Autor: Katja Millay
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 19 marca 2016
Ilość stron: 456
,,Morze spokoju" to lektura, do której musiałam wrócić raz jeszcze, aby móc napisać dla Was recenzję. Za pierwszym razem, podczas czytania książki, towarzyszyły mi dreszcze, niecierpliwość i przyjemne zaskoczenie. Lubię czytać young/new adult, więc i po tę pozycję niezwłocznie sięgnęłam. Byłam pełna różnorodnych emocji, ,,pijana" wrażeniami. Musiałam nieco się ostudzić, aby obiektywnie zwrócić uwagę na szczegóły. I co z tego wyszło? Przekonajcie się sami.
Opis:
Żyję w świecie pozbawionym magii i cudów. W miejscu, gdzie nie ma jasnowidzów czy zmiennokształtnych, żadnych aniołów czy supermanów gotowych ocalić Twoje życie. W miejscu, gdzie ludzie umierają, muzyka potrafi ich skłócić, a wiele rzeczy jest do bani. Jestem tak mocno osadzona na ziemi przez ciężar rzeczywistości, że czasami zastanawiam się jak to możliwe, że nadal potrafię unosić moje nogi podczas chodzenia.
Natsya Kashnikov chce tylko dwóch rzeczy: przetrwać liceum bez żadnych osób, które będą pouczać ją na temat jej przeszłości oraz sprawić, aby chłopak, który zabrał jej dosłownie wszystko – tożsamość, duszę i chęć życia – zapłacił za to. Historia Josh’a Bennett’a to nie sekret: każda osoba, którą kochał, opuściła ten świat, aż w końcu, gdy chłopak miał 17 lat, nie został mu już nikt. Teraz, wszystko czego Josh pragnie, to to, aby ludzie pozwolili mu zostać samemu, ponieważ gdy Twoje imię jest synonimem śmierci, każdy ma tendencję do pozostawienia Ci Twojej własnej przestrzeni. Każdy z wyjątkiem Nastyi, tajemniczej, nowej dziewczyny w szkole, która zaczyna się kręcić wokół chłopaka i nie ma zamiaru odejść, dopóki nie zyska wpływu na każdy aspekt jego życia. Ale im bardziej Josh ją poznaje, tym większą jest ona dla niego zagadką. Kiedy intensywność ich relacji się nasila, a pytania bez odpowiedzi zaczynają się piętrzyć, chłopak zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek odkryje sekrety ukrywane przez dziewczynę – albo czy w ogóle tego chce.źródło opisu: http://paranormalbooks.pl/2014/02/03/zapowiedz-mor...(?)
Pół nocy zajęło mi przeczytanie 456 stron. To zaledwie parę godzin, które stanowczo zbyt szybko minęły. Choć powyższa powieść ma dość dużą objętość, zdecydowanie zbyt szybko musimy się z nią rozstawać. Wciąga już od pierwszej strony, zostawiając czytelnika w stanie rzeczywistej hibernacji. Realny świat, codzienne problemy i zmartwienia odkładamy na bok, aby móc zagłębić się w przepiękną historię głównych bohaterów.
,,Śmierć nie jest taka straszna, kiedy już ją przeżyjesz.
A ja przeżyłam.
Już się jej nie boję.
Boję się całej reszty."
Katja Millay, Morze spokoju
Główna bohaterka. Jak to możliwe, że zarazem uwielbiam ją i nienawidzę? Jest fantastyczną postacią, która maluje swój świat na ciemne kolory. Od chwili nieprzyjemnego, tragicznego incydentu, odzyskując wspomnienie tamtego wydarzenia, postanowiła zamilknąć. Już od dłuższego czasu przestaje rozmawiać z ludźmi, nawet ze swoimi najbliższymi. Rodzina, a przede wszystkim matka, usilnie stara się wydobyć choć słowo z ust swojej córki, jednak bez rezultatu. Lecz nadchodzi dzień, kiedy Natsya postanawia pokonać swój własny opór i zaufać chłopakowi, którego od jakiegoś czasu ,,męczy" swoją obecnością.
Natsya to wewnętrznie bogaty bohater literacki. Mimo zewnętrznej szarości i niedostępności, w środku jest naprawdę uzdolnioną młodą kobietą. Jest inteligentna, zabawna, empatyczna i ambitna. Jednak złość i chęć zemsty zmieniają ją, powodując, że jej mądrość zamienia się w istną głupotę. To wtedy nieźle mnie oburzała swoimi decyzjami. Jej rozumowanie, choć jakby nie patrzeć słuszne, stwarza kolejne problemy na drodze ku szczęścia głównych bohaterów. Mimo to owa wada, moje negatywne emocje, wpływają na korzyść książki. To dzięki temu czytelnik nie może się powstrzymać i dąży do zakończenia, chcąc poznać koniec historii.
Jako że nie mam zamiaru spojlerować, muszę ominąć fragment, który mocno utkwił mi w pamięci. Kiedy pierwszy raz czytałam, nawet nie zwróciłam uwagi na słowa, które zostały ,,rzucone" jakby od niechcenia między bohaterami. Dopiero później, kiedy już było wiadomo skąd się one wzięły, zamurowało mnie. Istotnie byłam tak zahipnotyzowana, pozytywnie zaskoczona nowym, świeżym pomysłem, że aż wracałam do poprzednich stronic, aby móc ,,spić" do końca ten motyw.
Za drugim razem nie było lepiej. Kiedy dojechałam do początku, do tej małej wzmianki, od razu przypomniał mi się ciąg dalszy. Kolejna mała ,,zaczepka" w stronę istotnego fragmentu spowodowała u mnie drżenie serca. Na końcu się popłakałam. Nie wiem, czy to ze szczęścia, czy ze wzruszenia. Po prostu. Uwielbiam ten moment!
Ponadto książka dobrze pokazuje nam siłę wiary, przyjaźni i zaufania. To, ile w stanie jest zrobić człowiek, gdy na kimś mu zależy. To, jak ból może odzwierciedlać naszą przyszłość oraz to, jak nasza prywatna klitka, otoczka stworzona z wściekłości i chęci zemsty, może powodować u nas negatywne zmiany. Każdy ma swoje własne maski, ale jeśli człowiek chowa się za murem, instynktownie dokłada sobie kolejne, aż w końcu gubi się we własnych twarzach. I z tym mamy do czynienia, czytając wzruszającą powieść ,,Morze spokoju".
Gatunek young i new adult mają to w sobie, że zawsze możemy spodziewać się nastolatków/młodych dorosłych, bólu i cierpienia, oszałamiającej miłości i wielu problemów. Z tych małych zagwozdek autor stwarza książkę, jakich pełno na rynku. Ciężko więc trafić na naprawdę fantastyczną powieść z tego formatu, trafiająca prosto do serca. Tę jednak pozycję bardzo polecam. To książka dla tych, którzy lubią powieści tego gatunku.
Ocena: 5+/6
Opis smaczny, mam nadzieję dorwać całość :D
OdpowiedzUsuń