-->

piątek, 31 marca 2017

Fragment powieści ,,Szept wiatru" Sylwia Trojanowska











,,To była najokropniejsza sesja grupowa, w jakiej brałam udział, a to przede wszystkim dlatego, że Penelopa połączyła mnie i Michała w parę ćwiczeniową. Ani ja, ani Michał nie oponowaliśmy, bo przecież nie byliśmy skłóceni. Po prostu tamtego dnia nie powinniśmy pracować razem.
Wypełnianie arkuszy przemyśleniami dotyczącymi tego, jakie zasoby do życia z nowym „ja” w lżejszym ciele posiadamy, jakie chcielibyśmy posiadać i jakich posiadać na pewno byśmy nie pragnęli, przebiegło nam bardzo sprawnie, ale niemal milcząco. W sumie byliśmy pierwszą parą, która skończyła zadanie, i unikając kontaktu wzrokowego ze sobą, gapiliśmy się w sufit. Dodatkowo dręczyłam się w myślach, zastanawiając się, co też robią Maks i mój ojciec, który nieoczekiwanie zapałał chęcią zwiedzenia Vinci Tower.
Każdy z nas musiał zreferować swoje zapiski. Najwięcej czasu zajęło to Poli, która rozgadała się o tym, jak bardzo brakowało jej dyscypliny w dotrzymywaniu postanowień żywieniowych i tych dotyczących wysiłku fizycznego. Patrzyłam na nią, nie dowierzając jej słowom, bo Pola po prostu wyglądała kwitnąco. Zawsze dobrze się ubierała. Miała zamożnych rodziców, którzy wysyłali ją na zakupy do Berlina i Mediolanu, więc stać ją było na ciuchy idealnie dobrane do sylwetki, na dodatek opatrzone metkami największych projektantów mody. Pomimo tego, iż chodziła w kusych spódniczkach, wstydziła się swoich nóg. Uważała, że były tłuste i nieapetyczne. Kiedyś powiedziałam jej, że ma nogi, o jakich skrycie marzyłam, ale dla Poli nie miało to znaczenia. Nigdy nie zaakceptowała siebie w pełni, ani gdy ważyła dziewięćdziesiąt kilogramów, ani gdy niecałe siedemdziesiąt.
Moje wystąpienie było bardzo krótkie. Trwało może dwie, może trzy minuty, w czasie których niemal wyrecytowałam swoje niezbyt odkrywcze zapiski. Penelopa spojrzała na mnie badawczo, wyczuwając, że za nienaturalnym, pozbawionym emocji zachowaniem coś się stało, ale nie drążyła tematu i na moim stwierdzeniu: „Wierzę, że będę potrafiła panować nad swoją słabą wolą, niezależnie od sytuacji życiowej” pozwoliła mi zakończyć wypowiedź.
Wystąpienie Michała również było bardzo „suche”, ale to akurat nikogo nie dziwiło, bo publicznie rzadko przecież okazywał swoje emocje i równie rzadko bywał wylewny.
— Pamiętajcie, że wszystko, czego potrzebujecie, macie w sobie — podsumowała Penelopa. — Jedyne, co musicie zrobić, to odkryć, czego potrzebujecie, a potem zastanowić się, jak możecie to osiągnąć, wykorzystując swoje zasoby. Przemyślcie to dobrze, bardzo was proszę. W tych kopertach znajdują się wasze zadania domowe. — Z ust Karola wydobył się jęk niezadowolenia. — Bardzo proste zadania domowe, które są uzupełnieniem dzisiejszej sesji. Powinniście je zrobić i ufam, że tak właśnie będzie, ale doskonale wiecie, że jeśli ich nie zrobicie, oszukacie tylko siebie, bo ja sprawdzać waszej uczciwości nie zamierzam.
Penelopa na chwilę zamilkła, przysiadła na skraju swojego biurka i przebiegła po nas wzrokiem.
— Kiedy byłam w waszej sytuacji i poszukiwałam sposobu na uporanie się z własnym ciałem, nieraz nie dotrzymywałam zobowiązań. Stawałam się swoim ukrytym wrogiem, wewnętrznym sabotażystą. Wmawiałam sobie, że od jednego, drugiego czy siódmego oszustwa nic się nie stanie, ale to nigdy nie była prawda. Hodowałam na własnym grzbiecie wroga, który karmił się moimi kolejnymi oszustwami. Kiedy ten wróg był już naprawdę potężny, trudno było mi go zrzucić z pleców. Nie życzę wam, byście takiego sobie wyhodowali. Nie warto!
Słowa Penelopy sprawiły, że w mojej głowie zakotłowała się jedna myśl: „Wyhodowałam sobie wroga, który za moim przyzwoleniem mnie niszczy”. Pomimo wsparcia wielu osób, ich wysiłków, oszukiwałam siebie, bo nie potrafiłam trzymać się założeń mojego osobistego cyrografu: planu dietetycznego, ćwiczeniowego czy nawet tego dotyczącego zajęć, które miały wypełnić mi czas. Będąc uczciwą i robiąc wszystko zgodnie z założeniami, czułam się szczęśliwa, na pewno szczęśliwsza niż wcześniej, ale kiedy zaczęłam odpuszczać i pozwoliłam dojść do głosu starym nawykom, zmieniło się bardzo wiele. I nie chodziło tylko o fakt, że przytyłam, i to sporo, ale o to, że brakowało mi energii i chęci do robienia rzeczy, które lubiłam dawniej lub które zdążyłam już polubić.
Penelopa pożegnała nas zwyczajowym „do następnego”, a ja, nie czekając na posesyjne pogaduchy, wyleciałam z sali tak szybko, jak to tylko było możliwe, mając za nic nawoływania Poli, pragnącej opowiedzieć mi o studencie polonistyki, który wpadł jej ostatnio w oko. Chciałam jak najszybciej uciec od rozmyślań o wewnętrznym sabotażyście i… w końcu spotkać się z Maksem."






Ciekawi lektury? To jeszcze nie koniec! Kolejny fragment już jutro pojawi się u MAW READS! Śledźcie więc jej bloga. :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!