawdziwego życia. Czasem dziecko nas wzbogaca i unosimy się ponad wszystko, czasem powoduje, że spadamy z impetem na beton.

Podobała mi się także wizja matki. Jako że umarła, gdy Ari była młoda, trochę się zdziwiłam, kiedy zawitała u niej po urodzeniu dziecka. Szybko jednak zdajemy sobie sprawę, że są to tylko omamy. Jak już wspomniałam, główna bohaterka nie ma pierwowzoru matki, więc zaczęła sobie wyobrażać postać, którą dobrze znała. Co najważniejsze, nie otrzymuje od niej żadnych słów poparcia. Negatywne komentarze jeszcze bardziej wpływają na umysł głównej bohaterki. Sama zresztą dokłada oliwy do ognia, nie chcąc zaczerpnąć pomocy. Wszystko, co nie zależy od niej i nie należy do niej, jest surowo zakazane. Wszystko bierze na swoje barki, chcąc być jak najbardziej odpowiedzialną osobą.

Choć czasem odczuwamy ,,szczeniackie" zachowanie, nie można nie zauważyć, że Ari kocha swojego syna. Dba o niego, myśli tylko o nim. Wie, jakie słowa kojąco na niego działają i co dla niego dobre. Choć główna bohaterka cierpi na depresję i ma często destrukcyjne myśli, jej umysł działa jak najbardziej pozytywnie. To jest właśnie więź rodzicielska i wcale mnie nie dziwi, że są tu takie sprzeczności. Ari może jest trochę dziwna, ale naprawdę polubiłam tę postać.

Co najważniejsze, jest duża doza wulgaryzmów, które dodają do książki jeszcze więcej emocji. Podejrzewamy, że główna bohaterka była wcześniej uważana za szczęśliwą kobietę, jednak teraz, z powodu zwiększonej liczby obowiązków, jej czarna, druga strona przyćmiewa blask. Widzimy prawdziwą kobietę, silną, ale jednocześnie emocjonalnie słabą, która w kółko chodzi i zauważa wady wszechświata. Podobało mi się to, ale niestety wiem, że nie dla wszystkich będzie to odpowiednie. To już zależy od gustu.

Reasumując - książka fajna, jednak nie zadziałała na mnie, niczym pigułka antykoncepcyjna. Pokazany jest szary świat z lekkimi przebłyskami światła. Depresja głównej bohaterki jest czasem przerażająca, a niekiedy zabawna. Historia jest sama w sobie przyjemna, jednak ta pozycja nie jest dla wszystkich. Jeśli więc lubicie czytać o depresyjnym świecie, książka jest jak najbardziej dla Was odpowiednia.

Ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece



środa, 13 kwietnia 2016

#64 Odcienie czerwieni




Autor: Marta Motyl
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Liczba stron: 272
Data wydania: 2 marca 2016


Opis książki:
,,Magda jest biseksualną, uwodzicielską studentką, która interesuje się sztuką. Bardziej niż malarstwem zachwyca się jednak nastolatkami przypominającymi Lolitę i mężczyznami z diabłem za skórą. Jej życie zdominowały dwa uzależnienia: od miłości i od bólu. Tłumaczy, że przechodzi od czerwieni namiętności do czerwieni krwi. Z jednej strony, odkrywa różne oblicza przyjemności. Z drugiej jest nadwrażliwa i często czuje się zraniona. Żeby odreagować cierpienie psychiczne, okalecza się. Jest to jej nawyk, ukształtowany w dzieciństwie przeżywanym z ojcem alkoholikiem i zimną, despotyczną matką."              
źródło opisu: http://www.taniaksiazka.pl

Nie jest to mocna literatura erotyczna. Fabuła może i skupia się na losach nimfomanki, ale tutaj ważniejsza jest jej historia, początek i rozwinięcie życia seksualnego, niż sam seks. Poza tym Magda skupia się na zaspokojeniu własnego marzenia, bowiem od dawna marzy, aby uprawiać seks z kobietą. Biseksualistka pokazuje nam swoje pragnienia, swoje spostrzeżenie zarówno na mężczyzn, jak i kobiety. Wielokrotnie byłam zdumiona zachowaniem głównej bohaterki. Co może z nami zrobić uczucie gniewu, rozżalenia lub podniecenia? Wszystko. Tutaj zacierają się granice Magdy, która staje się nieobliczalna pod wpływem swoich przeżyć.

Narrator pierwszoosobowy zamienia powieść w pamiętnik. Czytając jej historię, która krok po kroku zmieniała swój czas, przeradzając się w wspomnienia z dzieciństwa, odnosiłam wrażenie, że Magda opisuje swoimi uczuciami życie. Plusem książki jest właśnie to, jak zostały przedstawione epizody. Dość często wracała do czasów dzieciństwa, do młodzieńczych lat, aby pokazać czytelnikom to, jak przeżycia i pragnienia oddziaływały na jej myśli i czyny.

Magda nie miała szczęśliwego życia. Ojciec alkoholik, matka bez serca. Brat zaś był traktowany jak królewicz, a ona sama jak Kopciuch. Mimo, że w późniejszych latach oddaliła się od rodziny, trafiała na facetów, którzy również zmieniali jej życie w piekło. Choć słowo ,,piekło" jest za mocnym słowem, bowiem główna bohaterka chciała za wszelką cenę znaleźć swoją miłość, jednak od dziecka przyzwyczajona była do bólu i nie reagowała na niego tak, jak powinna. Warto jeszcze przypomnieć, że rany nie tylko pochodzą z ciała, ale także z duszy. Tak oto przedstawiona została Magda, która za wszelką cenę chciała balansować na granicy rozkoszy a bólu.

Lekkie pióro autorki sprawia, że szybko przyswajamy sobie tę historię do myśli i serca. Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie jest to literatura dla każdego. Homoseksualizm, albo i biseksualizm nie jest zbytnio akceptowany w społeczeństwie, więc i ta powieść nie każdemu trafi w gust. Mimo to ,,Odcienie czerwieni" mają dobrą fabułę, która pozwoli nam spojrzeć na pragnienia tych właśnie osób, których nie rozumiemy. Osobiście byłam ciekawa, w jaki sposób odczuwa się pociąg do obu płci. Czy przeważa jedno? A może w tym samym stopniu? Książka skupia się na potrzebach cielesnych i emocjonalnych głównej bohaterki i choć w dalszym ciągu jest to dla mnie dość niezrozumiałe, cała historia sprawiła, że w tym przypadku nie patrzyłam na płeć bohaterów powieści. Magda po prostu szukała uczuć - duchowych i fizycznych - w każdym możliwym miejscu. Nawet u kobiet.

Dobrze jest też ukazany ból. Jeśli czujemy się pokrzywdzeni przez drugą osobę, chcemy to pokazać światu, krzywdząc siebie fizycznie. Oczywiście inni mają ,,silniejszą wolę" - że tak się wyrażę, ale są i tacy - jak na przykład Magda - którzy nie chcąc czuć psychicznej krzywdy, krzywdzą siebie fizycznie. Ewentualnie także pozwalają, aby ktoś inny ich zranił. Taki ból jest dla nich uzasadniony, kontrolowany. I choć nie jest to czyn godny polecenia, bardzo się ucieszyłam, gdy zostało to zawarte w książce. Dzięki temu bardziej poznajemy główną bohaterkę i staramy się zrozumieć jej postępowanie.

,,Odcienie czerwieni" to dobra książka, która opowiada o losie nimfomanki, zranioną przez los. Każdy ma swoje plany, marzenia, ambicje i choć jesteśmy na pozór podobni, mamy całkowicie inne priorytety. Magda to dobra, silna dusza, lecz tak bardzo pochłania ją głębia czerwieni, że gubi się w swoim życiu. Powyższa powieść jest jak najbardziej godna polecenia dla tych, którzy lubią taką tematykę. Bohaterka zaskakuje, książka wciąga, a czas przemija w zaskakującym tempie.

Polecam!

Ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Edipresse Książki

niedziela, 10 kwietnia 2016

#63 Wielki Nieobecny



Autor:
Wydawnictwo: Self publishing
Data wydania: 2015
Ilość stron: 500
Seria: Wielki Nieobecny

Opis z okładki:
,,Miłość, Przyjaźń, Namiętność oraz Dusza ale nie taka, jaką sobie wyobrażasz.

Zmieniamy się przez całe życie i nieraz udaje nam się zrobić znaczący krok, ale czy jesteśmy w stanie zmienić się radykalnie przez miesiąc? Tak, że świat już na zawsze będzie wyglądał dla nas inaczej? „Wielki Nieobecny” to książka o miłości, przyjaźni, bratniej duszy i wewnętrznej przemianie, którą przechodzi młody chłopak, sportowiec, znany podrywacz. Staje się to za sprawą Rudzielca wracającego z Indii oraz nie-
znajomej w kapelusiku, która jednym dotknięciem powala na kolana dwumetrowego dryblasa.

To książka o przemianie i otwarciu się na to, co niezwykłe, piękne i tajemnicze. O miłość życia i wielkiej namiętności ze szczyptą duchowości."


Z uporem szła mi ta książka. Lubię coś nowego, albo kiedy w książce zawarte są analizy ludzkiego zachowania, i choć tutaj jest to zawarte, jakoś mnie nie powaliła na kolana. Fabularnie książkę oceniam dość dobrze, chociaż bardziej podobały mi się koncepcje psychologiczne, ale samo czytanie nie szło mi rewelacyjnie. Wielokrotnie odkładałam ją i dopiero po paru dniach chwytałam ją w ręce. ,,Wielki Nieobecny" ma swoje duże plusy, ale są także minusy.

,,– Pamiętaj, jeśli mamy się jeszcze kiedyś spotkać, to spotkamy się, żeby nie wiem co, ponieważ w życiu nie ma przypadków."

Przeznaczenie. Odgrywa dużą rolę nie tylko w naszym życiu, ale także i w książce. Natalie oraz Karl są świadkami tego, jak dobitnie los może ich nakierować na siebie. Każdy krok, każda sytuacja i rozmowa praktycznie jest znacząca w naszej przyszłości - nawet tej dalekiej. Dlatego zaletą tej książki jest pokazanie Czytelnikom wartości życiowej. Przyznam z bólem, że aż ponadto. W każdej rozmowie między tymi dwoma bohaterami, kobieta wypowiada znaczące słowa, wręcz bardzo inteligentne. Moim zdaniem powinno zastosować się nieco mniej przekaźników informacji, bo ja - jako czytelnik - miałam zbyt wielki nawał newsów, których czasem nie rozumiałam. Rozumiałam, ale po swojemu. Sama interesuję się takimi sprawami, a mimo to głowę miałam negatywnie przeciążoną.

Chciałabym wspomnieć o medytacji. Tutaj także pojawia się taka sztuka wewnętrznego uspokojenia, dzięki której możemy skupić się na sobie i uporządkować problemy, kłębiące się w naszej głowie. Każdy człowiek żyje w świecie, w którym czas odgrywa bardzo istotną rolę. Mamy masę spraw na głowie, nie tylko dotyczące pracy, obowiązków, ale również towarzyskich. Kiedy wszystko się kumuluje, tworzy się wielka autodestrukcyjna bomba, mogąca wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. Dlatego dobrze jest, jeśli znajdziemy czas dla siebie, usiądziemy i wsłuchamy się w wewnętrzne "ja", starając się zminimalizować działanie myśli na naszą korzyść. Bardzo ważne jest, aby zaspokoić nie tylko swoje fizyczne potrzeby, ale także i psychiczne. ,,Wielki Nieobecny" ma to w sobie, że pomaga czytelnikom spojrzeć na taką sytuację. Wielu ludzi nie widzi problemu w tym, w jaki sposób działa na co dzień. Nasza siła - zarówno psychiczna, jak i fizyczna - ma ograniczone możliwości, przez co niekiedy możemy po prostu się rozładować. Powyższa książka wskazuje właśnie ten problem, bezsilność ludzką i doradza, abyśmy w końcu myśleć o sobie, swoim wnętrzu, nie tylko koncentrując się na otaczających nas problemach. Może ktoś zaczerpnie stąd inspirację? Polecam.

,,– Miłość – odparła, śmiejąc się z niego.
– Rozumiem, że chodzi o miłość, a nie o seks – wypalił dumny ze swojego odkrycia.
– Jeszcze lepiej – odparła. – Nie seks, nie miłość, tylko Miłość z wielkiej litery. "

Pokazana jest moc miłości i przyjaźni. Zbiegi okoliczności wskazują nam bratnie dusze i to od nas zależy, czy wyciągniemy rękę w kierunku naszej przyszłości. Podobała mi się moc uczuć, moc przeznaczenia. Natomiast trochę nierealistycznie pokazany został z początku główny bohater. To, że od razu zaakceptował Natalie i jej dość (z braku lepszego określenia) wariackie spostrzeżenie na świat, mija się z realizmem. Bo wyobraźcie sobie... Facet z krwi, mięśni i kości. Trener. Można nawet stwierdzić, że kobieciarz (chociaż nie odczułam, że wcześniej skupiał się na zaspokojeniu własnych potrzeb)... I z dnia na dzień postanawia porzucić swoje konwenanse i stać się osobą, która zagląda do potrzeb swojej duszy, a nie do potrzeb ciała? Nie spotkałam jeszcze osoby, która porzuciłaby swoje normy z dnia na dzień. To jakby było uzależnienie, które nie można w mig zmienić. Robi się to stopniowo, ba! nawet z wątpliwościami, także jeśli wydarzy nam się coś złego. Jesteśmy tylko ludźmi, kontrolowanymi przez nas własny umysł. A i z nim są zawsze blokady.

Plusem tej książki jest urozmaicenie. Widzimy życie, niespodziewane obroty spraw i realistyczne wpadki.  Zaletą także jest to, że fikcja jest połączona z realizmem. Ludzie szukają fantastyki wśród wampirów, wilkołaków, ale nie zauważają, że magia jest wśród nas. Trzeba po prostu przyjrzeć się uważniej.
Jednak, choć dużo się dzieje podczas tych pięciuset stron, żadna akcja nie wpadła mi na dłużej do głowy. Moim zdaniem fabuła skupia się na wewnętrznej, umysłowej transformacji i może dlatego nie mogłam przeczytać tej książki za jednym zamachem.

Są także niedociągnięcia, np. Poznajemy Natalie, która ma zapalenie krtani i mówi Karlowi, że nie jest to zaraźliwe.  Bakterie i wirusy to materiał zakaźny, więc istnieje prawdopodobieństwo, że osoba trzecia zarazi się od nosiciela. W tekście zauważyłam parę takich ,,byków", jednak żaden z nich nie wpływa jakoś na fabułę. Po prostu są to mylące czytelnika dodatki.

Jak już wspomniałam, książkę oceniam dobrze, ale patrząc na inne aspekty, niż zazwyczaj. Moim zdaniem ,,Wielki Nieobecny" nie jest dla każdego. Jest tu zawarta duchowa miłość, prawdziwa przyjaźń i działania przeznaczenia, i nie każdemu to podpasuje. Mimo to, jeśli ktoś potrzebuje pomocy w doglądnięciu własnej duszy, jak najbardziej niech sięgnie po tę książkę. Ja osobiście jakoś się nie wczułam.

Ocena: 4/6


piątek, 8 kwietnia 2016

#62 Pora chudych myszy



Autor: Wojciech Bauer
Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 299
Data wydania: 2016

Opis z okładki:
,,Thriller kryminalny z elementami ezoterycznymi, osadzony w nietypowym środowisku kopalnianych podziemi. Kiedy w jednym z chodników zostaje znalezione ciało młodej inżynier, nikt nie przypuszcza, że to początek serii nagłych zgonów. Dyrektor kopalni postanawia włączyć w śledztwo znajomego detektywa, który jako inspektor bhp ma rozejrzeć się pod ziemią. Sprawę utrudnia fakt., że jego śladem rusza płatny zabójca, wynajęty przez mafiosa, który ma do wyrównania z Nakoniecznym stare porachunki. Kiedy dochodzi do kolejnych morderstw, wśród górników narasta atmosfera grozy i strachu. W egzotycznym dla czytelniku środowisku rozgrywa się pojedynek z przeciwnikiem, który uważa kopalnię za swoje królestwo..."

Gwara śląska. To pierwsze, co chciałabym przetoczyć. Niewątpliwie jest to pozytywna cecha książki, dzięki której możemy naprawdę poczuć się jak w śląskich kopalnianych dołach. Jednak jednocześnie ciężko było mi tłumaczyć te zdania tak, aby powstały z niego rozumne słowa. Dlatego też trochę długo zajęło mi czytanie tej oto pozycji. Niemniej jednak, już po przeczytaniu powyższej lektury, nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. Jak już wspomniałam, gwara śląska jest zaletą, którą nie można pominąć. Czytanie może być trochę utrudnione, ale warto się przemęczyć, bo rezultat jest bardzo dobry. Wyobraźnia działa, przez co naprawdę trafiamy do mrocznego, podziemnego społeczeństwa, pełnego potu, węgla, pyłu i pracy.

Mrok w mroku, zgon za zgonem. Kto żyje, a kto po prostu znikł? To pytanie wciąż pojawiało mi się w głowie. Narrator trzecioosobowy pokazuje nam świat przedstawiony z kilku punktów widzenia. Widzimy to, co jest logiczne, ale również to, czego nie można w jakikolwiek sposób wyjaśnić. Czy warto wierzyć w stare legendy, czy może najlepszą opcją jest oparcie swoich przekonań na twardych dowodach? Ciężko, gdy nie ma żadnego punktu zaczepienia. Czasem lepiej jest wierzyć w bajki, które więcej mogą wyjaśnić, niż w realizm bez jakichkolwiek poszlak. To właśnie wielki plus książki, bo choć sceptyk uprze się na swoim, nasza wyobraźnia zaczyna brnąć w nielogiczną, nieuzasadnioną naukowo stronę.

Kolejnym plusem jest wielka akcja, którą właściwie się nie odczuwa. Może i są tajemnicze zgony, dodatkowe elementy kryminalne, ale wszystko jest tak delikatnie osadzone, że czytelnik odczuwa tylko prawdziwe życie. Opowiedziana historia przebiega prawdziwie, jakby pisana była na faktach. Dzięki temu łatwo jest się zaczytać w ,,Porze chudych myszy". Od początku do samego końca trzyma w napięciu.

Przy okazji napięcia... Książka jest krótka, ale zapewnia nam dużą dozę thrillera. Co fakt, przypominam sobie dwa filmy - a może i więcej?, gdzie akcja toczy się w kopalniach, jednak nie przychodzi mi do głowy żadna książka, w której możemy podróżować pod ziemią. Dlatego też za unikat daję plus. Autor miał dobry pomysł, aby porzucić konwenanse i sprowadzić Czytelników w głąb podziemi. Dodatkowym atutem jest to, że nie tylko w kopalniach możemy poczuć niebezpieczne napięcie. Na lądzie, w normalnym, słonecznym środowisku, także spotykamy się z zagrożeniem.  


Wizualizacja. Czułam duszność, pył, strach i... Obecność. To śmieszne, ale lęk przed ciemnością również zagościł we mnie, kiedy czytałam tę książkę. Klaustrofobia także się odezwała. Nie wyobrażam sobie, żebym w realnym życiu zeszła do podziemi. Już wystarczająco zagościłam w kopalniach w ,,Porze chudych myszy". A kiedy niewinna akcja przeradzała się w kolejne morderstwo... Ja podziękuję. Na lądzie jest mi wygodniej.

Trzymający w napięciu thriller jest wart przeczytania. Duża doza akcji, życia i ciekawych informacji. Może osobiście nie kręcą mnie podziemia, ale książkę z miłą chęcią przeczytałam. Warto sięgnąć po tę pozycję.

Ocena: 5+/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Videograf  


sobota, 2 kwietnia 2016

WYWIAD Z: Sylwia Trojanowska

Sylwia Trojanowska - autorka bestsellerowej trylogii o Kaśce Lasce

Zapraszamy serdecznie do przeczytania wywiadu z Sylwią Trojanowską. W wywiadzie uwzględnione są pytania od czytelników.



Stan Zaczytany: Zauważyłam, że często odwiedza Pani jakieś miejsca, które nie podlegają pod klasyczne spotkania autorskie. Z fanpage'a wnioskuję, że jest Pani... wszędzie! Od kawiarni, aż po tereny budowlane i to z wielkim uśmiechem i radością wypisaną na twarzy. Czym się Pani kieruje, aby odwiedzać takie miejsca? Co Panią skłoniło do tego, aby wprowadzić ,,spotkania autorskie" na różnorakie tereny?

Sylwia Trojanowska: Staram się odpowiadać na zapotrzebowanie Czytelników i rzeczywiście, odbywałam spotkania autorskie w różnych miejscach: w bibliotekach, ośrodkach kultury, księgarniach, czy restauracjach. Nie miejsce jest istotne, lecz ludzie, których energia i zainteresowania sprawiają, że otoczenia czasami w ogóle się nie zauważa.
A co do uśmiechu, to generalnie jestem osobą optymistycznie nastawioną do życia i staram się tym optymizmem zarażać ludzi. Z uśmiechem na twarzy łatwiej jest uporać się nawet z największymi trudnościami. Powiem, że na ostatnim moim spotkaniu śmiałyśmy się z uczestniczkami do łez. :) 



Stan: Zaczytany: Jak można wnioskować po mojej recenzji oraz opinii innych blogerów, książka nie podlega pod normalną powieść. Wiele osób może wziąć przykład z Kaśki Laski i wyleczyć swoją przypadłość. Pokazana jest siła i determinacja głównej bohaterki i wiele kobiet powinno zaczerpnąć to od niej, aby zmienić swoje nastawienie psychiczne. Jak w ogóle powstał ten pomysł? Przez jaki motyw została stworzona ,,Szkoła latania"?


Sylwia Trojanowska: Pomysł na powieść powstał wraz z napisaniem przeze mnie sztuki teatralnej dla młodzieży, która miała dotyczyć ważnego problemu społecznego. Tym ważnym problemem był brak akceptacji osób otyłych u rówieśników i problematyka otyłości w ogóle.



Stan: Zaczytany: Często tworzymy bohaterów literackich, opierając się na własnych cechach. Czy któryś bohater Panią przypomina? Czy Kaśka Laska ma w sobie tę sławną siłę po swojej Stworzycielce?

Sylwia Trojanowska: Myślę, że wiele własnych cech zaszczepiłam bohaterom i ,,Szkoły Latania" i ,,Blisko chmur", jednak żadna z postaci nie stanowi wiernego odzwierciedlenia mojej osoby. Kiedy w mojej głowie powstaje bohater, daję mu cechy wyjściowe (moje i cudze - w sumie cudze chyba częściej), ale później on już ożywa i sam się kształtuje, a ja tylko zapisuję to, co widzę oczyma wyobraźni.
Silną Kaśkę widzimy przede wszystkim w ,,Blisko chmur". Ja i siła... Hmmm... Uważam się za kobietę zdecydowaną i twardo stąpającą po ziemi, więc pewnie i w tym wypadku co nieco z moich cech przeniknęło do Kaśki. Tego nie da się uniknąć. Na szczęście. :)

Stan: Zaczytany: Fabuła pierwszej części skupia się na mobilizacji i determinacji, zaś w drugiej pokazane są psychiczne przeszkody. Zdradzisz, czego możemy oczekiwać w trzeciej, a zarazem ostatniej części? I kiedy możemy się jej spodziewać?

Sylwia Trojanowska: Jeszcze do końca nie potrafię określić, jak będzie można zakwalifikować ,,Szept wiatru". Na pewno będzie w niej dużo miłości, śmiechu, wzruszeń, ale też nie zabraknie motywacji. Ja piszę bardzo emocjonalnie, oddaję się pisaniu, bez tworzenia schematów, planów. Rys ogólny oczywiście mam, zakończenie, kamienie milowe, kluczowe sytuacje, ale to i tak nie ma znaczenia, bo to Kaśka i bohaterowie ,,Szeptu wiatru" nakreślają kierunek powieści.
Co do terminu wydania ,,Szeptu wiatru", to będzie ona dostępna w II połowie tego roku.


Stan: Zaczytany: Ze zdjęć udostępnionych na oficjalnym fanpage'u wynika, że jest Pani szczęśliwą, radosną i pełną werwy kobietą. Jak wygląda Pani życie prywatne na co dzień?



Sylwia Trojanowska: Na co dzień jestem szczęśliwą żoną i matką 15-to latka, z którym doskonale się dogaduję. Mieszkam w Szczecinie, przepięknym mieście, na skraju Puszczy Bukowej. Zawodowo jestem trenerem biznesu i coachem; wspieram ludzi w rozwoju osobistym i tym związanym z rozwojem umiejętności biznesowych.

Stan: Zaczytany: Zawsze interesuje mnie stanowisko pracy pisarza. Gdzie zazwyczaj Pani pisze? Czy stanowisko pracy jest starannie uporządkowane, czy sterty kartek, długopisów i kropel rozlanej kawy walają się wszędzie?

Sylwia Trojanowska: Generalnie moje stanowisko pracy jest uporządkowane, wszystko jest równo ułożone. Lubię harmonię. W pewnych okresach pisania, szczególnie w trakcie edycji, wokół mnie panuje największy bałagan, jest więcej kartek, na których zapisuję niejasności, pytania, błędy. Ale tylko wówczas pozwalam sobie na miszmasz.
Jeśli chodzi zaś o wygląd biurka, to jest ono całkowicie zwyczajne. Centralne miejsce zajmuje oczywiście komputer. Zawsze też mam pod ręką coś ciepłego do picia, dobrą herbatę. Poza tym świeczki, MP4, ramki ze zdjęciami, kartki i ołówki. Ot, moje biurko!

Stan: Zaczytany: Pisarz pisze, czytelnik czyta. To normalne. Ale w wolnych chwilach pisarz również zamienia się w Czytelnika. O czym lubi Pani zazwyczaj czytać? Jaki gatunek podchodzi pod Pani gust i dlaczego?

Sylwia Trojanowska: Generalnie czytuję bardzo różnorodną literaturę. Od biografii, przez powieści fantasy po literaturę dotyczącą rozwoju osobistego. Nie jestem przywiązana do jednego gatunku, ani do jednego pisarza. Sięgam po książki, które budzą moje zaufanie - to znaczy przy których będę mogła się pośmiać, wzruszyć, a także czymś zainspirować.

Stan: Zaczytany: Co jest trudniejsze - napisanie pierwszej książki, czy kolejnej?

Sylwia Trojanowska: Myślę, że pisanie każdej powieści jest po prostu inne. Nie zastanawiałam się nad tym, czy pisanie ,,Blisko chmur" było dla mnie łatwiejsze, gdyż było po prostu inne. Kiedy pisałam ,,Szkołę Latania" nie wiedziałam, czy powieść się spodoba, czy znajdzie Wydawcę, a potem Czytelników i może dlatego bardziej zapamiętam stan wyczekiwania. Przy ,,Blisko chmur" było już zupełnie inaczej, gdyż powieść została zamówiona przez Wydawnictwo, a Czytelnicy po prostu na nią czekali. :)



Stan: Zaczytany: Jaka jest Pani ulubiona książka z dzieciństwa, a jaką na tę chwilę?

Sylwia Trojanowska: W latach szkolnych duże wrażenie wywarły na mnie ,,Bajki robotów" Stanisława Lema, a później ,,Maria i Magdalena" Magdaleny Samozwaniec. Obecnie, jak już wcześniej wspomniałam, czytuję bardzo różnorodną literaturę, ciesząc serce i oczy niemal wszystkimi gatunkami literackimi. Szukam inspiracji, odpoczywam, bawię się i uczę, czytając. I to jest dla mnie najistotniejsze.



Stan: Zaczytany: Przypuszczamy, że latanie musi być niezwykłym przeżyciem. Każdy chciałby doświadczyć takiego uczucia, niestety to niemożliwe. Ale czy była w Pani życiu taka chwila, która sprawiła, że poczuła się Pani tak magicznie, jakby dostała skrzydeł?



Sylwia Trojanowska: Oczywiście, że tak! Staram się cieszyć życiem, przeżywać je radośnie, delektuję się nim. Dotyczy to zarówno życia prywatnego, jak i tego związanego z pisaniem. W pisaniu szczególnie magicznym momentem była na pewno informacja od Wydawnictwa Videograf o podjęciu się wydania mojej powieści, a potem pierwsze recenzje od blogerek, niezwykle emocjonujące listy od Czytelniczek i spotkania autorskie. Magia jest tu cały czas!

Stan: Zaczytany: To logiczne, że postacie pierwszoplanowe są najistotniejsze. Jednak moim zdaniem bez drugoplanowych bohaterów nie ma w ogóle życia w książce. W ,,Szkole latania" oraz w ,,Blisko chmur" ich nie braknie, a co najważniejsze, są idealnie wykreowani, jakby każdy z nich grał główną rolę w epizodzie. Ciekawi mnie więc, jak Pani ich kreuje? Skąd się pojawiają? Czy jest w tym jakiś ukryty cel?

Sylwia Trojanowska:  To się po prostu dzieje samo, że w pewnym momencie sytuacja prowokuje pojawienie się kolejnej postaci. Niektóre z postaci drugoplanowych były oczywiście zaplanowane, jak np. Zosia, przyjaciółka głównej bohaterki, czy ciotka Matylda - charyzmatyczna i apodyktyczna przywódczyni rodu Laska. Szczerze mówiąc, uwielbiam te momenty, kiedy pojawiają się nowi bohaterowie. To niesamowicie ekscytuje!

Stan: Zaczytany: Jaki jest Pani ulubiony bohater poboczny? I dlaczego?

Sylwia Trojanowska: Bardzo ważną postacią jest dla mnie ciotka Róża. Wprowadziła do opowieści mnóstwo kolorytu, radości, ciepła i rozsądku. Poza tym mieszka w Zakopanem, a to jedno z moich ulubionych miejsc na Ziemi. J Z epizodycznych postaci wysoko cenię Franciszkę Księżopolankę za to, że pojawiła się w momentach, w których powinna się pojawić i wspierała Kaśkę w niewytłumaczalny sposób, dodając jej sił w pokonywaniu trudności.

Stan: Zaczytany: Jaką cechę ceni sobie Pani w ludziach?

Sylwia Trojanowska: Szczerość, optymizm i dotrzymywanie słowa. Wysoko cenię silne kobiety, które rozumieją swoją wartość i realizują własne cele.

________

Na zakończenie parę słów od Autorki:

Kochani! Serdecznie zapraszam Was do świata moich bohaterów!
Mam nadzieję, że pokochacie ,,Szkołę Latania" i ,,Blisko chmur" tak, jak ja!
Musicie wiedzieć, że starałam się w nie przelać mnóstwo serca, optymizmu i ciepła, by czytanie sprawiło Wam prawdziwą przyjemność, a przy tym dało szansę na przemyślenie pewnych spraw, złapanie oddechu, rozbawienie i być może na zmotywowanie do podjęcia życiowych decyzji!
Bawcie się czytaniem!
Pozdrawiam Was bardzo ciepło!
Sylwia Trojanowska
sylwia.trojanowska.com.pl

_______________________________




Dziękujemy Sylwii Trojanowskiej za udzielenie nam wywiadu. A Was zachęcamy do sięgnięcia po książki o Kaśce Lasce.


______________________________________________________________________





CZĘŚĆ I
CZĘŚĆ II


















ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!