Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 400
Data wydania: 13 listopada 2015
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 400
Data wydania: 13 listopada 2015
"Oczy smoka" już od jakiegoś czasu planowałam
przeczytać, lecz jakimś sposobem nigdy nie mogłam się przemóc. Ostatnio jednak
powiedziałam sobie, że dość tego odwlekania, nie po to ją kupiłam, żeby leżała
na półce bezczynnie. Oczywiście data wydania tej książki nie pokrywa się z
datą, w której napisał ją Stephen King, ponieważ jest wiele wcześniejszych
wersji.
King jest sławnym pisarzem, który potrafi zaskakiwać swoimi
powieściami, ma dużo pomysłów na kolejne, mimo że już tak wiele napisał. Każdy
pisarz marzy o takiej wenie, która jest darem od "niebios". Pomimo
tego, że nigdy nie pisał baśni, a ta jest jego pierwszą wciągnął nas w świat
smoków, dwugłowych papug, magii, królów i książąt, a także intryg.
Wydawać się może, że głównym bohaterem jest starszy syn
króla Rolanda - Peter, wokół którego toczy się wątek. Lecz moim zdaniem
najważniejszą rolę dostał czarnoksiężnik, którego imię brzmi Flagg. Knowania, spiski
i podstępy, które nikt nie może wykryć, czy to nie czasem jest główna przyczyna
wojen i wszystkiego, co złe? Flagg jest moją ulubioną postacią, po prostu
uwielbiam aurę tajemniczości, która go otaczała.
Najbardziej denerwującym bohaterem zdecydowanie był Thomas,
zawsze niezdecydowany, zbyt podobny do swojego ojca i ta niechęć do brata. Zdecydowanie
go nie polubiłam, może w pewien sposób rozumiałam, ale nie przypadł mi do
gustu.
Powieść niby w jakiś sposób jest wciągająca, w pewnych
momentach zaskakuje, zaś w innych można spodziewać się, co nastąpi później. Za
plus stawiam, jaką ważną rolę odegrały tytułowe oczy smoka. Od początku
zastanawiałam się, w jaki sposób mogą one odgrywać kluczowy wątek, po
przeczytaniu całej książki dowiadujemy się, że wokół nich wszystko się skupia.
Powracając do Flagg'a zachowuje się on jak osoba, która
postradała zmysły, jednocześnie pragnąca coś zrobić, z drugiej strony planująca
nie "brudzić" sobie rąk. Odnośnie jego osoby mam idealny fragment
książki, który zachęci was do czytania.
"Niekiedy lud
Delainu nazywał go, Flaggiem Kapturnikiem; czasami po prostu Czarnym - bo
chociaż jego twarz przypominała blade oblicze trupa, był on zaiste czarnym
charakterem. Mówiono, że dobrze się trzyma, co stanowiło raczej wyraz niepokoju
niż komplement. Przybył do Delainu z Garlanu za czasów dziadka Rolanda. Był
wtedy szczupłym, surowym mężczyzną około czterdziestki. Teraz, w końcowych
dniach panowania Rolanda, wyglądał na szczupłego, surowego mężczyznę około
pięćdziesiątki. Ale między tymi dwoma punktami w czasie nie minęło lat dziesięć
ani nawet dwadzieścia, lecz siedemdziesiąt sześć. Niemowlęta, które bezzębnymi
ustami ssały pierś matki, gdy Flagg po raz pierwszy pojawił się w Delainie,
dorosły, wstąpiły w związki małżeńskie, miały dzieci, zestarzały się i potraciwszy
zęby, zmarły w swoich łóżkach albo na przypiecku. A przez cały ten czas Flagg
wyglądał, jakby postarzał się tylko o dziesięć lat. To magia, szeptano..."
Od tej powieści oczekiwałam wiele więcej, można powiedzieć,
że nieco się na niej zawiodłam. Nie potrafię jej zbyt wysoko ocenić.
Ocena: 4/6
Autor recenzji: Lifeisbrutal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wyraźcie swoje zdanie w komentarzu, będzie mi niezmiernie miło :)