-->

czwartek, 31 marca 2016

#61 Raven




Autor:
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 512
Data wydania: 16 marca 2016
Cykl: The Florentine (tom 1)


Sięgając po tę książkę zdawałam sobie sprawę, że znajdę w niej świat wampirów. Choć ten temat już się wyczerpał, raz do czasu miło wrócić do takiej fantastyki i zanurzyć się w fikcji. Kto wie? Może coś nowego ujrzymy? Inne spostrzeżenie na istoty paranormalne? Inna idea? Może i ,,Raven" nie odstępuje zbytnio od normy, to i tak znalazłam w tej powieści coś nowego, dzięki czemu ta pozycja zasługuje na taką ocenę

Raven to niepełnosprawna, młoda kobieta, która właśnie rozpoczęła nowe życie. Wychodząc jednak z baru i poruszając się w nocy po ulicach Florencji, nie przypuszcza, że jej życie znowu zmieni bieg. Chroniąc bezdomnego zostaje napadnięta i gdyby nie Książę, który pojawił się znikąd, zostałaby zgwałcona i zabita. Nie podejrzewa, że budząc się tydzień później, nawet jej nowe ciało nie będzie potrafiło udźwignąć tajemnic i niebezpieczeństwa, jakie ściągnięto na nią tej nocy. Powoli wkracza do świata wampirów - tego złego i groźnego, a towarzyszy jej William, pragnący chronić ją przed zagrożeniem.

Po pierwsze - w końcu coś naturalnego! Już pierwsze strony do mnie przemówiły, gdy zdałam sobie sprawę, że główna bohaterka - Raven - nie jest ślicznotką z nienaturalnymi, ale ,,idealnymi" kształtami. Poza tym kalectwo daje jej też dodatkowe plusy. Tak oto przed Wami staje prawdziwa kobieta z krwi i kości, a nie jakaś doszlifowana laleczka z wyobrażeń.  Ma swoje wady - nie tylko psychiczne, ale i fizyczne - i jest tego w pełni świadoma. Brakuje jej pewności siebie, przez co niekiedy jest to irytujące. Mimo to spodobała mi się postać głównej bohaterki, chociaż jeśli miałabym zagłębić się w jej zachowanie, ocena byłaby całkowicie inna.

Jeśli sięgam po książkę, w której świat realistyczny miesza się z istotami paranormalnymi, przede wszystkim zwracam uwagę na to, jak bohater reaguje na wieść o istnieniu istot paranormalnych. Ogromnym plusem było zachowanie Raven. Długo przetrawiała to, że facet jest inny. Z początku tłumaczyła to wszystko w najbardziej surrealistyczny, jednak nadal realny sposób. Choć my wiemy, że nasz Książe jest wampirem, ona wymyślała różne scenariusze, kierując się logiką i rozsądkiem. Jednak zdajemy sobie sprawę, że logika i rozsądek ma tu mało do gadania. Nawet po dość pewnych dowodach, ona wciąż uważała, że główny bohater powinien udać się na leczenie psychiatryczne. I co najlepsze? Z początku się bała. Tak! W końcu normalna ludzka reakcja. Ogromny plus.

Plusem również było dodanie do powieści wzmianek na temat sztuki. Niekiedy może to się wydawać nudne dla innych czytelników - w końcu różny gust, jednak ja uwielbiam słuchać o starych obrazach, książkach, czy muzyce. Już wcześniej w ,,Piekle Gabriela" mogliśmy przekonać się, że autor ma pozytywnego bzika na punkcie renesansu. Wtapiając wątki o Dante Alighieri czy o Sandro Botticelli, wychodzi coś kompletnie unikalnego. A jeszcze, gdy dodane są wzmianki o ich życiu i pokręcenie faktów z fikcją - jak to jest w przypadku Dan Browna, to na pewno ocena musi być wyższa.

Ale dość tych plusów. Są też istotne minusy. Po pierwsze, fabuła w ogóle do mnie nie przemówiła. Fakt faktem już przymrużyłam oko na ,,wampiry", ale ich klasyczna wojna, popularny dowódca - w tym przypadku Książę, i romans, który nie ma w sobie nic unikatowego? Lara Adrian, Kerrelyn Sparks i inne Autorki skorzystały już z tego schematycznego wzoru i w ich przypadku wyszło to na plusie. Miło było poczytać historię o tym świecie, ale nie byłam zaabsorbowana losem głównych bohaterów, bo nic nowego nie zobaczyliśmy.  Zero zaskoczenia - no dobra, kompletnym zaskoczeniem była dla mnie końcówka, przez którą do tej pory się śmieję - oraz brak jakichkolwiek nowych, ważnych dodatków.

Romans... Do tego także się przyczepiam. Wkodowałam sobie do głowy, że w tej książce pojawia się romans. Czytałam o tym, przewracając kolejne stronice powieści, ale... Nie czułam. Nie czułam żadnych emocji. Zawsze lubię, gdy moje serce fika kozła podczas spotkań głównych bohaterów, jednak tutaj nic takiego się nie wydarzyło. A erotyk? Równie pusty, jak ich miłość. Dlatego musiałam chwycić się zalet, takie jak sztuka, aby dokończyć tę pozycję.

Tak więc reasumując, ,,Raven" jest książką, przy której można oderwać się od rzeczywistości, jednak z umiarem. Klasyczna fabuła nie przywoła naszych emocji, elementów zaskoczenia. Mimo to możemy spojrzeć na Florencję i dzieła wybitnych artystów całkowicie innym okiem.  I z tego też powodu mogę polecić tę pozycję.



Ocena: 4+/6

środa, 30 marca 2016

#60 Play listy - czyli nie wszystkie fobie są o miłości



Autor: Kaja Kowalewska
Wydawnictwo: Novatorja
Liczba stron: 293
Data wydania: 15 grudnia 2015


Bałam... Zresztą nadal boję się napisać tę recenzję. W głowie mam nagromadzone myśli, ale za każdym razem, kiedy przytykam opuszki palców do klawiszy, muza mi nie gra. Słowa nie wychodzą na zewnątrz. One wciąż są we mnie i cholernie boję się wypuścić je na światło dzienne. Czemu? Nie wiem. Wciąż tkwię w ,,Play listach" i wątpię, abym kiedykolwiek z nich wyszła. Dlatego postanowiłam chociażby spróbować...

Pierwszy raz nie będę opisywać fabuły. Tutaj fabuła jest tylko dodatkiem, choć takim, który mocno zapada w serce. Ukazuje ludzką słabość, podkolorowuje morały, które aż wypływają z tej książki. Wyobraźcie sobie po prostu kobietę koło trzydziestki, która często wspomina własną przeszłość i zatraca się teraźniejszości. To jak pętla nieskończoności; jak bumerang wraca, aby ją złapać, rzucić i powrócić. Lea jest alkoholiczką i ma za sobą ciężkie życie. Zresztą teraz też nie jest lepiej. Zatraca się w rozmyślaniach, w fotografii, muzyce, wierszach i... listach. Włącza listy, włącza serce, włącza umysł. I nie potrafi tego wyłączyć. Wirtualnie romansuje z Echem i to jej wystarczy, aby podnieść się po kolejnym upadku. Ale czy ten wzlot nie stanie się jej kolejnym upadkiem?

Lubię, kiedy tytuł można rozkładać na czynniki pierwsze. Kiedy przerywałam lekturę dochodząc do pracy, wciąż miałam na języku słowa: Play listy. Zastanówcie się sami, co one dla Was oznaczają. Składankę muzyczną? Włączenie listów? Jedno i drugie? A może coś innego? Znajdziecie tutaj wszystko. Już za sam tytuł książki powinno dać się wysoką ocenę. Jednak, jak sami wiecie, to nie wystarczy, aby ocena była celująca...

,,Czasem uwalnianie myśli kosztuje nas znacznie więcej niż nowy tablet. A czasem jest po prostu niemożliwe."

Napisałabym tak wiele, a jednak brak mi słów. Wiecie doskonale, jak ja kocham ,,drugie dna". W tym przypadku nawet proste sformułowania mają swoją głębię. Autorka jest poetką i to jej pierwsza powieść, od której aż czuć z daleka popęd do rozważań i rozmyślań nad sensem istnienia i problematyki ludzkiej. Tych słów się nie czyta. One same krzyczą nam w głowie, kiedy zerkamy na stronicę książki. Wybuch emocji gwarantowany.

A propos emocji... Nie jestem emocjonalną osobą. Rzadko płaczę i jeszcze rzadziej coś wejdzie mi do serca. Tutaj jednak, mimo że z oczu nie leciały mi łzy, wewnątrz byłam cała w rozsypce. Zresztą nadal tkwię w jakimś nieznanym mi dotąd miejscu, gdzie echo słów rozsiewa swoje krzyki, dochodzące aż do samego mojego wnętrza. Tym bardziej należą się ukłony dla Autorki, bo... nie lubię poezji. Co fakt, mam parę swoich ulubionych wierszy, ale to nie mój klimat. ,,Play listy - czyli nie wszystkie fobie są o miłości" jakoś przedarły się przez ten wyimaginowany mur. Sprawiły, że nie widziałam tej swojej bariery ,,językowej". Powieść, która napisana jest normalnym językiem, jednak tak różniąca się od pospolitych dzieł literackich... Po prostu należą się ukłony. To dzieło, nie powieść.

Jak sami wiecie, nasz umysł nie ma granic. Niezbadane są wszystkie rejony mózgu, przez co nie jesteśmy w stanie dokładnie sprecyzować kierunku naszych myśli. Przy dawce adrenaliny, kiedy upadniemy lub wzniesiemy się ponad przeciętność, nasze myśli wirują w dość chaotyczny sposób. Tutaj możemy poznać Leę, która... Tkwi właśnie w takim ,,wariactwie". Tkwi w swojej głowie. Czasem jej słowa nie mają sensu, ale jeśli się nad tym zastanowimy, wszystko jest wplecione z rozmysłem w konkretnym miejscu. Wszystko ma swój cel. Nawet chaos.

Jeszcze chciałabym wspomnieć o mojej dość śmiesznej reakcji... Czytałam, pożerałam literki i wciągałam się w historię Lei, czując to wszystko, co ją przytłaczało. Słyszałam jej wewnętrzne krzyki, myśli i przede wszystkim muzykę, która idealnie odzwierciedlała jej codzienny nastrój. Kiedy jednak przerywałam czytanie i wracałam do rzeczywistego świata, to... Ogłuchłam. Tak, to dość idiotyczne, jednak naprawdę słyszałam echo. Jakbym przed chwilą słuchała głośnej muzyki, makabrycznej awantury, ewentualnie wyszłabym z sali pełnej ludzi i zastała w drugim pomieszczeniu ciszę i wspomnienia tego, co było parę sekund temu. Nie wiem jak to opisać, żebyście wiedzieli o co mi chodzi. Zresztą... Tego opisać się nie da. Trzeba to przeczytać. Przeżyć. Przesłuchać.

Książka nie jest dla każdego, ale moim zdaniem każdy powinien ją przeczytać. Wzbogaca, dowartościowuje i pomaga zwrócić uwagę na klasyczne problemy. Ponadto historia Lei jest naprawdę szokująca i zaskakująca. Każdy znajdzie coś dla siebie. W końcu jesteśmy echem własnego serca...

Szczerze polecam!!!

Ocena: 6/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novatorja oraz Autorce







wtorek, 29 marca 2016

#59 Układ



Autor: Elle Kennedy
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Cykl: Off-Campus (TOM 1)
Data premiery: 29 lutego 2016
Liczba stron: 464


Opis, okładka i wiele pozytywnych opinii zmusiły mnie, aby sięgnąć po tę książkę. Poza tym to najchętniej czytana powieść 2015 roku przez użytkowników Goodreads. Jak miałabym więc tę pozycję ominąć? Po prostu niemożliwe. Ale czy moja ocena jest tak wysoka, jak inne?

Hannah Wells zakochała się w chłopaku ze szkoły, który nie zwraca na nią uwagi. Jest doświadczona, piękna i mądra, jednak brakuje jej tego czegoś, aby zainteresować sobą mężczyznę. Postanawia więc podpisać cyrograf z diabłem, a właściwie z kapitanem drużyny hokejowej, który w zamian za korepetycje udźwignie jej pozycje społeczną i sprawi, że Justin w końcu na nią spojrzy. Nie spodziewa się jednak, że Garrett - nieznośny egoista, będzie tak dobrym przyjacielem. Granica koleżeńska szybko się zaciera, a priorytety się zmieniają. Czy oboje mogą zmienić swoją przyszłość?

Niby nic nowego, jednak świeża forma spostrzeżenia na nieplanowany romans zapewnia nam naprawdę dobrą rozrywkę. Wcześniej wiele razy mogliśmy zapoznać się z czarną przeszłością głównych bohaterów, z nieakceptacją rodziny oraz z wersją nauczyciel-uczeń, więc takie scenariusze są już nam znane. Jednak dodając takie epizody w jednej książce, powstaje coś nowego. Połączenie naszych ulubionych faktów, scen, jest dobrym rozwiązaniem, bowiem jeśli chodzi o ,,lekkie romanse", ta powieść zasługuje na bardzo dobrą ocenę. Przyznam także, że szkoda, iż nie ma tu elementów zaskoczenia. Może i zwroty akcji są, ale wszystko można przewidzieć. To jedyny minus, lecz wciąż ,,Układ" należy do grupy moich ulubionych romansów.

Zakochałam się w drużynie hokejowej. No po prostu... Wow. Nie tylko Garrett jest takim ,,seksiakiem", ale i inni jego kumple. Autorka idealnie wykreowała bohaterów - zarówno tych głównych, jak i pobocznych, dzięki czemu jest na kim zawiesić wzrok. Chciałabym bardzo, aby w najbliższym czasie inne powieści Elle Kennedy pojawiły się na rynku. I choć Justin także jest interesującą postacią, jakoś nie czułam się za bardzo z nim związana. Wolałabym, aby było więcej informacji odnośnie reszty facetów z drużyny hokejowej. Wtedy byłabym w siódmym niebie.

Pożądanie, smutek i radość - ta książka oferuje nam wszystko. Dobrym dodatkiem jest także poczucie humoru. Niejednokrotnie śmiałam się, słysząc docinki lub stwierdzenia bohaterów. Ponadto nie mogłam oderwać się od lektury, dopóki nie zobaczyłam, że czytam już ostatnią kartkę - a był to sam środek nocy. Już dawno nie zatraciłam się tak mocno w lekkiej lekturze. I jestem na sto procent pewna, że jeszcze do niej wrócę. Porównuję ją między innymi z książkami Samanthy Young, którą po prostu wielbię. Ta seria również trafia na najwyższą półkę.

Ogromnym plusem jest oczywiście powoli pojawiający się romans. Hannah nie jest głupia i choć Garrett to stuprocentowy samiec, nie jest podatna na jego uroki. Zbliżają się do siebie małymi kroczkami. Nawet przyjaźń przychodzi do nich strasznie ciężko. Jednak, kiedy już pojawia się pożądanie, możemy być pewni - będzie gorąco!

Tak więc w skrócie: jeśli oczekujecie od tej książki czegoś nowego, nie liczcie na to. Jednak szczerze Wam polecam, aby sięgnąć po tę pozycję. Spędzicie przyjemny czas, zatracicie się w love-story Hannah i Gerretta. Lekka, przyjemna lektura, dająca dużego kopa pozytywnej energii. Kac książkowy gwarantowany!

Ocena: 5+/6

sobota, 19 marca 2016

#58 Blisko chmur - PRZEDPREMIEROWO





Autor: Sylwia Trojanowska
Wydawnictwo: Videograf SA
Data wydania: 22 marca 2016
Ilość stron: 308

Po ,,Szkole latania", w której kryła się spora dawka motywacji i woli działania, nie sposób było przejść obok tej kontynuacji obojętnie. Tym bardziej, że zakończenie pierwszej części było intrygujące i pełne niedowierzeń. Nic więc dziwnego, że ,,Blisko chmur" połknęłam - dosłownie! - bardzo szybko. Ale o tym za chwilę... :)

Rozstanie z Maksem komplikuje Kaśce dotychczasowe życie. Jej siła, energia i chęć do zmiany swojego wizerunku gdzieś się ulotniła, pozostawiając ją błądzącą we własnych myślach i rozważaniach. Wie, że nie może postąpić inaczej, jednak serce wciąż proponuje jej inne rozwiązanie. Z pomocą przyjaciół i bliskich stara się poukładać swoje życie na nowo, zaś życie jej tego nie ułatwia. Czy przetrwa trudne chwile, czy jednak porzuci to, na czym jej zależało?

Ciepło bije od tej książki. Pokazany jest obraz wsparcia w każdym możliwym aspekcie. Rodzina oraz przyjaciele pomagają głównej bohaterce stanąć na nogi i uporać się z jej problemami. Dbają o Kaśkę, doradzają i dają siłę, potrzebną w trudnych doświadczeniach jej życia. Nikt w nią nie wątpi, nikt ją nie tępi za to, że niekiedy nie idzie za głosem rozsądku. Wspierają ją, a to jest najważniejsze. To poczucie bezpieczeństwa, cała ta opoka jest potrzebna, aby podnieść się i ruszyć dalej. Bo nie istotny jest upadek. Istotne są kolejne kroki.

Umysł głównej bohaterki jest do pozazdroszczenia. Mimo problemów, wciąż pokazuje nam, jak spora jest jej inteligencja. Rzadko spotyka się człowieka, który wychodzi z siebie, aby spojrzeć na sytuację z innej perspektywy. Równie rzadko ktokolwiek potrafi samemu sobie pomóc, a przede wszystkim zauważyć dość wcześnie problemy. Owszem, zdarzały się dni, kiedy Kaśka po prostu odcinała się od swojego mózgu, ale szybko znów podłączała umysł do ciała. Pogratulować. I zgadzam się, że jak na osobę, która dopiero wkroczyła do dorosłego życia, jest nad wyraz dorosła.

I jej zmiana... Czytając pierwszą część trylogii, poznajemy Kaśkę, która jest szarą myszką, z wielkimi ambicjami. Szkolne zołzy dręczą ją, a ona nawet nie próbuje ratować swojej reputacji. Ich słowa ranią, choć już się do nich przyzwyczaiła.
W drugiej zaś, kiedy dziewczyna zrzuciła sporo kilogramów, nie tylko zmienił się jej wygląd, ale także nastawienie. Nie boi się ripostować na durne komentarze Anki z Piekła Rodem. Teraz to ta druga usilnie stara się znaleźć czuły punkt Kaśki, ale ta nie przejmuje się jej słowami. Używa swojej inteligencji, aby poradzić sobie z szkolną sytuacją, przez co ich role się zamieniają. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku - bowiem Kaśka nigdy nie zniżyła się do poziomu Anki. I za to sobie ją cenię.

Ale nie tylko nasza główna bohaterka się zmieniła. Swoje nastawienie i życie zmienili także bohaterowie poboczni. Na przykład matka: wcześniej szara myszka, teraz bliska przyjaciółka. Ta transformacja chyba najbardziej mi się podobała, jednak nie będę wnikać w szczegóły. Po prostu rodzicielka Kaśki zasługuje na to, aby żyć jak człowiek, a nie gosposia.
Zocha także dostała od życia drugą szansę. I inni również... No po prostu ciąg pozytywnych zdarzeń, choć fabularnie niewiele jest w tej części szczęścia.

Jeszcze chciałabym wspomnieć o bohaterach pobocznych. Rzadko spotyka się powieść, w której istotną, ale zarazem nieistotną rolę spełniają postacie drugoplanowe. W tej książce jest jak w życiu - zawsze ingeruje przeznaczenie i każde spotkanie, każda klęska i wzlot spełniają główną rolę w życiu. Wszyscy bohaterowie mają swoją historię, pełny zarys przeszłości i pełnią znaczącą rangę w trylogii o Kaśce Lasce.

Jeśli chodzi o moje zdanie, pierwsza część była naprawdę dobra, ale druga jest rewelacyjna. Pokazane są uczucia, chęci do działania i determinacja. W ,,Szkole latania" wiele kobiet może zaczerpnąć inspiracji, aby zmienić swoje życie i zacząć działać - w rezultacie polepszyć swoje samopoczucie psychiczne i fizyczne. Zaś w ,,Blisko chmur" pokazane są upadki, które są tak bardzo nam znane. Często brakuje nam sił, aby zawalczyć o lepsze jutro. Nie widzimy dobrego światła. Kaśka Laska pokazuje nam, że wystarczy otworzyć oczy, aby to słońce zobaczyć. Ono zawsze gdzieś jest, jedynie trzeba je znaleźć.

Pełna morałów, ciepła i sympatii książka jest naprawdę godna polecenia. Z niecierpliwością czekam na kolejną część.

Ocena: 5+/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce oraz Videograf SA.

____

Z radością informuję, że moja rekomendacja pojawiła się na pierwszych stronach ,,Blisko chmur".


piątek, 18 marca 2016

#57 Siódma dusza



Autor: Andrzej Wardziak
Wydawnictwo: Videograf SA
Ilość stron: 240
Data wydania: 10 listopada 2015

Piękna okładka, intrygujący tytuł i ciekawy opis. Jak mogłabym po tę pozycję nie sięgnąć? Te stwierdzenia zazwyczaj przeważają szalę, kiedy wybieram książkę, za którą planuję się wziąć. I muszę przyznać, że choć oczekiwałam czegoś innego - groźniejszego, straszniejszego, to i tak przyjemnie się czytało.

Historia pięciorga znajomych, którzy postanawiają spędzić pewien piątkowy wieczór w położonej na odludziu wiekowej posiadłości, odziedziczonej po tragicznie zmarłym wuju jednego z chłopaków. Niestety szybko okazuje się, że nie są tam sami, a to, co w pierwszej chwili wydaje się spełnieniem marzeń, szybko zamienia się w ponury, absurdalny koszmar. Dziwne, trudne do wytłumaczenia zdarzenia towarzyszą czytelnikowi od samego początku powieści, trzymając go w napięciu i wodząc za nos aż do ostatniej strony książki.
= opis z okładki =

Muszę przyznać, że nie czekamy zbyt długo na pierwszą akcję. Nastaje noc pełna wrażeń, nie tylko z powodu spotkań z przyjaciółmi. W domu Marcina zaczynają dziać się dziwne rzeczy, które w żaden sposób nie można logicznie wytłumaczyć. Fabuła może i nie jest unikatowa, bo raczej lekka i dość przewidywalna, ale i tak nie możemy się od niej oderwać. Zagadki, tajemnice i wiele innych czynników wpływa na nasz umysł, przez co staramy się sami ułożyć koniec tej powieści.

Warto też wspomnieć, że mamy do czynienia z narratorem trzecioosobowym, który podsuwa nam spostrzeżenia i myśli wszystkich pięciu bohaterów. Dzięki temu wiemy więcej, a jednocześnie tkwimy w jeszcze większej niewiedzy. Czy wszystko to tylko wpływ marihuany? Alkoholu? A może zostało to ukartowane i cała ta sytuacja to jedynie jeden, wielki dowcip? Bo kto normalny uwierzy w zjawiska paranormalne, prawda?

Nadia, urodzona w Ukrainie, mieszkająca aktualnie ze swoją rodziną w Polsce, od razu mi nie pasowała. Nie chodzi tutaj o jakieś ukryty motyw, ale o swoją osobowość. Jest piękna i dumnie prezentuje swoją osobę, ale od razu wyczułam w niej tajemnicę. Zresztą szybko można się przekonać, że nie jest zwykłą kobietą, za jaką uważają ją ludzie i nowi znajomi. Jest silna, niezależna i harda, ale zarazem sympatyczna i troskliwa. Dzięki temu to właśnie ona stała się moim ulubionym bohaterem powyższej książki.

Jak już wspomniałam, z większością zdarzeń w ,,Siódmej duszy" natknęliśmy się w innych dziełach literackich, ewentualnie w filmach grozy, więc nic nie było takiego szokującego. Ba, niekiedy przewidziałam rozwój akcji, spodziewając się właśnie takiego, a nie innego obrotu spraw. Mimo to czasami - a przede wszystkim na samym końcu! - byłam zdumiona epizodem. Czyta się lekko i prędko można wejść do historii, grając w niej główną rolę. Czas upływa szybko, a kartki papieru same się przewracają na kolejną stronę. Nie powiem, były momenty, że miałam ciarki na ciele, jednak szkoda, że to były tylko nieliczne chwile.

Chciałabym jeszcze napisać o ilości stron. Jak sami zresztą wiecie, zawsze jest ta obawa, że kiedy spotykamy się z grubą książką, fabuła będzie się ciągnąć bez końca. Zaś z krótką mamy podobnie, z tą różnicą, że będziemy odczuwać braki. Tutaj jednak nic takiego nie zachodzi. Może i akcja szybko się rozwija, ale to na przychylność książki. Nie brakuje opisów, dodatkowych, normalnych scen oraz fragmentów, które dezorientują (pozytywnie!) czytelników. Po prostu jest dobrze stworzona. Krótka, prosta, z mocną dawką rozrywki.

,,Siódma dusza" pochłania. Historia jest ciekawa, dobrze wykreowana i cały finalny epizod dość zaskakujący. Jednak jeśli oczekiwaliście czegoś nowego, mocnego - to nie ta pozycja. Jeśli zaś chcecie spędzić wieczór przy dobrej, lekkiej, ale zarazem trzymającej w napięciu książce - bez problemu sięgnijcie po tę powieść.

Ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Videograf SA



czwartek, 17 marca 2016

#56 Amber - BOOK TOUR




Autor: Gail McHugh
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 591
Data wydania: 3 lutego 2016

Trzy osoby z szarą przeszłością. Dwóch mężczyzn. Jeden wybór.

Amber, po traumatycznych przeżyciach w dzieciństwie, postanawia zrobić krok naprzód i zacząć studiować. Na Uniwersytecie poznaje dwóch seksownych mężczyzn, którzy nie dają o sobie zapomnieć. Szybko przedzierają się przez jej mur obronny i dążą do zawładnięcia jej sercem. Wybór jest ciężki, bowiem obaj mają ,,to coś", przez co wymazanie drugiego faceta z życia jest naprawdę kłopotliwe. Z biegiem czasu jednak wszystko obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Zła passa przeciąża umysły głównych bohaterów, a ciemna przeszłość miesza się z barwami przyszłości.

Przy tej pozycji chyba pobiłam rekord w odkładaniu książki z powodu zirytowania. Zachowanie głównej bohaterki nie odpowiadało mi nawet w najmniejszym stopniu. Rozumiem, że kocha seks i uwielbia bawić się emocjami ludzi. Rozumiem, że wpadła w ramiona najpierw jednego, potem drugiego przystojniaka i ciężko było wybrać, który ją bardziej pociąga. Jednak wielokrotnie odnosiłam wrażenie, że traktuje głównych bohaterów... przedmiotowo. To ona wszystko zaczyna. Spory, awantury, czy głupie potyczki, kończące się na pocałunku. Jest twarda, nieugięta, ale jednak brak jej silnej woli. Nie patrzy na ich odczucia. Zaczyna z jednym, kończy z drugim. Jeszcze, żeby to było dobrze rozegrane... Nie wiem. Może tylko ja miałam wrażenie, że trójkąt był ,,na siłę"?  Nie wiem. Ale to przede wszystkim mi nie pasowało.

Mimo to książka nie jest zła. Prolog zaskakuje, przez co przez całą książkę trzymamy się w niepewności. Gail McHugh pisze dobrze, rozbudza wyobraźnię czytelnika i brnie delikatnie w tę historię. Są wzloty i upadki, jakie bardzo lubię. Fabuła może i nie wnosi nic nowego, bo wielokrotnie czytaliśmy o potyczkach ze złymi ludźmi, trójkątami miłosnymi i o narkotykach, ale mimo wszystko czyta się bardzo przyjemnie. Delikatna, lekka książka, z dozą mocnych wrażeń. Ponadto to jedna z tych powieści, przy których liczba stron zaskakująco szybko maleje. Pochłaniamy zapisane kartki papieru w ekspresowym tempie.

Kiedy pojawia się tak zwany trójkąt miłosny, zawsze mam problem z wyborem odpowiedniego kandydata. Od zawsze pociągali mnie niegrzeczni mężczyźni, tacy jak Ryder, więc już na początku stał się moim numero uno. Niebezpieczny, naładowany testosteronem i pożądaniem facet, który nie boi się używać języka, ani rąk. Jednak jednocześnie jest kochany, miły i opiekuńczy. Czego chcieć więcej?
Zaś Brock... To mężczyzna na dłużej. Z ambicjami. Mądry, wysportowany i bogaty, pochodzący z dobrej rodziny. Co prawda, jego przeszłość nie jest kolorowa i nie zapowiada się na poprawę kolorytu, ale jednak bije od niego stabilizacja. Zrobi wszystko dla swojej wybranki serca, nie zlęknie się niczego. To także dobra opcja. Więc... Kogo wybrać? Przed Amber także trudna decyzja. Przed nami również.

Humor. Tak, wielokrotnie śmiałam się powodując, że pasażerowie komunikacji miejskiej także mieli niezły ubaw (szkoda tylko, że ze mnie). Cięte riposty, różne przypadkowe zdarzenie bardzo odzwierciedlają nasze życie. Nie można się spodziewać, jakie ruchy wykonają główni bohaterowie. Cała trójka tworzy niezłą ekipę, a kiedy dołączają do tego zabawne zdarzenia - wprost niesamowitą grupę! Poza tym podobało mi się, że mimo, że Ryder i Brock latają za tą samą dziewczyną, wciąż pozostają przyjaciółmi. Pogratulować takiej przyjaźni.

Jak już wcześniej wspomniałam, czyta się naprawdę szybko. Gdyby co chwilę nie irytowała mnie główna bohaterka, przeczytałabym tę pozycję na jednym wdechu, chociaż fabuła niespecjalnie mnie interesowała. Dziwne, prawda? Autorka ma dobre pióro i rewelacyjną wyobraźnię, dzięki czemu przebrnęłam do końca powieści. Jednak ta historia do mnie nie przemówiła.
Ogromnym plusem są emocje. Sceny erotyczne są dość mocne - w końcu mamy do czynienia z erotomanami. Przeszłość głównych bohaterów dobrze wykreowana. Dawka adrenaliny, wzruszenia i oburzenia. Co chwile coś się dzieje, przez co czytelnik za żadne skarby się nie zanudzi. Współczujemy bohaterom, ale jednocześnie mamy ochotę ich zabić (przynajmniej w moim przypadku). I choć zaczyna się od romansu, odnoszę wrażenie, że romans to tylko dodatek do powieści. Są ważniejsze aspekty do zaobserwowania. Problemy psychiczne, przeszłość i przyszłość, które niebawem nie będzie tak kolorowa, jak można byłoby przypuszczać.

Amber, Amber... I co ja mam z Tobą zrobić? Z bólem przyznam, że to już nie mój klimat. Chyba wyrosłam z trójkątów miłosnych i z ciemnej strony życia. Większość czasu irytowałam się, nie dając książce szansy. Zachowanie głównej bohaterki przede wszystkim mi nie odpowiadało. Jednak, choć nieraz słyszałam o tym, że nie można być ,,pomiędzy zdaniem", jestem właśnie w takiej sytuacji. Nie wątpię, że jest to dobra książka, za którą może wziąć się młodzież. Wierzę, że nie bez powodu stała się bestsellerem, ale... Nie przemówiła do mnie ta historia. Za dużo negatywnej irytacji z mojej strony.
Ale tym, którzy lubią taką fabułę i nieznośną bohaterkę, polecam śmiało! :)

Ocena: 4+/6



Książka przeczytana dzięki Book Tour organizowanego przez Literacki Świat Cyrysi oraz Wydawnictwo Akurat

poniedziałek, 14 marca 2016

#55 Afgańska Perła





Autor: Nadia Hashimi
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Ilość stron: 480
Data wydania: 22 października 2015

Słyszałam o tym, jak traktowane są Afgańskie kobiety. Słyszałam o poniżaniu, gwałceniu oraz traktowaniu, ale żadne z tych słów nie przygotowało mnie na dawkę takiego szoku. Mimo, że głównymi bohaterkami naszej powieści jest Rahima i Szekiba, czyli duch teraźniejszości i przeszłości, w międzyczasie poznajemy również inne dziewczyny, dotknięte ręką złego przeznaczenia. Ich historie są obrazem Afganistanu, kraju, w którym rządzą mężczyźni. Fabuła skupia się na ich przemianach, zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Nawet nie przypuszczałam, że jakakolwiek kobieta ma zamiar zmienić się w faceta. Każda z nas jest piękna, czy to od wewnątrz, czy zewnątrz, i żadna nie powinna chcieć przeobrazić się  w mężczyznę z własnej woli. Jednak w tej historii przekonamy się, że to dla niektórych marzenie. Mężczyźni są wolni, mogą dysponować czasem wolnym i robić to, co im się podoba. Rządzą. Rządzą sobą, swoimi rodzinami i losem pozostałych. Kobiety są zaś niewolnicami własnego losu...

,,Kabul, rok 2007. Rahima i jej siostry tylko sporadycznie mogą uczęszczać do szkoły i rzadko wychodzą z domu. Nie mają braci, a ich ojciec jest uzależniony od narkotyków. Jedyną nadzieję na zmianę swojej sytuacji kobiety pokładają w pradawnym zwyczaju przebierania się za chłopca, tak zwanym bacza posz.

Wkrótce Rahima zaczyna udawać mężczyznę. Szybko zyskuje wolność i swobodę, o jakich przedtem nawet nie śniła. Jej życie zmienia się nie do poznania. Blisko sto lat wcześniej podobnie postąpiła jej prababka Szekiba i dzięki temu przeniosła się z małej, afgańskiej wioski do przepięknego kabulskiego pałacu, pełnego przepychu oraz intryg.

Jak bardzo różni się los afgańskich chłopców od życia dziewcząt? Czy od ponad stulecia sytuacja się nie zmieniła? Czy czas stanął dla nich w miejscu?"

Gdy zaczęłam czytać tę pozycję, nie bardzo wiedziałam, jak nastawić swoje myślenie. Zapoznawałam się z dojmującą historią, która poruszyła nie tylko moje serce, ale również i myśli.
Pokazane są marzenia, które w Afganistanie są trudne do realizacji. Walka z sobą samą, walka ze światem, który jest tylko po stronie płci męskiej. Brutalne traktowania fizyczne i psychiczne są akceptowane w ich świecie od wieków.

Najbardziej podobała mi się siła i determinacja głównych bohaterek. Obie przeżyły praktycznie to samo, bo niewiele zmieniło się przez ten wiek. To naprawdę intrygujące i potworne zarazem, że w XXI wieku możemy się przekonać, że równouprawnienie jest tylko snem. To, że kobiety są z góry, od urodzenia, traktowane jak przedmiot realizujący zamierzenia i zachciewajki mężczyzn, jest dla nich normą. To dla nich normalne przeznaczenie. Nie starają się je zmienić, nawet obawiają się swoich myśli biegnące tym torem. Żyją po to, aby usługiwać swoim mężom, a nie po to, aby żyć.

Ta historia pozostaje długo w pamięci. Walka między sobą a islamskim światem toczy się, przekazując czytelnikom sporą dawkę emocji. Trzyma w napięciu do samego końca. Nasz żołądek kurczy się pod wpływem wydarzeń, które zabiera nas ze sobą Autorka.

Interesującym zjawiskiem jest bacza posz, czyli zmiana dziewczynki w chłopca. Niekiedy jest tak, że w rodzinie rodzą się same dziewczynki - jak w przypadku Rahimy - a już same to zdarzenie jest niemile widziane okiem społeczeństwa. Synowie są jak królowie, więc jeśli nie pojawia się syn, mężowie mogą znaleźć sobie inną, kolejną żonę, ewentualnie zmienić swoją córkę w bacza posz. Ku mojemu zdziwieniu naprawdę są traktowani jak płeć męska. Mają swoje zdanie, nie przejmują obowiązków kobiet, choć każdy wie, że za krótką fryzurą i ubiorem kryje się dziewczyna. Latają za piłką, mogą żądać od swoich matek to, co ojciec. Targują się, pracują i żyją w lepszym świetle.
Ale i tak nie trwa to wystarczająco długo...

Niejednokrotnie łamało mi się serce. Przejmująca historia jest naprawdę godna przeczytania i zapamiętania. Choć niezbyt interesowałam się krajami islamskimi, dzisiaj zaczynam widzieć ich świat innymi oczami. Współczuję, podziwiam i mocno wierzę, aby zmieniła się ich sytuacja. Choć te kobiety naprawdę nie mają czym się szczycić, podziwiam ich moc, siłę i energię. Wierzę w przeznaczenie, ale nie w takie, jakie dane mi było przeczytać na kartkach papieru ,,Afgańskiej Perły". Sama nie poradziłabym sobie z taką sytuacją.

Traktowanie żon jest szokujące. W naszym społeczeństwie można zauważyć wielu katów, ale tutaj to po prostu przerasta wszelką granicę. Kobieta to nie istota ludzka, a jedynie praczka, kucharka i przedmiot rodzący dzieci. Nie ma prawa głosu, choć jeśli już jest w podeszłym wieku, może rządzić rodziną, jak to jest w przypadku babć. Niektóre traktowanie napawało mnie gniewem i niepokojem. W tym przypadku cieszę się, że żyję w wolnym kraju, gdzie kobiety mają tyle samo praw, co mężczyźni. Cieszmy się tym, bo przez tę książkę wsiąkniemy w ciało głównych bohaterek i poczujemy to, co one. Zniewagę, podłość i dyskryminację.

,,Afgańska Perła" jest to książka o sile, przeznaczeniu i odwadze kobiet, które starają się wszelkimi siłami zmienić bieg swojego losu. Polecam ją każdemu, kto lubi dużą dawkę emocji. Ta książka zmieni Wasze myślenie i nastawienie. Przeniesie Was do świata, który jest jednocześnie tak daleko, a zarazem tak blisko.

Ocena: 5+/6

poniedziałek, 7 marca 2016

#54 Ósmy kolor tęczy



Wydawnictwo: Videograf
Autor: Martyna Senator
Ilość stron: 276
Data premiery: 15 lutego 2016


Martyna Senator podbiła moje serce swoim debiutem ,,Kiedy wolność mówi szeptem". Jej słowa spisane na papierze przedzierają się do naszych myśli, do serca i rozumu. I długo tam zamieszkują. Śmiem twierdzić, że baardzo długo.

Jej druga powieść, ,,Ósmy kolor tęczy", opowiada o dojmujących przeżyciach niewidomej bohaterki, Lilki, która straciła wzrok w wyniku wypadku mającego miejsce pięć lat temu. Oprócz tego straciła również matkę, z którą jechała tamtego feralnego dnia samochodem. Jako osiemnastolatka radzi sobie z problemami na swój sposób. Mimo, że poznajemy ją od ,,radosnej" strony, z każdą kolejną kartką przekonujemy się, że tak naprawdę jest więźniem w swoim domu. Boi się otoczenia, boi się wyjść na światło dzienne. Boi się ludzi, a przede wszystkim... boi się siebie. Tak, to chyba najważniejszy argument, dlaczego nie opuszcza terenu mieszkalnego.
Ale, jak to zwykle bywa, przeznaczenie nagle puka do drzwi. Tomek, z początku arogancki dupek, postanawia pomóc jej w nauce fizyki. To, co miało wyjść niewinnie, wyszło zbawiennie dla Lilki. Szybko nawiązali wspólny język i między nimi zrodziło się uczucie, które pozwoliło głównej bohaterce poznać wszystkie kolory tęczy. A nawet i więcej.
Jednak szczęście nigdy nie trwa wiecznie, jeśli na naszej drodze spotkamy wątpliwości, obawy i tajemnice.

Po drugiej lekturze tej autorki stwierdzam z przekonaniem, że... Po prostu brak słów. Mogłabym trajkotać non stop o tym, jak podczas czytania lektury przeżywałam tę książkę. Przez godzinę próbowałam opisać słowami to, co zobaczyłam, co poczułam i czego doświadczyłam, jednak wciąż nie mogłam ubrać tego w słowa. Moja rodzicielka jest świadkiem moich prób. ;)
Ale nawiązując do tematu... Przekonałam się, że nie ważne, co autorka napisze, jej słowa połknę w ułamku sekundy. Wciąż jest mi mało! Potrzebuję więcej.

Najważniejszym dla mnie przeżyciem było to, że główna bohaterka jest... niewidoma. Może i wcześniej czytałam opis książki, ale kompletnie wyleciał mi z głowy, więc kiedy zostało wyjaśnione to, że postrzega świat innymi oczami, po prostu musiałam wygodniej usiąść, bo nie przygotowałam się na taką fabułę. Na taki cios. To, że Lilka nie widzi, wzbogaca tę powieść w dodatkowe doznania. My także tracimy wzrok. Pierwszy raz nie wyobrażałam sobie fikcyjnego świata, tylko potrafiłam zdać się na spotęgowane zmysły. Czułam, to co ona. Dotykałam ścian, zroszonej trawy i wsłuchiwałam się w odgłosy, które nie są aż tak słyszalne, gdy mamy ,,włączony wzrok". Ale, ku mojemu zdziwieniu, nie widziałam ciemności. Widziałam jasne światło, pozbawione co prawda obrazu, jednak dające nadzieję na lepsze zakończenie. Jakby ciągle otaczał mnie wschód słońca. Poznawałam bohaterów kierując się uczuciami i głosem, nie interesując się wyglądem zewnętrznym. Może i Lilka jest niewidoma, ale potrafi bardziej umiejętnie ocenić człowieka, kierując się jego cechami wewnętrznymi, niż normalny człowiek. To smutne, że z natury człowiek więcej widzi, gdy nie widzi...

Główna bohaterka to typowa kobieta, jednak bardziej delikatna i rozumna. Przez swoje dotychczasowe przeżycia trzyma się mocno swojej rodziny, która daje jej oparcie w trudnych chwilach. Stara się pogodzić swój los z normalnym życiem, jakie wciąż biegnie własnym, nieokreślonym torem. Robi muffinki, gra, śpiewa i tańczy. Wygłupia się i uczy. Jednak nie wychodzi spoza swojego bezpiecznego terytorium.
Jest impulsywna, ale miła, życzliwa, z wielkim sercem. Dba o swoich najbliższych i słucha się ich rad. Więc kiedy słyszy nieprzyjemne słowa Tomka, skierowane do jej przyjaciela, po prostu wybucha niepowstrzymywanym gniewem i stoi po stronie Mikołaja. Kolejną zaletą jest to, że widzi problemy i konflikty, jakie stwarza. Jeśli wybuchnie, długo nie czeka i przeprasza. Umie także wybaczać, a to jest niespotykana cecha. Nie chce być obciążeniem dla innych, stara się być samowystarczalna, więc ukazuje własną siłę, choć niekiedy potrzebne jest jej oparcie - ktoś, kto jej wysłucha, pomoże, komu może się wygadać. Wie, że ma kochane osoby obok siebie, lecz woli zdusić swoje myśli w zarodku, niż bliskim przysporzyć kolejnych zmartwień.

Tomek. Przyznam, że z początku nie zachwycił mnie swoją osobą. Z reguły mam problem z zaufaniem w realnym życiu, więc tutaj także tę cechę wykazałam. Coś mi w nim nie pasowało, ale z drugiej strony cieszyłam się szczęściem Lilki. Z każdą kolejną stroną jednak zaufanie rosło i już mnie nie obchodziło, czy coś ukrywa i jakie są jego zamiary. Chciałam, aby główna bohaterka poznała świat, który jej pokazywał. Aby uczyła się widzieć wyobraźnią i funkcjonalnymi zmysłami, a on był jej nauczycielem. Szybko stał się jednak nie tylko wybawcą Lilki, ale także i moim. Nie jestem romantyczką, nie lubię przesadnych scen romansów, ale tutaj... No po prostu głupio przyznać, ale książka spowodowała, że zaczęłam wierzyć w to uczucie. Miłość unosi się w powietrzu. Przeznaczenie wciąż nakierowuje głównych bohaterów na właściwy tor. Ale czy dane będzie im cieszyć się tą radością?


Nie będę tutaj rozpisywać się na temat mojej oceny. Jest, jaka jest. Muszę jednak przyznać, że ta powieść zagości za chwilę (za chwilę, bo zaraz dopiero ją odkładam) na najwyższej półce. Spowodowała, że przeczytałam książkę całkowicie w inny sposób, spijając słowa sercem, nie wzrokiem. Ponadto ostatnie strony przekonały mnie, że Martyna Senator potrafi w łagodny sposób przemierzyć całą historię, aby na końcu zwalić na naszą głowę całkowicie inne zakończenie, dając tym samym inne spostrzeżenie na tę sytuację. Po prostu gratuluję pomysłu, pióra oraz wyobraźni.

Ocena: 6/6 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce 






ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!