"Próbująca
zapomnieć"
Śnieg, który niedawno
zaczął spadać, powoli przykrywał las, zmieniając go
w śnieżnobiały krajobraz. Ślady pozostawiane przeze mnie znikały jak za dotknięciem magicznej różdżki, nie było ich już po sekundzie, jakbym chciała żeby i moje wspomnienia mogły tak zniknąć. Samotność nauczyła mnie ukrywać emocje, niezależnie od sytuacji, czy zarówno były to te złe czy dobre, ale nie potrafiła wymazać wspomnień z przeszłości, które sprawiają, że potrafię tak po prostu stanąć i nie ruszać się, zatonąć w wydarzeniach, które już nie wrócą. Czuje się dziwnie przechodząc przez miejsce, w którym dawniej bawiłam się wraz z moim rodzeństwem i rodzicami, a teraz prowadzona przez serce dokładnie, co roku w rocznicę ich śmierci, widzę je pełne krwi i ich ciał leżących bez życia, a nad nimi mordercę z nożem, który chce wyłącznie ich futer. Wtedy byłam zbyt młoda, żeby coś zrobić i zapobiec zbezczeszczeniu ich ciał, byłam zbyt młoda żeby zmienić się w wilka i rozszarpać szyję temu bezdusznemu myśliwemu. Nie potrafię sobie wybaczyć, że jedyne, co mogłam zrobić to skryć się, zapamiętać szczegółowo jego wygląd, a później niezauważenie zbiec.
Lekko potrząsam głową, żeby odgonić myśli, które odciągają mnie od rzeczywistości, która teraz jest najważniejsza. Przyspieszam, żeby jak najszybciej znaleźć się nad jeziorem oraz poczuć przyśpieszony rytm mego serca, poczuć ból w łapach, który stał się moim nieodłącznym towarzyszem. Przemykam między drzewami jak wiatr, staję się cieniem, wtapiam się w tło i sprawiam, że na pierwszy rzut oka nikt nie jest w stanie mnie dostrzec. Pierwszy raz od dłuższego czasu wyciągam też podczas biegu język, żeby poczuć najpierw przyjemny chłód na języku, a następnie wilgoć po rozpuszczeniu się śnieżynek. Szybki bieg zamieniam w trucht, żeby w końcu zmienić się w człowieka, zimne powietrze powoli otula moje ciało, które zaczyna drżeć nieprzyzwyczajone do tak niskiej temperatury, bez okrycia futrem. Niby zwykła reakcja, a przywołuje kolejne wspomnienie, o którym chciałabym zapomnieć.
w śnieżnobiały krajobraz. Ślady pozostawiane przeze mnie znikały jak za dotknięciem magicznej różdżki, nie było ich już po sekundzie, jakbym chciała żeby i moje wspomnienia mogły tak zniknąć. Samotność nauczyła mnie ukrywać emocje, niezależnie od sytuacji, czy zarówno były to te złe czy dobre, ale nie potrafiła wymazać wspomnień z przeszłości, które sprawiają, że potrafię tak po prostu stanąć i nie ruszać się, zatonąć w wydarzeniach, które już nie wrócą. Czuje się dziwnie przechodząc przez miejsce, w którym dawniej bawiłam się wraz z moim rodzeństwem i rodzicami, a teraz prowadzona przez serce dokładnie, co roku w rocznicę ich śmierci, widzę je pełne krwi i ich ciał leżących bez życia, a nad nimi mordercę z nożem, który chce wyłącznie ich futer. Wtedy byłam zbyt młoda, żeby coś zrobić i zapobiec zbezczeszczeniu ich ciał, byłam zbyt młoda żeby zmienić się w wilka i rozszarpać szyję temu bezdusznemu myśliwemu. Nie potrafię sobie wybaczyć, że jedyne, co mogłam zrobić to skryć się, zapamiętać szczegółowo jego wygląd, a później niezauważenie zbiec.
Lekko potrząsam głową, żeby odgonić myśli, które odciągają mnie od rzeczywistości, która teraz jest najważniejsza. Przyspieszam, żeby jak najszybciej znaleźć się nad jeziorem oraz poczuć przyśpieszony rytm mego serca, poczuć ból w łapach, który stał się moim nieodłącznym towarzyszem. Przemykam między drzewami jak wiatr, staję się cieniem, wtapiam się w tło i sprawiam, że na pierwszy rzut oka nikt nie jest w stanie mnie dostrzec. Pierwszy raz od dłuższego czasu wyciągam też podczas biegu język, żeby poczuć najpierw przyjemny chłód na języku, a następnie wilgoć po rozpuszczeniu się śnieżynek. Szybki bieg zamieniam w trucht, żeby w końcu zmienić się w człowieka, zimne powietrze powoli otula moje ciało, które zaczyna drżeć nieprzyzwyczajone do tak niskiej temperatury, bez okrycia futrem. Niby zwykła reakcja, a przywołuje kolejne wspomnienie, o którym chciałabym zapomnieć.
-Jo
ubierz natychmiast tę kurtkę, bo inaczej się przeziębisz! -Woła moja mama
próbując zrobić przy tym groźną minę, ale jej to nie wychodzi. - Josephine
posłuchasz się albo inaczej porozmawiamy młoda damo!
-Już
dobrze mamo! - Odkrzykuję w jej stronę, po raz ostatni wyciągając rękę w stronę
spadającego śniegu ze śmiechem.
Odwracam się w stronę mojej mamy, która z groźną miną czeka na mnie, by móc się zmienić i zabrać nas obie do domu. Biegnę w jej stronę uśmiechając się przy tym jak najbardziej potrafię.
Odwracam się w stronę mojej mamy, która z groźną miną czeka na mnie, by móc się zmienić i zabrać nas obie do domu. Biegnę w jej stronę uśmiechając się przy tym jak najbardziej potrafię.
Gdybym wiedziała, że to
będą moje ostatnie wygłupy z nią, podroczyłabym się nieco dłużej, wtuliła się
mocniej we futro podczas naszego powrotu. Zrobiłabym wszystko, żeby mieć coś w
sercu na zapełnienie pustki, która się później pojawiła i wciąż nie chce
zniknąć. Nagle usłyszałam trzask gałęzi za mną, wyczuwając przy tym zapach
osoby, na którą czekałam te kilkanaście lat. Przybrałam pozę osoby
przestraszonej, szukającej schronienia, która nie pamięta jak znalazła się w
tym miejscu. Już mam się odwracać, kiedy wyczuwam wzrok nie jednej, a dwóch
osób na sobie. Nie taki miałam plan, ale chyba niewinna osoba będzie musiała
zginąć. Kiedy się odwracam widzę obok myśliwego, młodego mężczyznę, który kogoś
mi przypomina, kogoś, kto jednocześnie był moim autorytetem jak i osobą, której
strasznie się bałam. Mój starszy brat - Milo. Jako jedyny nie był wilkołakiem,
a zwykłym człowiekiem.
-Wiedziałem, że kiedyś
tu wrócisz. - Odezwał się z szyderczym uśmiechem. - Wy zawsze wracacie, aby
pomścić watahę.
-Jakbyś nie zauważył,
bywałam tu, co roku. - Mówię, starając się pohamować chęć rzucenia się na nich,
zachowując przy tym nienaruszoną mimikę twarzy.
-Wilczek w końcu chciał
wybadać teren i złożyć kwiaty swojej żałosnej rodzince, co? - Śmieje się chcąc
zbudzić ze snu moją bestię, nie wiedząc, że w ciągu tych kilku lat nauczyłam
się kontrolować ją, wraz z rozwijaniem jej mocy.
Zauważam jak starają
się niezauważenie wyciągnąć broń przeciwko mnie, pozwalam im na to, aby
zmniejszyć ich czujność, kiedy celują we mnie ja już biegnę w ich stronę w
jeszcze ludzkiej postaci. Tego kompletnie się nie spodziewali, widzę ich
zdezorientowane miny. Skaczę nad nimi, zmieniając się i pazurami przejeżdżając
po ich plecach, aż do krwi. Kiedy upadam w swojej postaci, zaczynam
niekontrolowanie wyć, obraz powoli zaczyna mi się zamazywać. Nie mam pojęcia,
co się dzieje, czuję jak coś zaczyna mnie wciągać niczym czarna dziura.
Nagle budzę się w swoim
łóżku, jestem cała spocona i dalej niespokojna, pojedyncza łza spływa po moim
policzku. Tak bardzo chciałabym o wszystkim zapomnieć, ale to niemożliwe.
Wszystko będzie mi się za każdym razem przypominać jak ten sen dręczący mnie od
kilku lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)