Tytuł: Przyszłość Violet i Luke'a
Autor: Jessica Sorensen
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 12 czerwca 2017
Cykl: The Coincidence (TOM 4)
Pół roku temu recenzowałam dla Was ,,Przeszłość Violet i Luke'a" (KLIK), którą oceniłam naprawdę pozytywnie. Już wcześniej wyznałam, że poprzednie książki aż tak bardzo nie zachwyciły mnie swoją historią, jednak nie mogłabym nie zauważyć, że Jessica Sorensen z każdą kolejną książką podnosi swoją poprzeczkę coraz wyżej. Poprzednią część tego cyklu oceniłam bardzo dobrze - pochłonęła mnie doszczętnie, sprawiając, że autorka stała się jedną z moich ulubionych pisarek. Jednak to nie znaczy, że z góry będę osądzać jej kolejne powieści. Jak oceniam więc tę część?
Opis:
,,Przeznaczenie znów krzyżuje drogi Violet i Luke’a, a piętno przeszłości wciąż nie daje o sobie zapomnieć.
Luke Price i Violet Hayes nie widywali się przez kilka miesięcy, odkąd odkryli powiązanie matki Luke'a z morderstwem rodziców Violet. Ale gdy Luke wpada w kłopoty, grając w pokera z niewłaściwymi ludźmi, los postanawia połączyć ich na nowo. Ruszają do Vegas, by spróbować zarobić na dług Luke'a. Violet, spędzając czas z Lukiem, czuje się rozdarta. Nie wie, czy powinna z nim być. Nie może zaprzeczyć, że jej życie staje się lepsze, gdy w pobliżu jest Luke. Zaczyna się zastanawiać, czy powrót do Prestona nie był błędem. Wszystko zaczyna iść ku lepszemu, a ona otwiera się coraz bardziej przed Lukiem, lecz nagle odbiera telefon od detektywa, który nie tylko chce jej przekazać najnowsze wiadomości o Mirze Price i postępach w śledztwie, ale także powiadomić o tym, co się kryje za groźbami w SMS-ach. Wiadomość nie tylko wstrząsa nią, ale też daje do myślenia, jakimi ludźmi w rzeczywistości byli jej rodzice. Violet zaczyna się zastanawiać, czy będzie w stanie jeszcze komukolwiek zaufać."
źródło opisu: materiały wydawnictwa
Och. Och. Po prostu: OCH! Czuję się, jak podczas jazdy bez trzymanki kolejką górską. Już dawno żadna książka nie sprawiła, że moje serce tak szalenie uderzało w moją klatkę piersiową. Emocje wzbierały się we mnie, kumulując się aż do ostatniej strony. Tylko że... Nie każda emocja była dobra. Na samym szczycie królowało ból i cierpienie...
To nie jest kolejna bajeczka z cukierkowym love story, która sprawi, że na niebie ukaże się tęcza. Chyba najbardziej wyczuwalną pozytywną emocją jest tutaj nadzieja, jaka pojawia się nie tylko w historii dwójki bohaterów, ale i w sercach czytelników. To dzięki niej jakoś odparowujemy atak tych wszystkich negatywnych emocji, które i tak sprawiają, że nasze łzy mienią się w oczach, a ból w klatce piersiowej staje się nieznośny.
Jessica Sorensen ma lekkie pióro, które wciąga już od pierwszej strony. Autorka koncentruje się na psychologii, a dokładniej na tych silnych emocjach, przez co nie możemy zapomnieć o jej wykreowanej historii przed długi czas. Chociaż jestem osobą, która zwykle nie przyjmuje dosadnie książek do siebie, to powieści autorki mocno wkodowały mi się w pamięć. ,,Przeszłość Violet i Luke'a" była dla mnie... katalizatorem myśli. Niełatwo mnie zaskoczyć, a jednak Sorensen to się udało. Nie zapomnę nigdy zwrotu akcji, a już na pewno nie wyrzucę z pamięci tego, czego byłam świadkiem w ,,Przyszłości Violet i Luke'a". Ja po prostu... Brakuje mi słów, aby opisać to, co działo się podczas czytania książki.
Główni bohaterowie to młodzi dorośli, których los nie oszczędził, jednak o tym możecie przekonać się podczas czytania lektury. Chciałabym tutaj skoncentrować się na całokształcie fabuły. Jak już sami mogliście przeczytać, w tej historii nie brakuje emocji. Ale jak zbudowana jest fabuła?
Autorka skomponowała powieść, która jest od A do Z przemyślana. Jesteśmy świadkami tego, że przeszłość nigdy nie daje o sobie zapomnieć. Druzgocąca historia oparta jest na wydarzeniach, które mogłyby zaistnieć w rzeczywistości. Nie ma naciągań. Nie ma nawet idealnej miłości. Jest tylko prawda i przeszłość, która jest nieodłączną naszą przeszkodą w przyszłości.
Zwykle podczas czytania powieści tego typu czytelnik ma widoczną jakąś pozytywną drogę - nie tylko nadzieję, że losy bohaterów pozytywnie się zakończą, ale i również wiarę, że tak będzie. Jednak tutaj... Wiarę porzucamy już na początku książki. Widzimy tylko ciemność. Ciemność oświetlona jedynie nadzieją, która umiera również jako pierwsza, ale... Uch. Sami widzicie, że mam problem z klasyfikacją tej książki. To po prostu lektura, która rozbija czytelnika na każdy możliwy sposób.
I jestem rozbita. Nawet jeśli minął już jakiś czas od momentu przeczytania powieści, nadal czuję ją w sercu. Przy kolejnych stycznościach z książkami Sorensen będę musiała pamiętać o zaparzeniu sobie melisy na swoje stargane nerwy. Z każdą kolejną książką Jessica pokazuje nam swoje możliwości, podnosząc sobie coraz wyżej poprzeczkę. A my? My, biedni czytelnicy, choć zostajemy skazani na pękające serce, chcemy jeszcze więcej historii, która porusza nas dogłębnie. Czy polecam? To chyba pytanie retoryczne. Jeśli jesteście miłośnikami takiej literatury, koniecznie musicie sięgnąć po tę książkę!
Ocena: 6/6
Z dumą oznajmiamy, że Stan: Zaczytany jest patronatem powieści oraz moja rekomendacja pojawiła się na skrzydełku książki. Za ten zaszczyt oraz za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)