-->

wtorek, 9 sierpnia 2016

#98 Oczy smoka

Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 400
Data wydania: 13 listopada 2015

"Oczy smoka" już od jakiegoś czasu planowałam przeczytać, lecz jakimś sposobem nigdy nie mogłam się przemóc. Ostatnio jednak powiedziałam sobie, że dość tego odwlekania, nie po to ją kupiłam, żeby leżała na półce bezczynnie. Oczywiście data wydania tej książki nie pokrywa się z datą, w której napisał ją Stephen King, ponieważ jest wiele wcześniejszych wersji.

King jest sławnym pisarzem, który potrafi zaskakiwać swoimi powieściami, ma dużo pomysłów na kolejne, mimo że już tak wiele napisał. Każdy pisarz marzy o takiej wenie, która jest darem od "niebios". Pomimo tego, że nigdy nie pisał baśni, a ta jest jego pierwszą wciągnął nas w świat smoków, dwugłowych papug, magii, królów i książąt, a także intryg.

Wydawać się może, że głównym bohaterem jest starszy syn króla Rolanda - Peter, wokół którego toczy się wątek. Lecz moim zdaniem najważniejszą rolę dostał czarnoksiężnik, którego imię brzmi Flagg. Knowania, spiski i podstępy, które nikt nie może wykryć, czy to nie czasem jest główna przyczyna wojen i wszystkiego, co złe? Flagg jest moją ulubioną postacią, po prostu uwielbiam aurę tajemniczości, która go otaczała.

Najbardziej denerwującym bohaterem zdecydowanie był Thomas, zawsze niezdecydowany, zbyt podobny do swojego ojca i ta niechęć do brata. Zdecydowanie go nie polubiłam, może w pewien sposób rozumiałam, ale nie przypadł mi do gustu.

Powieść niby w jakiś sposób jest wciągająca, w pewnych momentach zaskakuje, zaś w innych można spodziewać się, co nastąpi później. Za plus stawiam, jaką ważną rolę odegrały tytułowe oczy smoka. Od początku zastanawiałam się, w jaki sposób mogą one odgrywać kluczowy wątek, po przeczytaniu całej książki dowiadujemy się, że wokół nich wszystko się skupia.

Powracając do Flagg'a zachowuje się on jak osoba, która postradała zmysły, jednocześnie pragnąca coś zrobić, z drugiej strony planująca nie "brudzić" sobie rąk. Odnośnie jego osoby mam idealny fragment książki, który zachęci was do czytania.

"Niekiedy lud Delainu nazywał go, Flaggiem Kapturnikiem; czasami po prostu Czarnym - bo chociaż jego twarz przypominała blade oblicze trupa, był on zaiste czarnym charakterem. Mówiono, że dobrze się trzyma, co stanowiło raczej wyraz niepokoju niż komplement. Przybył do Delainu z Garlanu za czasów dziadka Rolanda. Był wtedy szczupłym, surowym mężczyzną około czterdziestki. Teraz, w końcowych dniach panowania Rolanda, wyglądał na szczupłego, surowego mężczyznę około pięćdziesiątki. Ale między tymi dwoma punktami w czasie nie minęło lat dziesięć ani nawet dwadzieścia, lecz siedemdziesiąt sześć. Niemowlęta, które bezzębnymi ustami ssały pierś matki, gdy Flagg po raz pierwszy pojawił się w Delainie, dorosły, wstąpiły w związki małżeńskie, miały dzieci, zestarzały się i potraciwszy zęby, zmarły w swoich łóżkach albo na przypiecku. A przez cały ten czas Flagg wyglądał, jakby postarzał się tylko o dziesięć lat. To magia, szeptano..."

Od tej powieści oczekiwałam wiele więcej, można powiedzieć, że nieco się na niej zawiodłam. Nie potrafię jej zbyt wysoko ocenić.

Ocena: 4/6


Autor recenzji: Lifeisbrutal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!