-->

piątek, 4 listopada 2016

#125 Klamki i dzwonki

Autor: Magdalena Knedler
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 350
Data wydania: 14 września 2016

Zagadkowy tytuł, autorka, o której wiele słyszałam - tak, to ,,Klamki i dzwonki" Magdaleny Knedler. Przyszła i na mnie pora, aby przekonać się na własnej skórze, o czym pisze autorka. Jak więc oceniam swoją pierwszą styczność z jej twórczością?




Opis:
,,Eliza Ostaszewska, poetka utrzymująca się z pracy w bibliotece i z korepetycji, właśnie wydała tomik swoich wierszy, a zaprzyjaźniony pub zorganizował jej wieczór autorski. Nie jest jej jednak dane nacieszyć się sukcesem, ponieważ już nazajutrz odbiera tajemniczy telefon ze szpitala. W jednej chwili dramatyczna przeszłość gwałtownie wkracza w jej życie i całkowicie je zmienia.

Co się wydarzy, gdy unikająca bliskich związków trzydziestolatka z dnia na dzień zostanie matką nastoletniej dziewczynki? Jak artystka, kochająca literaturę i sztukę absolwentka kulturoznawstwa poradzi sobie z prowadzeniem firmy? Czy będzie potrafiła dokonać właściwych wyborów? "
źródło opisu: materiały wydawnictwa 


Do siedemdziesiątej strony nie wciągała mnie historia. Wcześniej nie miałam styczności z twórczością Magdaleny Knedler (choć wielokrotnie o niej słyszałam), więc nie byłam przygotowana na... chaos (z braku lepszego słowa). Tak, chaos, bo pióro Magdaleny jest inne, specyficzne, niż dotąd miałam styczność. Kiedy więc przyzwyczaiłam się do ,,innej" techniki pisania, szybko pogrążyłam się w lekturze.

Momentami miałam wrażenie, że panuje taki ,,chaos", jak w filmie Moulin Rouge (oczywiście to plus. Uwielbiam ten film). Momentami, bo nie zawsze. Humorystyczne przenoszenie rzeczywistości na kartki papieru trafnie współgrają z całościowym odniesieniem do książki, ale niekiedy nie pasowało to do fragmentów. Przypuśćmy na przykład, co najbardziej raziło mnie w oczy, dużo przekleństw, przezwisk i negatywnych, bluźnierczych opisów. Spokojnie, sama przeklinam i nawet dość sporo, zważywszy na to, że jestem kobietą, dlatego w książkach lubię, gdy człowiek gada jak człowiek, a nie jak wyspecjalizowany biznesmen. Przyznajmy, każdemu zdarza się przekląć w mniej albo i bardziej stosownej sytuacji. Tutaj jednak przekleństwa (a raczej ogół, o czym wyżej napisałam) nie były... płynne. Nie czułam się, jakby człowiek instynktownie użył niestosownego wyrazu, a raczej ,,na siłę". Tak samo w przypadku zwyczajnych żartobliwych wyzwisk. Też odnosiłam wrażenie, jakby na siłę chciałoby się pokazać ,,lajtowe" odnoszenie się do świata. Czasami to było zabawne, ale częściej marszczyłam brwi i prosiłam, żeby był to ostatni taki zwrot. Za dużo tego było. Stanowczo za dużo.

Fabularnie? Bardzo ciekawie. Jak to zwykle u mnie bywa, nie czytam opisów z tylnej okładki - lubię być zaskakiwana. Lubię wchodzić do książki nie mając pojęcia, co mnie czeka. I tak było i tym razem.
Pierwsze, co chciałabym omówić, jest morał - przeznaczenie. Odebrałam książkę jako wskazówki do tego, że bądź co bądź przeznaczenie kieruje naszym losem. Kto by pomyślał, że w pewnej chwili początkująca poetka stanie na innej drodze, niż wcześniej myślała? Rola matki, zakład fryzjerski, ciche pukanie miłości z obu stron? Sama nie wiem, czy poradziłabym sobie w jej sytuacji. Okazała się silną kobietą, która mimo tego, że urwała przyjaźń z dawną przyjaciółką, na powrót stała się dobrą wróżką i okazała się wspaniałomyślnością, pomagając jej w potrzebie.
Gdybyście bardziej wczytali się w słowa, możecie bez problemu zauważyć zbieżność sytuacji. Wierzę w przeznaczenie i chyba główna bohaterka również w to uwierzyła, zważając na jej przeżycia.
Z początku mieszały mi się imiona, sytuacje. Widzimy historię z perspektywy paru osób, przez co czytelnik przez chwilę błądzi, ale potem, kiedy sytuacja się unormuje, wszystko układa się nam w głowie na odpowiednim miejscu.

Obyczajówka na tle romansu to fajny pomysł. Widzimy zmagania z rzeczywistością, konflikty wewnętrzne i spory. Nie uważam natomiast, by była to lekka lektura - może i temat należy do tych lekkich, przy których można się zrelaksować, ale pismo autorki nie do każdego trafi. Jak już wspomniałam, na początku miałam problem z ,,przyzwyczajeniem się", ale teraz uważam, że miło spędzało się czas przy tej lekturze.

Bohaterzy (jak i ogólnie cała powieść) są dość specyficzni (w dobrym tego słowa znaczeniu). Niby normalni, ale jednak mają coś w sobie, co do końca nie mogę określić. Tacy pozytywnie zakręceni. Najbardziej polubiłam Gabrielę - bohaterkę poboczną, od której czuć było silny, artystyczny temperament. Z chęcią poczytałabym więcej o jej losach.

Reasumując, mimo paru spraw, które mi się nie spodobały, książka jest warta przeczytania. Osoby lubiące literaturę obyczajową na pewno się odnajdą w ,,Klamkach i dzwonkach". Z chęcią sięgnę po inne książki tej autorki.

Ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Novae Res

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)

ODWIEDŹ NAS JUŻ DZIŚ!