-->

czwartek, 30 czerwca 2016

#85 Przekroczyć granice

Autor: Katie McGarry
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 495
Data wydania: 8 czerwca 2016







To kolejna książka, która przyciągnęła mnie dobrą promocją oraz świetnymi ocenami. Young Adult to gatunek, po który najczęściej sięgam, więc z każdą kolejną książką mam coraz większe wymagania. Przyznam więc, że z początku nieco się zawiodłam. Klasyczna fabuła - szkoła, problemy, miłość - jednak mimo wszystko historia mnie wciągnęła. Z biegiem stron jednak zaczęło się coś zmieniać... Czy na dobre?





Opis:
Nikt nie wie, co zdarzyło się tamtego wieczoru, kiedy Echo Emerson z popularnej dziewczyny stała się outsiderką z dziwnymi bliznami na rękach. Nawet Echo nie pamięta całej prawdy o tym strasznym wieczorze. Jedyne, czego pragnie, to aby jej życie wróciło do normalności.

Kiedy pojawia się Noah Hutchins, zabójczo przystojny i wykorzystujący dziewczyny samotnik w czarnej skórzanej kurtce, świat Echo zmienia się w niewyobrażalny sposób. Pozornie nic ich nie łączy. Z tajemnicami, które oboje skrywają, bycie razem jest w zasadzie niemożliwe.

Jednak niezwykłe przyciąganie między nimi nie chce zniknąć. W takiej sytuacji Echo musi zadać sobie pytanie, jak daleko mogą przesunąć granice i co zaryzykuje dla chłopaka, który może nauczyć ją znowu kochać.
źródło opisu: http://muza.com.pl


Jak już wspomniałam, książka zaczynała się... normalnie. Poznajemy dziewczynę, która skrywa w sobie sekrety. Jej przeszłość nie należy do kolorowych. Straciła brata, jej ojciec znalazł sobie prawdziwą ,,kopciuszkową" żonę, przez co stan psychiczny głównej bohaterki nie ma najlepszych ocen. Oprócz tego, pod rękawami koszul, skrywa jeszcze większą tajemnicę. I gdyby nie fakt, że Echo sama nie pamięta, co tamtego dnia się wydarzyło, byłoby mniej ciekawie.

Z kolei główny bohater stracił rodziców. Jego młodsi bracia są u rodziny adopcyjnej, co nie bardzo podoba się Noahowi. Sam chciałby ich wychowywać, zadbać o ich przyszłość, jednak niewiele może zdziałać, kiedy czarna przeszłość oraz brak gruntu zawodowego gonią jego młodą osobę.

Echo i Noah, czyli nastolatkowie, którzy mają problemy z zaufaniem, trafiają na siebie w gabinecie u szkolnego psychologa. Nie wiedzieli, że wspólne korepetycje sprawią, iż do siebie się zbliżą. Noah raczej wolał jednorazowe przygody, a Echo związek oparty na normalności i zaufaniu. Ciężko więc jest im zbudować jakąkolwiek relację, jeśli ich problemy górują nad potrzebami.

O Autorce:
Katie McGarry  - młoda pisarka amerykańska specjalizująca się w literaturze z gatunku Young Adult. Uwielbia happy endy, muzykę i programy reality, jest kibicem drużyny koszykarzy Uniwersytetu w Kentucky. (informacja z książki) 

Autorka posiada dobre i lekkie pióro, dzięki czemu naprawdę dobrze się czyta. Jej wyobraźnia zabiera czytelników w literacki świat i sprawia, że nie można się od niego oderwać. Z całą pewnością przeczytam kolejne książki autorki.

Jak zapewne widzicie, początek naprawdę jest klasyczny. Wchodzimy do szkoły, poznajemy dwóch odmiennych bohaterów, niczym z Romeo i Julii, których połączy miłość. Widzimy również niezbyt sympatyczną przeszłość, rany zewnętrzne i wewnętrzne, które stanowią główną problematykę książki. Niemniej owa historia wciągnęła mnie, bowiem czytało się szybko i przyjemnie. Całe szczęście, bo później w fabule nastąpiła zmiana. Czytałam, aby dowiedzieć się prawdy i zakończenia. Chciałam wiedzieć, jak autorka rozwiąże sprawy. Poza tym z początku przesłodzona miłość stała się gorzka i prawdziwa. Tego mi wcześniej brakowało, a otrzymałam to mniej więcej w połowie książki.

Książkę czyta się naprawdę szybko. W ciągu paru godzin pochłonęłam historię Echo i Noaha i nadal czuję niedosyt. I choć z początku nieco się zawiodłam, koniec końców otrzymałam to, czego chciałam. W powyższej powieści możemy zauważyć, że nie nasze priorytety są ważne, a priorytety najbliższych - dzięki temu i my będziemy usatysfakcjonowani. Nasze pragnienia nie zawsze równają się z logicznym myśleniem, a rany wewnętrzne niekiedy mogą powodować, że stracimy to, co dla nas jest ważne.

Z całego serca polecam tę książkę osobom lubiącym książki z gatunku Young Adult.

Ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza

poniedziałek, 27 czerwca 2016

KONKURS #3 - "Dom nad jeziorem"

  
Regulamin konkursu: 
Zasady: 
     Konkurs jest przeznaczony dla obserwatorów bloga, a więc jeśli chce się wziąć udział w konkursie, należy obserwować bloga oraz zgłosić się w komentarzu według wzoru podanego poniżej. Bardzo prosiłabym, aby również udostępnić PUBLICZNIE post konkursowy u siebie na Fanpage'u/Facebooku.
Anonimowi również mogą dodać komentarz, jednakże wszystkie punkty muszą zostać spełnione. 
 
Regulamin:
1. Organizatorem i sponsorem konkursu jest współadministratorka Stan: Zaczytany, Lifeisbrutal
2. Organizator zastrzega sobie prawo do zmiany regulaminu. O zmianach zostaniecie poinformowani.
3. Konkurs trwa od dziś do 03.07.2016 roku, do godziny 23:59. Późniejsze zgłoszenia nie będą rozpatrywane.
4. Każdy uczestnik konkursu winien jest zapoznać się z regulaminem oraz zasadami konkursu. Zgłoszenie się w konkursie wyraża jednocześnie akceptację każdego punktu.
5. Uczestnik może zgłosić się tylko raz. Każdy uczestnik, który spełni wszystkie kryterium, zostanie brany pod uwagę w losowaniu.
6. Losowanie odbędzie się do 7 dni po zakończeniu konkursu.
7. Laureat nagrody ma obowiązek podesłać w wiadomości prywatnej do Stan: Zaczytany swój adres do trzech dni po wyłonieniu zwycięzcy, w celu wysłania nagrody. Jeśli do tej pory zwycięzca się nie zgłosi, wybiorę inną osobę.
8. Wygrywa jedna osoba.
9. Aby konkurs się odbył, musi wziąć udział min. 10 osób.

POWODZENIA! 

UWAGA: Książka czytana jeden raz, w bardzo dobrym stanie.

Wzór zgłoszenia:


Zgłaszam się!
Obserwuję jako:

 Post udostępniony.

#84 Dom nad jeziorem

Autor: Kate Morton
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 544
Data wydania: 18 maja 2016

Nigdy jakoś nie zachwycały mnie książki historyczne, a zwłaszcza te pisane w 3 osobie, po prostu nigdy nie mogłam się jakoś wczuć w rolę bohaterów. Lecz tym razem książka zainteresowała mnie swoim opisem i po prostu musiałam ją przeczytać. Przyznam, że się na niej nie zawiodłam i porwała mnie w swoją historię.

Kate Morton ma lekki styl pisania, który wciąga nas w powieść, poznajemy bohaterów nie od razu, lecz powoli z każdym rozdziałem. Ich charakter jest budowany na podstawie ich własnych przeżyć, różnych zdarzeń, które są pokazywane w częściach. Wszystko jednak sprowadza się do jednego wydarzenia - zniknięcie jedenastomiesięcznego synka rodziny Edevane'ów podczas obchodów przesilenia letniego w czerwcu 1933 roku.

Pierwszy rozdział możemy uznać, jako prolog, który później może namieszać w naszych domysłach, wprowadzić mały zamęt swoją niepewnością. Kolejne rozdziały pozwalają nam budować w wyobraźni posiadłość w Kornwalii oraz wszystkie zdarzenia, które się tam wydarzyły. Nie możemy również zapomnieć o Londynie, w którym mieszka jedna z głównych bohaterów - Sadie Sparrow, detektyw dochodzeniówki londyńskiej policji, która po pewnej sprawie musi wziąć dłuższy "urlop".

Przechodzenie z przeszłości w przyszłość i na odwrót nigdy mi się nie podobało, było to poniekąd wytrąceniem z wątku. W tym przypadku jest to tak zbudowane, że czytelnik nawet nie zauważy tej zmiany. Wręcz mu się spodoba takie połączenie, które jeszcze bardziej nadaje tajemniczy charakter powieści.

Czytając tą książkę miałam wiele sprzecznych emocji, nigdy nie mogłam zgadnąć prawdziwej odpowiedzi zadawanej sobie od początku, kto jest sprawcą zaginięcia. Tak wielu podejrzanych, poszlak, które prowadzą donikąd, gdyż brakuje wielu szczegółów. W czasie, gdy się myślało, że już odkryło się tajemnicę, pojawiał się nowy dowód, który wszystkiemu zaprzeczał - co jeszcze bardziej sprawiało, że nie mogłam przestać snuć domysłów.

Najbardziej intrygującymi postaciami w tej książce były matka z córką - Eleanor i Alice Edevane. Jednocześnie tak różne i podobne, chodź w wielu sprawach niezgadzające się. Alice była bacznym obserwatorem, potrafiła dostrzec wiele rzeczy patrząc jedynie na człowieka, choć tajemnicy, którą strzegli jej rodzice nie widziała. Natomiast Eleanor w dzieciństwie niezwykła dziewczyna, przez pewno wydarzenie musiała zmienić wizję siebie, była moją ulubioną postacią.

"Z początku, kiedy to się stało, zastanawiała się, czy nie wyznać prawdy, i wtedy może nawet mogła to jeszcze zrobić. Przegapiła jednak szansę i teraz było już za późno."
"Mogła zrobić tylko jedno - zagrzebać dowody najgłębiej, jak się da"

Książka przepełniona jest historiami o miłości, tajemnicach i niespełnionych marzeniach. Można także w niej natknąć na rzeczy, które przepełniają bohaterów lękiem, przez co jeszcze bardziej zatracają się w swoich wyrzutach sumienia i cieniu przeszłości.

Ocena:5+/6

Polecam, jako lekturę na deszczowe dni!


Autor recenzji: Lifeisbrutal

niedziela, 26 czerwca 2016

#83 Master


Autor: Olgierd Świerzewski 
Wydawnictwo: Muza SA
Ilość stron: 528
Data wydania: 18 maja 2016

Powyższa powieść przyciągała mnie, wołała i zachęcała mnie na każdym kroku, aby po nią sięgnąć. Z początku, jako że tematyka w ogóle do mnie nie przemawiała, starałam się ,,Master" unikać, jednak z każdym kolejnym dniem widziałam tę książkę dosłownie wszędzie. Czy w sieci, na blogach, czy w księgarniach stacjonarnych.. W końcu uległam pokusie. Czy jestem usatysfakcjonowana?

Opis książki:
Aleks Rymer, specjalista w Green Stone jest niczym cyborg, doskonale wytrenowany najemnik, który zniszczy każdego, kto stanie mu na drodze. Nigdy nie wybacza, nigdy nie zapomina. Jak mało kto opanował szatańskie zasady swego świata i niczym Bóg lub Lucyfer rozdaje karty, decydując, kto przetrwa w jego bezwzględnym świecie. Nikt nie zdoła przed nim uciec, można mu tylko zaprzedać duszę albo umrzeć.

Witamy w brutalnym świecie finansowego imperium. Witamy w korporacji. 
źródło opisu: http://ksiazki.onet.pl/wydawnictwo-muza-sa-w-2016-roku-zapowiedzi

Przyznam, że przez pierwsze sto stron były dla mnie... przymusową lekturą. Jako że nie zwykłam czytać książki tego gatunku, ciężko było mi się "wbić" w klimat. Owszem, podobało mi się pióro autora, bowiem czytało się dość przyjemnie, jednak fabularnie do mnie nie przemawiała. Poza tym akcja bardzo wolno się rozwijała. Mimo wszystko nadszedł czas, kiedy powieść wciągnęła mnie do tego stopnia, że aż straciłam orientację w stronach. Nim się obejrzałam, było już zakończenie. 

O autorze:
Olgierd Świerzewski to prawnik i wykładowca. W wieku szesnastu lat wygrał konkurs dramaturgiczny pt. "Szukamy Polskiego Szekspira", a sam Tadeusz Różewicz zauważył w nim wielki talent. Jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego oraz Studium Zarządzania i Marketingu Szkoły Głównej Handlowej. Przez dłuższy czas zajmował się prawem i ekonomią, porzucając pisanie. Świerzewski doradzał także arcymistrzom szachowym - Anatolijowi Karpowowi i Garri Kasparowowi.   
Źródło: http://lubimyczytac.pl/autor/99531/olgierd-swierzewski 



Chciałabym w pierwszej kolejności omówić styl pisania autora. Olgierd ma lekkie pióro, męskie i zdecydowane, dzięki czemu powieść mocno oddziałuje na czytelnika. Autor nie miał słownych zahamowań. ani także granicy swojej wyobraźni. Historia, którą stworzył, na pewno zagości nam długo w głowach. Jak już wcześniej wspomniałam, nigdy nie ciągnęło mnie do thrillerów, jednak po tej lekturze zdecydowanie sięgnę teraz po każdą powieść Olgierda Świerzewskiego. Wejdźmy więc do korporacji, gdzie nie liczy się dobra dusza. Pogoń za pieniędzmi i władzą to droga, którą śmiało można opisać jako: po trupach do celu. 

Główny bohater jest dobrze scharakteryzowany. Jego postać to człowiek pozbawiony emocji i niekiedy może się to wydać aż nazbyt okropne. Jednak, może z powodu dobrych opisów, które w jakimś stopniu "usprawiedliwiają" jego poczynania, bardzo polubiłam Aleksa. Choć jest narcyzem, cyborgiem, bez krzty empatii, jego inteligencja, opór, siła i odmienne zdanie mocno mi się spodobały. Zaczęłam go sobie cenić, mimo że to człowiek, który na pierwszym miejscu stawia własne potrzeby. W realnym świecie nienawidzę wręcz takiego sposobu myślenia, lecz tutaj zaczęłam wprost to wielbić. 

Korporacja. Nie interesuję się tą tematyką i raczej wątpię, że kiedykolwiek bym się nią zainteresowała. Świat biznesu w ogóle mnie nie kręci. Teraz jednak, dzięki tym 528 stronom, weszłam wbrew sobie w sam środek dobrze zbudowanego imperium, gdzie mimo masywności, kruchość jest tu podstawą. Z zaciekawieniem śledziłam losy bohaterów, głównych, jak i tych pobocznych i dowiadywałam się wiele na temat tak powszechnego, ale dość mało znanego tematu.

Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na okładkę. Jest ona dość prosta, nasuwa nam obraz fabuły. Jednak sama wizualna okładka nie odzwierciedla tego, jak wygląda w realu. Tytuł posiada uwypuklone diamenciki, objętość wizualna jest masywna, jednak w dotyku każda kartka papieru jest lekka, cienka, delikatna. Ponadto rozmiar książki jest spory - większy, niż mają książki powszechne na rynku. Jestem zahipnotyzowana tą okładką. Naprawdę duży plus, choć zwykle nie zwracam uwagi na okładki. 

Wchodzimy do korporacji, gdzie nie ma miejsca na współczucia i dobroć. Dobre może być tylko wybicie się na sam szczyt. Dobre mogą być również pieniądze. Dobra może być historia, którą autor stworzył. Polecam tym, którzy cenią sobie dobrą i mocną literaturę. 

5+/6

Za możliwość przeczytania dziękuję Muza SA



środa, 22 czerwca 2016

#82 Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?

Autor: Estelle Maskame
Wydawnictwo: Feeria Young
Ilość stron: 360
Data wydania: 2 marca 2016
Cykl: Dimily (tom 2)

Z niecierpliwością oczekiwałam na premierę tej części, ale jak to ja zapomniałam o niej na moment, może i lepiej? Nie dość, że trafiła mi się znowu na promocji, to w dodatku można powiedzieć, że byłam jej ciekawa podwójnie. Kto by nie był po zaskakującej końcówce w poprzednim tomie?

Estelle po raz kolejny z precyzją opisuje zwiedzane miejsca Nowego Yorku, z dokładnością do danej ulicy i alei. Stara się wzbudzić wyobraźnię czytelnika, wprowadzić go w świat Eden i pozwolić, żeby "wszedł" w tą rzeczywistość. Autorka tę książkę pisała, jako nastolatka na Wattpadzie, więc jest bardziej skierowana do młodzieży. Natomiast, jeśli ktoś lubi takie klimaty może śmiało po nią sięgnąć.

Mija 359 dni odkąd Eden i Tyler widzieli się po raz ostatni, co nie oznacza, że nie mieli ze sobą kontaktu. Czy odległość sprawiła, że ich uczucie zmalało, a może sprawiła, że jeszcze bardziej pożądają siebie i nie mogą bez drugiej osoby żyć? Eden nie może się odnaleźć w swoich uczuciach,
z jednej strony kocha Deana, który jest jej chłopakiem, ale z drugiej nie może zapomnieć o uczuciu, którym zaczęła darzyć Tylera dwa lata temu - swojego przyrodniego brata.

"-Ale ja cię kocham - szepczę. Nie dlatego, że mam nadzieję, iż zmieni zdanie, ale dlatego, że chcę, żeby pamiętał o tym, kiedy zamknie za sobą drzwi.
-A ja ciebie potrzebuję - mówi. To dziwne wyznanie, zważywszy na okoliczności. Przeczy temu, co mówił wcześniej, że nie chce dłużej tego ciągnąć i że się poddaje. - Na tym polega problem, Eden."

Opowieść zachęca swoją treścią - historią dwójki ludzi zakochujących się w sobie, którzy muszą pokonać przekonania ludzi i swój strach przed nimi. Bohaterowie sami nie wiedzą jak sobie poradzić, próbują nawet zapomnieć o swoich uczuciach do siebie, chociaż przyrzekają sobie nawzajem nie poddawać się. Zaprzeczają sobie na każdym kroku swoim zachowaniem, próbując sobie coś udowodnić.

W pewnych momentach Eden zachowuje się niedojrzale, jakby wcale nie miała osiemnastu lat, lecz tak z dwanaście. Stawianie na swoim, próba zwrócenia na siebie uwagi, nie interesowanie się zdaniem innych, czy tak zachowuje się osoba dorosła? Rozumiem, że mamy swoje wady, ale te jej humorki mogą doprowadzić do szału. Może autorka miała w tym swój cel, żeby później zauważyć zmianę Eden po przeżyciach?

Historię Eden i Tylera można byłoby porównać do taniego romansu, którego koniec będzie oczywisty, ale tak nie jest. Maskame po raz kolejny zaskoczyła mnie samą końcówka, której prawdę mówiąc nie spodziewałam się. Cała książka na pewno rozśmieszy w pewnych momentach, w innych będziecie rozłoszczeni na bohaterów, mogę również zagwarantować, że poleci wam przynajmniej jedna łza ze wzruszenia.

Dlatego życzę wam miłej lektury!

Ocena: 5/6

Autor recenzji: Lifeisbrutal

niedziela, 19 czerwca 2016

#81 Habbatum. Wędrowcy



Autor: Augusta Docher
Wydawnictwo: BIS
Ilość stron: 560
Data wydania: 19 maja 2016
Cykl: Wędrowcy (TOM II)


Augusta Docher pozytywnie zaskoczyła mnie swoją trzecią już wydaną książką. Z tego, co można już zauważyć, musimy przyzwyczaić się do dużych objętości książek autorki. Wielu z Was zapewne przerazi fakt, że Habbatum ma aż 560 stron - jednak bez nerwów, kochani! Już przy pierwszej stronie zostaniemy zaciągnięci w niebezpieczny świat, pełen intryg i zwrotów akcji. Książka przeznaczona jest dla młodzieży. Ale... czy aby na pewno tylko ta grupa odbiorcza będzie świetnie się bawiła, czytając drugą część z cyklu Wędrowcy? :)




Opis:
Druga część cyklu „Wędrowcy”. Anna budzi się uwięziona w sterylnym pomieszczeniu. Nie wie, gdzie się znajduje i z jakiego powodu jest przetrzymywana. Wie tylko, że uwięziła ją osoba, której ufała - jej nauczycielka Dorothy. Okazuje się ona jedną z plemienia Habbatum, wrogiego wobec ludzi spod znaku Eperu, takich jak Anna i jej ukochany Leo. Dorothy prowadzi skomplikowaną grę i jest podstępną, zdolną do wszystkiego przeciwniczką. Ma swoje porachunki z Leo. Życie Anny narażone jest na niebezpieczeństwo. Czy uda jej się wydostać? Co zrobi Leo, by ją uratować? Czy ich miłość pokona przeszkody? I kim jest Brian? Okaże się wrogiem czy sprzymierzeńcem? Pełna przygód, emocji i niespodziewanych zwrotów akcji opowieść o sile miłości i przeznaczenia.
 źródło opisu: http://www.wydawnictwobis.com.pl/product.php?id=1147 


W pierwszej kolejności chciałabym pochwalić umiejętność budowania postaci. Każdy bohater to nie tylko słowna iluzja, tylko opis człowieka z ,,krwi i kości", z przeszłością i naturalnym charakterem. Ponadto każdy, czy to Anna, Leo, czy jakaś trzecioplanowa postać, ma swoje wady i zalety. Czemu zwróciłam na to uwagę? Bo w książce zwykle można się spodziewać i przewidzieć różne epizody, znając już niezmienny charakter bohatera literackiego. Tutaj zaś nic nie jest pewne. Jednego dnia może być dobrze, drugiego zaś przyjaciel może okazać się wrogiem - lub na odwrót. I proszę nie kierować się moim zdaniem, bowiem to tylko przenośnia. Nie mając stabilnego gruntu pod nogami, wciąż zostawałam zaskakiwana. Nie czułam się na tyle bezpiecznie, aby móc z góry osądzić zdarzenie i być pewną swoich racji. To miła odmiana.


,,Wątpliwości to ostatni bastion umierającej nadziei"
Augusta Docher, Habbatum. Wędrowcy, str. 348

Wątpliwości, brak zaufania, codzienna walka z własnym wewnętrznym ,,ja" - to wszystko może człowieka zgubić. Spowodować, że misja, którą sobie przeznaczamy, ulegnie samozniszczeniu. I to nie tylko w powyższej książce, ale i również w naszym codziennym życiu. Chyba to była problematyka, na której najbardziej się skupiłam. Choć w wielu książkach jest to ukazane, tutaj jest to aż nazbyt wyraźne - przynajmniej dla mnie. To dzięki temu ,,Habbatum" stało się zbiorem roztargnień, zwrotów akcji i zaskakujących epizodów. Może i pierwsza część z serii - Eperu - była dobra, ale tutaj widać zasadniczą różnicę i uwidoczniona została praca, jaką włożyła w tę powieść autorka. Habbatum przebiło swoją poprzedniczkę, co jest rzadkim zjawiskiem. Jestem więc ciekawa, co nas - czytelników - spotka w kolejnej części. 

Zaskakujące również było to, jak ,,stary" (choć młody ciałem) człowiek może tyle jeszcze nie wiedzieć. Wiemy, że człowiek uczy się przez całe życie. Tutaj jednak dowiadujemy się, że nawet jeden żywot nie wystarczy, aby posiąść całą wiedzę - choćby na jeden, główny temat. Wciąż tkwimy w niewiedzy, nie tylko w czytelniczej, ale i również w niewiedzy literackich bohaterów (o ile tak mogę to ująć). Wciąż dowiadujemy się zaskakujących informacji, o przeszłości i teraźniejszości, o rzeczach ważnych i mniej ważnych. Wszystko jednak tak się kumuluje, że wychodzi z tego jedna, wielka powieść, która nie pozwala nam powrócić do realnego świata. 

Fabuła również jest coraz bardziej interesująca. Zwykłam się nudzić wielotomowymi powieściami, w którym jawi się podstawa paranormalna, fantastyczna. Zresztą to typowa powieść dla młodzieży, a ja już z takich - niestety - wyrosłam. Teraz rzadko trafia do mnie książka z tego gatunku, która zachwyci mnie swoją fabułą. I oczywiście chciałabym uściślić, że nie chodzi o mój wiek - nie. Po prostu z biegiem lat nasze upodobania się zmieniają, a co za tym idzie, gatunek literacki również. Przeczytałam Eperu - byłam zadowolona. Jednak sięgając po jej kontynuację, po niespełna roku czasu, mocno obawiałam się, że właśnie zdecydowałam się na książkę, która nie trafi już w mój gust czytelniczy. Na szczęście to była tylko obawa, która ulotniła się wraz z pierwszą stroną. Czytelnik widzi, jak książka tętni własnym życiem, wołając nas, abyśmy uczestniczyli w jej żywocie. Jak już wcześniej wspomniałam, jestem pozytywnie zaskoczona tą częścią. 

Kilka słów o Autorce:
Mama, żona, córka i siostra.

Plastyczka, księgowa, manicurzystka i pisarka.
Ogrodnik, kura domowa i bizneswoman.
Polka, Ślązaczka.
Tradycjonalistka modyfikowana.
Ale przede wszystkim kobieta z krwi i kości.


źródło opisu: wydawnictwo BIS

Prolog. Ostatnio chyba zaczęłam zwracać uwagę i koncentrować się jedynie na prologach, bowiem to dzięki nim podejmuję decyzję, czy warto książkę przeczytać, czy nie. Tutaj zaś prolog jedynie wzrósł nasze czytelnicze ciśnienie. Akcja, inteligencja i czarny humor to miły początek przygody. Przenosi czytelnika w całkowicie inny wymiar, pełnego intryg, niewiadomych i wielu utrudnień w dążeniu do celu. Wyznam Wam, że musicie się przygotować na lawinę emocji! Augusta Docher działała dość skrupulatnie, co chwilę utrudniając życie głównym - i pobocznym! - bohaterom. Czytelnik nie może się zanudzić. Zresztą... Bohaterowie również!

Książkę oceniam bardzo dobrze. Mimo obaw, Habbatum zapewniło mi wiele godzin dobrej rozrywki. Duża doza emocji, akcji i pozytywnego zamieszania - to wszystko gwarantuje nam czas dobrze spożytkowany. Z niecierpliwością czekam na trzecią część.


Ocena: 5+/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu BIS

sobota, 18 czerwca 2016

#80 Morze spokoju




Autor: Katja Millay
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 19 marca 2016
Ilość stron: 456


,,Morze spokoju" to lektura, do której musiałam wrócić raz jeszcze, aby móc napisać dla Was recenzję. Za pierwszym razem, podczas czytania książki, towarzyszyły mi dreszcze, niecierpliwość i przyjemne zaskoczenie. Lubię czytać young/new adult, więc i po tę pozycję niezwłocznie sięgnęłam. Byłam pełna różnorodnych emocji, ,,pijana" wrażeniami. Musiałam nieco się ostudzić, aby obiektywnie zwrócić uwagę na szczegóły. I co z tego wyszło? Przekonajcie się sami.






Opis: 
Żyję w świecie pozbawionym magii i cudów. W miejscu, gdzie nie ma jasnowidzów czy zmiennokształtnych, żadnych aniołów czy supermanów gotowych ocalić Twoje życie. W miejscu, gdzie ludzie umierają, muzyka potrafi ich skłócić, a wiele rzeczy jest do bani. Jestem tak mocno osadzona na ziemi przez ciężar rzeczywistości, że czasami zastanawiam się jak to możliwe, że nadal potrafię unosić moje nogi podczas chodzenia.

Natsya Kashnikov chce tylko dwóch rzeczy: przetrwać liceum bez żadnych osób, które będą pouczać ją na temat jej przeszłości oraz sprawić, aby chłopak, który zabrał jej dosłownie wszystko – tożsamość, duszę i chęć życia – zapłacił za to. Historia Josh’a Bennett’a to nie sekret: każda osoba, którą kochał, opuściła ten świat, aż w końcu, gdy chłopak miał 17 lat, nie został mu już nikt. Teraz, wszystko czego Josh pragnie, to to, aby ludzie pozwolili mu zostać samemu, ponieważ gdy Twoje imię jest synonimem śmierci, każdy ma tendencję do pozostawienia Ci Twojej własnej przestrzeni. Każdy z wyjątkiem Nastyi, tajemniczej, nowej dziewczyny w szkole, która zaczyna się kręcić wokół chłopaka i nie ma zamiaru odejść, dopóki nie zyska wpływu na każdy aspekt jego życia. Ale im bardziej Josh ją poznaje, tym większą jest ona dla niego zagadką. Kiedy intensywność ich relacji się nasila, a pytania bez odpowiedzi zaczynają się piętrzyć, chłopak zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek odkryje sekrety ukrywane przez dziewczynę – albo czy w ogóle tego chce.

źródło opisu: http://paranormalbooks.pl/2014/02/03/zapowiedz-mor...(?)


Pół nocy zajęło mi przeczytanie 456 stron. To zaledwie parę godzin, które stanowczo zbyt szybko minęły. Choć powyższa powieść ma dość dużą objętość, zdecydowanie zbyt szybko musimy się z nią rozstawać. Wciąga już od pierwszej strony, zostawiając czytelnika w stanie rzeczywistej hibernacji. Realny świat, codzienne problemy i zmartwienia odkładamy na bok, aby móc zagłębić się w przepiękną historię głównych bohaterów. 

,,Śmierć nie jest taka straszna, kiedy już ją przeżyjesz.
A ja przeżyłam.
Już się jej nie boję.
Boję się całej reszty." 
Katja Millay, Morze spokoju


Główna bohaterka. Jak to możliwe, że zarazem uwielbiam ją i nienawidzę? Jest fantastyczną postacią, która maluje swój świat na ciemne kolory. Od chwili nieprzyjemnego, tragicznego incydentu, odzyskując wspomnienie tamtego wydarzenia, postanowiła zamilknąć. Już od dłuższego czasu przestaje rozmawiać z ludźmi, nawet ze swoimi najbliższymi. Rodzina, a przede wszystkim matka, usilnie stara się wydobyć choć słowo z ust swojej córki, jednak bez rezultatu. Lecz nadchodzi dzień, kiedy Natsya postanawia pokonać swój własny opór i zaufać chłopakowi, którego od jakiegoś czasu ,,męczy" swoją obecnością. 
Natsya to wewnętrznie bogaty bohater literacki. Mimo zewnętrznej szarości i niedostępności, w środku jest naprawdę uzdolnioną młodą kobietą. Jest inteligentna, zabawna, empatyczna i ambitna. Jednak złość i chęć zemsty zmieniają ją, powodując, że jej mądrość zamienia się w istną głupotę. To wtedy nieźle mnie oburzała swoimi decyzjami. Jej rozumowanie, choć jakby nie patrzeć słuszne, stwarza kolejne problemy na drodze ku szczęścia głównych bohaterów. Mimo to owa wada, moje negatywne emocje, wpływają na korzyść książki. To dzięki temu czytelnik nie może się powstrzymać i dąży do zakończenia, chcąc poznać koniec historii. 

Jako że nie mam zamiaru spojlerować, muszę ominąć fragment, który mocno utkwił mi w pamięci. Kiedy pierwszy raz czytałam, nawet  nie zwróciłam uwagi na słowa, które zostały ,,rzucone" jakby od niechcenia między bohaterami. Dopiero później, kiedy już było wiadomo skąd się one wzięły, zamurowało mnie. Istotnie byłam tak zahipnotyzowana, pozytywnie zaskoczona nowym, świeżym pomysłem, że aż wracałam do poprzednich stronic, aby móc ,,spić" do końca ten motyw. 
Za drugim razem nie było lepiej. Kiedy dojechałam do początku, do tej małej wzmianki, od razu przypomniał mi się ciąg dalszy. Kolejna mała ,,zaczepka" w stronę istotnego fragmentu spowodowała u mnie drżenie serca. Na końcu się popłakałam. Nie wiem, czy to ze szczęścia, czy ze wzruszenia. Po prostu. Uwielbiam ten moment! 

Ponadto książka dobrze pokazuje nam siłę wiary, przyjaźni i zaufania. To, ile w stanie jest zrobić człowiek, gdy na kimś mu zależy. To, jak ból może odzwierciedlać naszą przyszłość oraz to, jak nasza prywatna klitka, otoczka stworzona z wściekłości i chęci zemsty, może powodować u nas negatywne zmiany. Każdy ma swoje własne maski, ale jeśli człowiek chowa się za murem, instynktownie dokłada sobie kolejne, aż w końcu gubi się we własnych twarzach. I z tym mamy do czynienia, czytając wzruszającą powieść ,,Morze spokoju". 

Gatunek young i new adult mają to w sobie, że zawsze możemy spodziewać się nastolatków/młodych dorosłych, bólu i cierpienia, oszałamiającej miłości i wielu problemów. Z tych małych zagwozdek autor stwarza książkę, jakich pełno na rynku. Ciężko więc trafić na naprawdę fantastyczną powieść z tego formatu, trafiająca prosto do serca. Tę jednak pozycję bardzo polecam. To książka dla tych, którzy lubią powieści tego gatunku. 

Ocena: 5+/6

#79 Angielskie lato



Autor: Małgorzata Mroczkowska
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 357
Data wydania: maj 2015


,,Angielskie lato" z powodu projektu okładki oraz opisu nasuwało mi domysł, że będzie to zwykła powieść obyczajowa, nic nie wnosząca do życia. Jak już sami wiecie, uwielbiam odczuwać nie tylko emocje wywodzące się z powodu czytania, ale także odszukiwać drugie dno. Historia prosta nigdy mnie nie zaciekawiła. I nie zaciekawi - to pewne. Jednak czy ,,Angielskie lato" okazało się zwykłą wyprawą do małego miasteczka? Zwykłym wglądem do tego, jak może nas odmienić jedna wyprawa? Otóż nie, ale o tym za chwilę. 






Opis: 
Życie, szczególne to po czterdziestce, pełne jest niespodziewanych zbiegów okoliczności…

Anna wyjechała z Polski dwadzieścia lat temu. Mieszka w Londynie. Ma męża Anglika, przy boku którego prowadzi spokojne, ustatkowane życie. Pewnego dnia odbiera telefon od dawnej przyjaciółki z Krakowa szukającej wakacyjnej pracy dla swojego syna. Wojtek właśnie dostał się na uniwersytet i chce zarobić na studia. Anna postanawia zatrudnić chłopaka do pomocy w remoncie starego domu odziedziczonego przez jej męża. I choć Wojtek przylatuje do Anglii razem ze swoją dziewczyną, życie napisze dla całej trójki zupełnie inny, zaskakujący scenariusz.

"Angielskie lato" to przepiękna i wzruszająca opowieść o skrywanych tęsknotach i niespodziankach, które oferuje nam los.

źródło opisu: Wydawnictwo Czwarta Strona, 2015
Prolog był na tyle mocny, że aż do samego końca tkwiłam w napięciu. Nawet nie wiecie, ile scenariuszy układałam sobie w głowie! Co najgorsze - ale zarazem wpływa to na korzyść książki - powieść toczy się leniwym tempem. Razem z Anną powoli odkrywałyśmy wszystkie karty losu, dając tym samym wielkie pole do popisu przemyśleniom. Niekiedy może to znudzić czytelnika, ale jednak dzięki prologowi pochłaniamy powyższą pozycję w zaskakującym tempie. Z początku zaczyna się niewinnie, jednak później dostajemy wiele zwrotów akcji. 

,,W życiu są rzeczy ważne i nieważne, a najważniejsze, by wiedzieć, które są które."
Małgorzata Mroczkowska ,,Angielskie lato", str. 177 
 

Spodobała mi się metamorfoza Anny. Choć wyjazd do domku jej męża, znajdującego się w małej mieścinie, miał być zaledwie dodatkową pracą, bowiem mieli go wyremontować, Anna skorzystała również z ,,urlopu" w zupełnie inny sposób. Widząc syna jej przyjaciółki, który przyjechał jej pomóc wraz ze swoją dziewczyną, sama odnajdywała u siebie ,,luki". Zauważała problemy, które do tej pory były dla niej czymś normalnym, codziennym. Dopiero podczas wyjazdu zwróciła uwagę na to, jak jej życie stało się monotonne, wyzute z emocji. Ponadto tkwiła w małżeństwie, które również było jej przyzwyczajeniem. Często coś, co jest dla nas ważne, po upływie czasu zmienia swoje miejsce w tabeli wyników. Zazwyczaj jednak, kiedy endorfiny są już przyzwyczajone do stanu rzeczy, nasz zachwyt zamienia się w ,,przyzwyczajone" szczęście. Teoretycznie więc jesteśmy zadowoleni ze swojego życia, jednak w praktyce, w głębi duszy, jest całkowicie na odwrót. Dlatego bardzo spodobała mi się poruszana tutaj kwestia wyjazdu i spostrzeżenia na młodych ludzi, którzy dali jej tę ,,iskrę" do działania. 

Małgorzata Mroczkowska
Skończyła politologię na UMCS w Lublinie. Przez wiele lat pracowała jako reporterka i dziennikarka. Nagradzana w wielu konkursach literackich. Prywatnie matka dwójki dzieci i posiadaczka labradora. W wolnych chwilach maluje obrazy i pielęgnuje kwiaty w swoim miejskim ogrodzie.Założycielka portalu dla polskich rodzin mieszkających na stałe w Wielkiej Brytanii mumsfromlondon.com.  
Mieszka i pracuje w Londynie, dokąd wyjechała z Warszawy w 2004 roku. 
 źródło opisu: http://czwartastrona.pl/autorzy/malgorzata-mroczkowska/ 
 

Lekkie pióro autorki sprawia, że przenosimy się do ciepłej, anglojęzycznej krainy, w której nawet deszcz przynosi ukojenie. Główna bohaterka zamieszkiwała przez dwadzieścia lat w wielkim mieście, więc mała mieścina była dobrym wyborem, aby móc zajrzeć wgłąb siebie i swoich potrzeb. Bardziej zaimponowała mi natomiast charakterystyka bohaterów. Anna to krucha kobieta, jednak jej wybory są stanowcze. Walter to twardy mężczyzna, który od środka czuje się niedowartościowany i zraniony. Wojtek, syn jej przyjaciółki, to klasyczny młody facet, kierujący się zasadą ,,co ma być, to będzie". Jednak w późniejszych etapach widać, jak bardzo emocjonalny to człowiek. Marta zaś, jego dziewczyna, to uczuciowa kobieta, pełna swojej pasji, jednak dbająca jedynie o swoje pragnienia. Jak widać, całkowita sprzeczność. Pokazany jest tu człowiek z krwi i kości, a nie ,,odpicowany" bohater literacki. Za co przyznaję wielki plus. 

,,Angielskie lato" czytało się szybko i dobrze. Dzięki prologowi przez całą historię tkwiłam w napięciu. Powieść obyczajowa, która daje nam coś zupełnie innego, niż dotychczas. Warto poświęcić tej książce ciepły, wakacyjny wieczór. 

Ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Czwartej Stronie 


piątek, 17 czerwca 2016

KONKURS z ,,Dotyk życia"

Do wygrania moja książka - ,,Dotyk życia" z imienną dedykacją!



  Regulamin konkursu: 
Zasady: 
     Konkurs jest przeznaczony dla obserwatorów bloga, a więc jeśli chce się wziąć udział w konkursie, należy obserwować bloga oraz zgłosić się w komentarzu według wzoru podanego poniżej. Bardzo prosiłabym, aby również udostępnić PUBLICZNIE post konkursowy u siebie na Fanpage'u/Facebooku.
Anonimowi również mogą dodać komentarz, jednakże wszystkie punkty muszą zostać spełnione. 
   
Regulamin:
1. Organizatorem i sponsorem konkursu jest założycielka Stan: Zaczytany, Aleksandra Szoć.  
2. Organizator zastrzega sobie prawo do zmiany regulaminu. O zmianach zostaniecie poinformowani.
3. Konkurs trwa od dziś do 24.06.2016 roku, do godziny 23:59. Późniejsze zgłoszenia nie będą rozpatrywane.
4. Każdy uczestnik konkursu winien jest zapoznać się z regulaminem oraz zasadami konkursu. Zgłoszenie się w konkursie wyraża jednocześnie akceptację każdego punktu.
5. Uczestnik może zgłosić się tylko raz. Każdy uczestnik, który spełni wszystkie kryterium, zostanie brany pod uwagę w losowaniu.
6. Losowanie odbędzie się do 7 dni po zakończeniu konkursu.
7. Laureat nagrody ma obowiązek podesłać w wiadomości prywatnej do Stan: Zaczytany swój adres do trzech dni po wyłonieniu zwycięzcy, w celu wysłania nagrody. Jeśli do tej pory zwycięzca się nie zgłosi, wybiorę inną osobę.
8. Wygrywa jedna osoba.
9. Aby konkurs się odbył, musi wziąć udział min. 10 osób.

POWODZENIA! 
 
Wzór zgłoszenia:


Zgłaszam się!
Obserwuję jako:
 Post udostępniony.



środa, 15 czerwca 2016

Wyniki konkursu z ,,Książką do napisania"!



Chociaż zgłosiła się nieodpowiednia liczba osób, postanowiliśmy mimo to nagrodzić jedną osobę. A więc Panie i Zaczytane (bo panowie nie brali udziału w konkursie) zapraszam Was na wyniki!

Och, jak ja nie lubię zadań konkursowych! O wiele bardziej wolę typowe rozdawajki, które ułatwiają mi zadanie w wyborze zwycięzcy. Wszystkie zgłoszenia były cudowne i każdą chciałabym nagrodzić egzemplarzem, bo każda z Was pokazała mi swoją własną kreatywność. Pokazałyście swoją duszę, swój skrawek życia. Zazdroszczę Wam takiej mocy! 

Jednak... Zwycięzca mógł być tylko jeden. Naradziłam się ze sponsorem nagrody i postanowiliśmy nagrodzić ,,Książką do napisania"... 



Werble proszę....




... Paulinę Kozak! 

Dziękujemy serdecznie za udział w konkursie i życzymy innym uczestnikom szczęścia w kolejnych! :) Tymczasem proszę laureata nagrody o odpowiedź e-mailową. 



Spokojnej nocy, Zaczytani! :) 
Do usłyszenia wkrótce!




wtorek, 14 czerwca 2016

#78 Calder. Narodziny odwagi



Autor: Mia Sheridan
Wydawnictwo: Septem
Liczba stron: 372
Data wydania: 15 czerwca 2016


Mia Sheridan już przy pierwszej książce trafiła do grona moich ulubionych pisarzy. Jej pióro sprawia, że zatracam się w czytaniu i żyję światem fikcyjnym, dopóki nie przewrócę ostatniej kartki powieści. To zdumiewające, że w tak spopularyzowanym gatunku - new adult - można jeszcze tak wiele zdziałać! Przed Calderem - trzeciej książki tej autorki, po którą sięgnęłam - oczekiwałam czegoś lekkiego, emocjonalnego. Co dostałam? Przekonajcie się sami...

Opis książki: 
Kiedy dziesięcioletni Calder po raz pierwszy zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy na zawsze splecie niewidzialna nić. Ale z pewnością wiedział, że jego uczucia nie zyskają aprobaty społeczności, w której przyszło mu żyć. Jako syn członków apokaliptycznej sekty o surowych zasadach moralnych nie powinien nawet marzyć o dziewczynce, która... miała zostać żoną przywódcy tej sekty. Sęk w tym, że ani Calder, ani Eden nie mogą tak po prostu zrezygnować z marzeń. Odważny chłopak i zdeterminowana dziewczyna postanawiają walczyć o własną godność, o prawo do decydowania o swoim życiu, wreszcie o swoją miłość.

Wyrusz z nimi w tę podróż, zobacz, jak próbują odnaleźć własne miejsce w świecie i nadać nowy sens życiu.
Calder. Narodziny odwagi to opowieść o walce dobra ze złem, o strachu i męstwie oraz o ponadczasowej prawdzie, że światło miłości potrafi rozświetlić największe mroki...

źródło opisu: http://helion.pl/ksiazki/calder-narodziny-odwagi-m...(?)

Już prolog wbił mnie w fotel. Poznajemy ,,uciekinierkę", nieznajomą młodą kobietę, która ucieka od nieznanego i niewidocznego dla nas zbrodniarza. Wiemy, że główna bohaterka cierpi. Wyczytujemy, że przeszła długą drogę, aby uciec przed przeszłością. Dąży do lepszej przyszłości. Ale czy na pewno jej się to uda? Mając w kieszeni jedynie jeden przedmiot, który chciałaby sprzedać, aby móc gdzieś przenocować i cokolwiek zjeść, brnie do wielkiego miasta, pełnego ludzkiej zachłanności i chamskości. Widzimy, jak brutalnie zostaje traktowana i oceniana - mimo że nikt nie zna jej historii. To smutne, ale i zarazem prawdziwe. W realnym świecie również pochopnie oceniamy ludzi, nie dajemy im możliwości wykazania się. Ponadto chciałabym jeszcze zauważyć, że w prologu widzimy nasz ,,brudny" świat. Z każdą kolejną kartką powieści dowiadujemy się, że miał być to raj dla głównych bohaterów, a zastali coś kompletnie innego. Jednak, zważając na miejsce, z którego uciekli, nawet to miejsce wydaje się być o wiele lepsze.

Elizjum. Miejsce spoczynku dobrych dusz. Czyż nie każdy chciałby zasiąść w tym miejscu po swojej śmierci? Czy nie każdy chciałby mieć zagwarantowane dobre miejsce i nie martwić się, że trafi do siedziby Hadesa? Brak chorób, smutku, łez i żalu. To kraina bogów, radości i spełnienia marzeń. Śmierć dla niektórych może być wybawieniem. Ale... czyim kosztem? 

Tuż obok naszego życia codziennego, istnieje pewna sekta. Sekta, która wierzy, że pewna wybranka przeprowadzi ich bezpiecznie do Elizjum, po wielkiej powodzi. Przyznam, że z początku nieco nie mogłam odnaleźć się w fabule. Jestem przyzwyczajona, że rys paranormalny mocno zaznacza granicę między światem fikcyjnym a realnym. Tutaj jednak odnosiłam wrażenie, jakbym trafiła do starożytnej epoki, a chwilę później zgubiłam się, gdy zaznaczona została współczesna cywilizacja. Straciłam zapał do czytania, bo nie mogłam pozbierać myśli. Jednak, kiedy nastąpiło w mojej głowie ,,olśnienie", po prostu wchłonęłam tę książkę. To było cudowne doświadczenie, gdy się czytało o obumarłych wierzeniach, o sekcie i ich przesądach, a obok przebiegała autostrada z jeżdżącymi na niej samochodami z XXI wieku. Jednocześnie czułam wstręt do ich "wodza". Wiem, jak to jest, kiedy przywódca próbuje wmówić pozostałym swoją rację i swoją ideologię. Zawsze wtedy próbuję rozszyfrować jego intencje i postarać się zrozumieć jego sposób myślenia, więc nie dość, że okropnie mnie irytował Hektor, to i jego postawa powodowała, że miałam ochotę wejść do książki i go udusić. Ponadto  ,,Wielki Pan i Władca" nie próbuje tylko usidlić swoich poddanych, ale i całkowicie pozbawić ich dostępności do normalnego świata. Ciągle zadawałam sobie pytanie: czemu? Jak do tego doszło, że Hektor postanowił zmienić tylu ludzi w swoich niewolników (bo tak to widzę)? Jednak muszę zaznaczyć, że negatywne emocje do tego bohatera pozytywnie wpłynęły na ocenę książki. 

Ale wracając do książki... Oj, Calder z całą pewnością zostaje dopisany do listy ulubionych bohaterów literackich. Spodobało mi się, że jest zlepkiem mięśni, męstwa i męskiej postawy, ale i zarazem wewnętrznie kruchym, dobrym i żądnym nawet najmniejszych przygód chłopcem. Eden zaś, wybranka bogów, to kobieta potrzebująca miłości i... codzienności. Ale nie takiej, jaka odgrywa się w apokaliptycznej sekcie. Ona, jako osoba, która urodziła się i wychowała w ,,normalności", pragnęła tego, co miała wcześniej. Chciała być normalną dziewczynką, która mogłaby bawić się zabawkami i rozmawiać z kim tylko by chciała. Jednak wkraczając do całkowicie innego świata, została pozbawiona dzieciństwa. Stała się wybranką, osobą z natury niedostępną, a jakby tego było mało... przyszłą żoną Hektora. 
Los jednak postanowił skomplikować sprawę, podsuwając jej pod nos życzliwego chłopca o imieniu Calder. Kiedy jednak oboje dorastają i buzują w nich hormony, nie da rady oprzeć się wzajemnemu przyciąganiu. Ich miłość kwitnie z mocą, której nawet najpotężniejsi bogowie nie będą potrafili stłumić. Czytając o ich emocjach, wzruszałam się na myśl, że z całą pewnością będą musieli wiele wycierpieć, aby być razem. Wciąż powracałam myślami do prologu i modliłam się do bogów, aby było jednak dobre zakończenie ich historii. Przyznam, że sama układałam sobie wydarzenia, które mogły się jeszcze w tej powieści wydarzyć. I choć trochę zgadłam, i tak ostatecznie wiele razy zostałam pozytywnie zaskoczona przebiegiem akcji. 

,,Calder. Narodziny odwagi" pokazuje siłę, jaką daje wiara i miłość do drugiego człowieka. Czy dwie osoby mogą zmienić wiarę w zakończenie? Czy siła przyjaźni jest na tyle silna, aby uratować się ze szpon śmierci? Z ręką na sercu polecam powyższą pozycję. Poczujcie nie tylko dawkę miłości i radości, ale i dużą dozę napięcia oraz bądźcie świadkami niebezpieczeństwa, które człowiek sam sobie stwarza. 

Polecam! I z niecierpliwością czekam na kolejną część. 

Ocena: 5+/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Helion 

#77 Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno


Autor: Kristy Moseley
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Liczba stron: 350
Data wydania: 16 marca 2016

Opis książki: 
Od zawsze unikam jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Dotykać może mnie tylko mama, mój brat Jake i… Liam. Od ośmiu lat co wieczór chłopak z domu naprzeciwko zakrada się przez okno do mojej sypialni i zasypiamy niewinnie przytuleni. Gdyby Jake wiedział, że Liam spędza u mnie każdą noc, chybaby go zabił. Liam to największe szkolne ciacho. Szaleją za nim wszystkie dziewczyny, a on zmienia je jak rękawiczki. Nie mogę go rozgryźć. W dzień zachowuje się jak megadupek, a w nocy jest ciepły i kochany. Wiem, że nie mogę się w nim zakochać – związki Liama nie trwają dłużej niż kilka nocy…

źródło opisu: http://bookgeek.pl/2016/01/27/zapowiedz-chlopak-kt...(?)
Książka już od pierwszej strony wciągnęła mnie w swoje sidła. Opis powieści, w którym została zawarta informacja, że chłopak zakrada się do niej przez okno, zasypiają razem już od wielu lat, a w ciągu dnia ich nastawienie do siebie się zmienia, bowiem stają się wobec siebie agresywni, bardzo mnie zaciekawił. Lubię lekkie "odmóżdżacze" - jak zwykło się mówić na tego typu literaturę, więc bez najmniejszych wątpliwości wiedziałam, że i tę książkę muszę mieć na swojej półce. Jak już wcześniej wspomniałam, od razu wciągnęłam się w wir powieści, odizolowałam się od świata i z trudem wracałam do rzeczywistości. Imponujący był pomysł, aby skupić się na różnorodnym zachowaniu bohaterów. W nocy nie mogli bez siebie zasnąć, przyzwyczajeni do ciepła swoich ciał. Choć nie dochodziło między nimi nawet do pocałunku, ich relacja była dość intymna - przynajmniej tak to odczułam. Emocjonalny i fizyczny kontakt zapewniał im bezpieczeństwo, spokój ducha i uczynił, że stali się sobie bliscy. Jednak, wraz ze wschodem słońca, wszystko się zmieniało. Główny bohater stawał się podły i chamski, często gnębił swojego ,,Aniołka". Przyjaźnił się z jej bratem, przez co nie mogła uniknąć z nim spotkania. Ponadto chodzili do tego samego liceum, więc z góry już można było zakładać, że zobaczy Liama na szkolnym korytarzu lub stołówce. 

Atutem w tej historii było także pokazanie Liama i Jake'a jako klasycznych babiarzy, a Amber jako szarą mysz. Dzięki temu przyjemnie czytało się o Liamie, który za dnia ,,posuwał panienki", aby na noc wrócić grzecznie do łóżka przyjaciółki i odgonić jej senne koszmary. Z początku dziwiłam się, że Amber nie odczuwa wstrętu do swojego ,,ochroniarza". W końcu jaka normalna kobieta chciałaby, aby facet, który jeszcze chwilę temu zajmował się inną dziewczyną (albo dziewczynami?), obejmował ją przez kilka godzin? Nawet jeśli to jej przyjaciel, z całą pewnością powinna odczuwać dyskomfort - a tak nie było. Jednak ta drobna uwaga szybko zniknęła, gdyż zdałam sobie sprawę, że to kwestia przyzwyczajenia. Ona wychowywała się obok Liama, nie darzyła go sympatią, więc nie miała problemu, aby zlikwidować te emocje. Przywykła do jego wyskoków. Nie oczekiwała od niego niczego. Może dlatego nie widziała w tym problemu. 

Problematyka również była dobra, choć wiele razy czytałam o podobnej sytuacji. Nie chciałabym Wam zdradzać fabuły, dlatego nieco zataję ten fragment. Chodzi jednak o to, że jej ojciec, kiedy główna bohaterka była dzieckiem, posuwał się do haniebnych czynów. To dlatego Jake tak dba o swoją siostrę, a Liam opiekuje się nią w nocy. 
Temat mimo że oklepany, ale za to bardzo ważny. Często (aż nazbyt często!) człowiek jest ofiarą przemocy - fizycznej i psychicznej. Równie często agresor to ktoś z rodziny, co tym samym komplikuje nam nieco sprawę. Boimy się bowiem zgłaszać tego na policję, opowiadać o swoich przeżyciach innym, dając tym samym zielone światło do rozwinięcia tej przykrej sytuacji. Jesteśmy zaślepieni krzywdą i martwimy się, że jeżeli poruszymy tę sprawę, ona bardziej się rozwinie. Dlatego tak cenię książki, w których zawarte jest to przesłanie: kochani, nie bójmy się działać! Działajmy i zakończmy sprawę, zanim stanie się coś jeszcze bardziej okrutnego. 

Od początku książkę czytało się przyjemnie, choć nieco zawiodłam się w trakcie. Kiedy miałam już trzy czwarte książki za sobą, fabuła stała się dość schematyczna. Powieść może i zabłysnęła z powodu chłopaka, który zakradał się do niej przez okno, jednak później moja ekscytacja spadła. Był humor, elementy grozy i napięcia, ale jednak odniosłam wrażenie, że to było dość spopularyzowane posunięcie. Zwrot akcji był do przewidzenia. Miłość faktycznie nieco przesłodzona, ale przynajmniej nie mdliło mnie od emocji głównych bohaterów. 

,,Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" to książka, do której z miłą chęcią wrócę, mimo drobnych uwag. To idealna lekka powieść na upalne dni spędzone na słońcu. Polecam ją osobom, które lubią romanse - młodzieżówki. Myślę, że wielu spodoba się historia miłosna Amber i Liama. :)

Ocena: 5/6




środa, 8 czerwca 2016

Wyniki konkursu #1



Kochani, 
z radością informuję, że wygrywa osoba z nr 30! Ze zwycięzcą niebawem skontaktuję się mailowo. 




A już niebawem kolejny konkurs! :)

wtorek, 7 czerwca 2016

#76 Sny Morfeusza - przedpremierowo





Autor: K.N. Haner
Wydawnictwo: Helion
Data wydania: 3 lipca 2016
Seria: W objęciach Morfeusza (TOM 1)
Ilość stron: 416


Opis książki:
Cassandra Givens od zawsze nie ma szczęścia do facetów. Jej przelotne romanse za każdym razem kończą się złamanym sercem, a wybuchowy charakter, impulsywność oraz zgryźliwe poczucie humoru często wpędzają ją w kłopoty. Przeprowadzka do Miami otwiera nowy rozdział w jej życiu, a rozmowa kwalifikacyjna o pracę marzeń ma stać się drzwiami do lepszego jutra. Niestety, nic nie idzie po jej myśli, a poznanie Adama McKeya — jej przyszłego szefa — komplikuje wszystko jeszcze bardziej.
Początek tej znajomości staje się źródłem fascynującego romansu, ale i dużych kłopotów. Cassandra traci głowę dla demonicznego Morfeusza. Między tą dwójką wybucha namiętność, nad którą nie potrafią zapanować. Adam vel Morfeusz wciąga Cassandę do gry, której zasady są bardzo proste, ale narażają oboje na ogromne ryzyko.
Jak potoczy się historia, która nigdy nie powinna się wydarzyć?
Sny Morfeusza to intensywna, pełna namiętności i niebezpiecznych tajemnic lektura, która rozpali Twoje zmysły i wciągnie w świat mrocznych doznań. Daj się ponieść historii pięknej Cassandry i tajemniczego Adama!

Romanse erotyczne... Tak. Po prostu je uwielbiam. To przy nich najlepiej relaksuję się, odrywam od rzeczywistego świata i przechodzę do krainy, którą równie dobrze można porównać ze snem. A jeśli do nich dochodzą inne emocje, problemy psychologiczne lub sytuacje, które w naszym życiu zwykle nie dzieją się na co dzień - po prostu rewelacja. Na półki właśnie trafia nowa książka K.N. Haner, również z tego gatunku, więc nie było opcji, abym ją przegapiła. Jak myślicie, trafiła w mój gust czytelniczy?

Jak każdy z nas, w nocy Cassandra zagłębia się w marzeniach sennych. Nie jest to nic nowego, jednak powtarzający się sen o nieziemskim przystojniaku, który raz po razie wprawia jej ciało w drżenie i powoduje wybuch orgazmu, sprawia, że główna bohaterka budzi się z wypiekami na twarzy. Wprowadzając się do Miami, do swojej kuzynki, rozpoczyna nowe życie. Nie wie jednak, że los przygotował dla niej całkowicie nieziemskie zestawienie. Jej granice zacierają się, robi rzeczy, o których nawet nie śniła. A kiedy na swojej drodze spotyka Morfeusza z nocnych marzeń, jej życie obiera kompletnie inny kierunek. Jednak czy to jest dobre, czy jednak złe?

Morfeusz. Bóg i uosobienie marzeń sennych, znany nam wszystkim z mitologii greckiej. Utożsamiany jest także z wielką mądrością. Nic więc dziwnego, że seksowny nieznajomy z jej snów przybiera jego imię. Niemniej jednak to, że jest ucieleśnieniem jej marzeń, nie zobowiązuje się do tego, iż będzie to odpowiedni dla niej partner życiowy. Wiele tajemnic, mroczna osobowość i nieokiełznany charakter sprawia, że to, co wydawało jej się cudownym snem, może w ciągu sekundy zmienić się w istny koszmar. Zbierające się uczucia jednak sprawiają, że chce się ryzykować. Czy warto?

Z każdą kolejną stroną jesteśmy bliżej rozwiązania zagadki Adama, ale zarazem dowiadujemy się, że tak naprawdę jesteśmy coraz to dalej, aby poznać prawdę i sekrety skrywające osobowość naszego Morfeusza. Nasza wyobraźnia działa na najwyższych obrotach. Wyobrażamy sobie różne scenariusze i niekiedy są one aż nazbyt nierealistyczne, jednak doskonale wiemy, że tutaj może zaistnieć dokładnie wszystko. Zdajemy sobie sprawę z mrocznego świata, ale nadal nie wiemy, jakiej jest odcieni. W końcu ciemność ma różną barwę.

Bohaterowie są po prostu... irytujący, co tym razem działa na korzyść książki. Nieraz miałam ochotę wejść do książki i wszystkich pozastrzelać. Odkładałam książkę, aby po chwili wrócić i przekonać, jak rozwinie się sytuacja. Cassandra i Adam mają trudne charaktery, które są po prostu nie do okiełznania, dzięki czemu dodało to również pozytywnych cech do książki. Nie zanudzicie się. Co chwilę są zróżnicowane wyskoki, zwroty akcji, dodatkowe epizody, które nie sposób przewidzieć. Główna bohaterka to pozytywnie trzepnięta wariatka, która nie boi się ryzykować w imię życia. Adam zaś nie lubi komplikacji, a jego wybranka jest dla niego sprzecznością idei. Mimo, że są podobni do siebie, łączą ich inne światy, przez co zgryzota i upór są nieuniknione.

Mocny erotyk, to pewne. Z początku poznajemy szarą myszkę, która w jedną noc zmienia swoje życie oraz nastawienie do świata. Ryzykuje, próbuje i brnie dalej do przodu. Mimo upadków podnosi się, aby dążyć do swojego celu, a kiedy Morfeusz stanie na jej drodze, erotyczna huśtawka wznosi ją ku niebu. Z racji tego, że Cassandra to dość nieokrzesana kobieta, jej wyskoki spowodowane oburzeniem są nieprzewidywalne. Wszystkiego można się po niej spodziewać, a niekiedy nawet to, co nigdy nie przyszłoby nam do głowy, zaistnieje w świecie fabuły ,,Snów Morfeusza". Zresztą główny bohater też nie jest lepszy. Burza pomysłów, mocna akcja i stos pobocznych epizodów wzmacnia powieść, dając czytelnikom niezapomnianą rozrywkę.

I jeszcze na zakończenie chciałabym wspomnieć o przyjaźni. W książce możemy się przekonać, że przyjaciół poznaje się w biedzie. W najmniej oczekiwanym momencie możemy poznać swoją bratnią duszę i nie liczy się czas, który przeznaczamy na zapoznanie się z nową osobą. Prawdziwa przyjaźń uderza natychmiast i właśnie to zasmakowała nasza Cassandra. Przekonacie się, jaką ma siłę owa relacja i co może ona powodować. Polecam.

Bogacz, pracownica, seks... Oklepany temat? Ależ nie! K.N. Haner pokazuje, że można stworzyć z tego całkowicie inną historię, pełną tajemniczych wątków i erotycznych ekscesów. Pokazuje siłę walki o lepsze jutro, moc miłości i ciepło przyjaźni. Z niecierpliwością czekam na kolejną część.


Ocena: 5+/6

Miło mi ogłosić, że moja rekomendacja pojawiła się na okładce ,,Snów Morfeusza". 
Za tę możliwość oraz za możliwość przedpremierowego przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Helion

czwartek, 2 czerwca 2016

#75 Dobre wieści




Autor: Dina Perino
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 344
Data wydania: 17 maja 2016

Przygotowana na nudny reportaż, mocno zdziwiłam się, jak mocno wgłębiłam się w historię byłej rzeczniczki prasowej Białego Domu. Dana Perino to wyjątkowa kobieta, która wybudowała przyszłość i przede wszystkim własną wartość od samych podstaw. To coś pięknego czytać o tym, jak mało potrzeba, aby wznieść się na sam szczyt.

Opis:
INTRYGUJĄCE WSPOMNIENIA WSPÓŁPRACOWNICZKI GEORGE’A W. BUSHA
Dana Perino, była rzeczniczka prasowa Białego Domu, a także prezenterka stacji Fox News’, w inspirującej i momentami zaskakującej książce Dobre wieści opowiada o pracy w amerykańskiej administracji rządowej, przekazując skuteczne porady dotyczące tego, jak osiągnąć sukces zawodowy.
W swojej karierze zawodowej Dana widziała już niejedno. Stojąc w obliczu trudnych do pokonania problemów i osobistych lęków, nauczyła się tego, że w życiu trzeba się spodziewać dosłownie wszystkiego, a we wszelkich wydarzeniach, nawet tych mrożących krew w żyłach, należy zawsze znajdować coś pozytywnego. Swoją opowieść autorka zaczyna od wspomnień z okresu dzieciństwa, które spędziła w Wyoming i w Kolorado. Nawiązuje także do przypadkowego spotkania w samolocie, które już na zawsze odmieniło jej życie. Następnie – z właściwą sobie szczerością i uroczym dowcipem – opowiada o kolejnych podejmowanych pracach, które rodziły poczucie frustracji i narastającego niezadowolenia. Moment zwrotny w życiu Dany nastąpił w Waszyngtonie, kiedy zaczęła pracować w administracji Busha.
W tej intrygującej książce czytelnicy znajdą mnóstwo praktycznych wskazówek. Autorka podpowiada, jak w życiu zawodowym być przekonującym, nie tracąc przy tym wdzięku ani klasy. Przekazuje też wiele ciekawostek o zasadach protokołu dyplomatycznego czy regułach określających savoir-vivre. Jako osoba, która nadal wierzy w to, że rozwiązaniem kluczowych problemów na arenie globalnej jest współpraca i podejmowanie wspólnych wysiłków w dążeniu do postawionych celów, Dana oferuje proste i skuteczne porady dotyczące usprawnienia jakości zarówno dyskursu publicznego, jak i naszej codziennej komunikacji, znajdującej odzwierciedlenie między innymi w rozmowach, które dzień w dzień prowadzimy ze swoimi znajomymi, członkami rodziny oraz współpracownikami.
FASCYNUJĄCA LEKTURA, KTÓRA POKAZUJE, JAK OSIĄGNĄĆ SUKCES W PRACY ZAWODOWEJ, ZREALIZOWAĆ POSTAWIONE CELE I NAUCZYĆ SIĘ SKUTECZNIE PREZENTOWAĆ WŁASNE STANOWISKO
Must-read dla każdego, komu marzy się praca w obszarze komunikacji społecznej!
źródło opisu: www.wydawnictwokobiece.pl

Powyższa biografia to kolejny dowód na to, jak mocno nasze życie, zachowanie i pewne sytuacje - czasem tragiczne - uczą człowieka w późniejszych etapach jego życia. Dana z początku pokazuje nam swoje wczesne dzieciństwo, które spędziła w Kolorado i Wyoming. Lekkie pióro sprawiło, że natychmiast zaczęłam sobie wizualizować te miejsca, czując prawdziwy powiew ,,kowbojskiej" przygody. Niemniej jednak koncentrowałam się na pewnych sprawach, które autorka przetoczyła. Wiedziałam, że nie bez powodu wspominała piękne, a niekiedy tragiczne chwile. Mówiła o rodzinnej ziemi, o biznesach i konfliktach, których była świadkiem, mimo młodego wieku. Niekiedy wzruszałam się, a czasami podbudowałam siebie. Pokazywała, że mimo, iż osiągnęła tak wysokie stanowisko i spełniła swoje marzenia, zaczynała od zera. W końcu każdy tak zaczyna... 

Ogromnym plusem tej książki jest ukazanie ,,gwiazdy" - o ile tak można to nazwać, jako zwykłego, szarego człowieka. Wiele osób spostrzega ludzi, którzy mają na koncie taką karierę, jako kogoś niedostępnego, światowego i... innego. A to nieprawda. Dlatego też bardzo spodobało mi się przedstawienie Dany jako kobietę - silną, ale i zarazem kruchą i prawdziwą, która dzięki swojej wiedzy nabytej przez doświadczenie życia potrafiła stanąć twardo w ciężkich sytuacjach. Pokazuje nam, że nie ważny jest rodowód - ważne jest to, jak sami siebie zbudujemy i jaki cel obierzemy. 

W życiu nie zawsze jest kolorowo. Dana Perino również miała problemy na swojej drodze życia. Niejednokrotnie musiała odstawiać niektóre sprawy na bok, aby móc podążać własną ścieżką. Ta książka to tak zwany ,,mobilizator", aby złapać swoje życie za rogi i kroczyć do spełniania swoich marzeń. Nawet, kiedy już spełnimy swój priorytet, na drodze pojawią się konflikty, któremu musimy zaradzić. Autorka jednak przekonuje nas, abyśmy nie dali się pokonać. Każdy ma problemy, które same się nie rozwiążą. Nawet jeśli nie będzie widać rozwiązania, trzeba pobudzić swój umysł, aby takowe znalazł. 

Mimo, że zbyt wiele nie wiedziałam na temat Dany Perino oraz George'a W. Busha i z początku ta moja niewiedza nieco mnie poraziła, nie wpłynęło to jednak na ocenę książki. Jak już wcześniej wspomniałam, ową biografię szybko przyswoiłam sobie do głowy i było mi łatwo zaspokoić mój czytelniczy apetyt. Dowiedziałam się wielu interesujących informacji, zajrzałam za kulisy Białego Domu i wywnioskowałam, że nawet - a może przede wszystkim? - tak wysoka ranga, jak prezydent lub rzecznik prasowy Białego Domu, nie zapewnia prywatnego bezpieczeństwa ani spokoju. Ludzie, o których wcześniej wiadomo mi było z gazet, stali się dla mnie realistyczni i dopiero teraz spostrzegłam, jak z wieloma rzeczami muszą się zmagać. Jak bardzo zależy im na ludziach, nie na własnej osobie. Przez to wiele razy byli narażeni na ataki i osądy. Dzięki tej książce oczyma wyobraźni zobaczyłam ludzi z krwi i kości, o dobrej duszy i wysokiej inteligencji. 

Choć z początku bardzo obawiałam się tej biografii, była ona dla mnie miłą niespodzianką. Nie tylko przyjemnie mi się czytało o życiu Dany Perino, ale i zmobilizowałam samą siebie do działania. Spojrzałam na całokształt własnej sytuacji zawodowej całkowicie innym okiem i zdecydowałam się zmienić parę rzeczy, aby zyskać większą satysfakcję. Polecam tę książkę osobom, które - tak jak ja - mają dylematy i rozdarcia wewnętrzne, a chcąc uzyskać wewnętrzną - duchową i umysłową - harmonię, powinny sięgnąć po dobrego katalizatora i mobilizatora. ,,Dobre wieści" będą dla Was dobrymi wieściami! 
Polecam! 

Ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!